Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2009, 14:28   #282
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Cień czuł wiatr we włosach, ustach, oczach i w nosie. Łzy ściekały mu po policzkach, a on nie miał nawet jak ich wytrzeć. Całą siłę w rękach przeznaczył na kurczowe trzymanie się gargulca machającego masywnymi, błoniastymi skrzydłami. Fakt, że owy stwór wcześniej pełnił funkcję dekoracyjną i ani w głowie mu były jakiekolwiek loty, wcale nie wpływał pozytywnie na jego konfidencję wobec nowego kompana. Jego umiejętność zamiany marmuru w żywą tkankę musiała też działać w drugą stronę, a spadek z tej wysokości jednocześnie siedząc okrakiem na posągu mógł oznaczać tylko jedno. Cóż, i tak nie planował mieć dzieci.

Obejrzawszy się postrzegł w oddali miasto Elfów, z którego wyruszyli. Minęła chwila nim przysłoniły je wysokie wzgórza i wywołując w Cieniu lekkie odprężenie. Ostatnimi czasy był zmuszony do życia w miastach oraz pałacach, nie mając żadnej okazji zakosztować świeżego powietrza na otwartych przestrzeniach. Tutaj czuł się pełni wolny i zdolny do wędrówki w najdalsze zakątki świata. Nawet lekki lęk wysokości nie mógł odwieść go od podziwiania rozległych łąk, lasów i wzgórz nieskażonych jeszcze ludzką stopą. W słońcu zdawały się być prawdziwym rajem, czasami nawet złapał się na chęci zeskoczenia z tego kabalistycznego wytworu żeby tylko móc się przejść po tych okolicach. Po chwilowym przypływie radości znów zrodził się zdrowy rozsądek, powaga i spokój. Nie mógł myśleć o głupotach w obliczu tak niebezpiecznego zadania.
„ Podejrzewam, że nieźle tym wkurwię moich nowych znajomych” – pomyślał instynktownie uśmiechając się do siebie.

***

Napił się wody ze strumyka i otarł spierzchłą skórę na twarzy. Wrócił na miejsce określone przez niego „lądowiskiem”. Już kilka minut temu jego elfi nieprzyjaciel poszedł w leszczyny w celu bardziej ambitnym niż ulżenie pęcherzowi, co dało się wywnioskować po ilości czasu na tej czynności do tej pory spędzonej. Usiadł na kłodzie wsłuchując się w monotonny śpiew świerszczy i ptaków. Wstał, wyjął sztylet, wrócił do strumienia, położył sztylet na trawie, nabrał wody w dłonie i wylał na metalowe ostrze. Dzięki wodzie ze strumienia dużo łatwiej było oczyścić go z krwi Alnera. Po wytarciu sztyletu o trawę, a także skrupulatnym ukryciu go przy sobie, ponownie wrócił na „lądowisko” i swoją kłodę. Śpiewy zagłuszone zostały przez denerwujące krakanie wron.
„ Może znalazły sobie jakieś pożywne truchełko, na przykład mojego przyjaciela.” – pomyślał z dziwną satysfakcją.

Pogrążył się w myślach na temat swoich pozostałych „przyjaciół”, którzy jeszcze byli żywi. Uświadomił sobie, że nie miał okazji zamienić choćby słowa z tym mężczyzną, wróżką i kotem. Po kolejnym namyśle kota wykreślił z listy potencjalnych rozmówców. Nawet nie wiedział jaką rolę odgrywali w tej całej dziwacznej historii, ani jak się nazywali. Do czasu poznania ich prawdziwych imion zdecydował się nadać własne. Mężczyzna stał się Magotem, wróżka Dzwoneczkiem, a kot Mruczkiem. Wtem zaszeleściły krzaki i wyszedł z nich Armivir trzymając dzika nad głową. Nie byłoby to nic dziwnego gdyby nie to, że trzymał go na ognistej, okrągłej płycie. Elf dosiadł się do niego wykorzystując płytę jako ognisko, na którym przyrządził pieczeń.

-Postój na posilenie się. Coś mi się wydaje, że długo po tym niczego nie zjesz, więc naciesz się... Swoją drogą, masz jakiś plan na zabicie Druida?- zapytał się elf. Cień nie śpieszył się z odpowiedzią najpierw kosztując pieczonej dziczyzny. Dopiero wtedy odpowiedział:
- Nie powiem, że mam pełny plan. Raczej nazwałbym to spłachetkami różnych pomysłów scalonych w jedno. Mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli zachowam je dla siebie.
Elf jedynie wzruszył ramionami, po czym odwrócił się w stronę pieczeni.
- Uznasz to za zamach na twoją rasę, ale nie mogę się powstrzymać. Słyszałem opowieści o Krwawych Elfach. Czy jesteś jednym z nich?
- Wolałbym to zachować dla siebie - uśmiechnął się drwiąco Armivir. Cień przemilczał chwilę nim zdecydował się powiedzieć coś więcej żeby nie wzbudzić podejrzliwości elfa.
- Szczerość za szczerość? Tak brzmi moja propozycja. Abstrahując od rozmaitych fanaberii to nie potrzeba rozumu żeby przewidzieć moją porażkę w bezpośredniej walce z druidem. Skoro sami nie zdołaliście go zabić to znaczy, że mocą musi dorównywać, bądź nawet przerastać, Bezimiennym. Krótko, trzeba będzie posłużyć się fintą. Pierwsze co daje mi przewagę to fakt, że nie jestem elfem i nie jestem mu jeszcze znany. Punktem drugim jest broń zdobyta przeze mnie jeszcze przed naszą tajemniczą teleportacją. Trzecim i ostatnim jest moje szczęście, choć ono akurat bywa strasznie przewrotne. Tutaj właśnie zaczyna się zabawa.

Znowu skonsumował kawałek tłustej dziczyzny nim powrócił do swojej mowy:
- Druid może bez problemu poznać się na mnie i tym samym cały plan bierze w łeb. Zamierzam pierwej odbyć z nim interesującą konwersację, a potem zlikwidować. Tak prezentują się mniej więcej spłachetki moich pomysłów scalone w jedno.
Oczekiwał pytań, lecz żadnych nie otrzymał. Na szczęście.
- Interesujące. Ciekawe na ile się to zda, kiedy staniesz przed nim - powiedział elf wzruszywszy ramionami.
- Się zobaczy. Czy teraz raczysz odpowiedzieć na moje pierwotne zapytanie?
- A czy usłyszałeś ode mnie zgodę na tą propozycję?
Uśmiechnął się w odpowiedzi. Nie był wcale zaskoczony.
- Nie. Powiem więcej, spodziewałem się negatywnej odpowiedzi nawet w obliczu przystania na moją propozycję.
- Bardzo dobrze się spodziewałeś, lecz skoro nie przystałem do tej propozycji, nie muszę ci niczego mówić.

Cień nie zwykł tak łatwo dawać za wygraną.
- Zastanawiam się tylko, czy ten brak skorości do rozmowy jest zanegowaniem, czy też potwierdzeniem mojego wniosku. Czerwone oczy i włosy nie są zbyt pospolite wśród Wysokich Elfów, a czerwień zawsze kojarzy mi się z krwią.
- Właściwie nic mi do tego, z czym ci się to kojarzy.
Widząc, że ta rozmowa zmierza donikąd postanowił ją zakończyć:
- W rzeczy samej. Możemy ruszyć dalej czy pragniesz jeszcze kilka razy spiorunować mnie wzrokiem?
- Zacznę od tego drugiego, potem zjem sobie pieczeń, co radzę i tobie, a potem możemy ruszyć. Jako rzecznik Wysokich Elfów dosypię ci trochę wspomagacza, którymi "wspaniałomyślni' Wysocy obdarzyli mnie na tą okazję.
- Jak chcesz "O pioronującooki". Ja na chwilę pójdę, by pozbyć się tego czym obdarzyłeś mnie w całej swej łaskawości do tej pory.

Powróciwszy z głębin leśnych w milczeniu dokończył swój posiłek. Ostatecznie doszedł do wniosku, że Armivir należał do rasy Leśnych Elfów. Niektórzy pośród nich wyróżniali się czerwonawym zabarwieniem skóry i włosów. Dlatego też tak dobrze zna lasy i radzi sobie z polowaniem. Wszelakoż posiada moc charakterystyczną dla Wysokich Elfów i należy do ich towarzystwa, czyli musi być mieszańcem. Jest zarówno magiem, jak i wprawnym łowcą. Gdyby się o to zapytał i tak nie uzyskałby satysfakcjonującej odpowiedzi, toteż nic nie mówił czekając aż skończy jeść i wreszcie będą mogli ruszyć dalej.
 
wojto16 jest offline