Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2009, 22:16   #15
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Sprawa odrobinkę się zjebała, ale nie na tyle, żeby dziewczyna się przejęła. Początek był nawet obiecujący, i co tu kryć - rozrywkowy. Utłukła kusznika w dwóch szybciutkich ciosach, a później, niewiele myśląc, pobiegła tam, gdzie kazała jej Mała. Posłuchała jej z przyzwyczajenia. Zdążyła się już przekonać, że gdy przebywały w matczynym łonie to Fay wyssała wszelkie, przeznaczone dla ich obu, pokłady rozumu. Z reguły więc przystawała na zamiary siostry. Po części dlatego, że lepiej sprawdzały się one w praktyce, a po części, bo Famke zazwyczaj nie wysilała się aby w ogóle jakieś plany snuć. U niej szybciej niż rozum odzywał się instynkt. Trochę tak jak u Skurwysyna Imraka. Całkiem się z tym kundlem nieźle dogadywała, lepiej niż z nie jednym człowiekiem chyba. I łatwo było sobie z nim wyjaśnić linię dowodzenia. Kiedyś Skurwysyn na Famke zawarczał i wytarmosił za nogawicę. Ale wtedy zeszła do parteru i odwarknęła w rewanżu, (chyba też nawet ugryzła gnidę w ucho ) aż psina ogon podkulił i wyrwał jak z procy między kolana szczurołapa. Tam o dziwo miast ratunku napotkał pancernego buta krasnoluda. Ale kundlisko już więcej jej nie tykał. Famke lubiła wyjaśniać spory zarodku i to w jak najprostszy sposób. A ten zazwyczaj sprowadzał się do pięści albo kopa w jaja.

Kop w jądra poszybował i tym razem, wprost na stojące naprzeciwko ścierwo. Nie miała co prawda pewności, z racji grobowych ciemności, że delikwent ów ma między nogami tenże, wspomniany wyżej, czuły punkt, ale jakoś podświadomie tak właśnie zakładała. Tak czy inaczej na początek poszedł solidny kopniak.
Łódź zachybotała jeszcze bardziej, ale Famke bez większego problemu złapała równowagę. Za to Fay wpadła w odmęty ścieków zanim zdążyła ją choćby podtrzymać.

- Szlag – wysyczała przez zęby nie odrywając wzroku od przeciwnika. Ten też się zachwiał, tracąc na moment koncentrację. Zaatakowała prędko. Cięła dwa razy, wpierw w korpus, później ramię. Oponent nie był jej dłużny i zamachnął się uzbrojoną w ostrze dłonią, ale to odbiło się tylko dźwięcznie od puklerza. Famke się zaśmiała i natarła ponownie, tym razem mierząc idealnie w łepetynę. Polała się jucha, a w zasadzie trysnęła obficie jak górskie źródełko i zabryzgała siostrzyczce kaftan kolczy. Życie chyba z gnoja uchodziło bo upadł gębą w spróchniałe deski łodzi i kwiczeć począł jak patroszony wieprzek. Odwróciła go na plecy zaglądając w oczy, a na jej śliczniutkiej buzi nieprzerywalnie tańcował uśmieszek. Troszkę może szalony, ale uroczo promienny.

- Mam cię łapserdaku. Za słaboś tańcował z tym swoim nożykiem.
Pochyliła się nad ciałem broczącym posoką i oblizała policzek konającego. Od podbródka aż po czoło, po całej długości, kosztując przy tym świeżutkiej krwi. Lubiła ten jej metaliczny posmak, no a ta tutaj jeszcze cieplutka była. Coś ją w tym wszystkim kręciło, nęciło - krew, przemoc i ogólna rozpierducha. Miało to swój kurewki urok i rozmach. Niektórzy twierdzili, że jest chora na umyśle (Fay się zawsze wściekała gdy ktoś pochopnie takie słowa rzekł na głos) ale Famke traktowała to jak swoją niewinną fanaberię. Każdy przecież ma prawo mieć fanaberię, ktoś się kurwa nie zgodzi?

Gdy oczy faceta zastygły już na zawsze a ciało przestało konwulsyjnie podrygiwać zabrała się za przetrząsanie jego kieszeni. Jeśli nie ma statuetki to może znajdzie chociaż coś innego. Coś co można spylić lub inaczej się nada. Kątem oka dostrzegła też, że jakaś banda rybaków wyciąga Fay na sąsiednią łódź. Trochę ją to zaniepokoiło (Połów w środku nocy? I cóż że w tych ściekach chcieli psubraty wyłowić? I akurat tak blisko Kazamatów, kiedy właśnie dochodzi do jatki? Nie wierzę kurwa w zbiegi okoliczności. I nie spieprzają tylko podpłynęli bliżej? Kierowani może zwykłą ludzką ciekawością? Już wam wierzę kurwie syny!).

Ale siostra chyba żyła. Słyszała jak wyrzuca z siebie połknięty uprzednio syf tego świata, charcząc przy tym i złorzecząc. Famke niewiele więc myśląc zeskoczyła z powrotem na suchy ląd i rzuciła się biegiem wzdłuż nabrzeża. Trzeba było pomóc Imrakowi. Jak ta druga szemrana menda im ucieknie (nie daj bodowie ze statuetką Larsa) szef im łby pourywa i naszcza do środka. Troszkę ją ta myśl zmobilizowała bo chwyciła mocniej topór i pobiegła przed siebie wsłuchując się w zawodzenie Skurwysyna.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 02-06-2009 o 22:23.
liliel jest offline