Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2009, 18:41   #95
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja


Targowisko, ulice


- Zawsze możesz się przekonać – odpowiedział Awanar.- Wątpię jednak, żeby którekolwiek z nas miało na to ochotę. A zatem, jak będzie? Chcesz te prace, czy nie?
Diablica dość długo mierzyła mężczyznę wzrokiem.- Tylko jako przewodniczka...żadnego wciągania w twoje interesy, żadnego powoływania się na mnie, ja pokazuję...A resztę robisz na własny rachunek?
-Tak.- odparł Awanar.
W dłoni Sheili zabłysło ostrze...

Kilka sekund później groźnie zakrzywiony sztylet znalazł się w przy szyi Awanara.
-Tak, dla informacji...gdybyś mnie próbował wykiwać. Nie radzę.- diablica odsunęła sztylet od szyi mężczyzny i schowała go w przy pasie.- To jakich znajomości szukasz.
-Przydatnych i związanych z władzą.- odparł Awanar.
-A dokładniej? –westchnęła z irytacją Sheila.- Są różne rodzaje władzy. Absolutną ma Histamius, ale do niego cię nie doprowadzę. Największe wpływy ma Dom Kości, kontroluje trzy dzielnice i ma wpływ na czwartą.
- A administracja cywilna?-
spytał Awanar.
- Liże buty kościołowi Wstrzymującego Śmierć. Namiestnik miasta pełniący rolę burmistrza Allracji, wiernie wypełnia rozkazy Histamiusa, ale jest gorliwym wyznawcą Wstrzymującego Śmierć i wszelkie inicjatywy patriarchy Domu Kości są przez niego akceptowane. Zresztą, gdyby nie był czcicielem tego bóstwa...-odparła diablica wzruszając ramionami.- To by tak wysoko nie zaszedł, nikt nie awansuje, ba nikt nie dostanie nawet posady skryby w miejskim magistracie, bez poparcia najważniejszego kultu w mieście.
-A organizacje przestępcze?-
spytał Awanar, a Sheila zaciągnęła mężczyznę w cień budynku.- Ty naprawdę jesteś szalony, by mówić o takich rzeczach otwarcie...Cóż, mnie interesuje twoja forsa, nie twój tyłek. Elita to Kruczopiórzy, organizacja zabójców na zlecenie. Na szczęście, ciężko wejść im w drogę. Tolerują bowiem na swym terenie innych zabójców. Kruczopiórzy bowiem mają wysokie stawki, ale są skuteczni...Można z nimi ustalić nawet w jaki sposób zginie ofiara, no i potrafią zabić nieumarłych, tak by nie powstali ponownie. Byle nożownik z ulicy nie ma takich umiejętności. Kruczopiórzy sporo żądają za swe usługi, ale rzadko zawodzą. To rekiny, które drobną zdobycz zostawiają płotkom w rodzaju Krwawego Ludwika czy Brzytwy Johannsena. Nie staraj się zapamiętać tych imion. Dzisiaj są na topie, jutro będą gryźć glebę. To nie są prawdziwi zabójcy, a rzezimieszki nieco lepsze od reszty. Złodziejstwo się pleni w Allracji, ale gangu złodziejskiego nie ma...gangu liczącego się w każdym razie. Za dużo narybku przybywa z prowincji, by utrzymać nad tym wszystkim kontrolę. Nieco lepiej jest w sferze wymuszeń, jest tu potężny gang zajmujący się stręczycielstwem i wymuszeniami...ale mocno zakonspirowany. Już wolę spotkania z Kruczopiórymi, ci od zamtuzów, są...porąbani. No i jeszcze gang przemytniczy....Przemyt to intratna działalność w Allracji, ale i niebezpieczna. Jaszczury karzą złapanych według własnych praw...i nie znają pojęcia: adwokat.

Targowisko, karczma „Pod pijanym satyrem”



Siv zbliżył się do swej kanałowej zdobyczy, która dość dobrze radziła sobie z owijaniem mężczyzn dookoła palca. Wokół niej zgromadził się bowiem mały tłumek podchmielonych mężczyzn, którym nie przeszkadzało to, że kobieta nie jest do końca żywa.
Gdy Maahr się do niej zbliżył, obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem i rzekła.- O co chodzi?
- Posłuchaj... Chodzi mi o to, że... Pewnie myślisz, że jestem porywaczem lub kimś w tym stylu, a mój przyjaciel chciałby cię w jakiś sposób wykorzystać. Wiem, że to właśnie tak wygląda, ale musisz mi uwierzyć, że nie mam z tym nic wspólnego. Bo widzisz... dziś rano, kiedy pracowałem w kanałach, wtedy... w pewnym momencie zauważyłem ludzkie ciało... to znaczy ciebie leżącą na stercie odpadków i spróbowałem cię przesunąć i wtedy ty jakby ożyłaś... Bo mam nadzieję, że wiesz, że obecnie jesteś, hmm... nie do końca żywa, to znaczy nieumarła? I cały problem polega na tym, że jeśli ktoś przemienił cię w nieumarłą i gdzieś... no, gdzieś porzucił, to pewnie nie chciałby, żebyś się obudziła. I być może będzie chciał się ciebie pozbyć, a przy okazji pozbędzie się wtedy mnie i mojego przyjaciela. Wobec tego musisz powiedzieć mi wszystko, co wiesz o swojej przeszłości: kto cię przemienił, czy miałaś wcześniej jakichś wrogów i kim byłaś, kiedy jeszcze... za życia. A tak w ogóle, to jak ty się nazywasz?
- Twoja historia jest niedorzeczna, ja nie mogłam trafić na stos odpadków. Osoba o mojej pozycji...co się dzieje?-
nieumarła zamilkła, rozejrzała się dookoła i usiadła z wyraźną dezorientacją na twarzyczce.- To się nie dzieje, to się nie może dziać. Osoba z moją pozycją przebywa w takim miejscu? Jak to się stało?
-Już ci mówiłem.-
odparł siv, zastanawiając się, czy ten wredny babsztyl chodź trochę przysłuchiwał się jego słowom.
-Mój mąż, już on się tobą...jak on ma na imię? Jak ja mam na imię? Na bogów, nic nie pamiętam!!- z każdym słowem nieumarła zbliżała się do granicy histerii...znowu.
A na domiar złego do Maahra podszedł karczmarz, mówiąc.- Ona wypiła alkohol o wartości pięciu sztuk złota, a skoro to twoja podopieczna...to ty musisz uregulować za nią rachunek.

Targowisko, Karczma „Szczurza Nora”, wieczór


- Jestem! Jak zawsze zwarty i gotowy do pomocy. –rzekł Kris entuzjastycznie, ale kobieta jego entuzjazmu nie podzielała.
- To?!- rzekła nerwowo tupiąc stopa obutą w czerwony pantofelek o podłogę.
-Poradzi sobie.- odparł Ratkin filozoficznie.
- Poradzi?!- Róża krzyknęła z wściekłością.- On wygląda jak siedem nieszczęść.
Po czym rzekła.- Idź się umyj, i to piorunem.
-Łazienka na zapleczu.- Ratkin wskazał palcem drogę, ale zanim Kris minął mężczyznę, zatrzymała go kobieta, podając jakiś pakunek.- Twój strój. I staraj się nie rzucać w oczy podczas kolacji. Od tego zależy długość twego żywota.
Stara balia i kilka mydeł...musiało wystarczyć chłopakowi do umycia. Strój podarowany przez Różę, był w ciemnoczerwonych kolorach, schludny i...o numer za duży. Niemniej jakoś się go udało Krisowi założyć i nie wyglądać żałośnie...Za bardzo. W każdym razie, na widok Krisa w tym stroju, jedynie goblin rechotał. Zaś Róża oceniła jego wygląd kilkoma teatralnymi westchnięciami, oraz piorunującym spojrzeniem. Ratkin był bowiem bardziej pobłażliwy. –Spokojnie, uda się... Zaufaj moim planom.
-Jak ci na imię?- spytała Róża.
-Krisverithian, ale Kris można na mnie wołać.- odparł młodzieniec.
-A więc... Kris, przez następne parę godzin, masz mówić do mnie pani. Masz się nie odzywać nie pytany. Masz iść za mną ze spuszczoną głową. Jak wpadniemy, każdy sam się ratuje.-rzekła Róża i ruszyła do drzwi. Obcasy w czerwonych pantofelkach, sprawiały że pośladki kobiety podkreślone przez śmiały krój sukni przyjemnie się kołysały.
Kris musiał przed sobą przyznać, że mimo wszystko ta służba będzie miała pewne pozytywne strony.
-Na co czekasz? Ruszaj za mną.- niemal warknęła Róża, wyrywając Krisa z...eee...no...filozoficznych rozmyślań nad....eee...kobiecą naturą. (Czyli od gapienia się na jej pośladki).
Ruszyli powoli przemierzając kolejne uliczki i kierując się do Dzielnicy Świetlistej. Dopiero noc potrafiła pokazać czemu tak nazwano ten dystrykt. Światła... tysiące magicznych pochodni, kul i kryształów wypełnionych różnokolorowych blaskiem, rozświetlających mrok utrwalonych magicznie iluzji wypełnialy każdą uliczkę i ozdabiały każdy budynek. Wszystkie te magiczne ozdoby powodowały, że ulice dzielnicy zalewał różnokolorowy blask. Ale Róża przywykła widać do tego widowiska, bo nie zwracała na nie żadnej uwagi. Powoli zbliżali się do eleganckiej restauracji i wtedy kobieta stanęła na chwilę by się spytać.- Wiesz co masz robić prawda? Ratkin ci powiedział?
Upewniwszy się co do wiedzy „swego sługi”, Róża rzekła.- Więc jak masz jakieś pytania, to zadaj je szybko bo zbliża się nasz naiwniak.
Rzeczywiście w ich kierunku szedł, starczy mężczyzna, w czarnej, acz bogato zdobionej aksamitnej szacie. Cały strój emanował dyskretnie bogactwem i elegancją.
Ale dojrzała twarz bynajmniej nie wyglądała na naiwną.

Ciemne choć siwiejące już włosy, bystre spojrzenie, gustowna broda. Czy Róża, aby na pewno dobrze go oceniła?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline