Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2009, 18:05   #484
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Ostatnie spojrzenie w górę, jakby w nadziei, że Pan czuwa nad nim i kapłan przechylił butelkę wlewając część jej zawartości do ust. Ciecz miała słodki, dość przyjemny smak. Zakorkował fiolkę z powrotem i w milczeniu oczekiwał na efekt. Nie musiał czekać zbyt długo, już po chwili na twarz kapłana wpełzły rumieńce. Zrobiło mu się ciepło, poczuł delikatny zawrót głowy, jakby nie była to mikstura uzdrowienia tylko jakiś mocny alkohol. Mięśnie rozluźniły mu się, a nogi nie były w stanie dłużej utrzymać ciężaru ciała. Usiadł ciężko, ratując się przed upadkiem. Szum w głowie narastał, świat wokół falował, coraz bardziej zbierało mu się na mdłości. Coraz trudniej było mu złapać oddech, miał wrażenie jakby się dusił. Świat wokół stawał się coraz ciemniejszy, przedmioty i osoby traciły kształty zmieniając się w wirujące barwne plamy. Głosy wokół były przytłumione, jakby dobiegały zza ściany. Zobaczył jeszcze gwałtowny błysk światła po czym zapadła ciemność

Fala przyboju z hukiem rozbijała się o klif. Blacker stąpał ostrożnie na skraju skał, o krok od upadku w morskie odmęty. Przed nim kroczyła postać białych szatach, skąpana w słonecznym blasku tak, że niemożliwym było ujrzenie Jego rysów. Nad nim latał czarny kruk, symbol śmierci. Kapłan zdawał sobie sprawę, że umarł i wreszcie spotkał Pana. Był szczęśliwy z tego powodu, jednak coś nie dawało mu spokoju. Nie potrafił zidentyfikować tego wrażenia, niepokój jednak pozostawał. W pewnej chwili postać przed nim zatrzymała się i odezwała się, głosem przypominającym tony spiżowego dzwonu

- Twój czas jeszcze nie nadszedł. Na świecie czeka na ciebie ktoś, kto nie jest zdolny żyć bez ciebie. Wróć do niego i ciesz się życiem, chwaląc dobroć moją

Obraz wokół rozmył się, a kapłan poczuł że wraca do swojego ciała. Czuł śmiertelne zimno i wilgoć na twarzy. Z trudem uniósł powieki i gdy tylko obraz wyklarował się zobaczył nad sobą zapłakaną twarz krasnoluda. Zamknął szybko oczy udając umarłego, powtarzając w myślach niczym mantrę ,,Zlituj się Panie nade mną i zabierz mą duszę do siebie! Panie Ognia, czemuś mnie opuścił!". Było wiele możliwości, co można ujrzeć po powrocie do życia. Mogły to być zatroskane twarze rodziny, błękit nieba albo zieleń drzew. Żaden z tych wariantów nie uwzględniał krasnoluda! Nie wypadało jednak mu dłużej być martwym, skoro Pan powiedział, że ma żyć. Otwarł oczy ponownie, tym razem widząc nad sobą wilczycę, Kiti. To już było lepsze, z trudem więc poruszył rękami. Przewrócił się na brzuch i podpierając się rękami zdołał podnieść się na czworaki. Ciężko dysząc zebrał siły i dokonując tytanicznego wysiłku wstał

Widząc prośbę w oczach wilczycy podał jej miksturę, jednocześnie przywołując leczniczą moc Pana. Miał nadzieję, że ta mikstura jest właściwą i Kiti nic się nie stanie, wolał jednak w pogotowiu mieć możliwość pomocy. Na całe szczęście mikstura przywróciła ludzką postać wilczycy, co oznaczało że to właśnie jest lekarstwo na ich klątwę. Resztkę mikstury wypił dwarf, także odzyskując swoje naturalne kształty. Dirith napił się z drugiej mikstury. Stało się tak, jak Blacker się spodziewał. Może to wina mikstury, może tego że drow bardziej był bestią niż humanoidalną istotą. W każdym razie czarnoskóry towarzysz został uwięziony w postaci zwierzęcej. Kapłan był pewien, że choć ciało ma zwierzęcia tak naprawdę jest bestią o wiele groźniejszą. Bestią, którą należy zlikwidować. Naładował swój garłacz ponownie, gdyż najwyraźniej wystrzelił z niego przez przypadek podczas upadku, potem delikatnym ruchem głowy wskazał krasnoludowi na tygrysa. Miał nadzieję, że Ulfger zrozumie jego intencje. Kapłan był gotowy unieść broń i wystrzelić, jeśli Dirith spróbuje się choć zbliżyć w ich stronę. Jeśli dwarf skinie głową na znak zgody wystrzeli z garłacza do tygrysa rozpoczynając walkę
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline