Gdy wampirzyca z odrąbaną głową w końcu spłonęła po wystawieniu na słońce, można było odetchnąć z ulgą i spokojniej już porozmawiać.
Miridopadła wiadro z wodą i jakąś w miarę czystą szmatę, po czym przemyła swoją twarz z posoki nieumarłej. Każdy przez chwilę zajął się sobą, po czym
Senader rozpoczął rozmowę:
-
"Naprawdę wdzięcznym jestem, żeście mi życie uratowały. I chciałbym się odwdzięczyć żeniąc się z jedną z was" - Powiedział, a na buźce
Miri pojawiło się naprawdę spore zaskoczenie. Krasnolud jednak szybko się roześmiał, co również wywołało mały uśmiech na ustach Mniszki, po czym wyjaśnił, że to żart, oczywiście jednak dodając od siebie parę zdań podtrzymujących wielkość swojego męskiego ego. Zaproponował również podróż do Arhaagu, gdzie ponoć posiadał spory majątek. Mówiąc więc krótko zapraszał obie młode kobietki do siebie... .
-
Hmmm... - To było wszystko, co
Miri chwilowo z siebie dała jako odpowiedź. Jej głowę zaprzątała bowiem sprawa
Gungara i
Halavera związanych w karczmie, o których również wspomniał Krasnal. Obaj mężczyźni byli kiedyś w końcu ludźmi, w tej chwili zaś plugawymi istotami, żerującymi w bestialski sposób na przypadkowych osobach. Należało coś z nimi zrobić, "coś" , co bardzo, ale bardzo się rudowłosej nie podobało. Ponoć jednak nie było wyjścia, nie można ich było uratować z takiego stanu, a co dopiero w chwili obecnej po prostu puścić wolno.
Tą bardzo ciężką decyzję podjęła niespodziewanie
Sara. Delikatna i sprawiająca wrażenie niezdolnej do takich czynów Czarodziejka ruszyła do wnętrza zajazdu, wyciągając mały sztylet.
Mniszka odprowadziła ją zimnym spojrzeniem.
.....
Po pewnym czasie trójka przypadkowo ze sobą powiązanych losem osób stanęła w głównej sali zajazdu. Tym razem
Miri zaczęła rozmowę jako pierwsza, dziwnie unikając spojrzenia
Sary.
-
Weźmy co się przyda z tych rzeczy które znaleźliśmy w pracowni i w gnieździe wampirzycy, reszta, przynajmniej mnie, nie interesuje. Nie mam zamiaru okradać tego miejsca. Proponowałabym je zaś spalić. Dzień dopiero co się zaczął, możemy więc wyruszyć w drogę, a szczerze powiedziawszy nie mam zamiaru tu zostawać ani chwili dłużej. W stajni znalazłam kości koni, nadal więc pozostaje nam poruszać się pieszo, no chyba że jak Sara chce, jakoś za pomocą magii.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu spojrzała na młodą Czarodziejkę, szybko jednak przeniosła wzrok na
Seandera. Zarazem podziwiała i nienawidziła w chwili obecnej
Sarę. Podziwiała za odwagę podjęcia się tak strasznego zadania, nienawidziła zaś jednocześnie za zabicie obu mężczyzn, mimo faktu, że nie było dla nich ratunku, i to było ponoć jedyne rozwiązanie. Sama przez chwilę myślała, by dokonać tego czynu,
Sara ją jednak ubiegła. Ciekawe czy samą siebie by po takim czymś znienawidziła... .
-
Jak dla mnie możemy wyruszyć do tego Arhaangu a potem się zobaczy - Powiedziała spoglądając przez okno.