Amaryllis Vivien Seracruz
Przygarbiona na swym krześle przysłuchiwała się obradom Rady. O ile bierne siedzenie w miejscu, gdzie one się odbywały można nazwać przysłuchiwaniem się.
Rozgoryczona i zwyczajnie zmęczona tym wszystkim schowała twarz w dłoniach pozwalając ciemnym włosom okryć ją delikatną kurtyną ukrywającą ją przed światem, a przynajmniej najbliższą jego częścią.
Oddała tak wiele, prace, spokojne życie, opuściła tych, którzy cokolwiek dla niej znaczyli, ba, niemal zginęła. A dlaczego? By pomagać bandzie zidiociałych pseudomagów-hipokrytów...
Z tych dość ponurych refleksji wyrwało ją... coś... Chwilę później skuliła się pochylając nisko głowę. – Proponował bym, aby Siergiej Bielyj wraz z zmartwychwstałą Amaryllis Vivien Seracruz i Isamu przebadali tamtejsze jezioro.
Na dźwięk tych słów Amerykanka spojrzała na Gustawa z trudem powstrzymując się od warknięcia.
- Jasne, czemu nie, i tak zdechnę tu prędzej lub później. Przynajmniej nie będę się miała wreszcie czym martwić.
Stwierdziła obojętnym tonem po czym prychnęła cicho kręcąc z politowaniem głową i nie zwracając uwagi na resztę słów Mistrza Aureliusza.
__________________ Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie. |