- Dzień dobry? - Usłyszała nagle z boku Risha wraz z Seraphem i Ruliusem. Cała trójka zwróciła się dosyć mocno zaskoczona w tamtą stronę. Śmiałkowie, zajęci badaniem licznych śladów potwornej chatki, i rozmawiając między sobą, nie zauważyli nikogo do nich podchodzącego, co mogło w pewnych okolicznościach mieć wyjątkowo przykre skutki. Tym razem jednak nie był to na szczęście żaden tajemniczy i krwiożerczy potwór.
Parę metrów od nich stała sobie na trawie najspokojniej w świecie... jakaś dziewoja. Miała na sobie prostą, wiśniową sukienkę, jej długie jasne włosy były w drobnym nieładzie, w jednej dłoni zaś trzymała swoje własne butki, w drugiej z kolei kilka żółtych kwiatów. Spoglądała uważnie na osoby stojące przed nią, na jej ustach czaił się jednak cień ciepłego uśmiechu.
Pasowała do tego miejsca jak pięść do oka.
- Jesteście z miasteczka prawda? - Spytała z wyraźną nadzieją w głosie, wciąż pozostając, w jej mniemaniu, w bezpiecznej odległości jakiś pięciu, sześciu kroków.
Wybrała się sama na spacer po lesie, wnioskując ze zbieranych kwiatków??.
- Jestem Julia a wy... co tu tak śmierdzi? - Przytknęła dłoń z kwiatkami do ust, robiąc drobny kroczek w tył. Jej oczy zaczęły niespokojnie błądzić na zmianę po stojących przed nią osobach, oraz po chatce... .
***
Dialog(i) do odegrania przez pw