Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2009, 21:52   #99
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
w kooperacji z Hellian i za przyzwoleniem marrrta

~~ Dziwne, diabelnie dziwne ~~
Pomyślała lady Lovelace i była to pierwsza w miarę zwięzła logicznie myśl od dobrych kilku chwil.
Trudno określić czy chodziło jej o włamanie, atak niezwykłej bestii, budowę broni Fellowa czy… o baroneta Windermare.

*

Niczym najgorsza z pensjonarek wypuściła broń z dłoni. Niezwykłe uczucie, podobne do tego, którego doświadczyła podczas prywatnego spotkania ze Swanem, który w tajemnicy pokazał jej swoje nowe doświadczenia. Coś jakby drobne ugryzienie, a przecież nigdzie nie było zębów. Odruch bezwarunkowy zdziałał bezbłędnie i oto cudaczna broń leżała na dywanie, a Virgil troskliwie oglądał jej palec.
Złożony na opuszku pocałunek zupełnie ją zaskoczył. Następne tylko pogłębiały owo wrażenie.
Gdy usta Virgila delikatnie dotknęły wnętrza jej dłoni, jedyna ślubna córka lorda Byrona westchnęła cichutko. Zupełnie bezwolnie. Mężczyzna uniósł wzrok – w miejsce zdobiącego zwykle jej twarz odrobinę asymetrycznego, zaczepnego uśmiechu zobaczył rumieniec. Zupełnie taki sam, jakiego mógłby się spodziewać po nastoletniej pannicy. Nim jednak zdołał sobie to uświadomić, Ada King; niebaczna ciut nazbyt mocno wyeksponowanego w owej chwili dekoltu; nachyliła się i baroneta owionął subtelny zapach, który na myśl przywodził kadzidło. Spojrzała mu w oczy i na dnie tego spojrzenia dostrzec mógł zapowiedź żądzy. Dzikości, która obnaża uda kobiet a mężczyznom nakazuje pogrzebać rozsądek.
Rozchylone wargi Ady musnęły jego usta z razu delikatnie, badawczo. Odpowiedź, której im udzielił, ośmielił pocałunek i… próbował sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek ktokolwiek całował go równie zachłannie.
Coraz mocniej i dalej, w głąb króliczej nory.
Dłoń baroneta bezwiednie niemal ruszyła w górę smukłej łydki, skrytej wśród halek. Nachylona nad nim kobieta gwałtownie zagarnęła materiał koszuli kryjącej jego plecy.
I zanim się obejrzał, Ada skoczywszy z łóżka, ruszyła ku drzwiom.
Nie mówiąc ani słowa otworzyła je i próbując uspokoić wzburzony oddech, gestem kazała mu się wynosić.
Gdy mijał ją w drzwiach, w jej oczach wciąż widział tę samą dzikość. I obietnicę.
Resztkami zdrowego rozsądku trzymała się swojej decyzji. Podjęła ją, choć w tej właśnie chwili ostatnim, czego pragnęła był Virgil opuszczający jej sypialnię.
Na progu zawahał się, cofnął o krok by ukraść jej jeden jeszcze pocałunek.
Policzek, który mu wycięła był prawdziwym zaskoczeniem.
Chwycił mocno jej nadgarstek i pojąwszy naraz reguły gry, uśmiechnął się wilczo i po raz wtóry ucałował wnętrze jej dłoni.

*

Równie dziwaczny był słowotok Olimpii.
Ada nie mogla się pozbyć wrażenia, że Grisi z niezrozumiałych dla programistki powodów ze wszystkich sił pragnie wierzyć w elfy.
Nawet te bezustanne spacery, które zdawały się być obliczone na szukanie guza.
Uśmiechnęła się do przyjaciółki, z niedowierzaniem kręcąc głową.

- Grisi, na miłość boską! Wiesz, że Cię kocham, ale czy aby nie przesadzasz z tą elfią histerią? Wiem, że może Cię to zasmucić, ale cholerny Puk tak naprawdę nie istnieje. Ta sama kategoria co Baba Jaga, słowo!
Olimpia otworzyła usta, po czym je zamknęła, potem zrobiła to po raz drugi. W końcu wstała odwróciła się do przyjaciółki tyłem i wypaliła.
- Czyja Ci już mówiłam, że moja matka tak naprawdę jest moją babką?
- Grisi? Co Ty wygadujesz?
- Ada wyglądała na co najmniej mocno zaniepokojoną. Wyglądała, jakby miała ochotę natychmiast wzywać lekarza.
- Giuditta. – Olimpia wzruszyła ramionami - Miała wtedy 17 lat.
- Kiedy?
- Kiedy mnie urodziła. A wcześniej była w krainie elfów. Podobno.
- Olimpio, to chyba stanowczo za dużo. Wiem, że prawdziwe życie jest dużo nudniejsze niż libretta, ale gdyby twoja rodzina była choćby odrobinę bardziej konserwatywna mogliby Cię za to posadzić w Azylu. Na stałe.
- lady Lovelace z wyraźnym trudem hamowała śmiech. Efekt był taki, że jej głos brzmiał, jakby się czymś krztusiła.
- Zamiast się śmiać lepiej pomóż mi szukać ojca. Od jutra, bo jak wydobrzejesz będziesz ze mną codziennie chodzić nad to jezioro.
- Męskie towarzystwo to nie to?

Pani King siliła się na powagę, ale uniesiona wysoko lewa brew zdradzała jej rozbawienie. Olimpia czule objęła Adę.
- Nie mam czasu martwić się mężczyznami.
Tym razem roześmiały się obie.

*


Sen, zamiast oczekiwanego odpoczynku przyniósł tylko deliryczne sny. Może była to wina półkarafki brandy, którą jednym haustem łyknęła przed snem. A może proszków, które podał jej lekarz.
Korytarz za korytarzem za korytarzem.
Była przecież matematyczką, jej genialny umysł sam przeliczał kroki, ilości zakrętów, teoretyczne odległości. Poszukiwał wzoru. I za każdym razem, kiedy rozwiązanie równania miała w zasięgu długich palców, upiorny labirynt wymykał się jej obliczeniom.
I wtedy ta dziwna dziewczynka...
Musiała przyznać, że to, co miała jej do powiedzenia dziewczynka dziwnie ją zainteresowało. Tak jakby słowa usłyszane we śnie mogły mieć jakiekolwiek znaczenie na jawie.

- Zaczynasz wariować, Byron - powiedziała sama do siebie, skubiąc kromkę chleba.
Nie mogła się nie roześmiać na dźwięk tych słów.
Nieodrodna córka swojego ojca: oto zaczyna tracić zmysły.
Po chwili jednak spoważniała, mocno zastanawiając się nad tym, z kim mogłaby pomówić o swoim dziwacznym śnie.
 

Ostatnio edytowane przez hija : 02-06-2009 o 22:06. Powód: literuffki
hija jest offline