Flaszka. Nic innego jak ta mała szklana rzecz nie jest w stanie bardziej przyciągnąć dłoni krasnoluda. Dla niej ten niski lud potrafi zrobić wszystko. Nawet latać w pełnej płycie.
Skok był idealny, a buteleczka jakby pasowała do dłoni. Lądowanie nawet nie wypadło najgorzej... Gwiazda i obrót na jednej ręce uwieńczone pięknym telemarkiem. Teraz tylko co zrobić z buteleczką? Dwarfowe instynkty mówiły: "Wypij duszkiem, wypij duszkiem..." jednak coś nie dawało mu spokoju. "No wypij to!". Natarczywy głosik w głowie dawał o sobie znać. Niestety, jedna z flaszek mogła być trucizną. Z pomocą przyszedł mu Blacker. Przyjaciel zaoferował się sprawdzić jakoś zawartości naczyń. "Winoooo.....". Opierając się instynktom oddał miksturkę w ręce kapłana. "
Nieeeeeeeee
eeee..."
Gdy rozmowa z piszczącym Cunnerem nie dawała rezultatu, odwrócił się na pięcie. Usłyszał wystrzał z garłacza i zobaczył padającego kapłana. Jego ciało bezwładnie zbliżało się ku gruntowi. Jak w spowolnionym filmie. Khazad nie przejmując się resztą, jął się biec w stronę swego przyjaciela. Jego ciężkie kroki zanosiły go coraz bliżej ku stykającym się już z ziemią Blackerem.
- Niuueeeeeee! - był już przy nim. Upadł na kolana i w stylu rockowej gwiazdy pokonał ostatnie kilka centymetrów. - Niee! Blacker! Ni umiraj! Nie idź w strnę światła i za zapachem alkoholu! Ostań! Ostań mówię! - krasnolud Ukrył twarz w dłoniach. Poprzez jego palce odziane w brudne rękawice skapywały czyste łzy rudobrodego. Łzy po stracie druha, kompana i przyjaciela. Jedna z tych niesfornych kropel spadała z coraz większą szybkością na twarz umierającego. Zmieniła się w kryształek lodu. Obok stała wilczyca. Biała wilczyca będąca elfką. Jej elfia bądź wilcza magia lodu sprawiła powstanie z czeluści śmierci dobrego kapłana. On żył!
- Dychasz! O dzięki Machrusowi! Dychasz! I to dzięki elfce! Moje serce... Nie rob mi tak więcej! - Gdy uścisnął swego towarzysza, spływały mu łzy szczęścia.
Jak się okazało miksturka którą złapał parę minut wcześniej była lekarstwem. Jednak dziwnie podziałała na Blackera. To przez jego długą nieobecność? A może dlatego, że był pod postacią człowieka? Krasnolud nie chciał ryzykować. Jeśli elfka będąc wilkiem zdjęła klątwę to on równierz tak zrobi. Podszedł do buteleczki i wlał zawartość do swojego stalowego i dość płaskiego hełmu. Jak do miski. Nie podobała mu się ta myśl ale są rzeczy ważniejsze. Zamienił się wilka. Białą bestię która w niczym nie przypominała postać poprzednią. Jego ruda broda wyblakła i tworzyła sieść na pysku. Zbroja stała się włochata a jego kończyny... Po prostu wyglądał jak wilk. Nie czekając na nic więcej wypił miksturkę z hełmomiski.