Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2009, 09:02   #481
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Flaszka. Nic innego jak ta mała szklana rzecz nie jest w stanie bardziej przyciągnąć dłoni krasnoluda. Dla niej ten niski lud potrafi zrobić wszystko. Nawet latać w pełnej płycie.



Skok był idealny, a buteleczka jakby pasowała do dłoni. Lądowanie nawet nie wypadło najgorzej... Gwiazda i obrót na jednej ręce uwieńczone pięknym telemarkiem. Teraz tylko co zrobić z buteleczką? Dwarfowe instynkty mówiły: "Wypij duszkiem, wypij duszkiem..." jednak coś nie dawało mu spokoju. "No wypij to!". Natarczywy głosik w głowie dawał o sobie znać. Niestety, jedna z flaszek mogła być trucizną. Z pomocą przyszedł mu Blacker. Przyjaciel zaoferował się sprawdzić jakoś zawartości naczyń. "Winoooo.....". Opierając się instynktom oddał miksturkę w ręce kapłana. "Nieeeeeeeeeeeee..."

Gdy rozmowa z piszczącym Cunnerem nie dawała rezultatu, odwrócił się na pięcie. Usłyszał wystrzał z garłacza i zobaczył padającego kapłana. Jego ciało bezwładnie zbliżało się ku gruntowi. Jak w spowolnionym filmie. Khazad nie przejmując się resztą, jął się biec w stronę swego przyjaciela. Jego ciężkie kroki zanosiły go coraz bliżej ku stykającym się już z ziemią Blackerem.
- Niuueeeeeee! - był już przy nim. Upadł na kolana i w stylu rockowej gwiazdy pokonał ostatnie kilka centymetrów. - Niee! Blacker! Ni umiraj! Nie idź w strnę światła i za zapachem alkoholu! Ostań! Ostań mówię! - krasnolud Ukrył twarz w dłoniach. Poprzez jego palce odziane w brudne rękawice skapywały czyste łzy rudobrodego. Łzy po stracie druha, kompana i przyjaciela. Jedna z tych niesfornych kropel spadała z coraz większą szybkością na twarz umierającego. Zmieniła się w kryształek lodu. Obok stała wilczyca. Biała wilczyca będąca elfką. Jej elfia bądź wilcza magia lodu sprawiła powstanie z czeluści śmierci dobrego kapłana. On żył!
- Dychasz! O dzięki Machrusowi! Dychasz! I to dzięki elfce! Moje serce... Nie rob mi tak więcej! - Gdy uścisnął swego towarzysza, spływały mu łzy szczęścia.

Jak się okazało miksturka którą złapał parę minut wcześniej była lekarstwem. Jednak dziwnie podziałała na Blackera. To przez jego długą nieobecność? A może dlatego, że był pod postacią człowieka? Krasnolud nie chciał ryzykować. Jeśli elfka będąc wilkiem zdjęła klątwę to on równierz tak zrobi. Podszedł do buteleczki i wlał zawartość do swojego stalowego i dość płaskiego hełmu. Jak do miski. Nie podobała mu się ta myśl ale są rzeczy ważniejsze. Zamienił się wilka. Białą bestię która w niczym nie przypominała postać poprzednią. Jego ruda broda wyblakła i tworzyła sieść na pysku. Zbroja stała się włochata a jego kończyny... Po prostu wyglądał jak wilk. Nie czekając na nic więcej wypił miksturkę z hełmomiski.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline