Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2009, 20:34   #101
Ayame
 
Ayame's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayame nie jest za bardzo znany
Samantha odetchnęła z ulgą. Nie była pewna czy jej wybawca tak stuprocentowo stoi po ich stronie, ale przynajmniej odwrócił od niej uwagę tego dziwnego (acz potężnego) typka. Obolała nie miała siły walczyć... Przynajmniej narazie. Trochę słaniając się na nogach, jedną ręką nieco na próżno starając się zatamować krwawienie w zranionym przedramieniu, doczłapała się do jakiegoś w miarę stabilnego kąta, aby z deczka odpocząć. Przydałoby się też nieco czarów leczących... i apteczka ( kąpieli i ponownej dawki olejków eterycznych dla polepszenia humoru nawet nie liczyła).
-PRZEPRASZAM, CZY ZASTAŁEM JOL... na imprezę w końcu wpadł pan Bagman, beztrosko lądując obok biednego dobrego doktora, omal nie miażdżąc biedaka. Teraz jednak otwory na oczy w torbie skierowane były jak pięciodolarówki na pewnego Ducha.
- ...GHOST, DAWNO SIĘ NIE WIDZIELIŚMY! JAK TAM, WSZYSCY ZDROWI? NADAL UPRAWIASZ SZTUKĘ TAJNEGO ATAKU Z DOSKOKU ZASKOKU?
Nagle, tak trochę niespodziewanie i bez zaproszenia, wprost na Bagmana runęło z wyższych pięter (lub tego co z nich pozostało) coś dosyć dużego. Torbogłowy zareagował bardzo instynktownie i wypłacił niefortunnej, spadającej postaci cios prosto w plecy. O dziwo, nie usłyszał gruchnięcia kości, te wydawały się być nadzwyczaj twarde. Tajemnicza sylwetka walnęła jednak o resztki ściany i padła bez życia (a przynajmniej bez przytomności) na ziemię. Był to Bullseye. Bullseye, który wyglądał jakby ktoś miał z nim starcie kilka chwil wcześniej i przysolił mu znacznie mocniej niż torbacz, co samo w sobie budziło…jakiś rodzaj niepewności. Zakrwawiony, z potarganym strojem, blondyn leżał bez ruchu. Ghost popatrzał sceptycznie na swojego rozmówcę, który przed chwilą wpadł przez okno.
-…Myśl może co robisz.
Skomentował dość negatywnie, nie reagując na wcześniejsze, torbowe zaloty.
Płomiennowłosa obserwowała sytuację z mieszaniną rozbawienia i wątpliwości, sama dokładnie nie wiedząc to tak na prawdę powinna teraz czuć. Pojawił się Bagman- spoko przynajmniej jakieś wsparcie, spadł nieźle poturbowany trup gościa- tarczy do rzutek- już trochę mniej dobrze. Rany leczyły się wolno, ale przynajmniej ból ustępywał. Ponowne wejście do akcji powinno być kwestią czasu, a zanim on nadejdzie, lepiej poobserwować poczynania przeciwnika. Chociaż teraz bardziej niż przeciwnik uwagę na siebie zwracał Drake, który przygarbił się, spuścił ramiona wzdłuż tułowia, pociągnął nosem i teatralnie przetarł łzę na torbie.
-CHLIP. GDZIE TYLKO NIE SKOCZĘ, WSZYSCY MI DOKUCZAJĄ, NIKT MNIE NIE ROZUMIE, CHYBA ZARAZ...EJ.Torbogłowy wyprostował się, dając sobie spokój z dziecięcymi teatrzykami. -GDZIE WŁAŚCIWIE BRONSTEIN?
Ghost podleciał spokojnie do Bullseye’a i zaczął go przeszukiwać, na wpół uważnie słuchając torbowego teatrzyku. Nawet wysilił się na odpowiedź.
- Bronstein? A, ta metalowa puszka. Dobre pytanie…
Szukał, szukał i…nic nie znalazł. Mężczyzna westchnął z rezygnacją pod białym pancerzem.
-…ale mam lepsze. Co się stało z Kulami? Kiedy ostatni raz ścigałem Bullseye’a po tym jak pokiereszował tą kobietę, miał je ze sobą.
Jednak Ghost, podobnie jak Bagman, miał pecha do zadawania pytań. Jak na komendę, wszystko zalało skrzące, zielone światło. Pozostałości zamkowej rezydencji zatrzęsły się w posadach i zaczęły rozpadać na części pierwsze. Lecz nim architektura zdołała w pełni popełnić samobójstwo, ktoś zdecydował się jej pomóc. Ogromna fala zielonej, jadowitej energii, niczym rozchodząca się eksplozja atomowa, zmierzała nieubłaganie w stronę (zapewne) śmiertelnie zdziwionych złoczyńców. Ghost zaczął coś krzyczeć, jednak jego głos skutecznie zagłuszył szum rozchodzącej się mocy. Pośpiesznie targnął truchło Bullseye’a za kark, i rzucił je na nieprzytomnego Jacala. Następnie, bez pardonu, czy jakichkolwiek iluzji delikatności, capnął także maginię. Nim fala zalała grupę, był w kontakcie fizycznym ze wszystkimi…nie licząc Bagmana i Doom’a. Ci znajdowali się zbyt daleko, zdani na siebie. Eksplozja. Potężna, wypalająca i dezintegrująca wszystko eksplozja. Biel i dzwonienie w uszach. Nic więcej. Taskmaster i Astarte unieśli głowy do góry, obserwując zamek, który na tę chwilę ukazywał powstawanie supernowy. Fragmenty góry i budulca, w liczbie większej niż przytłaczająca, zaczęły spadać wprost na nich.
 
Ayame jest offline