Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2009, 18:16   #6
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kiedy Feriel podcięła nogi jednemu z pająków, DS. 10-43 stwierdził że była to najlepsza chwila na zrealizowanie swojego planu.

Robot spiął się, zatrzeszczał i skoczył zamierzając odrzucić na bok wszystko i wszystkich co stanie mu na drodze. Wyglądało to o tyle zabawnie, że nikt z was nigdy nie widział biegającego, czy skaczącego wyrwidrzewa…
Jak się okazało chwilę później, na plecy DS. 10-43 wskoczył jeden z atakujących pająków. To, połączone z impetem skoku, spowodowało ponowne wylądowanie konstrukta na kamienistej ziemi.

W tym samym czasie Artorius z sukcesem walczył z innym stworem – oślepiony stał się zdezorientowany i bardzo podatny na celne cięcie miecza paladyna. Rozległ się krótki, niski pisk kiedy pająk padał na ziemię martwy.

Chwilę później Feriel wykańczała wroga, który wcześniej skoczył na trolla. Rozległ się drugi, identyczny pisk i drugi z pająków padł martwy. Również wilk elfki dobrze sobie radził z innym z napastników, który najwyraźniej bardzo chciał dobrać się albo do elfki, albo do trolla.

W tym momencie na modlącego się dotąd kapłana spłynęła moc jego bogini. Jednak magiczna tarcza, którą się spodziewał otrzymać, zaczęła jaśnieć tylko przed nim zamiast przed całą ”drużyną”.

Chwilę później wilk Feriel już szarpał kłami pająka, który chciał przeszkodzić jego pani, a Hijjil już wstał.
- Eee… dzięki. – powiedział do elfki przyglądając się swojej główce. Najwyraźniej wciąż nie mógł pojąć, czemu nie działała. – Haha!

W czasie, kiedy troll wyciągał kolejne coś z sakiewki przy pasku, DS. 10-43 próbował zrzucić stwora ze swoich pleców, a piąty pająk… gdzieś zniknął!
Po chwili Hijjil wyciągnął z sakiewki biały proszek nieznanego pochodzenia i zaczął na powrót swój rytuał z małą główką.

Jednak tym razem przy końcu dodał rozsypanie przed sobą białego proszku. I zaczęło się dziać.

Proszek zawisł w powietrzu, by po chwili ruszyć w kierunku wskazywanym przez małą główkę trzymaną przez trolla – na ostatniego widocznego pająka, który właśnie dopierał się do DS. 10-43.

Kiedy tylko proszek dotknął stwora, zaczął parować, a pająk piszczeć. Spadł z wyrwidrzewa i upadł na plecy wijąc się niesamowicie.

Po chwili z pająka został tylko biały proszek, który troll zebrał skrupulatnie i wsypał z powrotem do sakiewki.
- Ten pajączk… paję… p…a…j… - Hijjil podrapał się po głowie. – Ten ziom jest teraz w lepszym miejscu!

Wyglądało na to, że wszyscy przeciwnicy byli już martwi, więc zgodnie całą szóstką ruszyliście ku wyjściu z jaskini.
Wyszliście z niej, by znaleźć się w… innej jaskini. Jednak ta była ogromna! To było raczej wielkie pomieszczenie niż jaskinia. Szerokie i długie na co najmniej dwie setki stóp, a sufit był… hmm… sufitu nie było.


W miejscu gdzie być powinien, była przestrzeń kosmiczna z planetami i gwiazdami. Były tam również fioletowe smugi, lub strumienie energii - trudno było to stwierdzić.
Ponadto były tam inne rzeczy, których w normalnej jaskini być nie powinno – gdzieniegdzie rosło drzewo, stała wieża strażnicza pod dziwnym kątem. Był nawet tartak.
Przed wami natomiast stała dwójka krwawych elfów – jeden wyższy od drugiego o niecałą stopę.


Obaj mieli typowo elfie szaty – szkarłatno-czarne z wysokim kołnierzem. Ponadto trzymali w rękach jakieś kartki…
- Wreszcie jesteście. – powiedział ten wyższy. – Ciekawe co wam tak długo zeszło…
- Proszę wybaczyć, wasza wysokość. – przerwał mu niższy. – ale te pająki...
- Nie rozśmieszaj mnie, co? Ta tak zwana przeszkoda selekcyjna zostałaby sforsowana przez neandertalczyka. A tu proszę, mamy wyrwidrzewa, paladyna, łowczynię, kapłana i przemytnika. Hmm… przypomnij mi, żebym porozmawiał z osobami odpowiedzialnymi za dobór ochotników.
- Tak jest sir.

Wtem za nimi, jakieś trzydzieści jardów dalej, zaczął biec od prawej do lewej strony… ktoś. Nigdy czegoś takiego nie widzieliście – ubrany w dziwny, niebieski pancerz, w rękach trzymający coś co nie przypominało niczego co wcześniej widzieliście.


Podążając za waszymi spojrzeniami, niższy elf odwrócił się i również go zobaczył.
- Eee… - powiedział. – Panie?
- Co znowu? – zapytał wyższy elf odwracając się. – CO TEN KRETYN WYPRAWIA? CZY WSZYSTKICH TUTAJ JUŻ DO RESZTY POPIERDOLIŁO?
Westchnął przeciągle, po czym znów krzyknął.
- TY! IDIOTO! TAK, TY! AZEROTH, ROZUMIESZ? A-Z-E-R-O-T-H!

Efekt był prawie natychmiastowy – dziwna postać w niebieskim pancerzu zmieniła się w bardziej znany wam kształt – rycerza dosiadającego wierzchowca z herbem Przymierza.

- Ech… zajmij się resztą. Ja już nie mam siły do tego ogólnoświatowego debilizmu. – stwierdził wyższy elf odchodząc. Kiedy był już całkiem daleko, niższy elf powiedział.
- Musicie mu wybaczyć… niekończąca się służba.

- Jesteśmy Strażnikami Czasu, strzegącymi linii czasoprzestrzennej. Jesteśmy zawsze tam gdzie ktoś włamuje się do cudzych czasów i ingeruje w wydarzenia na które nie powinien mieć wpływu.

- Zostaliście tu wezwani, bo tak właśnie się teraz dzieje. – wtedy elf zaczął przetrząsać swoje kartki, aż wreszcie znalazł tą jedyną i zaczął z niej czytać:
- W roku dwudziestym nowej ery Czempion Króla Lisza, Arthas Menethil zawiózł do Królestwa Quel’Thasal zwłoki lisza Kelthuzada, by go wskrzesić energią Słonecznej Studni elfów. Zabieg się udał, zaś studnia została splugawiona i prawie zniszczona. – przestał czytać z kartki. – Tak wygląda wersja podręcznikowa, która musi się utrzymać. MUSI. Jednak ktoś próbuje zapobiec wskrzeszeniu lisza poprzez przedwczesne zniszczenie studni… tym.

Wtedy elf odszedł krok na bok i pstryknął palcami. W miejscu w którym przed chwilą stał pojawił się obraz wielkiego, czerwonego klejnotu.


- Skala siedemdziesiąt pięć do jednego. – wynikało z tego, że rubin w rzeczywistości z łatwością zmieściłby się w dłoni. – To jest broń, którą pewne osoby chcą zniszczyć studnię. I uwierzcie mi, jeśli ich nie powstrzymacie – uda im się. I wtedy Arthas nigdy nie wskrzesi Kelthuzada. Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć czym to grozi?

Elf westchnął, podrapał się po czole i dodał:
- Macie jakieś pytania?
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 30-05-2009 o 18:19.
Gettor jest offline