Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2009, 23:04   #250
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Tyburcjusz skrzywił się lekko:
-Na pierwsze pytanie odpowiem w zamian za chwilowe zabranie mnie z tego bałaganu - milczenie, błądzące spojrzenie - mogę zapalić?
- Ależ proszę, jeśli to Tobie potrzebne.
Odezwało się Lustro z samego końca Sali Wykładowej. Niestety Tyburcjusz nie dojrzał istoty, która na niego spoglądała.
- Jak siÄ™ czujesz Tyburcjuszu ?
Powiedziało Lustro po lewej stronie od mrówczego odbicia, przedstawiające małą dziewczynkę. Mężczyzna dobył jeden papieros z kieszeni i odpalił go zaciągając się dynem. Postanowił zupełnie nie rozglądać się na boki, sprawiać wrażenie obytego i spokojnie. W zasadzie, po ostatnich wizjach, był chyba nawet obyty. Chuchnął kółkiem z dymu przed siebie i rzekł:
-Dobrze aczkolwiek dziwnie... Nie zapytam się wy czujecie - uśmiechnął się katem ust.
-Czy przeszkadza ci nasz wygląd ? Może wolałbyś zobaczyć oblicze, które pożądasz ?
-Nie, absolutnie nie - odpowiedział w "przerwach" w paleniu.
- To dobrze, w końcu mimo wszystko będziesz się musiał do nas przyzwyczaić. W końcu teraz stanowisz część nas.
-Mam na ten temat inne zdanie - stwierdzenie Sali nadzwyczaj skupiło jego uwagę, ale zaraz aby zachować wrażenie cwanego buchnął dumę prosto w jednio z luster - Niemniej moglibyście rozwinąć,
Tyburcjusz doznał najdziwniejszego uczucia jakie kiedykolwiek przyszło mu poczuć.
Język zapadł mu się do gardła, każdą wypowiedzianą przed chwilą sylabę wypowiadał wstecz. Cofną się do momentu w którym wypowiedział pierwsze słowo pierwszego zdania.

"Mam"

- Uważaj na słowa, bardzo uważaj. Jako część całości, nie rozumiejąc istoty elementarnej nie masz prawa do posiadania innego zdania. Bądź pokorny Tyburcjuszu.
To wystarczyło aby mężczyzna rzucił papieros na podłogę i zgniótł go na ziemi.
-Jakbym miał inne zdanie to by się nazywało rozdwojenie jaźni? Dobrze, wyjawcie mi Elohim, czemu tak ma być.
- Włos na twej głowie jest częścią ciebie, lecz nie myśli prawda ? Podobnie jest z nami Tyburcjuszu. Stałeś się częścią nas, jednak zupełnie różnym od Nas samych. Jako włos nie masz prawa głosu. Masz za to prawo żyć. A wręcz obowiązek.
-Wiecie, jestem trochę jak rak, nie mogę kochać i takie tam - pogardliwie machnął ręka w eter - To, że cofniecie moje słowa nie znaczy, że odbieracie mi wolę. Tu zaś zaczyna się pierwsza różnica. Co dalej?
- Dalej ? A musi być jakieś dalej ? Sprawa jest bardzo prosta Tyburcjuszu. Coś za coś, będziesz użyteczny dla nas. My pozwolimy ci spełnić twoje marzenia. Nie będziesz użyteczny, no cóż.
Mała dziewczynka uśmiechnęła się szyderczo.
-Ja i Wy, dalej jest podział. Nie będę bawił się w psychoanalizy. Elohim, rozwiń czego chcesz i czemu się tu znalazłem.
- My, Tyburcjuszu. Od momentu wypicia naszej krwi, tylko my. Chcemy byś pomógł tym ludziom.
Tyburcjusz zobaczył w tafli lustra gwałt na Julianie, pojmanie Reynolda oraz Noysa, jak również śmierć Aleksandry.
- Wiecie, że mi nie wolno? - odpowiedział lakonicznie czekając na reakcje ze strony Sali, czy orientuje się w jego sprawuneczek i ojcu czy też nie
- Wolno.
Mała dziewczynka zmieniła swój wygląd w ojca Tyburcjusza, całe lustro poczerniało. I jego głosem odpowiedziała.
- Jesteśmy tylko my Synu.
Tyburcjusz zamyślił się chwilę: -A ja wiem, że on kłamie, Elohim.
- W końcu zaakceptujesz prawdę. Istniejemy tylko my.
-To zaczynamy negocjacje - prawnik zatarł ręce w spokojnym, kamiennym wyrazie twarzy kryjącym małą burze w wnętrzu jego jaźni - Jeśli tak by było, to sam osobiście nie chciałbym mieć siebie na współlokatora. Jestem jak rak - powtórzył - i toczę całe ciało. Zostawmy wasze wyobrażenia na temat jedności. Co możecie mi dać za ewentualną pomoc?
- Twoje tak, nasze jest bezpieczne. Co oferujemy ? Wszystkie istoty w Thagorcie zginą za dwa dni. Jeśli nam pomożesz, pomożemy przeżyć i Tobie. Czego chcieć więcej ?
-Skoro jesteśmy jednym, to rak jest w całym ciele - skończył ten fragment wypowiedzi i zaczął błądzić swymi niezwykłymi oczyma po całym pomieszczeniu układając w swych myślach coraz bardziej komplikującą się układankę - Ja nie należę do tego świata. Z tamtym też nie jestem pewien, ale ja mogę próbować uciekać. Niemniej żądałbym i zapłaty i środków od was, Elohim.
- Środków ? Dobrze więc zwiększymy twój dar. Jednak używać go będziesz rozsądnie. Prawda ?
Mężczyzna nawet się nie zastanawiał, tylko rzekł:
- Będę go stosował jak mnie przyuczył Ojciec.
Zamilkł, podrapał się po dłoni. Zaczerwieniona skóra po tej niegdyś złamanej dłoni, pamięć po chrzęście kości w nagłym porywie emocji, nieśmiertelność, władza i dumania. Milczał dalej próbując dojść do ładu.
-Chcę abyście zwęszyli mój dar bez jakiejkolwiek waszej kontroli, może być ostatecznie słabiej Elohim, jak przed chwila planowaliście. Lecz obok czegoś dla mnie... Jako środek dajcie mi rzeczy czy moc tylko waszą która tym razem będzie pod waszą kontrolą bo wiecie jakich wrogów macie. To uczciwe.
Znowu zamilkł, szczękał zębami, kropla potu galopowała z czoła po licu jakby chowając się przed obliczem Sali.
-Natomiast jako zapłatę prócz zachowania zwieszenia mej mocy... Pragnę... Królestwa tego anioła który mnie tak urządził!
- Sęk w tym, że my już mamy nad tobą kontrolę. Tyburcjuszu. Jesteś nasz bo jesteś nami, jednak my nie jesteśmy tobą. A twój dar zwiększyć możemy tak srodze, jak nam się żywnie podoba. Królestwo zaś otrzymasz gdy już uznamy, iż na nie zasłużyłeś.
-Jeśli jestem wami, to miałbym dostęp do waszych środków sam. Inaczej to by się zwało kontrolą. Miałbym tedy pełną świadomość bytu. Tego nie ma. Temu też powstrzymuje mój warunek, część mojego daru bez waszych dłoni i część waszego środku od istot, rzeczy czy mocy, dostosowane pod przeciwność ewentualną.
Prawnik przełknął ślinę.
-O królestwie porozmawiamy. Powiedzcie jeszcze o naturze tego zagrożenia. I mówcie mi Adonai - tym razem dodał lekko humorystycznie.
On nadal nie rozumie, iż jest kroplom w morzu. -Odezwało się jedno z luster przedstawiajacego kraba.
- Chyba nigdy nie zrozumie. - Odpowiedziała mała dziewczynka.
- Jest więc sens tłumaczyć gdy sens słów traci na znaczeniu ? - Mrówki ułożyły bezgłośne pytanie.

Cofamy zatem ! - Krzyknęły wszystkie lustra.

Mężczyzna ponownie poczuł jak język wpycha mu się do gardła i cofa wypowiedziane przez niego sylaby.

- Czy jesteś gotów przyjąć fakty za prawdę ?
Pizarro uśmiechnął się ironicznie: -Jestem inny jak wy i nad mym duchem władzy nie macie. Co z tego, że cofniecie słowa, skoro umyśl dalej trwa? Ja mam czas, możemy się tak bawić jeszcze te dwa dni. Zatem pytam, czy przystajecie na moją propozycje i powiecie mi konkretne zadanie czy też... - przerwał.
Tyburcjusz przerwaÅ‚ swojÄ… wypowiedź. Co gorsza zapomniaÅ‚ nawet czemu to zrobiÅ‚. W jego umyÅ›le kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ miliony wspomnieÅ„ zamazywanych, zmienianych Â-wedle woli Sali Luster. Mężczyzna mimowolnie traciÅ‚ zapaÅ‚ do walki, nie negowaÅ‚ misji, którÄ… powierzaÅ‚y mu lustra. PrzyjmowaÅ‚ jÄ… za swojÄ… gdyż chciaÅ‚ im pomóc. DoznaÅ‚ uczucia przedziwnego. Z caÅ‚ego serca zapragnÄ…Å‚ pomóc Sali Luster.
Lecz sprzeciwił się buldożerowi po jego jaźni, granatowi rzuconemu przez Salę. Bo światła z ciemnością, ucieczka przed mentalnym wybuchem siejącym spustoszenie w jaźni mężczyzny była zarazem przeciwstawianiu się owemu małemu armagedonowi. Tyburcjusz tupnął nogą, podświadomie zawołał do ojca wołając przecież do siebie i zaparł się. Obcej sile było trudno zniszczyć umysł mający jeszcze wolę życia. O tak dumnej i pyszałkowatej jaźni nie wspominając. I chociaż umysłpłaszczyzna wyglądała jak pole bitwy, prawnik zachował cześć wspomnień, zachować kim jest i te wspomnienia które stanowiły prawdziwą esencje jego bytu. Walka, wola walki i te uczucia których doznał lecz nie chciał, czuł że sztuczne, nie swoje a one były. Tylko jedno wspomnienie, grupa zostało nietknięte - ta pierwsza noc, pierwszy raz w domu ojca i tablice. Ojciec został nietknięty.
- II Nie dotykaj bo skazi i wypaczy!
Walczył z samym sobą, już nie z Salą bo ona tylko zasiała swe nasienie. Rzuciła granatem i ciekła z jaźni. Całym wysiłkiem woli spróbował wypowiedzieć słowa nim ostatecznie zapadnie w jej wolę.
-Prędzej się... zabije niż oddam... pokłon komu innemu niż... sobie. A za sobą pociągną wszystko...


W końcu to powiedział, choć przyszło mu to z wielkim trudem. Tyburcjusz Pizzaro zamknął oczy i zapytał.
- Co mam dla ciebie zrobić.
Nie miał siły się dalej opierać. Jego prawdziwa natura odpełza do wewnętrznego mroku czekając, aby potem wypełznąć. Teraz był posłuszny.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline