Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2009, 09:14   #100
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Przyszedł taki czas, że baron acz niechętnie musiał przyznać, iż cieszy się, że jego ojciec próbował uczynić z niego żołnierza. Dzięki ambicjom rodzica potrafił niezgorzej posługiwać się bronią palną i nie obcy mu był fechtunek bronią białą. Był sprawny fizycznie i całkiem nieźle pływał. Teraz zaś przyszła pora by zrobić użytek z tych umiejętności.
Lexinton w samotności zjadł śniadanie. Nic wielkiego. Jajka na bekonie i opiekane kromki chleba z dżemem. Po posiłku wezwał Johna i razem ze starym sługą udali się do pokoju myśliwskiego, by korzystając z gościnności lorda Ross przygotować się na następne spotkanie z bestią. Wybrali dwa najbardziej zdatne dwulufowe sztucery z zamkami kapiszonowymi o dużym kalibrze, a także dwa myśliwskie kordy ze zdobnymi rękojeściami z jelenich rogów. Jeśli uwzględnić do tego parę pistoletów pojedynkowych, to byli całkiem nieźle uzbrojeni.


Jim pozostawił sługę z poleceniem sprawdzenia i nabicia broni, oraz poszukania gończego z psem. Podczas nocnej akcji ratunkowej zauważył, iż Person jest w posiadaniu całkiem sporej sfory beagle’ów. Jeden, czy dwa tropowce bardzo by się przydały. Nie zrażał się tym, że obława nic nie dała. Liczył na to, iż w małej grupce uda im się coś znaleźć.
Póki co jednak udał się do Courtney, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Usiadł w fotelu czekając, aż John wszystko przygotuje. Dziewczyna poruszyła się powoli otwierając oczy.
Baron uśmiechnął się przysiadając na łóżku.
- Jak się czujesz ? – spytał odgarniając rudy loczek z jej czoła.
- Jakby mnie obili rózgami i wrzucili do pokrzyw – powiedziała cicho z westchnieniem znowu przymykając powieki
- Nie znoszę być chora i przykuta do łóżka!
Oczy Lexintona pociemniały z gniewu.
- Dorwę to bydlę, które Ci to zrobiło. Obiecuję.
Powiedział poważnie, zaraz potem jednak dodał znów się uśmiechając.
- Uratowałaś mi życie, jesteś bohaterką pani Davies. Courtney The Brave.
- Działałam instynktownie. Zupełnie się nie zastanowiłam co robię. Może jak bym to zrobiła uciekałabym z krzykiem gdzie pieprz rośnie -
Zaśmiała się lekko i zaraz skrzywiła, czując jak ten ruch ponownie zaognia ból w boku.
- Co ani trochę nie umniejsza Twoich zasług. Może poprosić służbę, by Cię znieśli na dół, na taras. Przynajmniej będziesz coś widziała. Bo w tym pokoju jesteś jak na wygnaniu.
Courtney uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością:
- To doskonały pomysł. Dziękuje Ci, ale muszę się ubrać w coś stosowniejszego, nie mogę przecież prezentować się wszystkim w nocnej koszuli.
Faktycznie odzienie było zbyt lekkie.
- Mogę wyjść jeśli chcesz się przebrać.
zaproponował, ale jakby bez przekonania.
- Widziałeś wszystko co było do zobaczenia - powiedziała z kokieteryjnym uśmiechem - po za tym, ktoś musi mi pomóc się przebrać... chyba że wolisz szukać Fiony, by mi pomogła...
Jim udał że się zastanawia :
- Jako gentelman nie mogę odmówić pomocy kobiecie. - stwierdził w końcu.
Stłumiła śmiech, pamiętając, że jest to dość bolesne:
- Proszę nie rozśmieszaj mnie, nie mogę się śmiać! Otwórz szafę i podaj mi tę białą koronkową suknię... Tak tę właśnie - Potwierdziła, gdy wyciągnął zwiewne odzienie.
Podając suknię Jim ze zgrabnie udaną nieśmiałością zauważył :
- Wydaje mi się że powinnaś najpierw zdjąć koszulę, ale mogę oczywiście się mylić.
Kobieta z uśmiechem patrząc na niego wyciągnęła rękę:
- Jim... skąd ta nieśmiałość? Pomożesz mi się jej pozbyć?
Ujął delikatnie jej dłoń, a potem drugą.
- Niezwłocznie. - powiedział chwytając za rękawy koszuli.
- I delikatnie... – dodała.
Cień przebiegł przez jego twarz :
- No tak ...
Na szczęście koszula miała tylko kilka sznureczków wiązanych z przodu więc rozpięcie jej nie stanowiło wielkiego problemu. Lexinton uniósł delikatnie dziewczynę i pomógł jej się wyswobodzić z odzienia.
Została naga tylko z białym opatrunkiem na ciele. Pomimo zakrywającego jej bok materiału prezentowała się niezwykle pięknie. Po prostu kobieta idealna.
Jim z żalem i ociąganiem pomógł jej założyć jedwabną bieliznę i koronkową suknię starając się nie urazić rany, a potem naciągnął na jej długie nogi pończochy i zawiązał podwiązki. Zabawne, często rozbierał kobiety, ale ich ubieranie było zupełnie nowym doświadczeniem. I musiał przyznać, ze w tym przypadku całkiem interesującym.
Gdy była już gotowa Courtney zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała w policzek:
- Dziękuję panie baronie - powiedziała z uśmiechem.


- Zawsze do usług. Proszę byś miała ze sobą jakąś broń. Dopóki nie pozbędziemy się tej bestii. Będę spokojniejszy. No i przyda Ci się, gdyby ktoś widząc Cię w tej sukni czynił Ci niechciane awanse. - zakończył żartobliwie.
Nie chciał dziewczyny niepotrzebnie straszyć, ale sytuacja faktycznie nie była jeszcze opanowana.
- Myślisz, że to stworzenie ośmieliłoby sie podejść pod dom pełen ludzi? - zapytała z niedowierzaniem - Po za tym jak ostatni raz miałam broń w ręce nie skończyło się to zbyt szczęśliwie. Nie będę więcej ryzykować!
- Bardziej ryzykujesz wychodząc bez broni. -
zauważył trzeźwo. - Po za tym temu stworzeniu nie przeszkodziło w ataku czworo ludzi. Po za tym nie wiemy czym było, ani czy nie jest ich więcej. Nieprawdaż ? Nie wiemy także, czy aby nie było wściekłe.
Przenosiny odbyły się nad wyraz sprawnie i już wkrótce Irlandka cieszyła się świeżym powietrzem na tarasie. Służba ustawiła dla jej wygody szezlong i stolik, na którym podano herbatę.
Wkrótce przyszedł John w towarzystwie łowczego trzymającego na smyczy tropowca.
- Widzę, że planujesz polowanie - dziewczyna popatrzyła z niepokojem na mężczyznę - Chcesz upolować bestię, która na nas napadła?
- Nie mogę pozwolić, by na wolności krążyło coś, co może Cię skrzywdzić.
- Mój rycerz -
Courtnej posłała mu całusa w powietrzu - Może chcesz wstążeczkę do zbroi? - dodała wydymając lekko usta kokieteryjnie i specjalnie z przesadną zalotnością mrugając długimi rzęsami.
- Cokolwiek od Ciebie otrzymam, będę tą nosił z dumą i biada temu, kto po to sięgnie.
Odparł jak na rycerza przystało.
Patrząc na niego uniosła dół sukni i rozwiązała podwiązkę z maleńką białą różyczką, którą wcześniej osobiście zawiązał. Mrugnęła wesoło podając mu ten dość intymny detal kobiecego stroju.
- Proszę...
Przyjął z ukłonem ofiarowany fant i cytując króla Edwarda III "
- "Zrobię z niej najbardziej zaszczytną podwiązkę jaka kiedykolwiek istniała" - schował ją do kieszonki surduta na piersi.
Courtney roześmiała się spontanicznie i znowu pośpiesznie przyłożyła dłoń do rany.
- Lepiej już ruszę na łów. Moja obecność sprawia Ci ból. - stwierdził odbierając od Johna uzbrojenie.
- Przy odrobinie szczęścia uda się coś wytropić.
Posłała mu całusa:
- Powodzenia i wracaj: Z tarczą! Innej alternatywy nie dopuszczam!
- Postaram się. -
stwierdził z angielską zdawkowością.
Trójka mężczyzn, nie licząc psa, udała się w kierunku lasu.
 
Tom Atos jest offline