Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2009, 18:01   #486
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Tak jak się spodziewał przemiana była bez zarzutu. Biały wilk o lśniącej sierści i muskularnych łapach znalazł się na miejscu rudego krasnoluda o pachnącym inaczej oddechu. Wilk nie czekając na oklaski wychłeptał wcześniej przygotowaną miksturę. Psi język nie był przyzwyczajony do picia duszkiem cieczy, ale gdy tylko poczuł pierwsze kropelki w pysku, czerwona ciecz zniknęła momentalnie. Ów płyn smakował jak krasnoludzka ogórkowa. Jak u mamy. Działał podobnie. Powywracał krasnowilkowi flaki, zbryliło go trochę i stał się krasnoludem jak się patrzy. jego czerwona broda dumnie powiewała na wietrze, hełm znalazł się na głowie, oczywiście nie wytarłszy wcześniej resztek zawartości. Po co? Zarzucił dumnie topór na ramkę i wyprężył pierś. Z tyłu w plecach coś mu strzeliło, ale nie zakłóciło to majestatycznej pozy dwarfa. Podrapał się po głowie i zaśmiawszy się gromko powiedział:
- Ho, ho! To cu? Handelek? - a mówiąc to spojrzał na swego druha, Blackera.
Ten jednak wydawał się być, przynajmniej w tej chwili, nie zainteresowany beczułką prochy przednich pracowni alchemicznych, znajdujących się w podziemiach krasnludzkich sztolni. Patrzył się na drowa. Na tą jakże w tej chwili straszną i groteskową hybrydę ciemnego elfa i tygrysa. Takie stworzenie nie było bezpiecznym dla otoczenia. Trzeba było go unieszkodliwić. To samo pojawiło się w umysłach jakże różnych ras i postaci. Majestatyczny kapłan i nieco nierozgarnięty i przyziemny krasnolud. Ulfger tylko popatrzył na swego towarzysza i rozumiejąc go bez słów zrobił gest. Dawno nie korzystali z tego gestu. Tylko nie liczni potrafili go rozszyfrować. Jeden adept Świątyni Ognia nie rozumiejąc tego gestu przypłacił życiem. Był to znak którego nauczyli się od goblińskich handlarzy. Miarowo szybkie poruszanie dłonią zwiniętą w rulonik jakby trzymała flaszkę po spirytusie w górę i w dół. Od tempa znaczył przekaz. Teraz dość wolne oznaczało: "Atakujemy"

Ulfger znając na tyle swego kompana, że wiedział, iż ten nie opuści go teraz. Nie zatrzyma go jak wcześniej. Nie będzie chciał się targować. Ruszą w bój ramię w ramię. By tępić zło jakim okazał się drow. Khazad sam się sobie dziwił czemu nie zrobił tego wcześniej. Może wierzył, że jeśli ten chadza po powierzchni to może jest to następca słynnego Drizita? Podobno ten jeden z czarnouchych zaprzyjaźnił się z wielkim władcą Mithrilowej Hali. Może wierzył na podobną przyjaźń. Jednak zachowanie Diritha dawno pogrzebało tą nadzieję. Nie zasługiwał na życie śród ludu poranków i zmierzchów. Nie potrzebnie wychylał głowę z tuneli.

Krasnolud wciąż patrząc się na swojego nowego przeciwnika, poczekał na pierwszy strzał z garłacza kapłana. W tym czasie chciał zapewnić sobie większą ochronę przeciwko broni długouchego. Za inkantował twardym i stanowczym tonem:
- Ojcze przedwieczny. Panie ziemi i skał.
Proszę cię, dopomóż mi i w tej walce.
Pomóż mi plewić chwasty na polu twoim
Jakim okazał się ten osobnik.
Wspomóż mnie w walce ochroną twą,
By jego pazury złamały się na twej chwale.


Po czym w milczeniu ruszył na drowa. Ten nie zasługiwał na okrzyk bojowy. Zwykli mordercy nie zasługiwali nawet na to.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline