Odnalezienie łaźni w Miasteczku Portowym rzeczywiście chwilę trwało, ale było warte zachodu. Edgar z przyjemnością zanurzył się w gorącej wodzie, podczas gdy jego ubranie było prane przez służebną dziewkę w pralni. Ciepło wody i unosząca się w pomieszczeniu para działały niezwykle kojąco na jego poobijane ciało i nieco zszarpane nerwy. W kąpieli spędził niemal pół nocy, po czym odświeżony i czysty, w pachnącym ubraniu opuścił łaźnię I pewnym krokiem ruszył w kierunku swojego pokoju w Buraczanym Zaułku.
Droga do domu prowadziła akurat w pobliżu gospody, z której parę godzin temu Edgar wyszedł rozzłoszczony zachowaniem Etana Serga. Minął jej podwoje I zatrzymał się w pół kroku. Kilkadziesiąt metrów przed nim szli jego towarzysze. Szli to było zbyt wiele powiedziane. Zataczali się jego nowi towarzysze. Najwidoczniej przed chwilą wyszli z karczmy i teraz zmierzali w stronę mieszkania Edgara, tak jak im to zasugerował. „Doskonale. Zaprowadzę ich do siebie, przynajmniej nie będą się błąkać po mieście. Dzięki temu szybciej przystąpimy do wykonania planu porwania” - pomyślał i ruszył w ich stronę.
Przebył niemal połowę dystansu dzielącego go od kompanów, gdy ci zatrzymali się napotkawszy na swej drodze przeszkodę w postaci pięciu flisaków.
-Ładnie tak dobierać się do narzeczonej naszego kolegi, psubraty?- rzucił jeden z nich, najwidoczniej szukając zaczepki.
- Jeśli chodzi ci o tego psa co go przed chwila kopnąłem to przepraszam. A teraz wynocha, pobaraszkujcie z kozami jak to w zwyczaju macie. - odpowiedział Etan, a flisak w odpowiedzi rzucił się na niego. „Nay, bijatyka. Na tuzin trollowych żołądków, jestem w czystym ubraniu… Cały jestem czysty…” - zaczął biadolić w myślach Edgar, podczas gdy kilkanaście kroków przed nim wywiązała się bijatyka.
W pewnym momencie nastała cisza - to Deckard zwinnym ruchem, niespodziewanym po tak pijanym człowieku wyciągnął garłacz i celował we flisaków, którym chyba właśnie przechodziła ochota na zaczepki. Musieli sobie zdawać sprawę, że strzał z garłacza z tak bliska jest zabójczy. I to nie tylko dla osoby, w którą broń jest wymierzona.
- A teraz won! - zakończył Deckard i ruchem broni wskazał flisakom drogę odwrotu. Edgar ostrożnie podszedł do bramy kamienicy i skrył się w cieniu, czekając aż flisacy odejdą. Potem szybko podszedł do towarzyszy i skierował ich we właściwym kierunku, prowadząc do Buraczanego Zaułka. |