Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2009, 19:42   #16
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Tavarti zatrzymała kartkę z nazwiskami. Właściwie zrobiła to zupełnie nieświadomie. Zaciśnięte na niej palce nie chciały się rozluźnić.
Kiedy to Damarri musiała jeszcze coś załatwić w świątyni, dziewczyna siedziała na schodach prowadzących do wejścia. Robiło się duszno, słońce przyjemnie ogrzewało ciało. Miasto, które zdawało się łaknąc odrobiny ciepła po chłodnej nocy opijało się jasnością nieba. Biel ścian i dachów potęgowała siłę optymizmu, jaką miał w sobie Tarvar.

Któreś z tych imion z pewnością należy do mnie.

Przechyliła lekko głowę. Żadne nic jej nie mówiło. Pusto. Brak skojarzeń.

Poprawka któreś z tych imion należało do mnie. Teraz jestem Tavarti.


Chwyciła kartkę papieru oburącz i podarła ją na malutkie kawałeczki a potem rozrzuciła jak konfetti.



- Widzę dobry humor dopisuje. - orczyca stanęła tuż za dziewczyną.
- No, najwyższy już czas! - odpowiedziała dość niejasno, chodziło jej o dłużące się chwile w samotności czy uśmiech, który pomimo porannych wydarzeń nie opuścił Tavarti?
Dziewczyna pocałowała uzdrowicielkę w policzek. Pociągnęła za ramię i ruszyła w tłum - to od czego zaczynamy?




Targ i sklepy. W odróżnieniu od orczycy, która miała niewyczerpalne pokłady energii, Tavarti szybko się zmęczyła. To było jak orgia wzroku, słuchu, dotyku, smaku. W którymś momencie przestaje cieszyć i zaczyna działać na nerwy. Tworzy się ściana między ciałem a umysłem. Przekaz zostaje zaburzony, ciało jakby czyjeś inne, język jak kłoda i suchy domagając się płynu. Zamknięcie oczu i ponowne ich otwarcie wcale nie zmienia sytuacji. A przynajmniej jej nie polepsza.

Przyprawy kręciły w nosie, kolorowe ubrania, chusty, klejnoty przyprawiały o zawroty głowy. Damarri ciągle podawała dziewczynie coś do przymierzenia. W pewnym momencie Tavarti stała na jednej nodze w jednym sandale, starając się założyć taki z innej pary na druga stopę, na ramieniu orczyca przewiesiła jej kilka materiałów, aby zdecydować z przekupką który kolor pasuje lepiej do cery, przy okazji przykładając do dziewczyny tunikę i mrucząc pod nosem coś o za dużym dekolcie.

O tak nie ma jak zakupy! Czy istnieje szansa, że skończymy niedługo? Jestem padnięta. Do pokoju! Rzucić się na łóżko! Albo przynajmniej kąpiel. Błagam, nich się ktoś zlituje...

Ale nie powiedziała nic na głos. Uśmiechała się i potakiwała głową, w której utkwił wielgachny kamlok. I za nic w świecie nie chciał się odturlać gdzieś dalej.

Tavarti nie miała siły myśleć. Postanowiła więc zlikwidować przynajmniej jeden ze swoich problemów i ruszyła do straganu z zimnymi napojami - bóstwo raczy wiedzieć, jak to w tej temperaturze powietrza było możliwe, ale Tavarti postanowiła że odłoży refleksję na później. Niestety Damarri dopadła do straganu obok, gdzie pech chciał wyłożono biżuterię.

Robiło się coraz cieplej, słońce zdawało się parzyć, ubranie kleiło się do ciała. Maiły już torbę podróżną z wytrzymałej jurty, jedną sukienkę z drogiego aksamitu ręcznie haftowaną, dwie pary spodni z najlepszego materiału, dwie dłuższe tuniki lniane - jedna przylegająca, druga z długim rękawem, dwie krótkie bez rękawów na dni cieplejsze, skórzany pas najwyższej jakości, idealne dopasowany o żłobionych symbolach różnych zwierząt, dwie pary sandałów pełne i rzymskie, kilka bransoletek o wykwintnej linii, 3 pary kolczyków z oczkami z drogich kamieni, opaskę na włosy dopasowaną kolorem do oczu Tavarti, płaszcz spięty na ramieniu starannie rzeźbioną spinką, krzesiwko, hubkę, bukłak na wodę, menażkę, kubek, suchy prowiant na zaś i szkoda że nie było w pobliżu tragarza, bo nogi się pod Tavarti uginały.

Przystanęła na chwilę przy ceglanym murze.
- Niech będzie, zobaczymy ile warta jest ta twoja wróżba.
Ciekawym wzrokiem odszukała właściciela komentarza, który włożył we własne słowa tyle ironii i cynizmu, aż jej po plecach przeszły ciarki. Skierował je do drugiego mężczyzny o pociągłej twarzy siedział przy małym stoliczku. Uśmiechał się delikatnie jakby komentarz go zupełnie nie dotknął, jednak z nutką szyderstwa. Machnął dłonią i wyrzucił na skórzaną chustę malutkie kostki. Przyglądał im się chwilę z uwagą.



Tavarti nagle stała się napięta. Nie mogła oderwać wzroku od mężczyzn. Odglosy targu przestały mieć znaczenie, ucichły. Czuła, że to iluzja. Chociaż może nie? Wcześniej przez moment przyglądały się pokazom unoszących się samodzielnie lin, znikających przedmiotów w rękawie. Ale to było coś zupełnie innego. Poczuła na twarzy podmuch zimnego powietrza, choć ani jeden jej włos nie drgnął. Jej oddech przyspieszył. miała wrażenie, że jeśli wyciągnie dłoń, będzie mogła dotknąć czegoś. Uniosła lekko rękę.

- Szukałam cię wszędzie, musimy jeszcze kupić...
Damarri odciągnęła dziewczynę dalej, aby opróżnić mieszek jeszcze trochę. Póki można. Tavarti spojrzała jeszcze raz przez ramię na mężczyznę, po czym posłusznie zajęła umysł słowami orczycy.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline