Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2009, 10:09   #84
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
~ Ciekawa rzecz – ocenił ~ wszyscy są tacy mądrzy, dorośli, wspaniali, kiedy przychodzi do wykazania się charakterem.
Tylko co oni rozumieją przez charakter? Eliot mógł mieć parszywy nastrój, mógł być przygnębiony, ale udowodnił im wielokrotnie, że działa dla dobra drużyny i że działa skutecznie. Ponadto nigdy nikogo nie zaatakował z członków drużyny pierwszy. Tymczasem raz nawrzeszczał na niego Falkon, raz zaś Brog dał mu do zrozumienia, że jest maminsynkiem. Ale oni są super chłopaki! Chciało mu się śmiać patrząc na tą podwójną moralność członków drużyny. A najgorsze, że reszta nagle przyjęła ich punkt widzenia, czyli: Eliotowi można nawrzucać wedle własnych upodobań, a kiedy Eliot nie jest z tego zadowolony, to jest bezczelnym dzieciakiem. Okazał się wrogiem drużyny, czarną owcą, co dobitnie podkreślił złośliwy dowcip Falkona. Dowcip, na który, zgodnie z przyjętą nową postawą, nie odpowiedział zdając sobie sprawę, że wywołałoby to tylko kolejne animozje.

Świetnie, ale kiedy przychodzi do wykazania się pomysłowością ... właśnie, wtedy bywa różnie. Podczas wal w komnacie na górze Brog postąpił tak, że Araia nawymyślała mu, zresztą całkowicie słusznie. Natomiast teraz półelfka zaatakowała orka naśladując całkowicie styl postępowania krasnoluda. Różnica jednak była taka, że chamstwo oraz brak zdrowego rozsądku wykazywany przez Broga drażniły Eliota, natomiast Araia ... polubił tą zołzę, która przed chwilą tak spojrzała na niego, jakby stał się dla niej wrogiem. Dość ciekawe. Kiedy Brog nawymyślał na nią i na niego, to oceniła, że „dalej cię lubię, ale uważaj”. Lubił ją, dlatego było mu podwójnie przykro.

Każdy jest sobą. Ma swój charakter, ale sądził, ze wystarczy być wobec się w porządku i dawać innym najlepsze co się ma. Tak robił, ale widocznie guzik ich to obchodziło, ... bo jest według nich najmłodszy i niedojrzały. Ech. On szybko potrafił się zaprzyjaźniać, natomiast inni niekoniecznie. On nie miał nic do ukrycia, natomiast pozostali tak. Wreszcie oni mieli prawa do fanaberii grożących całej drużynie, a Eliot nie miał prawa do grymasów, które nie powodowały nic, poza jego ponurą miną. Cóż, to niesamowite, jak można tak postępować? Po prostu, nie rozumiał tego.

***

Cała sprawa z wielbicielem Erytrei rozegrała się błyskawicznie. Arcybohaterski niewątpliwie był atak Arai, tyle, że zahaczający o brak zdrowego rozsądku. Ale po co miałby jej to mówić, po co gapić się podkreślając: co ty narobiłaś? Żeby podkreślić własną lepszość, jak to oni pokazywali jemu? Bez sensu. Półelfka była inteligentną dziewczyną i chciała jak najlepiej, a w czasie walki, w stresie, nie zawsze podejmuje się decyzje, które przyszłyby do głowy po dłuższym namyśle. Jako były rekrut cormyrskiej armii doskonale to wiedział i wiedział, że dziewczyna wyciągnie z tego wnioski. Ponadto, czasem po prostu trzeba działać, bo każde zawahanie może być jeszcze gorsze nawet od błędnej decyzji. Jakże był przerażony, kiedy zobaczył, że nagły atak dziewczyny nie przynosi rezultatu i ona sama bezładnie odbija się od wielgaśniego orka. Błyskawicznie zaczął pleść czar, ale wyprzedziła go Erytrea, która doskonale wykorzystując swoje moce, zauroczyła orka. Była specjalistką od tego typu magii. Nic więc dziwnego, że nawet tak wielki ork nie oparł się jej mocy, ale ważniejsze, że półelfce nic się nie stało.

***

Tymczasem krasnolud zaczynał już penetrację kolejnej jaskini. Sądząc z odgłosów szykowała się kolejna jatka. Krzyki krasnoluda dowodziły, że na przeciwko niego stanął następny ork, a może nawet kilku. Czy wygrałby? Patrząc na Gruha Eliot miał szczere wątpliwości, szczególnie, jeżeli przeciwników byłoby kilku.

- Brog! Wracaj! – Wrzasnął ile sił. – Zaraz za tobą rzucę czar!
 
Kelly jest offline