Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2009, 17:12   #29
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Tokio, Japonia

Takako przebyła tą samą drogą co każdego dnia roboczego. Te same drzewa, te same budynki i ci sami ludzie. Nudy, monotonia... Mężczyzny nie było za nią, chyba został, ewentualnie szukał ubrania.
Boisko szkoły już dawno nie służyło do jakichkolwiek zajęć fizycznych. Od czasu wynajmowania przez szkołę hali pływackiej szara murawa służył jako miejsce padania wzroku uczniów na przerwie tak tłumnie rozsiadających się na otaczających ławkach. Znalazło się nawet kilka emo obserwujących drzewa. Takako wnet natrafiła wzrokiem na swoje współlokatorki ochocza zajadając się na jednaj z ławek zapiekankami zakupionymi w dość popularnym w szkole, pobliskim sklepie. Zadowolono japonki zrazu pomachały z daleka swej koleżance.
Coś było nie tak.

Rosja, Kaliningrad

Pierwszym widokiem który Rodion zastał po przebudzaniu, powrocie do naszego świata, był jego kot. Behemot siedział na podłodze z wlepionymi ślepiami w weterynarza. Niestety, nic w świecie nie było snem, czuł ból po uderzeniu i dalej widział zwierzęta, słyszał dobijające się o drzwi ptactwo. Cisza, pot spływał po jego twarzy, ból dawał się we znaki. Jak z groma rozgrzmiał... Telefon, o dziwo ktoś rozmawiał po angielsku.

-Wiem. Pan Rodion Marładow? Po tej stronie Adam Stone. Wszedłem po posiadanie pańskiego numeru w dziwnych okolicznościach... Jestem obecnie w Kaliningradzie pod jakimś gabinetem medycznym dziwnie obleganym przez zwierzyniec... Pan mieszka niezbyt daleko, jak mi mówiono. Może spotkać się za kwadrans?

Nieznajomy złapał oddech.

Tokio, Japonia

McCadden wyciszył się. Kilka minut trwał w ciszy, pól godziny mroku, nicości kiedy rozległ się głosy niczym kościelne dzwony. Niezidentyfikowany bełkot. I nawróciło te przemożne uczucie, jakoby ktoś ze znajomych był w niebezpieczeństwie. Chłopak obudził się z bólem głowy, dudnieniem i złymi przeczuciami.

Tymczasem szkoła...


Młodzieniec szaleńczym wyrazem twarzy, pistoletem w ręce oraz kałasznikowem przewieszonym przez ramię wbiegł na środek boiska. Szaleństwo na jego twarzy, salwa w powietrze przeplatał się z wielkim krzykiem w wniebogłosy, ucieczka części, zapędzeniem reszty pod ogniem karabina. Wraz z tłumem, do szkoły wbiegły koleżanki Taki. Nikt nie został ranny, a japonaka obserwowała wbiegnięcie szaleńca do szkoły i dwóch innych w maskach którzy ruszyli na boisko.
Niepokój, on miał racje – czyż nie?

Tymczasem McCaddena zostawiły już wszystkie nadnaturalne wrażenia, pozostał tylko zwykły, ludzki niepokój których odczuwa wielu nie zwracając uwagi kompletnie na cokolwiek innego. Lecz czy osoba z nadnaturalnymi możliwościami mogła sobie pozwolić na ignorowanie najmniejszej wskazówki.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline