Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2009, 13:13   #281
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Niezla knajpa... I taka przyjazna atmosfera.. Krolowej lodu jeszcze brakuje i balange zaczac mozna...

~ Mam stepowac?

- Masz sie zamknac albo bedziesz stepowal ale po rozrzazonych wegielkach.

~ Masz byc milsza!

Milsza?! Czy ten futrzak juz do reszty stracil rozum? Milsza?! Wszystkie jej szalone i idealnie doskonale plany wziely w leb, a ten jej mowi ze ma byc milsza. Juz ona mu pokaze milsza strone swojej osobowosci.

- Milsza?! Czyli jak sie jakis kot przypali to mam sie przejac?

Nie wiedziec czy to ten blysk w oczach wrozki, czy tez niewielka kula ognia w dloni, cos jednak kazalo Falkieriemu pospiesznie rozgladnac sie za kryjowka. Niestety bylo juz za pozno. Rozrzazony pocisk trafil futrzaka w sam srodek nosa.

~ Auaaa... Zwariowalas?!

- Alez nie, drogi Falku. Ja jedynie probuje byc milsza.


Slowom tym towarzyszyl kolejny pocisk i gniewne parskniecie zwierzaka, ktory najwyrazniej zaczal tracic cierpliwosc.

~ Uspokoj sie do diabla!

- Alez ja jestem spokojna do diabla! Spokojna jak cholera. Nawet zaraz ci udowodnie do jakiego stopnia.


I nie zwazajac na spojzenie wszystkich zebranych rzucila sie na kota okladajac jego pysk malymi piastkami i szarpiac za wasy. Falkieri nie mial zamiaru pozostac dluznym wiec juz w nastepnej chwili na lsniacej posadzce toczyla sie zazarta walka. Z kotlowaniny futra, kremowego materialu i skrzydelek co jakis czas dochodzily stlumione prychniecia lub wsciekly okrzyk, gdy cios trafil w przeciwnika.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 30-05-2009 o 13:16.
Midnight jest offline  
Stary 31-05-2009, 14:28   #282
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Cień czuł wiatr we włosach, ustach, oczach i w nosie. Łzy ściekały mu po policzkach, a on nie miał nawet jak ich wytrzeć. Całą siłę w rękach przeznaczył na kurczowe trzymanie się gargulca machającego masywnymi, błoniastymi skrzydłami. Fakt, że owy stwór wcześniej pełnił funkcję dekoracyjną i ani w głowie mu były jakiekolwiek loty, wcale nie wpływał pozytywnie na jego konfidencję wobec nowego kompana. Jego umiejętność zamiany marmuru w żywą tkankę musiała też działać w drugą stronę, a spadek z tej wysokości jednocześnie siedząc okrakiem na posągu mógł oznaczać tylko jedno. Cóż, i tak nie planował mieć dzieci.

Obejrzawszy się postrzegł w oddali miasto Elfów, z którego wyruszyli. Minęła chwila nim przysłoniły je wysokie wzgórza i wywołując w Cieniu lekkie odprężenie. Ostatnimi czasy był zmuszony do życia w miastach oraz pałacach, nie mając żadnej okazji zakosztować świeżego powietrza na otwartych przestrzeniach. Tutaj czuł się pełni wolny i zdolny do wędrówki w najdalsze zakątki świata. Nawet lekki lęk wysokości nie mógł odwieść go od podziwiania rozległych łąk, lasów i wzgórz nieskażonych jeszcze ludzką stopą. W słońcu zdawały się być prawdziwym rajem, czasami nawet złapał się na chęci zeskoczenia z tego kabalistycznego wytworu żeby tylko móc się przejść po tych okolicach. Po chwilowym przypływie radości znów zrodził się zdrowy rozsądek, powaga i spokój. Nie mógł myśleć o głupotach w obliczu tak niebezpiecznego zadania.
„ Podejrzewam, że nieźle tym wkurwię moich nowych znajomych” – pomyślał instynktownie uśmiechając się do siebie.

***

Napił się wody ze strumyka i otarł spierzchłą skórę na twarzy. Wrócił na miejsce określone przez niego „lądowiskiem”. Już kilka minut temu jego elfi nieprzyjaciel poszedł w leszczyny w celu bardziej ambitnym niż ulżenie pęcherzowi, co dało się wywnioskować po ilości czasu na tej czynności do tej pory spędzonej. Usiadł na kłodzie wsłuchując się w monotonny śpiew świerszczy i ptaków. Wstał, wyjął sztylet, wrócił do strumienia, położył sztylet na trawie, nabrał wody w dłonie i wylał na metalowe ostrze. Dzięki wodzie ze strumienia dużo łatwiej było oczyścić go z krwi Alnera. Po wytarciu sztyletu o trawę, a także skrupulatnym ukryciu go przy sobie, ponownie wrócił na „lądowisko” i swoją kłodę. Śpiewy zagłuszone zostały przez denerwujące krakanie wron.
„ Może znalazły sobie jakieś pożywne truchełko, na przykład mojego przyjaciela.” – pomyślał z dziwną satysfakcją.

Pogrążył się w myślach na temat swoich pozostałych „przyjaciół”, którzy jeszcze byli żywi. Uświadomił sobie, że nie miał okazji zamienić choćby słowa z tym mężczyzną, wróżką i kotem. Po kolejnym namyśle kota wykreślił z listy potencjalnych rozmówców. Nawet nie wiedział jaką rolę odgrywali w tej całej dziwacznej historii, ani jak się nazywali. Do czasu poznania ich prawdziwych imion zdecydował się nadać własne. Mężczyzna stał się Magotem, wróżka Dzwoneczkiem, a kot Mruczkiem. Wtem zaszeleściły krzaki i wyszedł z nich Armivir trzymając dzika nad głową. Nie byłoby to nic dziwnego gdyby nie to, że trzymał go na ognistej, okrągłej płycie. Elf dosiadł się do niego wykorzystując płytę jako ognisko, na którym przyrządził pieczeń.

-Postój na posilenie się. Coś mi się wydaje, że długo po tym niczego nie zjesz, więc naciesz się... Swoją drogą, masz jakiś plan na zabicie Druida?- zapytał się elf. Cień nie śpieszył się z odpowiedzią najpierw kosztując pieczonej dziczyzny. Dopiero wtedy odpowiedział:
- Nie powiem, że mam pełny plan. Raczej nazwałbym to spłachetkami różnych pomysłów scalonych w jedno. Mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli zachowam je dla siebie.
Elf jedynie wzruszył ramionami, po czym odwrócił się w stronę pieczeni.
- Uznasz to za zamach na twoją rasę, ale nie mogę się powstrzymać. Słyszałem opowieści o Krwawych Elfach. Czy jesteś jednym z nich?
- Wolałbym to zachować dla siebie - uśmiechnął się drwiąco Armivir. Cień przemilczał chwilę nim zdecydował się powiedzieć coś więcej żeby nie wzbudzić podejrzliwości elfa.
- Szczerość za szczerość? Tak brzmi moja propozycja. Abstrahując od rozmaitych fanaberii to nie potrzeba rozumu żeby przewidzieć moją porażkę w bezpośredniej walce z druidem. Skoro sami nie zdołaliście go zabić to znaczy, że mocą musi dorównywać, bądź nawet przerastać, Bezimiennym. Krótko, trzeba będzie posłużyć się fintą. Pierwsze co daje mi przewagę to fakt, że nie jestem elfem i nie jestem mu jeszcze znany. Punktem drugim jest broń zdobyta przeze mnie jeszcze przed naszą tajemniczą teleportacją. Trzecim i ostatnim jest moje szczęście, choć ono akurat bywa strasznie przewrotne. Tutaj właśnie zaczyna się zabawa.

Znowu skonsumował kawałek tłustej dziczyzny nim powrócił do swojej mowy:
- Druid może bez problemu poznać się na mnie i tym samym cały plan bierze w łeb. Zamierzam pierwej odbyć z nim interesującą konwersację, a potem zlikwidować. Tak prezentują się mniej więcej spłachetki moich pomysłów scalone w jedno.
Oczekiwał pytań, lecz żadnych nie otrzymał. Na szczęście.
- Interesujące. Ciekawe na ile się to zda, kiedy staniesz przed nim - powiedział elf wzruszywszy ramionami.
- Się zobaczy. Czy teraz raczysz odpowiedzieć na moje pierwotne zapytanie?
- A czy usłyszałeś ode mnie zgodę na tą propozycję?
Uśmiechnął się w odpowiedzi. Nie był wcale zaskoczony.
- Nie. Powiem więcej, spodziewałem się negatywnej odpowiedzi nawet w obliczu przystania na moją propozycję.
- Bardzo dobrze się spodziewałeś, lecz skoro nie przystałem do tej propozycji, nie muszę ci niczego mówić.

Cień nie zwykł tak łatwo dawać za wygraną.
- Zastanawiam się tylko, czy ten brak skorości do rozmowy jest zanegowaniem, czy też potwierdzeniem mojego wniosku. Czerwone oczy i włosy nie są zbyt pospolite wśród Wysokich Elfów, a czerwień zawsze kojarzy mi się z krwią.
- Właściwie nic mi do tego, z czym ci się to kojarzy.
Widząc, że ta rozmowa zmierza donikąd postanowił ją zakończyć:
- W rzeczy samej. Możemy ruszyć dalej czy pragniesz jeszcze kilka razy spiorunować mnie wzrokiem?
- Zacznę od tego drugiego, potem zjem sobie pieczeń, co radzę i tobie, a potem możemy ruszyć. Jako rzecznik Wysokich Elfów dosypię ci trochę wspomagacza, którymi "wspaniałomyślni' Wysocy obdarzyli mnie na tą okazję.
- Jak chcesz "O pioronującooki". Ja na chwilę pójdę, by pozbyć się tego czym obdarzyłeś mnie w całej swej łaskawości do tej pory.

Powróciwszy z głębin leśnych w milczeniu dokończył swój posiłek. Ostatecznie doszedł do wniosku, że Armivir należał do rasy Leśnych Elfów. Niektórzy pośród nich wyróżniali się czerwonawym zabarwieniem skóry i włosów. Dlatego też tak dobrze zna lasy i radzi sobie z polowaniem. Wszelakoż posiada moc charakterystyczną dla Wysokich Elfów i należy do ich towarzystwa, czyli musi być mieszańcem. Jest zarówno magiem, jak i wprawnym łowcą. Gdyby się o to zapytał i tak nie uzyskałby satysfakcjonującej odpowiedzi, toteż nic nie mówił czekając aż skończy jeść i wreszcie będą mogli ruszyć dalej.
 
wojto16 jest offline  
Stary 01-06-2009, 22:41   #283
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Gdzieś:

Cień:
-Piorunującooki... Możesz mi tak mówić, albo ognistooki, bardziej stosowne-uśmiechnął się z drwiną wypisaną na facjacie, po czym wstał, machnięciem ręki zgasił ogień, a następnie wsiadł na gargulca, którego poklepał po boku. Ten z chrzęstem kamienia ocierającego się o kamień, odwrócił łeb, spojrzał na jeźdźca, popatrzył pustymi oczami i ponownie zwrócił pysk do przodu.

-To w drogę-powiedział wzbijając się w powietrze, a tobie nie pozostawało nic innego jak podążyć za nim.

Chociaż swoja drogą, twoja rola kończyła się jedynie na posadzeniu tylnej części ciała w odpowiednim dla niej miejscu. Po tym kamienny posąg sam wzbił się w powietrze, podążając za Armivirem jak po sznurku.

W powietrzu byliście około dziesięciu minut, obserwując kolejne połacie ziemi, nietknięte zarówno przez ręce ludzi jak i Wysokich Elfów.
Duże zwierzęta, z tej wysokości podobne do mrówek, przemykały po powierzchni, niektóre uciekając przed cieniem gargulca, inne przyglądały się zaciekawione.

Ptaki od czasu do czasu podlatywały do was tylko po to, by prędko uciec od was, lecąc dalej. Trafił się nawet orzeł, szybujący z wami przez długi czas, ale ten również odleciał pospiesznie.

Nagle zobaczyłeś jak twój towarzysz wypatruje czegoś przed sobą tylko po to, by chwilę później uśmiechnąć się do siebie, rozpoczynając długą litanię.

Powietrze zafalowało gwałtownie, przybierając różne kolory tęczy. Finalnie utworzyła się różnokolorowa obręcz pusta w środku i na zewnątrz, a przynajmniej tak się wydawało.

Zobaczyłeś jak Elf zaczyna manewrować gargulcem tak, by ten trafił prosto w okrąg, co nie było specjalnie trudne. Domyślałeś się, że była to owa bariera Wysokich Elfów, którą odgradzają się od świata, natomiast po wylocie, już nie było owej obręczy.

Pod wami rozciągała się rozległa przestrzeń wody, lekko monotonna, lecz uspokajająca.

W dole również towarzyszyły wam jakieś zwierzęta, tym razem morskie. Kolejne ptaki dołączyły do was, odlatując chwilę później, natomiast Elf przyspieszył, co uczynił również twój środek transportu.

Po pewnym czasie ląd, który ukazał się waszym oczom, stał się większy i powiększał się z każdą chwilą.

Kiedy wylecieliście znad królestwa morskiego, rozpoczynając lot nad lądem, jasnym było, iż nie znajdujecie się nad terytorium Wysokich Elfów, ponieważ brak było bariery ochronnej.

Nie mniej jednak gargulec Armivira gwałtownie zakręcił, poruszając się wzdłuż linii brzegowej.

Zwierzęta pod wami masowo uciekały przed cieniami. Inaczej było z orłem, kołującym nad waszą dwójką. Charakteryzował go stoicki spokój oraz opanowanie, z którym w końcu odleciał na zachód.
Wyglądało to trochę tak, jakbyście wysłali go na zwiady, ponieważ poleciał w tą samą stronę.

Im bliżej celu byliście, tym bardziej wasz lot był niższy, aż w końcu szybowaliście około metra nad powierzchnią ziemi, by finalnie wylądować przy lesie.

-Dalej pójdziemy pieszo, a nie jest to daleko. Na oko... piorunujące oko...-dorzucił, szydząc.
-Jakiś kilometr do dwóch-dokończył, natomiast jego oczy zabłysły w wyrazie śmiechu, gdy rozpoczął marsz.

Idąc przez gęstwinę, małe i duże istotki przyglądały się wam przez chwilę, by zniknąć w szacie roślinnej. Nawet owady odlatywały.

Wasze kroki szeleściły lekko wśród liści krzaków, o które się ocieraliście, a ślady zostawiane w runie leśnym, były bardzo delikatne i niknęły szybko dzięki temu, iż mech powracał do poprzedniego stanu.

Nagle Armivir zatrzymał się, przykładając zaczerwieniony palec do ognistych ust.

-Teraz nic nie mów. Jesteśmy blisko. W pewnym miejscu zatrzymam się, a ty pójdziesz dalej, cały czas prosto. Ja będę szedł za tobą, ale wolniej, bo nie mam zamiaru ukazywać się Druidowi. Moja osoba ma cię jedynie zaprowadzić, zaś po misji zdać z niej relację. Pomoc nie wchodzi w grę. Teraz cisza-wyszeptał, zaczynając poruszać się bezgłośnie.

Ponad pięć minut później zwolnił znacząco, natomiast ty poszedłeś dalej, czując na sobie czerwone oczy towarzysza.

W pewnym momencie wyszedłeś nad brzeg morza. Widok był niezwykły, ponieważ znajdowałeś się na klifie, przypominającym trójkąt z zaokrąglonym wierzchołkiem, będącym najbardziej wystającym miejscem owego klifu.

Ty natomiast znajdowałeś się u podstawy figury geometrycznej, którą stanowił las. Skutkiem tego z dwóch stron otoczony byłeś morzem, zaś tylko z jednej miałeś ląd.

Na najbardziej wystającym punkcie siedział wysoki mężczyzna w czarnej szacie, z kapturem na głowie. Dziwny strój jak na takie miejsce, gdyby nie to, iż były to zapewne szaty Druidów.


Nagle zorientowałeś się, iż w powietrzu wisi złość, duszna niemal utrudniająca oddychanie. Nastroju tego nie podzielały zwierzęta, które kłębiły się wokół epicentrum negatywnych emocji tym bardziej, im większe były owe emocje.

Mężczyzna siedział do ciebie tyłem, ale miałeś wrażenie, jakby obserwował cię z każdej strony.

-Ty i ci, którym zleciłem pewne zadanie, nie wywiązaliście się. Nie wiem czemu Wisior, Kainie, wskazał ciebie. Teraz już nic nie można zrobić...-odezwał się niskim, mrukliwym głosem, urywając nagle.

-Wy nie możecie już nic zrobić, ale są jeszcze osoby, które mogą... Oh... Powiedz wreszcie, swojemu przewodnikowi, że Elfy należące do podrasy Żywiołów wyczuwam tak samo jak same żywioły. Niech ognista osobowość Armivira wreszcie stamtąd wyjdą-powiedział nieco głośnie, znudzonym tonem, zaś ciężka atmosfera stała się jeszcze cięższa.

-Witam, Druidzie-ukłonił się Elf Ognia, wychodząc spomiędzy drzew. Teraz włosy miał związane przez węzeł ognia, który nie spalał ani ciała, ani włosów.

-I mnie miło cię widzieć, lecz szkoda, że w tak niesprzyjających okolicznościach. Wasz sojusz z Wysokimi Elfami musi być ukarany, wiesz o tym?

-Powiadają, że nawet ty nie sprzeciwisz się połączonej sile dwóch zjednoczonych narodów-odezwał się pewnym siebie głosem Ognisty Elf, mówiący do pleców Druida.

-Zobaczymy-w tym głosie zabrzmiała nuta groźby...


Dom Kultury:

Reszta:

Kiedy Alemir podszedł do pijaczyny, mała Wróżka nagle zaczęła ciskać w kota zaklęciami! Cały konflikt przerodził się w prawdziwą bójkę, która wywołała wśród zgromadzonych, spojrzenia pełne politowania, pogardy, niektóre natomiast patrzyły jak na jakiś spektakl w teatrze.

-Cześć stary! Co pijesz?-odezwał się Alemir.
-Piwo...-nagle podniósł rękę wysoko do góry i schował wszystkie palce oprócz wskazującego, po tym owa ręka opadła z łoskotem na stół.

-Ua! Ale jesteś trzeźwy, co nie?
-Oczywiście! Jak zawsze-powiedział, choć nic nie wskazywało na to, by było choć trochę tak, jak mówi.

-Noo, godne podziwu stary! A czym się zajmujesz?
-No to będzie tak... rano budzę się z potwornym bólem łba i przychodzę go wyleczyć tutaj, a wieczorem do domu i tak w kółko...

-Gdzie moje piwo?-wrzasnął nagle i najwyraźniej nie liczyło się to, że ma go jeszcze pełno.

Około dwóch minut trwało oczekiwanie na kufel piwa, który przyfrunął do stolika, natomiast mężczyzna wypił duszkiem poprzedni kufel i ponownie podniósł rękę z jednym palcem, zamawiając kolejne. Widać było, że Elf za barem krzywi się ze złością i nie spieszy się z nalaniem alkoholu, lecz po pięciu minutach kolejny kufel wylądował na stoliku, zaś odleciał pusty. Mężczyzna ponownie duszkiem wypił kolejny kufel i zamówił kolejny...

-On tak codziennie?-zapytał, Elfa za barem, Alemir.
-Pasożyt!-warknął.
-Już wychlał mi ponad tysiąc litrów! Jedną, zawszoną dostawę-popatrzył na mężczyznę tak, jakby miał ochotę wysączyć z niego każdą kroplę piwa, które człowiek wypił.

-Nie powinieneś się przypadkiem cieszyć? Przecież to klient... chyba że nie płaci za to piwo?
-Pfff... Znać, że człowiek, bo głupi. Oczywiście, że nie-spojrzał na ciebie spode łba.

-Czemu, jeśli można wiedzieć?
-Gdzie to pierdolone piwo?!-wrzasnął ów człowiek.

-Widziałem je oo tam!-zabójca wskazał drugi koniec sali.
-Ma być tu!-walnął dłonią w stół, cały czas na nim leżąc.

-Ale to piwo mi mówiło, że ma tam dla ciebie niespodziankę.
-Jak ma sprawę, to niech przyjdzie... Dawaj to pieprzone piwo pieprzony, długouchy szczynodajco!-darł się, zaś żyła na czole barmana pulsowała niebezpiecznie. Elf szybko machnął ręką, lecz... trochę za mocno i kufel rozbił się na ścianie.

Nagle człowiek podniósł się ze stołu i spojrzał na Wysokiego, jakby tamten mu matkę zabił.

-Ty Niska szmato! Rozlałeś piwo! Posprzątaj śmieciu!-wydarł się, a furia w oczach barmana wzrosła do tego stopnia, że wydawało się, iż tamten wybuchnie.
Nie mniej jednak trunek na podłodze i szczątki zniknęły.
-Dobrze, a teraz daj pięć kufli i wyliż mi stopy-na to stwierdzenie tamten na przemian robił się to czerwony, to biały, a ponadto trząsł się tak, jakby był w dalekiej C'zernhatii, mając przy tym wysoką gorączkę.

-Albo daj dziesięć i odwal się-warknął, ponownie padając na stół. W chwilę później przyleciało zamówienie, natomiast mężczyzna, uśmiechając się radośnie, wypijał jeden kufel za drugim.

-Ciekawy obrót spraw. Czemu mu po prostu nie przypieprzysz?
-Gość... króla...-wysapał, trzęsąc się w furii. Słowo "gość" miało jednak zabarwienie nieco sarkastyczne.

-Ty! Patrz na tych... Wkurwiają mnie-warknął człowiek, wskazując na dwóch Elfów, którzy siedzieli z winami i patrzyli na pijaka z pogardą.

Nagle wstał i bardzo mocno chwiejnym krokiem podszedł do ich stolika. Teraz stał do ciebie tyłem, lecz widziałeś, że przepierał rękami w okolicach krocza, zaś miny Elfów były warte każdych pieniędzy. Na ich twarzach malował się ogromny szok, zaś chwilę później usłyszałeś jak... pijak zaczyna sikać im do win, a także na nich samych!

Takie działanie zwróciło uwagę nawet Falkieriego i Sily'i!

Dwójka poderwała się z oburzeniem na twarzach, cofając się przed mężczyzną, który... zaczął ich gonić, nie przestając oddawać moczu!

Kiedy skończył, już wydawało się, że wróci do stolika, ale ten stanął na środku sali, ściągnął spodnie, kucnął i... usadził potężną kupę!
Po tym, z wyrazem zadowolenia, usiadł przy stole, wyszczerzył się do barmana, po czym stwierdził:
-Dwie kolejki najlepszego wina dla wszystkich długouchych-wydarł się.

-Potrzebne mi pióro, kartka i atrament. Znajdzie się?
-Nie... zawracaj... mi... głowy!-syknął.

-Nie wypróżniałem się przez trzy dni-powiedział ci z dumą pijak.
-Specjalnie na tą okazję... Tuzin piw!-wrzasnął, a kiedy przyleciały, wypił wszystkie duszkiem, po czym zaczął rzucać kuflami w gości, którzy pospiesznie ewakuowali się z lokalu. W końcu został tylko kipiący złością barman, który zniknął za drzwiami zaplecza, drużyna i pijak, szczerzący się dumnie.

-To mówisz że jesteś gościem króla?
-To mówił ten długouchy kretyn... Ja jestem tylko jego więźniem, choć wszyscy nazywają mnie gościem... Hihi! Król w swej głupocie dał mi wolną rękę na kupno wszystkiego! Hihi! Już dwa takie burdele im zamknąłem! Zbankrutowały psie syny! Mam już na nich taktykę, ale o suchym pysku gadać nie będę! Ot co! Przytocz mi tamtą baryłkę to pogadamy-najwyraźniej świetnie się bawił. Baryłka mogła mieć nawet trzysta litrów pojemności, jednakże wyglądało na to, iż tylko blokada powstrzymuje beczkę, by nie stoczyła się nigdzie.

Alemir podszedł na miejsce, gdzie usunął blokadę i przystąpił do działania.
Pchnąć było ciężko, ale później już poszło i pełna beczka toczyła się powoli na przeciwległy koniec sali. Wystarczyło tylko usunąć blokadę i pchnąć.
Nagle drewno uderzyło w ścianę, zatrzymując się, a pijak podszedł do beki i położył się pod nią, odkręcając kranik.
Zadziwiające było to, ile ten człowiek mógł wypić, gdyż dopiero po dwóch minutach ciągłego picia, zakręcił kranik.

-No więc tak... Chodzę bardzo długo... Do jednego lokalu... Piję... Piję... Piję... Moment-położył się ponownie, odkręcając kranik. Kolejne dwie minuty minęły, a tamten zakręcił kran.
-Na czym to ja... A... Piję... Piję... Piję, aż w końcu robię... Takie numery... Że klienci przestają przychodzić... Wtedy wypijam resztę i idę do następnego...

-Dobry plan, ja jednak mam lepszy. Pomożemy im. Wyobraź sobie jak te zawszone i zadufane w sobie sukinsyny się wkurzą jak się dowiedzą że pomaga im ktoś z zewnątrz! To co ten karczmarz miał na twarzy to nic w porównaniu z tym co będą czuły po tym co zrobimy.

-Ja robię im tylko na złość i rozkazuję. Zaraz zawołam barmana... Zobaczycie jak mi wylizuje stopy...-zachichotał, po czym ponownie puścił sobie do ust strumień piwa.

-Ale ja właśnie o tym mówię. Zrobimy im na złość pomagając im, a będziesz im rozkazywał osiągając ten cel. Poza tym... rodakowi w potrzebie nie pomożesz?

-He pomahm tm duouchm haiekom-warknął, zalewając się piwem, które nieustannie pił.
-Całkiem wytrzymały w piciu jesteś. Ile najwięcej w życiu wypiłeś?

Nagle zakręcił kranik, po czym przełknął i odwrócił się ku tobie.
-Dwa tygodnie... Temu... Trzy takie-wyszczerzył się z dumą, po czym ponownie odkręcił kranik. Jednakże nie było na nim nic widać oprócz łachmanów.

-O żesz... jak ty to w sobie mieścisz? I tak właściwie jak się nazywasz?
-Ha! Eliksiry żłopię codziennie! Specjalnie na te skurwysyny!-zaśmiał się.
-Jestem Mirsel...

-Gdzie my właściwie jesteśmy? Co to za miejsce? To... miasto?
-To wiem nawet ja! Na Kafalinie! W mieście Elhalian!

-Hmm... mówisz że chcesz im na złość robisz? To co powiesz na pomoc więźniom w ucieczce?
-Mów dalej-powiedział, a po jego głosie słychać było, iż alkohol wywarł na niego jakiś wpływ. Niewielki, ale jednak.

-Widzisz, również jesteśmy tutaj więźniami-ich cholerna magia nas tu sprowadziła i król stwierdził że jesteśmy jego zakładnikami. Gdyby jednak udało się "pożyczyć" jakiś statek by się stąd wyrwać i wrócić na stały ląd...

Pijak zastanowił się przez chwilę, przez którą wyglądał, jakby był zupelnie trzeźwy.

-Dobra! Ale ja tu zostaję... Doprowadzam was do portu, załatwiam transport, a potem wracam.

Nagle wybuchnął śmiechem, od którego łzy zaczęły ściekać mu z oczu.

-Wyobrażam sobie-zanosił się.
-Miny długouchych... Jak wyjadę-płakał ze śmiechu dalej.
-Święto narodowe urządzą!-nie wiadomo było co ten człowiek widział w tym zabawnego, ale ten kontynuował.
-A jak wrócę... To się załamią! Te miny będą bezcenne!-ryczał ze śmiechu, po czym uspokoił się.
-Dajcie mi tydzień, a wykończę ten lokal. Potem będziemy mogli wyruszyć.

-Obawiam się przyjacielu, że za tydzień to nas wykończą - dali nam jakieś zadanie do zrobienia w dwa dni, a po nich albo zgłosimy jego wykonanie, albo idziemy na stryczek.
-W takim razie trzeba będzie się spieszyć-wyciągnął piersiówkę, po czym wypił kilka łyków.
-W takim razie przyjdźcie jutro, jak usłyszycie, że lokal zbankrutował-wyszczerzył się, po czym położył się pod kranikiem i odkręcił go.

-Niech tak będzie-po tych słowach Alemir wstał, wychodząc.

W mieście, gdzie wszyscy nienawidzą ludzi i wszystkiego co nie jest jakimkolwiek Elfem, lepiej było trzymać się razem.

Mężczyzna podążał w stronę, która prowadziła na obrzeża miasta, gdzie doszliście w ponad ponad pół godziny.

Nagle waszym oczom ukazały się mury miasta z otwartymi wrotami. Nie było przy nich żadnego strażnika, tak jak nie było ich wielu w mieście z powodu izolacji tej podrasy.

Wyszliście poza miasto za Alemirem, choć widać było, iż wcale nie wie gdzie idzie. Widocznie znał tylko cel, lecz nie drogę do niego.

Szybko zobaczyliście ogrodzony niskim, drewnianym płotkiem, teren koszar. Najwyraźniej to właśnie było celem mężczyzny.


Można było z łatwością wiele domków z kamienia, przy których siedziały Elfy, oddając się swoim zajęciom.

Niektórzy strugali coś w drewnie, inni bawili się magią, a jeszcze inni ćwiczyli na manekinach różne ciosy.
Na środku placu stał Elf, przyglądający się wszystkiemu. Był to wysoki mężczyzna o długich, czarnych włosach i czarnej skórze. Najwyraźniej był to dowódca Wysokich Elfów.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 01-06-2009 o 23:03.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 03-06-2009, 18:53   #284
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
~ Przypalilas mi nos, kobieto!

- Sam sie o to prosiles.

~ Ja ci tylko powiedzialem...

- Znow zaczynasz?

~ Gdziez bym smial wasza wysokosc.

- To dobrze... Nie mam humoru... I pogniotles mi sukienke... I podarles... I do cholery gdzie ja teraz znajde cos w swoim rozmiarze?!

~ Zwin ktorejs z lalek elfickiej ksiezniczki.. O ile oni tu wogole maja kogos takiego.

- Tia... Bardzo zabawne, wiesz .... Doslownie boki zrywac.

~ Ej, a co bys chciala... Poza tym moglabys sie na mnie nie wyzywac gdy cos ci sie nie udaje i wkurzaja cie twoi podopieczni....

- On mnie nie wkurza. Poza tym Alemir nie jest moim podopiecznym...

~ Nie? To po kiego diabla ciskasz oczami blyskawice wpatrujac sie w jego bezogoniaste plecy?...

- Nie twoj cholerny interes...

~ Moglabys sie chociaz przyznac, ze dobrze mu idzie wyciaganie nas z tego bagna w ktore nas wpakowalas...

- Dobrze mu idze?! Ja wpakowalam?! Gdyby ten cholerny kamien dzialal tak jak powinien to juz bysmy dawno temu byli u druida i nie musialaabym znosic tego wszystkiego...

~ Ale nie zadzialal, a ty ...

- Jeszcze jedno slowo, a przestane sie kontrolowac.

~ Dobrze, juz dobrze. Milkne.... Chociaz z drugiej strony to mogliby chociaz pomyslec o czyms do jedzeniu dla nas... Glodny sie robie.

- To dzi zlapac wysokoelficka mysze...

~ Wypchaj sie.


Na to juz nie zamierzala odpowiadac. Mozliwe, ze powodem takiego stanu rzeczy byla utrzymujaca sie juz tylko na pojedynczym wlosku kontrola wlasnego zachowania. Nie powinno to dziwic jezeli wezmie sie pod uwage wszystko to co mialo miejsce od spotkania druida. Jedyna rzecza na ktora miala teraz ochote to polozyc sie na nagrzanej sloncem polanie i powdychac cudowne slonce przy jednoczesnym NIC NIE ROBIENIU. Nie dalo sie ukryc, ze wszystko to co Alemir robil aby wyciagnac ich z terenu Wysokich elfow, nie robilo na niej wrazenia. Bynajmniej rzecz taka nie miala nic wspolnego z jego umiejetnosciami, bo te okazaly sie nader przydatne i widocznie dobrze rozwiniete. Nie, to ona miala to wszystko gleboko tam gdzie wrozce swiatlo nie dochodzi. Chciala juz byc gdzies indziej. Tam gdzie rosna kwiaty, pszczoly wesolo zbieraja pylki, a w powietrzu unosi sie blogi zapach lata. Chciala beztrosko spacerowac po bezkresnych lakach majac za towazysza Falka. TYLKO Falka. Miala dosc ludzi, elfow, wysokich elfow i kotoludzi i... Druidow. Tak, zdecydowanie miala dosc zbawiajacych swiat druidow, ktorzy wysylaja niczego nie podejzewajace wrozki w sam srodek jakiejs miedzygatunkowej wojny. Nawet nie bylo tu niczego godnego jej zrecznych paluszkow. Nic. Na domiar zlego w trakcie walki z Falkiem zgubila pierscionek. Taki byl sliczny, tak ladnie sie blyszczal i tak doskonale pasowal na jej serdeczny palec. Do tego sukienka byla w strzepach. Falkieri mogl sobie zarotwac, ale to w koncu nie on wyglada jak zabiedzona pracownica domu wszelkich radosci dla niewyzytych panow. Miala ochote usiasc w kurzu placu cwiczebnego i sie rozplakac. Zapewne nawet by to zrobila gdyby nie prosty fakt, ze i tak nikt by sie tym nie przejal i nawet nie podano by jej chusteczki. Niewlasciwa osoba na niewlasciwym miejscu.
Wygladajac ostroznie zza plecow Alemira rozejzala sie po koszarach. Jej wzrok natychmiast przyciagnal czarnoskory elf. Jeszcze w zyciu nie widziala nikogo takiego. Hebanowa skora wygladala jakby promieniala mrocznym blaskiem. Dlugie, czarne wlosy splywaly na plecy tworzac cos w rodzaju naturalnego plaszcza. Taak... Zdecydowanie moglaby sie oddac we wladanie takiemu mezczyznie. Nim jednak zdazyla nieopatrznie wyrazic swoje uczucia na glos, jej uwage przyciagneli wojownicy strugajacy cos w drewnie. Zaintrygowana, nie zwracajac uwagi na to co mysla, robia lub maja zamiar robic pozostali, podleciala do jednego z elfow. Na poczatku byla przekonana, ze pewnie zobaczy zwyczajne drzewce strzal. Jakiez wiec bylo jej zdziwnienie gdy mias strzal ujzala figurke kota. No przynajmniej sadzila, ze to kot bo jakosc wykonania pozostawiala wiele do zyczenia. Pozostali rowniez cos tam rzezbili widocznie zabijajac nude w chwili gdy nie mieli pod reka wroga.

- Jaki sliczny! Moge go obejzec?

- Byleby nie z bliska


Przymilny glosik miala opracowany do perfekcji wiec mocno sie zdziwila gdy blondyn, do ktorego bylo to pytanie skierowane, fuknal na nia nie raczac nawet przerwac swej pracy.

- Ale... Ale on jest taki podobny do mojego przyjaciela... Naprawde nie moge? Prosze... To bylaby taka sliczna pamiatka z odwiedzin u krola...


-A co to, atrakcja turystyczna?

Warkniecie elfa jakos niespecjalnie sie jej spodobalo. Podobnie jak jego spojzenie, gdy wreszcie raczyl podniesc wzrok.

-Nie imponujesz wzrostem.


A ty rozumem...
Na szczescie nie wypowiedziala na glos wlasnych mysli, a jedynie poslala mu zachecajacy i pelen podziwu usmiech. Mezczyzna w miedzyczasie zdazyl sie juz jednak odwrocic do swojej figorki. Uznajac, ze potrzebuje ona jeszcze kilku pociagniec, ktore bynajmniej nie poprawily jej wygladu, machnal nozem dwa, trzy razy, po czym...

-Proszę, za ładną...
-nagle zakrztusił się śliną. -...za ładną buzię.

Przychylniejsze spojzenie w jego wykonaniu nie zrobilo na dziewczynie zadnego wrazenia, jednak zeby przypadkiem sie nie rozmyslil pisnela radosnie biorac prezent w dlonie po czym przelotnie pocalowala go w policzek. A co, w koncu dal figorke. Cos mu sie od zycia nalezy.

- Dziekuje.


~ Ochydztwo! I to cos niby ma mnie przypominac?! Osleplac czy co?!

Falkieri jak zwykle pojawil sie bezszelestnie. Byla pewna, ze wciaz stoi z Alemirem, a tu figa. Nie miala jednak zamiaru mu odpowiadac. Przynajmniej nie szczerze i przynajmniej nie teraz. Wolala aby "artysta" nie uslyszal jej o nim opini. Opini, ktorej bynajmniej nie poprawilo niewyrazne spojzenie i milczaca obojetnosc na buziaka. Ciamajda jedna. Ale co zrobic.. Taka juz z nich beznadziejna podrasa.

~ Skonczony niedorajda.. Przeciez golym okiem widac, ze ma przd soba napa....

Nie mial okazji dokonczyc gdyz celnie wymierzony cios malej piesci skutecznie zatkal mu paszcze, z ktorej wydobylo sie jedynie grozne mrukniecie.

- To ja... Ja juz chyba dolacze do tych... ludzi.

Rzucila robiac krok w tyl z wyraznym niesmakiem na ustach gdy wypowiadala slowo "ludzi". Chichotenie elfa nie bylo dokladnie ta reakcja jakiej oczekiwala. Widac miala przed soba wyjatkowo nie kumaty okaz...

- To wcale nie jest takie smieszne. Musze sie z nimi zadawac bo dalam slowo pewnemu druidowi. Prawo wrozek natomiast jasno mowi, ze raz danego slowa nie wolno nam zlamac.... Nie byloby ci do smiechu gdybys musial byc na moim miejscu.

Dodala z wyrzutem w glosie. Naturalnie nigdy nie istnialo prawo nakazujace wrozkom dotrzymywania danego slowa, watpila jednak by ten okaz wiedzial cokolwiek o czyms wiecej niz o jego wlasnym, miniaturowym swiecie...

-Druid? Jaki Druid?

Elf zerwal sie nagle ze swojego wygodnego siedzenia ku wewnetrznej uciesze dziewczyny. Na szczescie pozostalo mu troche rozumu w glowie wiec zrozumial, ze ze swojej wysokosci ciezko mu bedzie rozmawiac z kims rozmiarow Sily'i. Podszedl wiec i ukucnal przed nia, a Sily'a ostatkiem silnej woli powstrzymala sie przed parsknieciem. Mezczyzni...

- Noo druid... Elessedil czy tez Elesdel... Albo Elessed... Nie pamietam juz dokladnie bo wszystko dzialo sie tak szybko... Znasz go?

~ Silya co ty do cholery wyprawiasz? Znowu wpakujesz nas w jakas kabale.

Jednak ona wiedziala swoje. Krysztal nie wykonal swojego dzialania wiec wciaz miala szanse wydostac sie stad... Jezeli przy okazji zdobedzie troche wiadomosci.... Co jej tam szkodzi?

-Kontakty z nim są karane śmiercią. Powinniście szybko znikać stąd - sapnął, wstając.

~ Widzisz?! Zaraz sie zacznie...

Miala ochote warknac na futrzaka zeby trymal swoje mysli przy sobie, jednak nie mogla tego zrobic przy Elfie Wysoko Uzdolnionym.

- No, a niby skad mialam o tym wiedziec? Wasz krol tez sie zdenerwowal i kazal nam zatopic jakis statek... I wszystko to przez ludzi... Zupelnie jakby nie mogli siedziec w swoich lupiankach i zostawic wladanie swiatem tym, ktorzy sa od nich madrzejsi. Pomyslec, ze gdyby nie oni to bylabym w tej chwili szczesliwa z Alvaienem...

-Znasz Alvaiena? Król wiedząc to, nie zabił was? Kim wy jesteście?

~ Nie powiem "a nie mowilem", bo mowilem....

Faktycznie mowil. Sily'a nagle przestala cos rozumiec... Postanowila wiec natychmiast ta sprawe wyjasnic..

- Jestem Sily'a z rodu lesnych wrozek, a tamci to Alemir i... Valar, ... chyba. Ten futrzak ma na imie Falkieri i jest przedstawicielem kotow gorskich. Powiedz prosze bo nie rozumiem... Dlaczego za znajomosc Alvaiena krol mialby mnie zabic?

~ Futrzak... Moglbys sobie juz darowac te zlosliwosci.. Przynajmniej w takiej sytlacji!

- Za znajomość z Druidem król tracił wielu Wysokich Elfów. Czemu nie stracił was? Alvaien to jeden z Rady Magów.

~ No, no... Gruba szycha byla z tego twojego niedoszlego opiekuna...


- Alez chcial stracic... Tylko sie rozmyslil. Co do Alvaiena to obawiam sie, ze BYL jednym z Rady.

-Jakto? Co się stało?

- Zginal... Zabili go jacys magowie i postacie w czarnych maskach... Nigdy takich nie spotkalam... Biedny Alvaien... Walczyl dzielnie jak na Wysokiego elfa przystalo...


Pojedyncza lza gladko splynela po jej zasmuconym obliczu. Tym razem o dziwo szczera. Powoli zaczynala zapominac do czego ta rozmowa miala prowadzic.

-On był jednym z filarów zaklęcia - usiadł nagle, spoglądając w niebo.

~ Oooo... Wreszcie jakis smaczniejszy kasek...

- Zaklecia? Mowisz o tym, ktore oddziela ten swiat.. Ta wyspe od reszty... To.. To by znaczylo, ze... Ale to chyba nie jest mozliwe... W takim wypadku odosobnienie Wysokich elfow jest zagrozone?


Jezeli chociaz na chwile zapomniala to slowa jasnowlosego szybko jej ta pamiec przywrocily. Falk mial racje, to byl smaczny kasek.

-Tak. Elfowie z Rady mają podtrzymywać połączenie między wszystkimi Elfami i użyczać swojej mocy. Siła zaklęcia była tak rozplanowana, że Elfowie z Rafy osiągali szczyt tego, co mogą zrobić. Strata któregoś z nich jest równoznaczne z niepowodzeniem.

Oddychaj... Oddychaj... To nie byl kasek, to wrecz cale danie. Byle tego teraz nie zepsuc.

- Zatem teraz... Myslisz, ze bedzie wojna?

Przerazenie w glosie wrozki jasno dawalo do zrozumienia, ze niezbyt jej sie taka opcja podoba. Jednoczesnie, jakby szukajac ochrony, przyblizyla sie do swego rozmowcy.

- Zdecydowanie. Po naszej stronie są jedynie Ogniste Elfy oraz jednostki z innych podras. Przykładowo jest z nami oficer Czarnych Elfów -wskazał na czarnoskórego.

Spojzenie Sily'i na dluzsza chwile spoczelo na wskazanym obiekcie.

- Jest troche... przerazajacy. Szkoda, ze nie moge zostac tu z to.... z wami. Musze sluchac rozkazow krola i podazyc z Alemirem oraz Valarem. Juz nawet mamy umowiony transport.

Widac bylo, ze dziewczyna najchetniej zostalaby tutaj zamiast ruszac w nieznane.

- Bylo mi milo cie poznac...

Elf sie nie przedstawil wiec urwala zdanie w odpowiednim miejscu po czym mowila dalej.

- Dziekuje za figorke. Bedzie mi przypominala to ... miejsce.

Wzleciala leciutko na wysokosc twarzy elfa po czym po raz kolejny go pocalowala, tym razem w usta. Na twarzy miala radosny usmiech.

- Do zobaczenia.... Kiedys.

Po czym opadla delikatnie na grzbiet Falkieriego, po czym usiadla na nim jak na wierzchowcu.

~ Rozumiem, ze podchody skonczone Wasza Wysokosc. Dokad teraz ma cie zawiesc twoj wierny rumak?

Sily'a w duchu postanowila, ze jak tylko beda w bezpiecznym miejscu przeprowadzi z nim powazna rozmowe na temat laczacych ich stosunkow. Tymczasem jednak nalezalo grac dalej.

- Jestem zmeczona... Podrzucisz mnie przyjacielu do reszty .... druzyny?

Ostatnie slowo wypowiedziane zostalo z niechecia. Falkieri zas poslusznie ruszyl w kierunku ludzi.

- O dziwo, ciebie również miłoby było poznać, choć nie jesteś Elfką.

Powiedział, patrząc na małą istotkę.

Wrozki wywodza sie od elfow niedouczony artysto. Idz ty sie lepiej w rzece utop... W rzece... Rzece, ktora przyspieszyla... Zaraz...

Nagle, silne szarpniecie za futro spowodowalo zatrzymanie sie Falkieriego.

~ Co ty do cholery wyprawiasz?!

- Przyszlosc... Jestesmy w przyszlosci.. To sie jeszcze nie wydarzylo.. Wszystko mozna zmienic...

~ Ze co?! Sily'a bredzisz...


- Zamknij sie! Mysle....

~ Wlasnie problem w tym, ze nie myslisz... Oszalalas!

- Zamknij sie wreszcie!

Aby dac mu do zrozumienia, ze mowi powaznie, chwycila kocie ucho i pociagnela z calej sily.

~ Dobra, dobra... Zrozumialem.. Milcze... Mozesz juz puscic...

Spelniwszy zyczenie futrzaka powrocila myslami do rzeki, a wlasciwie nie do rzeki ale do czasu. Rzeka - czas.. To przeciez bylo takie oczywiste, ze az bilo po oczach.

- Zaraz... Jak to szlo....

Pamiec poslusznie podsunela slowa przepowiedni.

-Tam, gdzie płynąca rzeka przyspiesza pozornie bez powodu, uczcie się i szukajcie, a znajdziecie odpowiedź na pytanie, które sobie zadajecie. Bowiem możecie być pewni, iż rzeka, która przyspieszyła, powróci do normalnego biegu, a zdobyta wiedza będzie mogła być w pełni wykorzystana. Tylko za sprawą rzeki o przyspieszonym biegu, będziecie mogli ją odwrócić.


- No jasne... Rzeka to czas...Wiec jak przyspieszyl to by znaczylo ze znajdujemy sie w przyszlosci.... Skoro znajdujemy sie w przyszlosci to to wszystko jeszcze nie mialo miejsca.... Skoro to nie mialo jeszcze miejsca to mozna temu zapobiec... Dobra.... Teraz tylko potrzebujemy wiedziec co zrobic by przywrocic czasowi jego naturalna rzecz.. Czyli cofnac sie w przeszlosc do terazniejszosci... Teraz rozumiesz?

~ Nic nie....


- Pomysl do cholery! Te zmiany miejsc.. Bitwa, ktora musiala sie przeciez odbyc dawno temu... Przepowiednia!

~ Wiec myslisz....

- Jestesmy w przyszlosci.


~ Jestes albo kompletnie szalona albo genialna. Zalozmy opcje druga bo nieco bardziej mi sie podoba. Jestes wiec genialna.

- Dziekuje.

~ Hola ... To tylko zalozenie...


Lecz nie zdazyla dowiedziec sie co Falkieri mial do powiedzenia, gdyz niespodziewanie:

- Laener, żadnych romansów na służbie. Po niej możecie robić co wam się podoba, ale teraz jesteście pod moim dowództwem, a ja tego zabraniam, rozumiecie Laener? -powiedział Czarny Elf, który pojawił się jakby znikąd.

- Tak jest!-poderwał się nagle, stając na baczność.

-Bardzo dobrze, Laener.

Elfa aktualnie było widać dużo lepiej. Ciemnoskóry przedstawiciel swej rasy przyjrzał się badawczo Wróżce, spod czarnych włosów, natomiast jego oczy można było porównać do onyksów. Ciężko było stwierdzić, jaki kształt miały jego źrenice, ale wydawało się, iż były one pionowe, choć mogło to być złudzenie.
Miał na sobie skórzaną zbroję, natomiast przy pasie dwa miecze i dwa sztylety.

-Czy wiecie...

Najwyraźniej poszukiwał imienia lub nazwiska tak charakterystycznej osóbki, lecz nie znalazł go. Poddał się, podejmując po chwili.


-Cywile mają wstęp na teren koszar tylko do momentu, w którym zwrócą się do mnie i jeśli zrobią to tuż po wejściu. Po udzieleniu pozwolenia przeze mnie, mogą poruszać się po nich do chwili, któą wyznaczę jako moment odejścia.


Powiedział sztywno, po wojskowemu, lecz chwilę później uśmiechnął się. Był to uśmiech inny niż Wysokich Elfów, gdyż ten był cieplejszy.
Czarne Elfy nie mogą być złe, jak większość sądzi przez ich kolor skóry. Zapewne są życzliwsze niż większość podras.

- Przepraszam... To przez ta figorke...

Sily'a zdecydowanie nie wiedziala co powiedziec. Nagle pojawienie sie czarnego elfa zupelnie wytracilo ja z rownowagi.
Najgorsze, ze Leanez zdawal sie wszystko slyszec. Gdyby nie zaskoczenie swoim naglym pomyslem pewnie by pomyslala o oddaleniu sie od niego na bezpieczna odleglosc... Jednak w takiej sytlacji... Na szczescie wygladalo na to ze dowodca nie slyszal niczego...

-Żołnierzom się nudzi i przychodzą im do głowy różne pomysły.

Wzruszył ramionami, po czym spojrzał na słońce. Pokręcił nagle głową i odgarnął włosy do tyłu, związując je.
Sily'a natychmiast zwrocila uwage na bialy tatulaz tuz pod jego zuchwa.


Wygladal neizwykle... Intrygujaco na jego ciemnej skorze.

- Laener, za kwadrans trening. Przygotujcie się do niego odpowiednio.

- To ja juz moze dolacze do towarzyszy.... Oczywiscie za pozwoleniem...

Z zalezm marnowala ta szanse na uwiedzenie przystojnego elfa, jednak to do czego doszla musialo zostac jak najpredzej przekazane reszcie. Od kiedy to ona stala sie taka odpowiedzialna?!

- Oczywiście.

- Mogę zaoferować odprowadzenie cywilów.

Powiedział Wysoki Elf, zaś ten o ciemnej karnacji, skinął głową, po czym odwrócił się i pobiegł na plac, gdzie wyciągnął dwa miecze, którymi roczpoczął walkę pokazową, w której odsłonięte mięśnie rąk tańczyły pod skórą, spinając się z wysiłku, jakim było utrzymanie prędkości.

- Czy mogę zapytać gdzie ty i...

Nagle skrzywił się, patrząc na ludzi, po czym rozpromienił się, rad z innego zakończenia, które wymyślił.

- ...i kot, zatrzymacie się?

~ No to mamy napalony problem....

Sily'a zdecydowanie zgadzala sie z Falkiem. Pomyslec, ze gdyby wczensiej odpowiednio zareagowal...

- Wlasciwie to nie wiem... Prawdopodobnie w jakiejs karczmie...

Jak tu niby rozmawiac z kims, kto nie jest nawet z czasu terazniejszego? Czy bedzie cokolwiek z tego pamietal jak wszystko wroci do normy i oni znikna? Jezeli nie to... Wlasciwie skoro do tej pory wiedza o czasie nie byla taka strasznie niezbedna to moze chyba poczekac... Tak z kilka godzin...
Elf jedna ponownie nie spelnil jej wymagan.
Skinął jedynie głową i popatrzył przez chwilę, a następnie spojrzał do przodu, milcząc w drodze.
I co tu z takim okazem zrobic?

- Jezeli jednak znasz jakies mile i spokojnie miejsce...

~ Koniecznie z wygodnym lozem i goraca kompiela... Miska cieplego mleka tez nie zaszkodzi.


-Może przejdziemy się po służbie? Nie odeszlibyśmy daleko od miasta. Chyba, że wolisz się spotkać w mieście.

No to ja zaskoczyl.

- Z przyjemnoscia.


Odpowiedziala z usmiechem na ustach.
 
Midnight jest offline  
Stary 08-06-2009, 00:20   #285
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kafalin:

Sily'a:
Rozmowa ułożyła się zadziwiająco dobrze. Nawet zamknięte społecznie Elfy, zdawały się wrażliwe na uroki malutkiej kobietki, powracającej do człowieka, mutanta i Orka wraz z Falkierim.
Nagle obok grupki zatrzymała się kobieta z Wysokich Elfów.


-Mistrz Alvaien kazał przyprowadzić niską istotę, będącą Wróżką, której towarzyszy duży kot-po tych chłodnych słowach odwróciła się i podążyła z powrotem.

Wróżka podążyła za Elfką, wracając za mury miasta, gdzie kobieta prowadziła identyczną drogą do tej, którą grupka wybyła z miasta. Cel również był taki sam, a był nim pałac Salinara Afeva.

W krótkim czasie znaleźli się w środku, natomiast Elfka położyła dłoń na kuli, wypowiadając słowa w języku Wysokich Elfów, a kiedy otworzyła drzwi, oczom ukazał się hol główny, od którego odchodziły cztery korytarze, układające się na przemian.

Jeden pierwszy z korytarzy usytuowany był po prawej stronie i zaczynał się około pięciu metrów od wejścia, kolejny, około dwóch metrów dalej, po lewej. Podobnie było z dwoma pozostałymi.

Najbliżej drzwi znajdował się kontuar, gdzie po księdze przemykało samopiszące pióro, natomiast kobieta stanęła przed nim i wypowiedziała kolejne słowa po w języku Elfów, co pióro z zapałem zanotowało.

Dopiero teraz dało się zauważyć dwie płaskorzeźby. Jedna znajdowała się w miejscu, gdzie kończyła się rejestracja, natomiast druga znajdowała się vis a vis pierwszej.

Obie przedstawiały Bezimiennych z kosturami w dłoniach, lecz od samych Bezimiennych różnili się złotymi oczami, które zdawało się, że widzą wszystko.

Nagle Wróżka zorientowała się, że przy drzwiach, oprócz dłoni z kulą, stoi kolejna dwójka płaskorzeźb Bezimiennych.

Elfka prowadziła w drugi korytarz na prawo, gdzie znajdowały się pięć par drzwi. Dwie po lewej stronie, dwie po prawej i jedne na końcu.
Delikatna dłoń przewodniczki otworzyła pierwsze na lewo, wpuszczając gościa jako pierwszego.

Pokój szpitalny przypominał bardziej sypialnię królewską. Dywan w pomieszczeniu był w kolorze niebiesko-złotym, natomiast wzory na nim uformowane były w magiczne kształty, szlaczki, proste.
Ściany były idealnie białe, tak jak sufit z dużym żyrandolem, rzucającym dużą ilość światła.

Meble również były nieprzeciętne, ponieważ sama szafa miała pięć metrów szerokości oraz dwa i pół wysokości.

Sam Alvaien leżał wsparty na jedwabnych poduchach w łożu, które z łatwością mogłoby służyć za pięcioosobowe, zaś na drewnianych kolumnach w rogach łóżka, zwisał baldachim.
Były również odsłonięte kotary przywiązane do słupków w rogach posłania.

-Dziękuję, Reville. Wróć kiedy cię wezwę-powiedział, a kobieta ukłoniła się, po czym wyszła.

Alvaien był niezwykle blady, ale wydawał się mieć dobry humor, patrząc na małą istotkę oraz jej kota. Patrzył na te dwie postacie rozbawionymi oczyma...


Alemir:

Człowiek po odejściu Wróżki udał się w pola, w kierunku lasów. Szedł bez celu, by jedynie iść, ot i jego powód. Zmierzał cały czas przed siebie, nie zakręcając ani razu, a kiedy w ten sposób minął sporej wielkości lasek, jego oczom ukazał się zbiór kamieni.


Stało tam około trzydziestu głazów o wysokości około półtora metra, szerokości dwóch i pół metra, a głębokości około połowy metra.


Dokładnie na środku stał kamienny stół, sięgający ci do kolan. Był niski, ale mogłoby przy nim zasiąść około pięćdziesięciu osób, natomiast płyta, będąca blatem miała około dwudziestu centymetrów grubości.
Na jego środku jaśniał delikatnie, ledwo zauważalnie, znak, który miał kolor niebieski.


Kiedy przyjrzałeś się dokładniej, na obramowaniu powierzchni stołu oraz na jego bokach, znajdowały się również jakieś symbole, a te dostrzegłeś również na kamieniach, tworzących okrąg. Były zarówno w środku, na bokach jak i obramowaniu, lecz tylko od środka.

Nagle, kiedy dotknąłeś któregoś z symboli, zajaśniał lekko, po czym zgasł...


Valar i Garluk:

Wy również odeszliście w swoją stronę, a mianowicie na wschód. Również bez celu, a przewodził Ork. Po kwadransie miasto zmalało i zapewne dwójka szłaby dalej, gdyby nagle Garluk nie wrzasnął z bólu, a kiedy odwrócił się, jego twarz nie była już twarzą Orka.


Szaman padł na kolana, skręcając się w cierpieniu, jakie wywoływało... właśnie... co? W każdym razie to coś wychodziło na zewnątrz przez twarz, a im więcej tego było na zewnątrz, tym bardziej Ork przypominał przypaloną skwarkę.

Kiedy w końcu owe coś wyszło z ciała, Garluk był uzyskał wymiar dwudziestu centymetrów wysokości. Ogólnie rzecz biorąc przypominał wielkością zabawkę, natomiast z tego, czym teraz był, nie dało się wywnioskować dawnej rasy.
Wyglądał jak mięso zbyt długo przypalane. Zwęglił się, pomarszczył.


Duch, gdyż tym zapewne była ta istota, zaczął krążyć nad ciałem, przybierając coraz bardziej ludzką postać, aż w końcu stał si kobietą w długiej sukni. Ta z kolei stanęła pewnie na ziemi, przez przypadek miażdżąc to, co zostało z ciała wielkiego Orka, po czym wpatrzyła się w ciebie potępieńczym wzrokiem...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 08-06-2009 o 00:24.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 09-06-2009, 20:20   #286
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Lezal tam. Zyl. Moze i byl nieco bledszy niz przy pierwszym spotkaniu ale zyl... I co ona niby ma teraz zrobic? Cieszyc sie bo oto powrocila z zaswiatow jej sila opiekuncza? Zloscic bo to by znaczylo ze wyszla na klamczuche przed blondynem? Byc przestraszona bo teraz on moze zazyczyc sobie spelnienia jej powinnosci wobec niego?

~ Niezly kompot... Moze by tak jeszcze ktos do niego obiadek podal...

- A zamknij sie do diabla...


Rzucila w strone Falka zapominajac na chwile gdzie i przed kim sie znajduje. Tego wszystkiego bylo dla niej za duzo. Czas i jego zawilosci. Krolowie i wladza nad swiatem. Druidzi i ich sprawy. Walki, mezczyzni i koty. Jak tu sie polapac w tym calym bagnie?

Wysoki Elf popatrzył ze zdziwieniem, po czym z grymasem bólu, podźwignął się na łokciach.

-Nic nie mówiłem...

Sily'a przez dluzsza chwile miala ochote pacnac sie w te swoje glupie usta. Nastepnie zas zapasc sie gleboko pod ziemie i nie wychodzic dopoki wszyscy swiadkowie jej glupoty nie poumieraja.

- Ja... Racz wybaczyc panie, mowilam do... kota.

Zabrzmialo to glupiej niz mozna ale jak widac ona mogla duzo...

- Nie powinienes sie podnosic panie. Moze pomoge?

Po czym podleciala do jego loza i z niepewna mina poprawila poduszki by elf mogl usiasc wygodniej.

~ Lizus....

Juz, juz miala mu odpowiedziec... Naprawde ... Kilka sekund i otwarlaby te swoje niewyparzone usta i poczestowala pchlarza wiazanka jakiej nie powstydzilby sie najgorszy marynarz z najgorszego statku po beczce najgorszego grogu... Na szczescie...

Na słowa o kocie, Elf niemal stracił równowagę, nie wiedząc czy się śmiać czy patrzeć z politowaniem, ale jego wątpliwości dotyczące tego, jak ma postąpić, Wróżka rozwiała szybko poprawiając poduszkę, na którą opadł.

-Dziękuję.

Uśmiechnął się. To byl dobry znak. Usmiech lagodzi obyczaj czy jakos tak...
Tylko, ze po tym usmiechu zapadla cisza. Sily'a niebardzo wiedzac co ma ze soba zrobic przysiadla na brzegu lozka i zaczela poprawiac strzepy materialu jakimi stala sie jej sukienka. Nagle wypalila.

- Czy krolewna ma tu moze jakies lalki?

Zadane pytanie, tak absurdalne i dziwne w tym miejscu, o tej porze, wprawiło Wysokiego Elfa w śmiech. Nie śmiał się z niej, ale z wypowiedzi, która była nadzwyczaj niespodziewana.

-Nasz król nie ma córki. Nie ma syna, a nawet nie ma żony. Skąd takie pytanie?

- Mialam nadzieje pozyczyc ktoras z sukienek... Jednak skoro nie ma krolewny... Moze corka innej elfki ma lalki w moim rozmiarze? Obiecuje ze oddam jak tylko...
.

Jak co? Jak zniszcza statek? Jak powroci do swojego czasu? Jak wydarzy sie cokolwiek innego? Przeciez nigdy juz nie zawita w to miejsce. Wlasciwie to jej tu chyba tak naprawde nie ma.
Chcac zweryfikowac swoja najnowsza teorie uszczypnela sie mocno w ramie.

- Aua!

Lezka bolu stoczyla sie po jej policzku spadajac na zdobna posciel elfiego loza.

-Czemu zadajesz sobie ból? Poza tym nie musisz zmieniać stroju. Ten jest trochę podarty, ale... z resztą jak chcesz. Reville?!

Zawołał, a do pomieszczenia natychmiastowo weszła Wysoka Elfka.

-Znajdź coś w rozmiarze tej Wróżki, a najlepiej więcej niż jedno ubranie, by mogła zdecydować które woli.

Polecił z uśmiechem, natomiast Elfka skinęła głową i natychmiast wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Sily'a
odczekala, az znow zostana sami po czym z braku lepszego pomyslu postanowila sie zwierzyc elfowi.

- Chcialam sie przekonac czy naprawde tu jestem. Nie znam sie na czasie. Chcialam sie dowiedziec czy w tej przyszlosci jestem cala czy tylko jakas ograniczona forma mnie... Wlasciwie do tej pory wszystko wskazuje, ze nawet mocno ograniczona... Bo przeciez normalnie chyba nie jestem taka glupia i beznadziejna... Nie moge byc, prawda? Teraz natomiast czuje sie jak male dziecko, ktore nagle dopuszcza sie do spraw doroslych i kazde znajdywaac rozwiazania na ich problemy... Rozwiazania, ktore wplatuja to dziecko w jeszcze wieksze klopoty doroslych i jeszcze bardziej je oglupiaja...


Miala wrazenie, ze sama nie rozumie tego co mowi ale czy to wazne?...

Po minie Elfa widać było, że nie wiedział o czym Wróżka mówi i wyglądał trochę tak, jakby był lekko ogłupiały, ale mimo wszystko uśmiechnął się i wziął malutką istotkę za rączkę, prowadząc ją bliżej siebie, aż w końcu spoczęła na jego klatce piersiowej.

- Podejmujesz sie takich tematów, których wielu nie dotyka, nie rozumiejąc. Nawe uczeni na Aliarosinie nie znają odpowiedzi na wiele pytań, a zasiada tam nawet trójka Wysokich Elfów, czy Druid.
Jeżeli jednak chcesz, to powiem ci wszystko, co wiem o czasie.
Zacznę od tego, że nie jesteśmy ani w przeszłości, ani w przyszłości. Jesteśmy w teraźniejszości i tego możesz być pewna. By przemierzyć czas do przodu lub do tyłu, trzeba niewyobrażalnych ilości magii, więcej niż są w stanie wygenerować Serca, a potrafią tyle, że sama Mastia jednym by się zadowoliła. To teraz wyobraź sobie, jak wielką energię magiczną generują wszystkie, a to nie wystarcza. Czas jest poza naszym zasięgiem.

Wrozka spojzala w oczy elfa. Byl dla niej mily. Dlaczego? Czy mial w tym jakis cel? Pewnie tak. Tylko co z tego? Nikt nie byl dla niej mily od dluzszego czasu...

- Nie jest... Nie moze by skoro komus udalo sie nim pokierowac tak abysmy pojawili sie w tym budynku dokladnie wtedy kiedy ty panie tam byles. Wczesniej widzialam bitwe, ktora nie mogla miec miejsca.. Przynajmniej nie mogla sie odbywac za moich czasow... Chociaz moze.. Zdecydowanie jednak nie powinnam tam byc, a bylam. Jeszcze wczesniej byl ten pokoj i ten elf i duch. Duch byl tez podczas bitwy i to on powiedzial o czasie. Wlasciwie nie o czasie ale o rzece ktora nim jest... Ta rzeka zas .. Zaraz.. To bylo cos w rodzaju...

Przybierajac marsowa mine i pogrubiajac nieco glos by brzmial bardziej.. duchowo, wyrecytowala.

- Tam, gdzie płynąca rzeka przyspiesza pozornie bez powodu, uczcie się i szukajcie, a znajdziecie odpowiedź na pytanie, które sobie zadajecie. Bowiem możecie być pewni, iż rzeka, która przyspieszyła, powróci do normalnego biegu, a zdobyta wiedza będzie mogła być w pełni wykorzystana. Tylko za sprawą rzeki o przyspieszonym biegu, będziecie mogli ją odwrócić.

Nastepnie juz normalnym tonem.

- Wiec ta rzeka to czas i on przyspieszyl, a my znalezlismy sie tutaj ale jednoczesnie tutaj nas nie powinno byc bo jestesmy w przeszlosci...

~ Wiesz, teraz to nawet ja cie nie rozumiem....


Ona sama siebie nie rozumiala ale to inna rzecz.

- Moja droga, ktoś musiał ci zrobić ponury żart. Powiedz tylko kto to, a spotka go zasłużona kara, bo domyślam się, że był to człowiek.
Zapewniam cię również, że sam znam kilka praktycznych sposobów, jak wywołać różne wizje w umysłach, więc ta osoba musiała również pogrzebać w twoim umyśle, żeby stworzyć jakąkolwiek wizję. Była to jednak tylko i wyłącznie wizja i nie kłopocz się tym więcej.


- To nie byly wizje. Nie mogly byc.. Czy w trakcie wizji znajduje sie pierscionki? Takie sliczne i blyszczace? Nie! A ja znalazlam! I mialam go ze soba caly czas... Przynajmniej dopoki nie zgubilam w trakcie walki z Falkierim... Ale to bylo juz tutaj, w karczmie. To nie byly wizje!


Byla zawiedzona tym, ze potraktowal to tak lekko.

- Nie byly...

Nie chciala pplakac, jednak lzy same poplynely wartkim strumieniem.

- Nie byly i juz... Mam przeciez jeszcze ten kamien... Mam go, tylko ze on juz nie dziala i nie moze mnie przniesc... Spojz...

Po czym wygrzebala z sakiewki blekitny krysztal i z rozmachem podetknela go elfowi pod nos. Jego reakcja nie byla dokladnie tym czego sie spodziewala.

- A to co... Ooo... Zminiaturyzowany międzyplanowy kryształ teleportacyjny... To coś takiego wogóle istnieje?! Właśnie uchroniłaś naszą rasę od zagłady!

Powiedział z radością w oczach, po czym zaczął całować ją po małych rączkach.

~ Hej, precz z lapkami! I ty mu na to pozwalasz?!

Sily'a nie opierala sie tylko i wylacznie dlatego, ze byla w szoku. Krysztal teleportacyjny? Miedzyplanowy? Uratowala rase od zaglady? Chwila! O co w tym wszystkim chodzi?!

- Uuu ... Uratowalam? Miedzyplanowy krysztal..? Tto tylko kamyk... Kamyk, ktory dostalam od Ala... Od druida.

- Właśnie! Pozwól, że wytłumaczę. Druid ubzdurał sobie coś o zniszczeniu świata, otworzeniu czegośtam, ogólnie rzecz biorąc to jakieś głupoty, do których przekonał prawie wszystkich. My nie przygotowujemy zbrojnego natarcia ani zbrojnej defensywy, bo nikt nie przejdzie przez nasze bariery, nie ważne jakimi zaklęciami.
To, że dał tobie jeden z nich, znaczy, iż musi mieć przynajmniej jeszcze kilka, a skoro ma czegoś tak rzadkiego, więcej niż jedną sztukę, znaczyć może, że znalazł lukę w barierze ochronnej, przez którą dzięki takiemu kamykowi, będzie mógł się przedostać. Ha! Wszystko jasne! To dlatego uwolnił Salvadora z Darfanilionu, sprowadzając na ziemię! Szykują atak na nas! Ale dzieki tobie nie uda im się, bo my załatamy tą dziurę!


Mówił entuzjastycznie, po czym zawahał się, patrząc na twoją małą twarzyczkę, a następnie jeszcze raz ucałował ręce.

- Reville!

Zawołał, lecz nikt nie przychodził.

- Racja! Szuka ubranek, ale niedługo przyjdzie.

Roześmiał się, opadając na poduszkę. Dziewczynie jednak wcale nie bylo do smiechu. Zniszczenie swiata? Atak na Wysokie elfy? Wszystko to brzmialo jak... Jakas kiepska bajka. Postanowila wiec, ze zostawi na chwile ten temat. Skoro i tak niczego z tego nie rozumie, a wyjasnienia elfa niczego jej nie rozjasniaja to po co sie meczyc. Chociaz z drugiej strony... Ten portal w pokoju z dziora... Piesek... Smierc tej kobiety...
Westhnela z rezygnacja i ulozyla sie wygodnie na piersi mezczyzny. Lezac na brzuchu oparla brode na zlozonych dloniach po czym zaczela wpatrywac sie w twarz Alvaiena.

- Szczerze mowiac niewiele z tego pojmuje. Druid nic nie wspominal o wojnie, zniszczeniu swiata czy czymkolwiek takim. Wlasciwie to jedynie chcial zebym przypilnowala jednego z jego ludzi. Dziwny z niego czlowiek.. I krol go raczej nie lubi. Nie dziwie sie skoro opowiada takie historie.. I te wszystkie teorie spiskowe. Jakby nie moglo zostac tak jak jest. Jednak wciaz meczy mnie jedna sprawa. Co tak wlasciwie planujesz ze mna zrobic panie?


- Po pierwsze, nie jestem twoim panem i do mnie tak nie mów, bo ty jako jedyna z tego całego towarzystwa możesz odejść w każdej chwili, choć osobiście bardzo bym tego nie chciał. Mogę ci zaoferować dom jakiej wielkości chcesz i gdzie chcesz. Proponuję, żebyś została tutaj, u Wysokich Elfów.

- Ale krol nakazal calej grupie, a wiec i mi, zniszenie jakiegos statku. Osobiscie z checia bym sie od tego wymigala. Marzy mi sie wygodne lozko, cos do zjedzenia, kapiel i noc.. Tak, dluga i ciepla noc ktora pozwoli mi na przemiane....

Tak naprawde to Sily'a miala jednak ochote na konfrontacje slow elfa ze slowami druida. Wszystko to bylo zbyt pogmatwane i dziwne jak dla malenkiej istoty, ktora miala jedynie nadmierna slabosc do przygod.

- Alemir ustalil juz nawet cos z pijakiem spotkanym w karczmie. Pozniej zas poszlismy do garnizonu i tam spotkalam pewnego blondyna, ktory wspominal cos o tym, ze jestes filarem... Czegos tam... Pozniej byl jeszcze ten czarny elf.. No i zostalam zaproszona na... Spacer.. Tak, chyba na spacer wieczorem. Wlasciwie to oni chyba chca uciec z tym pijakiem....

~ Sily'a odbilo ci?

- Nie zaczynaj...

~ Nie powinnas mu o wszystkim opowiadac...

- Bo co?! On przynajmniiej jest dla mnie mily, a tamci jedynie caly czas sie dosaja i mnie ignoruja. Poza tym... Mam dosc przygod... Nie mow ze ci sie tu nie podoba... Poza tym moglbys pomoc zamiast bezczynnie obrastac w tluszcz...


~ Niby w czym mam pomagac?

- Przeciez umiesz leczyc balwanie jeden...

~ Nie wiem czy chce...

- Ale ja chce wiec lepiej wez sie do roboty zanim sie wsciekne.

~ Zolza...

- Pchlarz...


Alvaien miał na ustach słodki uśmieszek, ale najwyraźniej nie rozumiejąc dziwnego zachowania Sily'i, więc część, której nie rozumiał, wypuścił drugim uchem.

- Moja mała, dzisiaj będę widział się z naszym królem i możesz byc pewna, że ty nie będziesz musiała robić niczego. Przedstawię cię jako swoją prywatną niewolnicę, oczywiście tego kota też. Uprzedzam, byś się nie zdziwiła.
Dlaczego cię tak przedstawię? Bo nawet król nie ma prawa decydować o nieswoim niewolniku. Oczywiście może mnie nim zrobić i nakazać mi, bym ja wydał ci polecenie, ale cóż... Wydaje mi się, że tak nie zrobi.

Niewolnica! Sily'a nie krzyknela z oburzenia bo zwyczajnie zachlysnela sie powietrzem. Dopiero co zostala uznana za ta, ktora ocali rase Wysokich elfow od zaglady, a teraz ma byc niewolnica?!

- A to, co ci powiedzieli o mnie to prawda. Jestem w Radzie, a każdy członek rady na nie tylko służyć swoją magią, w procesie odizolowania. Ma też podtrzymać całe zaklęcie... Jakby ci to wyjaśnić... Wyobraź sobie górę, z której płynie woda, ale w pewnym momencie wpływa w rynnę, gdzie spotyka się z wodą z rzeki. Ja i członkowie Rady jesteśmy górą, która podtrzymuje rynnę, czyli zaklęcie, a także wlewa do niej swoją wodę, czyli magię. Rzeką jest magia całej rasy Wysokich Elfów. Właśnie to mamy zrobić.
Jeżeli chodzi o ciepłe łóżko to możesz skorzystać z moich prywatnych komnat, z których w najbliszym czasie nie skorzystam, więc będziesz mogła się rozgościć. Myślę, że wiesz już jak podróżuje się po pałacu, więc by wejść do moich komnat, potrzebne jest hasło. Zapamiętaj je:
"Ederni herainn akka".

- Ederni herainn akka.

Powtorzyla dla lepszego efektu pamieciowego.

- Powiedziales, ze nie bedziesz kozystal ze swych komnat... Wyjezdzasz?

Elf nagle zaśmiał się.

- Nie, moja mała, nie wyjeżdżam. Ja tylko nie wyjdę stąd przez... pięć dni, może tydzień...

Nagle drzwi otworzyły się, poprzedzone pukaniem, na które nie zdążyła paść odpowiedź. Pojawiła się w nich Elfka, niosąca trzy ubranka. Jedna to była idealnie pasująca, różowa sukieneczka, druga przypominała miniaturkę czarnej szatki Maga, choć była nieco przy duża, natomiast trzecia była szatką, która przypominała trochę twoje odzienie. Różniła się jednak kolorem, gdyż była ona czerwona i... za mała...
Sily'a z nieszczesliwa mina spogladala na przyniesione jej sukienki.

- A nie bylo czegos w moim rozmiarze i nie rozowego?

Zapytala zalamanym glosikiem spogladajac z nadzieja na elfke.

- Nie.

Warknęła zazdrośnie, po czym wyszła. Wysoki Elf uśmiechnął się.

-Rozumiem, że różowa odpada.

Powiedział, a różowa sukienka zniknęła.

- Chyba wolałabyś tą, prawda?

Wskazał na zbyt mały strój. Nie potrzebował jednak potwierdzenia.

-Mam pomysł. Zdejmij swoje ubranko.

~ Zboczeniec!! Nie jest dla ciebie za mala?!


Ale Sily'a miala gdzies kocurowe mruczenie pod nosem. Tutaj w gre wchodzila duma wlasna. Przeciez nie pokaze sie przed krolem i nie zostanie przedstawiona jako niewolnica ubrana jak.. niewolnica.

- Wedle twego zyczenia.

Odparla z glebokim uklonem i usmiechem na ustach. Wielee do zdejmowania co prawda nie bylo jednak i tak uporala sie dosc szybko.

- Niewiele z tego zostalo.

Powiwedziala podajac elfowi strzepy, ktore byly jej sliczna sukienka. Nie przejmowala sie zbytnio tym, ze jest naga... W koncu i tak przed noca nc z tego byc nie moglo, a pozniej... Bedzie juz wygladala nieco inaczej.

- Wydaje mi sie, ze Reville jest zla na mnie... Chyba by wolala zebym sie stad wyniosla i zostawila jej ciebie?

-Nie! Nie o to chodziło!

Powiedział Elf, po czym machnął szybko ręką, tworząc wokół Wróżki iluzoryczne odzienie.

- Spójrz, co chciałem zrobić.

Po tych słowach obie sukienki, które zaczęły rozdzierać się na części proste, by w końcu odpowiednio dołożone pasy ze starego ubrania, połączyły się z nowymi.
Nagle Elf zmrużył oczy i ściągnął brwi, przyglądając się tobie uważnie, a kiedy odwrócił od ciebie wzrok, kolejny kawałek materiału został przyłączony do odzienia, które połączyło się ponownie, lecz nie miało szwów. Nie wyglądało również imponująco, ponieważ czerwony materiał przeplatał się z jasnymi łatami.

- To jeszcze nie to.

Mruknął, a pozostałości starego ubrania zetknęły się z nowym i... przejęły kolor! W tej chwili miałaś przed sobą, pasującą na ciebie sukienkę w białym kolorze, bez śladów, że była kiedykolwiek rozdzierana.

- Ona... Ona nie lubi żadnej kobiety kręcącej się przy mnie. Nie przejmuj się.

Dziewczyna przymierzyla nowa sukienke i z zadowoleniem okrecila sie wokolo.

- Wlasciwie to tez bym nie byla zadowolona gdyby jakas kobieta krecila sie kolo mojego mezczyzny. Oczywiscie gdybym takiego posiadala...

Dodala spogladajac na elfa z nowymi iskierkami w oczach.

- Moze damy jej powod do zazdrosci?


-Niby jak? Przecież jesteś za mała.

Roześmiał się, patrząc na małą istotkę.

- Narazie.

Odpowiedziala nieco nadasana.

- Wieczorem wszystko sie zmieni. Zobaczysz.. Bede taka jak kazda z tych elfek... Moze nawet ladniejsza...

- Nie wiedziałem, że Wróżko potrafią się zmieniać... To interesujące. Naprawdę potrafisz?

Dumne uniesienie glowy jasno dawalo do zrozumienia, ze tak. Mimo to dodala na wypadek gdyby nie zrozumial.

- Nie wszystkie. Wlasciwie to nie spotkalam jeszcze zadnej, ktora by mogla sie przemienic. Ja robie to za pomoca magii ukrytej w tym swiecidelku.

Mowiac wskazala na zlota branzolete na nadgarstku.

- Dzieki niej moge przybrac normalnych rozmiarow postac. Niestety tylko w nocy, a ilosc zmian ma swoj limit.... Moze kiedys uda mi sie wymyslic jak przedluzyc ten proces... Teraz jednak bylabym wdzieczna za mozliwosc kapieli i moze cos do zjedzenia....?

-Możesz zająć moje komnaty od razu.

Uśmiechnął się, patrząc na bransoletę.

~ Odrazu wiadomo, ze bedzie sie dzialo... Moze ja tak na noc wyskocze gdzies zeby wam nie przeszkadzac? Napewno znajdzie sie tu jakas napalona kotka chetna na chwile przyjemnosci....

Wrozka jedynie lekko sie usmiechnela. Przed oczami miala bowiem wyraz twarzy elficy gdy ta odkryje kto zajal upragnione przez nia miejsce przy boku Alvaiena.

- Zatem do wieczora... Alvaienie.

Powiedziala z uklonem po czym skierowala sie w strone przejscia z biala kula na ktorej polozyla dlonie i wypowiedziala haslo podane jej przez Wysokiego elfa.

- Do komnat Alvaiena. Ederni herainn akka.

Po czym zdjela dlonie i pchnela drzwi by znalezc sie w innym pomieszczeniu.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 09-06-2009, 23:29   #287
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Szedł. Podążał zamyślony za Orkiem, nie zastanawiając się nad celem czy sensem tego marszu. W jego głowie pojawiło się wiele myśli i wątpliwości. Zarówno tych starych, z którymi nigdy nie udało się uporać, jak i tych nowych, które wcale nie polepszały mu nastroju. Wyglądało na to, że cały plan szlag trafił, jednak on doskonale wiedział, co musi zrobić. Musiał jednak wtajemniczyć w to Alemira. Wydawał się dobrym kandydatem na kompana, dlatego Valar postanowił wtajemniczyć go we wszystko przy najbliższej okazji.

Nagle z rytmicznego marszu wyrwał go krzyk towarzysza, który momentalnie się skurczył i wysechł. W końcu coś wydostało się z jego ciała.

-Co to jest do kurwy nędzy!- łowca odskoczył w tył, kładąc rękę na rękojeści miecza.

W końcu materia przybrała kształt kobiety w długiej sukni. Istota stanęła na resztkach Orka, które roztrzaskały się pod nią. Zjawa zaczęła się wpatrywać, w Valara, jakby czegoś od niego chciała.
Widząc, że prawdopodobnie nie ma zamiaru atakować mężczyzny wyprostował się i uważnie spojrzał na kobietę. Jego ręka cały czas spoczywała na rękojeści.

-Czym… Kim jesteś?- zapytał głośno- I co zrobiłaś temu Orkowi?

Nagle duch roześmiał się histerycznym śmiechem, zaczynając zataczać koła nad Valarem, lecz w końcu postać kobiety wróciła na swoje miejsce.
-Nieważne, kim jestem i nieważne, co mu się stało. Ważne jest to, czy kolejna osoba nie znajdzie śmierci...

- Czemu to robisz? Nie możesz znieść, że inni żyją, kiedy ty jesteś tylko potępieńcem?- dodał sarkastycznie. Istota ta nie była dla Valara czymś nowym. Spotykał je na swojej drodze i wiedział, że walka jest prawie pewnikiem.

-Śmierć jest dla mnie niczym, a dla was wszystkim. Ja tylko odbieram swoją zapłatę... za ciebie, twoją małą przyjaciółkę, dwóch twoich towarzyszy. To jest moja zapłata, ale strzeż się. Śmierć przyjdzie też po ciebie. Nigdy nie dostaniesz się do waszego "raju". Dopóki żyje Generał...
Jego wygląd ponownie zmienił się, lecz tym razem przybrał poprzednią postać

- Uwierz mi. Dla takich jak ja od dawna nie ma miejsca w raju... Wracając do twoich słów- Kogo miałaś na myśli, mówiąc o Generale. Króla elfów? Salvadora? Może Alaron musi zginąć- parsknął- Mów jasno, chociaż ty oszczędź mi tych zagadek....

Nagle zjawa buchnęła śmiechem, chrapliwym, nieprzyjemnym śmiechem.
-Druid i Czarnoksiężnik... oni są zbyt słabi, by stanąć z nim twarzą w twarz... i z jego Armią.
Pokazałbym ci ją, gdybym mógł, a ty więcej nie nazwałbyś nikogo potępionym... Nikogo prócz nich...

-Wiesz, co planują elfy i po co to wszystko robią, prawda?- zapytał zaciekawiony. Valar zobaczył w zjawie szansę na zdobycie cennych informacji.

-Wiem tak samo dobrze, jak wie Druid i znacznie lepiej niż Wysokie Elfy.

-Mów jaśniej do cholery!

-To nie połączone artefakty zniszczą świat. Bujda dla małych dzieci...

Poszczególne elementy tej wielkiej układanki zaczynały tworzyć coś sensownego.
-Generał... Czyli Elfy chcą sprowadzić tego całego generała i jego armię, kimkolwiek on jest i to właśnie to ma być koniec świata?

-Nie można świadomie sprowadzić kogoś, o kim nie ma się zielonego pojęcia.

-Czyli nie są świadomi tego co mogą zrobić?

Zjawa nie odpowiedziała.

-Odpowiedz mi jeszcze na trzy pytania... Wiesz gdzie jest Serce Nocy? Czy wiesz gdzie znajdę istotę zwaną Cieniem, który pływał na okręcie razem z szalonym Minotaurem? I najważniejsze- Co mam zrobić, aby powstrzymać tych pieprzonych arystokratów...

-Za informacje trzeba zapłacić...

-Nie wiem czy zauważyłeś, ale właśnie podeptałeś kogoś z mojej kompanii... Jeszcze ci mało ?

-To była zapłata za waszą obecność tutaj, nie za informacje...

-O nie. Do mnie się nie dobierzesz- powiedział stanowczo- Powiedz czego chcesz a zobaczymy czy jestem w stanie ci zapłacić.

-Jeżeli nie dasz mi niczego, będziesz wyglądał w ten sposób-rozgniótł jeszcze to, co i tak było już zmiażdżone.

-Trzeba było wcześniej o tym mówić, zanim zacząłem pytać.

-A jaki był w tym mój interes?- roześmiał się.

-Skoro wtedy nie miałeś interesu nie miałeś to teraz też go nie masz. Odejdź. Myślę, że skończyliśmy rozmowę.

Nagle zjawa poderwała się w powietrze tylko po to, by spaść w kierunku ziemi, okrążając się z ogromną prędkością, lecz stałą odległością od ciebie. Powtarzał przy tym, śmiejąc się "Płać albo giń".

-Odejdź, inaczej przestanę być tak życzliwy.

Gdy Valar zobaczył, że jego groźby nie skutkują wyciągnął miecz po czym wbił go w ziemię rozpoczynając formułę zaklęcia bomby świetlnej. Na jego twarzy gościł lekki uśmieszek, jak gdyby wszystko było mu obojętne.

-Dla mnie śmierć jest niczym, a ty płać lub giń!

Po wypowiedzeniu przez mężczyznę ostatnich słów formuły, wokół niego skumulowała się ogromna ilość światła, wyglądająca jak rosnące słońce, które szybko pochłaniało Redslingera. Gdy całkowicie go zakryło, wydał z siebie donośny, lecz krótki i urwany krzyk, który spowodował wystrzelenie setek wiązek oślepiającego światła we wszystkich kierunkach.
To jednak nie poskutkowało… Śmiech wzmógł się, a duch począł krążyć jeszcze szybciej, powtarzając te same trzy słowa.

-Znajdź swoją zapłatę sam! Moje życie należy do mnie! Nie zabierzesz mi go teraz. To nie mój czas- wykrzyknął przez zaciśnięte zęby a jego miecz rozświetlił się silnym blaskiem.

To jednak również nie wywarło żadnego wpływu. Być może nawet krążył jeszcze szybciej, jeżeli było to możliwe.

-Powiedz, czego chcesz do kurwy niewydymki i spierdalaj tam gdzie ci dobrze!- wykrzyczał z wyraźną furią w głosie

-Zaoferuj coś...

-Na pijącego nie wyglądasz, więc ciężko mi coś zaproponować... Ty czegoś chcesz. Powiedz czego i przestań z tymi gierkami

-Życia!

-Mało go masz na świecie?! Idź tam do miasta, znajdź sobie jakiegoś zapitego jegomościa, po którym nikt nie będzie płakał i odejdź!

-Jak sobie życzysz!- powiedział, odlatując w kierunku miasta...

-Do zobaczenia... Będę się oglądał, aby móc ci uciec, gdy nadejdzie pora...- spojzał w kierunku zjawy i splunął pod nogi.

Nie widząc lepszego wyjścia zaczął wracać w kierunku miasta tą samą drogą. Musiał znaleźć Alemira i poważnie z nim porozmawiać.
 
Zak jest offline  
Stary 14-06-2009, 17:37   #288
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Idąc przez pola Alemir nie spodziewał się gdziekolwiek dojść. Ot poszedł by zabić czas. Jednak doszedł do czegoś i wyglądało to na co najmniej interesujące.

Zabójca podszedł do stołu i dotknął jednego z symboli – zaświecił słabo i zgasł. Zrobił to samo z innym symbolem, który zareagował w identyczny sposób. Przypominało to trochę zbiornik z wodą – kiedy dotknie się jej powierzchni, reaguje by po chwili wrócić do stanu poprzedniego.

Było to o tyle interesujące, co denerwujące. Alemir dotykał symbolów jeden po drugim nie mogąc znaleźć żadnej zależności – wszystkie świeciły na ten sam, bladoniebieski kolor. W końcu z frustracji uderzył pięściami w stół, jednak tylko go dłonie rozbolały. Rozejrzał się.

- Hmm… kamienie. – stwierdził spostrzegawczo, po czym zaczął je liczyć. – 1…2…3…10…19…31. Cóż to za dziwna liczba? A może źle policzyłem?

- 1…2…3…9… źle! – potrząsnął głową i zaczął od początku. – 31. Co może oznaczać ta liczba?

Nie mogąc dojść do żadnego konstruktywnego wniosku, Alemir wskoczył na stół i położył się na nim podziwiając błękitne , prawie bezchmurne niebo. Wyjął jabłko i zaczął je jeść.

Kiedy skończył, rzucił ogryzek w bok i z braku lepszego zajęcia, obserwował jego lot. „Pocisk” odbił się od jednego z kamieni wywołując chwilowe świecenie w jego symbolu.
Zabójca wstał nagle i podszedł do kamienia.

- No jasne! – krzyknął po chwili. – Kretyn.
Wtedy zaczął szukać na stole symbolu bliźniaczego do tego na kamieniu – nie było to trudne, bo te na stole zasadniczo różniły się kształtem.

Dotknął obu symboli i… odskoczył upadając przy okazji, bowiem z symboli wystrzeliły promienie łączące się ze sobą a zabójca stał na ich drodze – wolał nie dowiedzieć się co by się stało gdyby nie odskoczył.

Kiedy jasnoniebieskie promienie połączyły się, wzmocniły kolor i ani myślały zgasnąć. Alemir, zadowolony ze swego dzieła, dotknął następnego w kolejności kamienia i jego bliźniaczego symbolu na stole.

Jednak efektem było zgaśnięcie poprzednio „zapalonych” znaków.
- No tak. Kretyn. To nie mogło być aż tak proste. – stwierdził. – 31… co może oznaczać ta liczba… hmm… hmm?

Zabójcy przyszło nagle do głowy, że to może być czysta matematyka, a nie symbolika. Zaczął więc ustawicznie myśleć, sprawdzając różne kombinacje numerów kamieni, lecz za każdym razem promienie w końcu gasły.

Po wielu próbach chciał się poddać i znów położyć na kamieniu, lecz wpadł na nowy pomysł.
- Niech stracę… jedna więcej porażka nie zaszkodzi. – stwierdził i zaczął zapalać kamienie. – 1…3…7…15…31.

Szczerze zdziwiony, że gdzieś po drodze kamienie nie zgasły, obserwował co się zaczęło dziać.
 
Gettor jest offline  
Stary 15-06-2009, 13:03   #289
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kafalin:


Sily'a:


Nagle stwierdziłaś, że znajdujesz się w sali niewiele mniejszej od sali tronowej. Prostokątna hala wyłożona była brązowymi kafelkami, zaś zaskakujące było to, iż biło od nich lekkie, przyjemne ciepło. Z pewnością można było chodzić boso po podłodze, nie wychładzając stóp.

Gładki sufit miał białą barwę, zaś w centrum znajdował się żyrandol o kloszach w kształcie płomieni, natomiast kremowe pasy, promieniście odchodzące od środka, dochodziły do ścian. Na owych pasach zawieszone były pojedyncze, płomienne klosze w odstępie, który można było określić jako metrowy.

Drewniane ściany, po prawej stronie, wypełniały obszerne obrazy Magów podczas bitew czy pojedynków, natomiast lewą stronę zdominowały okna, wychodzące na... ogród?!


Przecież dookoła pałacu nie było żadnego ogrodu, a z okien wyglądał jak prawdziwy! Owa przestrzeń miała około połowy kilometra kwadratowego i nie widać było na niej żadnego człowieka, Elfa lub innego humanoida. Jedynie ogród.

Kiedy oderwałaś oczy od roślinności za oknem, zauważyłaś duże, podwójne drzwi na końcu sali. Były one zamknięte i nie miały klamek. Jeżeli nie ma klamek to jak wejść przez zamknięte skrzydła?
Odpowiedź nadeszła sama, kiedy tylko znalazłaś się przy przejściu, które... Otworzyło się samo, ukazując kolejne, wielkie pomieszczenie, które okazało się sypialnią.


Było to obszerne pomieszczenie o drewnianej podłodze. Znajdowały się tam jaśniejsze i ciemniejsze części drewna, zaś ciemniejsze układały się w jeden, wielki, nieznany symbol wypełniający całą powierzchnię. Ta posadzka również dawała lekkie, przyjemne ciepło.

Sklepienie sypialni było drewniane, lecz przedstawiało przeciwne kolory. Tam, gdzie podłoga była jaśniejsza, tam sufit był ciemniejszy. To samo tyczyło się ciemniejszej części podłogi.
Tutaj nie było jednak większego żyrandola. Nie było również niczego, co mogłoby dawać źródło światła.

Ściany obite były zielonym materiałem pokrytym fantazyjnymi wzorami. Owy materiał omijał jedynie przestrzeń od podłogi do wysokości połowy metra oraz rogi, gdyż te wyłożone były złotem.

Na prawej ścianie znajdowało się wgłębienie, w którym ustawione zostało łóżko z baldachimem o barwie identycznej, co materia ścian.
Zauważyłaś również kotarę, którą można było zasłonić wnękę z łożem.

Naprzeciwko znajdowało się duże biurko oraz wygodny fotel. Ustawione to było tak, iż spoczywając w fotelu, siedziało się naprzeciwko drzwi.
Na blacie znajdowało się kilka kałamarzy i kilka piór w różnych kolorach. Było czerwone, czarne, zielone, niebieskie i białe, a każde znajdowało się przy jednym z pojemników na atrament, wbudowanych w drewno.
Były tam również kartki, wosk oraz pieczęć. Dalej znajdował się drewniany stojak na książkę.

Nieco bardziej na lewo znajdowały się kolejne drzwi, podobne do tych, przez które przeszłaś.

Na lewej ścianie znajdowały się okna identyczne do tych w poprzedniej sali, lecz były tak również drzwi na taras, przypominające jedno z okien. Obszerne podwyższenie z drewna zawieszone było na wysokości dwóch pięter, ponieważ na tejże kondygnacji znajdowały się sale Alvaiena.
Przed wypadnięciem chroniły barierki, sięgające człowiekowi do mostka, lecz była w nich przerwa usytuowana po lewej stronie. Były tam schody prowadzące na dół.

Wszystko wydawało się takie prawdziwe. Słońce, drzewa, rośliny, strumyk, całe niebo, a także wysoki żywopłot... Może jakimś cudem było prawdziwe?

Kiedy stanęłaś przed kolejnymi drzwiami, a one otworzyły się, twoim oczom ukazała się wielka łazienka w całości pokryta niebieskimi kafelkami, przywodzącymi na myśl płynącą wodę.

Jedynie sufit był pokryty malunkami. Przedstawiały one krajobraz nadmorski. Była to plaża nad morzem, zapełniona muszlami o różnych kolorach i kształtach. Gdzieniegdzie rosła palma, rzucająca cień, w którym można było się skryć przed ostrym słońcem.

Dokładnie na środku pomieszczenia usytuowany był mały basenik, który zdolny był pomieścić dziesięcioro dorosłych ludzi, w tym czterech rozpartych na siedzeniu wzniesionym pod wodą, umiejscowionym na prawym brzegu.
Tuż przy nim znajdowała się szyna, a na niej ruchoma tabliczka. Po bliższym przyjrzeniu się, można było stwierdzić, iż było na niej coś podobnego do tarczy zegarowej, lecz miast godzin, były na niej stopnie. Zapewne w ten sposób można było kontrolować temperaturę wody. Było tam również coś, co przypominało symbol fal, a także wodne ręce i stół.

Obok basenu stał mały, biały barek ozdobiony muszlami. Zawierał on przekąski oraz napoje różnego typu. Na jednej z butelek był napis "Feleneraelin". Obok znajdowały się szklane naczynia.


Po lewej stronie umieszczona została złota wanna na cztery dorosłe osoby, sedes oraz umywalka. Nad nią wisiało wielkie lustro.

Pod lewą ścianą, w rogu, stała nawet sporej wielkości, biała szafka, lecz ta już miała klamki.

Ogólnie rzecz biorąc sprawa kąpieli wydawała się rozwiązana, choć powstała inna wątpliwość. Mała istotka z łatwością mogła utopić się nawet w umywalce, jeżeli byłaby wystarczająca ilość wody.

Kiedy wyszłaś, skierowałaś się do ostatniego z przejść, znajdującego się w tej samej odległości od biurka, co te, przez które właśnie wyszłaś, lecz były po przeciwnej stronie względem osi symetrii poprowadzonej z dłuższych boków poziomej płaszczyzny blatu biurka.

Te również zareagowały w sposób identyczny. Do tej pory spokojnie można było stwierdzić, że jest to niemal królewskie pomieszczenie. Zdanie to mogło się zmienić po ujrzeniu wnętrza ostatniego z pokoi.

Znajdowała się za nimi wielka kuchnia, czyli miejsce, gdzie królowie nie wchodzą. Robi to za nich służba oraz kucharze, których tutaj nie było.


Kuchnia była raczej średniej wielkości i wyglądała jakby prawie nie była używana.

Znajdowały się tu szafki wiszące na jasnym drewnie ścian oraz stojące na nieco ciemniejszej podłodze. Było również palenisko, trzy dziwne, metalowe szafki o sześciennym kształcie, a także prostokątne, metalowe drzwi.

W suficie, nad blatem umieszczonym na środku pomieszczenia, wbudowany był sporej wielkości wiatrak. Tutaj również nie było żadnego źródła światła, a mimo wszystko pomieszczenie było jasne. Zauważyłaś jednak jeszcze coś.
Na owym środkowym blacie leżały metalowe tace i otwarta księga, która wyglądała trochę jak książka kucharska, ale kiedy przyjrzałaś się bliżej, stwierdziłaś, że nie ma w niej nic innego niż lista potraw.

Sprawa jedzenia, kąpieli i sypialni wydawała się rozwiązana...

Alemir:

Kiedy zlokalizowałeś pierwszy element i uaktywniłeś go wraz z odpowiadającym mu symbolem na kamieniu. Promienie wystrzeliły od dwóch symboli, łącząc się i wzmacniając barwę.


Kiedy odkryłeś prawidłowość, reszta stała się banalnie prostą kwestią czasu, ponieważ wystarczyło połączyć resztę właściwie wybranych symboli we właściwej kolejności.
Od każdej z par symboli, odchodziły takie same promienie światła, które nie gasły, a kiedy dotarłeś do ostatniego kamienia, który połączyłeś... nic się nie stało.

Czyżby coś było nie tak?

Nagle kamienie całe zaczęły emitować własne światło tej samej barwy, ale promienie były wyraźniejsze, niemal namacalne. Nie mniej jednak promień dalej uległ wzmocnieniu do tego stopnia, że byłeś w stanie zauważyć, iż uderzał on w kamień i odbijał się od niego, by trafić w symbol stołu, od którego odbija się...
Jasnym stało się, w jaki sposób światło wzmacnia się, ale dalej nie wiadomo było, co to daje...
Zaraz... Środek blatu zaczął się zapadać, tworząc coś w rodzaju leja!

Promień również przestał się odbijać, przez co przypominał bardziej wstęgę, naprężoną do granic możliwości.

Kiedy stanąłeś na stole, przy otworze i spojrzałeś w dół, nie zobaczyłeś nic. Była tam jedynie czerń.
Nie wiadomo było nawet czy był to portal czy może tylko zwykły otwór służący za przejście.

Nagle spod nóg uciekł ci kawałek kamienia, na którym się znajdowałeś! Odpadł z całym pierścieniem, otaczającym otwór, a cały blat stołu nachylił się! Teraz już wszystko nie przypominało leja... To był lej! A ty wewnątrz niego!
Mało tego, nie było się czego złapać, ponieważ krawędzie były zbyt daleko, a ty zjeżdżałeś w dół, widząc promienie, które wydawały się tak naprężone, iż wydawało się, że zaraz pękną.

Ty jednak dalej zsuwałeś się powoli, ale systematycznie po niezbyt wielkiej stromiźnie i pewnie dałbyś radę się zatrzymać, gdyby nie to, ze twoje nogi w całości znajdowały się w otworze, gdzie stromizna miała prawie kąt prosty do ziemi, na której znajdował się stół.
Ponadto ściany wewnątrz były dziwnie śliskie... Przywodziło to na myśl świeży śluz, co bynajmniej nie poprawiało nastroju.

Byłeś coraz niżej, a kształt, w którym się pogrążałeś dawał możliwość zatrzymania się jedynie na chwilę, ponieważ w końcu podtrzymywanie całości ciężaru ciała stało się tak męczące, że całe ręce drżały z wysiłku, by w końcu odpuścić i...

Spaść gwałtownie w dół, jakbyś zjeżdżał wzdłuż rury! Nie było tam niczego widać, a otaczały cię nieprzyjemne w dotyku ściany, niemalże wywołujące wymioty.

Nagle wypadłeś z tunelu, choć wcale nie widziałeś zakończenia i znalazłeś się... w kolejnym leju! Ten również był skierowany wgłąb przejścia, z którego wypadłeś, lecz impet był tak duży, że obróciłeś się tam i w połowie wypadłeś za niego!

Dokończenie tej czynności przy oparciu nie było trudne, a lej był umieszczony prawie na równi z kamiennym podłożem.

Kiedy wreszcie stanąłeś na nogi, stwierdziłeś, że kształt, z którego przed chwilą się wygramoliłeś, tak jak całe podłoże, stworzone jest z kamienia o lekkim, niebieskim zabarwieniu.


Zobaczyłeś również wielki, kamienny posąg ponad trzykrotnie przewyższający twoją osobę, a przedstawiał on Elfiego wojownika, który nie posiadał twarzy. Nie miał oczu, ust, nosa, uszu. Pusta skóra okolona kamiennymi włosami. Miał na sobie skórzany pancerz, a pod spodem wystawała pocięta tunika, sięgająca kostek. W ten sposób nic nie ograniczało ruchu nóg w spodniach wpuszczonych w wysokie buty.
U pasa wisiały mu dwa miecze większe niż ty sam oraz dwa sztylety o długości połowy ciebie.

-Kto?-zapytał nagle niski, dudniący głos, pochodzący znikąd, ale można było się domyśleć, iż to jest mowa figury, ponieważ kamiennymi łapskami chwyciła za miecze z zadziwiającą, jak na blok skalny, prędkością...

Valar:

Postanowiłeś udać się w kierunku, w którym udał się Alemir. Nie wiadomo było czy nie zboczył gdzieś i nie krążył, ale postanowiłeś udać się prosto, cały czas prosto.

Po pewnym czasie zauważyłeś coś dziwnego. Kamienny krąg z około trzydziestu kamieni z ogromnym, kamiennym stołem w centrum. Wszystko to pokryte nieznanymi symbolami.

Od pięciu symboli na stole, do pięciu kamieni prowadziły niebieskie promienie, wyglądające jak grube, napięte wstęgi, a kiedy zbliżyłeś się, zobaczyłeś na środku stołu wielki otwór, w którym nie było widać niczego.

Nagle kamień uciekł spod nóg, lecz tym razem pierścień kamienia, który się zapadł, był tak wielki, że niemal sięgał krawędzi stołu, który nachylił się!
Tym razem nie mogło być mowy o jakimkolwiek oporze, ponieważ człowiek wpadł bezpośrednio do środka!

W środku nie było widać dosłownie nic, a ściany pokryte były czymś w rodzaju śluzu.

Kiedy wypadłeś i stanąłeś na nogi, stwierdziłeś, że ten posąg, przed którym stał również Alemir, wcale nie był przyjaźnie nastawiony.

Alemir, Valar:

-Kto?-powtórzył pytanie, obnażając kamienne miecze, wymierzone w wasze dwie osoby.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 21-06-2009, 15:14   #290
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Wiedział, że coś się wydarzy. Przynajmniej miał taką nadzieję – i się nie zawiódł. Przynajmniej nie do końca.

Bo wpadnięcie w jakiś lej w ziemi nie było tym co się spodziewał Alemir po rozwikłaniu zagadki. Nawet nie było blisko listy rzeczy których się spodziewał. Jednak to nie miało już znaczenia.

Znaczenie miał tylko fakt, iż stał przed nim wielki golem w kształcie elfa mierzący w niego mieczem. Konstrukt stał kilka jardów przed nim, jednak ponieważ był trzy razy wyższy i dzierżył tak ogromny miecz, ta odległość wydawała się bardzo, ale to bardzo mała.

- Kto? – zapytał beznamiętnie konstrukt mierząc bronią w zabójcę. Chwilę później do jaskini wpadł… Valar? Alemir nie wiedział co kotołak tutaj robił, ale w pewnym sensie poczuł ulgę – nie siedział w tym gównie po uszy sam.
- Kto? – powtórzył golem mierząc teraz dwa miecze w dwójkę intruzów.
Myśląc szybko i pod presją zabójca wymyślił najgłupszą z możliwych odpowiedzi.
- Przyjaciel.
- Kto? – powtórzył trzeci raz golem.
- Elf.
- Dowód.
Dowód? Jaki znowu kurwa dowód!? Jak mam mu udowodnić że jestem elfem nie będąc elfem?!
- Gdybym nie był elfem, nie zdołałbym tu wejść. – powiedział po chwili zastanowienia zabójca. Jakiś czas później wpisał to stwierdzenie na czołówkę najgłupszych rzeczy jakie kiedykolwiek powiedział.

Golem spiął się… i ruszył na niego. Zszokowany zabójca rzucił się w bok nie mając absolutnie żadnego planu. Jednak dostrzegłszy, że w jaskini jest woda i całkiem sporo kamieni, miał już pomysł.

Wystrzelił w kierunku jednego z głazów stojących blisko wody, który mógłby go zasłonić. Jego plan był całkiem prosty – stanąć za kamieniem i poczekać aż golem podejdzie i zamachnie się swą bronią. Wtedy, w ostatniej chwili, Alemir skoczy do wody.

Jednak jego plan zakładał również optymistycznie, że golem nie widzi w sposób normalny, tylko dostrzega ciepło – w takim wypadku zabójca zniknąłby z jego „pola widzenia” w momencie w którym wskoczyłby do wody, bo jest to idealny izolator ciepła.
 
Gettor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172