Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-05-2009, 19:08   #21
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Tokio, Japonia

Mężczyzna spojrzał na zdenerwowaną japonkę z przerażeniem w oczach. W pomieszczeniu temperatura zarosła rozsadzając kubek wypełniony krwią i przyprawiając gościa Taki o obfite pocenie się.

-To nie ja... Tolos którego wieści są we mnie zapisane dla Ciebie.

Upadł na kolana w błagalnym geście, złożył ręce.

-Błagam... Zostaw mnie i jak chcesz, ocal je... Co chcesz tylko, wszystko...

Pocił się, ogień oświetlał jego twarz zastygła w błagalnym wyrazie, a oczęta biegały spłoszone po pokoju.

Kraina Życia

Set prowadził weterynarza martwiąc się przy tym wielce., Mniej doniosłe syki przy każdym jego kroku, pochylona sylwetka. Im dalej szli w las, tym był on rzadszy. Mniej prastarych drzew, mniej traw i mniej galopujących, w huku, jeleni które to tak pędziły jeszcze pół godziny temu. Pasterz Sekwio syknął z bólem wielkim, jak to zapach leśnego runa zmieszał się z czymś nienamacanym ohydnym... Czymś, co Rodion mógł określić jako wirus i śmierć w jednym i tym samym. Następny nastał zimny wiatr, zupełnie obcy w tych obszarach Krainy. Weterynarzowi wraz z kolejnym krokiem pociemniało w oczach, woń uderzyła w twarz, pusta przed nim. Set pomógł mu utrzymać równowagę kiedy to jego oczom ukazał się przerażający wdiok. Nie było świątynia, była za toi dziura czarnej ziemi wypełniona czerwienią. Płynem, krwią, zarazą która bulgotała i w nagłych porywach formowały se macki i łapy zagarniając coraz to nowe obszary Krainy.

-Otosss tryumf sssobcssych karaniss którego lęksssają się najpotężniejsze ptaki spod nieba modląssss ssssię do nieissssstniejących bogów, że on ich nie dosssssięgnie... sssss

Set zaraz o tych schował się za weterynarzem jakby bojąc się nieistniejącego spojrzenia krwawej masy. Bulgotały, trzaskało, lśniło pod nieświadomym owych wydarzeń słońcem tego miejsca. Nie było żywe ani też martwe, Rodionzrazu by wyczył jeden z tych stanów. Zis to było... obce, nie nasze. Set prychnął w stronę krwi.

-Bsssłagam... Zsrób coś.

Ta dziwna istota czuła strach. I Rosjanin zaczął się pocić wielce.

Tokio, Japonia

Joseph Katsuhiro McCadden poczuł ulgę i delikatne drżenie swych powiek. Nie doczekał się odzewu. Nic, głucha pustka i próżnia kosmosu. Następny był szum niczym radio szukające stacji. Cisza w eterze.

-Jest zły... Co tu robić, co tu robić...

Dalej cisza i ulga. Nikt nic nie mówił, nikogo nie blyl. Szaleństwo przemieszane z mocą pogrzmiewało w jaźni McCaddena. Cóz więcej miał czynić? Czekać godzinami i nic.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 15-05-2009, 10:59   #22
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
- Tolos? Kim lub czym jest Tolos? Jeśli w końcu mi wszystko krok po kroku wyjaśnisz, nic Ci nie zrobię.

Dziewczyna nie zgasiła ognia płonącego na jej dłoni, czuła się o wiele lepiej i pewniej mając go dosłownie na wyciągnięcie ręki. Nie spodziewała się takiej reakcji mężczyzny, już prędzej zrozumiałaby gdyby zaczął uciekać. Ale on został. Kompletnie nie wiedziała co się tu dzieje. I tym bardziej nie podobało jej się, że jej koleżanki są zagrożone.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 16-05-2009, 23:13   #23
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
"Esencja najprawdziwszego zniszczenia. Reifikacja śmierci. Nie wiem, jak jeszcze mógłbym to nazwać"

Dało się czuć odór przypominający rozkładającą się padlinę i coś, czego Rodion nie mógł zidentyfikować. Każde drżenie jego ciała wzbudzało coraz większy niepokój. Czuł w tym kotle śmierć i chorobę, choć w sposób tak bardzo namacalny, że poczuł mdłości. Jednak ta krwista breja nie wykazywała ani cech żywego organizmu, ani nie była całkiem martwym przedmiotem. Ten balans dalej potwierdzał nienaturalność tego tworu.
Pasterz krył się za weterynarzem. Rosjanin czuł jego drżenie, każdy oddech wyrywający się przez nozdrza z wielkim problemem. I wiadomo było, że ta istota się bardzo boi. To zupełnie pogrążyło Marładowa - jeśli to stworzenie mające ponad tysiąc lat obawia się tego, więc co może zrobić zwykły doktor, który ledwo co poznał nadany mu dar.

Co pewien czas otwór się powiększał. Przypominał ranę, ogromny wrzód. Jednak organizm się nie bronił, a powinien to zrobić, o ile jest żywy i silny. Po pierwsze należy zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu choroby, potem zatamować i czekać na naturalne wyleczenie. Ale co w przypadku, gdy raną jest ogromna dziura w powierzchni ziemi?
- Cofnij się, szybko! - rzucił w stronę Pasterza.
Następnie uklęknął na glebie. W tym momencie tylko cud może ich uratować. Mimo to Rodion zamknął oczy i skupił się na otoczeniu. To zwykle działało na zwierzęta - potrafił je wyczuć. Czy zadziała to z tym wrzodem?

Był gotowy do ucieczki w każdym momencie. W końcu spał.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 17-05-2009, 09:16   #24
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Minuty mijały i nic. Lepiej, czy gorzej? Po prostu dziwniej. Nie był przyzwyczajony do dywagowania bez faktów, a tutaj faktów było jak na lekarstwo, albo i mniej.

Zamknął oczy zastanawiając się nad wszystkim co stało się od rana.

Pierwszy zestaw myśli dotyczył zniszczenia dokonywanego przez kogoś, kto jest zły. I jakichś przeprosin. Dobrze tutaj nic nie zdziałamy może to dotyczyć każdego i nikogo...
Drugi i trzeci - przedstawiał co prawda ambasadora ludu Nadii, który przepraszał za swoje niezapowiedziane przybycie, ale też niczego nie wyjaśniał... A raczej tworzył jeszcze więcej pytań.
Joseph nie kojarzył niczego co nazywano "incydentem w Persji", zresztą - postać była zdecydowanie nie z tego świata więc... mogło chodzić o jakąś alternatywną rzeczywistość rozgrywającą się na "tym samym" świecie... Chociaż to też pusta dywagacja...

Jedyne co można było sprawdzić - to informacja o zbliżającej się koniunkcji gwiezdnej. Jeżeli faktycznie zachodziłaby jakaś koniunkcja - oznaczałoby to, że operujemy na dwu alternatywnych rzeczywistościach tej samej Ziemi. Jeżeli nie - to Persja, o której wspominał Bezimienny Ambasador - z ziemską Persją miała tylko wspólną nazwę...

Problemem był w zasadzie cały dialog... McCadden nie przypuszczał, aby słowa odnoszące się do "złej osoby" były określeniami skierowanymi do niego...Chociaż pokrętne ścieżki rozumowania...

- Przybyłeś tutaj, aby mnie o czymś zawiadomić, o czymś ostrzec, czy o coś prosić. Jednak jak do tej pory nie powiedziałeś mi niczego. Czym jest Nieskończona Ziemia? Jaki sojusz osiągnął pełną aktywność? Nie mam możliwości i chęci, aby udzielić jakiejkolwiek pomocy do czasu aż prośba czy ultimatum nie zostanie jasno przedstawiona. Jeżeli wymagasz innej drogi kontaktu to ją określ.

Zbudował wypowiedź z jednej strony bardzo otwartą i sugerującą chęć pomocy, z drugiej - niosącą delikatną groźbę. Jeżeli jednak słowa o zagrożeniu odnosiłyby się do niego... Zagranie było bynajmniej ostre i na pewno nie mieściło się w rozdziale "pierwszy kontakt", ale miał dosyć idiotycznych podchodów... a przede wszystkim bólu głowy.

Jakby na to nie spojrzeć sytuacja była co najmniej dziwna...
 
Aschaar jest offline  
Stary 20-05-2009, 16:42   #25
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Karina Życia

Istota, ta rzecz, antyżycie, nie śmieć lecz właśnie antyżycie bla niczym czarna, pusta plama na tętniącym obrazie Krainy Życia. Tętno wszystkich istot, smugi wiatru, kiełkująca ziemia, pnące się ku chmura drzewa i wędrujące zwierzęta czy bardziej nadprzyrodzeni mieszkańcy tego miejsca. To wszystko coraz bardzie ogarniała ślepota na zmysły Rodion. Wulgarna, obrzydliwa i nienaturalna ciemność pochłaniająca wszystko w krwawej mazi. Świadomość weterynarza zagalopowała się za daleko wokół tej istoty, poza zrozumienie na ziemi.

Pierwsze miejsce, skaliste pola porośnięte krzewami Wiatr hulał po nich radośnie niosąc zwiędłe liście. Śmierć była niczym rak tocząc rośliny, zaraza tak nagła, gnijące łodygi, smród. Nawet robaki ie chciały tego jeść. Kamyki zatrzęsiony się pod potężnym uderzeniem na w zimie. Potężne kroki, pochód olbrzymiej istoty. Dziwaczna, nieregularna hybryda wielu drzew o kształtach ogólnoludzkich chwiejnie kroczyła po tym polu zgniatając roślinożerca i spoglądając pustymi oczodołami w niebiosa. Traciła liście, usta - bruzdy na korze wykrzywiły się w grymasie bólu i szaleństwa. Niczym pijana, kroczyła dalej nie zważając na wiatr który z całej swej siłę, uporu pięści krzyczał i odpychał ją od zarazy, od zniszczenia.


Tokio, Japonia

Mężczyzna raz jeszcze zmierzył Takako wzrokiem, uśmiechnąwszy się pewniej, powstał.

-Tolos to mój Mistrz i Twój brat. Naprawdę nic nie pamiętasz? Pradawnych imperiów, kosmologi tego świata gdzie pośród sześciu elementów ważny jest ogień i Ty. Przeznaczone jest, aby takie itoty władały ludziom jak tylko się znowu pojawią. Ja i Tolos strzeżemy Was póki nie doczekamy się wypicia mojej krwi i pożarcia Tolosa – pełnego przypomnienia pasma żywotów...

Mówił tak swobodnie, tak czysto i naturalnie. Jedynie pewna glebo skrywana cześć duszy japonki, a teraz wypełza po użyciu mocy, krzywiła się z niesmakiem na jego łgarstwa.

Karina Życia

Następny był zapach świeżo ściętej sosny. Uderzający w umysł, oszałamiający i oczyszczający myśli z wątpliwości. Cisza, kompletne skupienie i to coś. Czyjaś dłoń na ramieniu, to Set po raz kolejny odciągał lekarza od zawalającej się ziemi. Syknął złowieszczo w stronę lekarza, w gniewie.

-Czyssss niczsss nie potrasss zrobisss! Nicss? Tyś, coś się zwał władsssą, którysss miał byssss rarunkiem, znajacym niessssane, tyś...

Głos utkwił istocie w gardle. Z oczodołów maski wypłynęły dziwne, szare łzy. Rodion Michajłow Marładow czuł, że większość istot zdolnych do działania ukryło się dalej, byle dalej od antyżycia. Poczuł wielki heroizm Seta samym go tu byciem. Wreszcie poczuł mocarne uderzenia Pasterza Sekwoi w swoja klatkę piersiową które odrzuciło człowieka kilka mentor dalej. Nie wiodąc ratunku, Set popadł w częściowy obłęd. Chciał coś zrobić, użyć niezwykłej mocy, chciałoby by się rzec: magii, czarów. Nic nie uczynił. Ohydny plusk w krwawej mazi poprzedził uformowanie się zgniłej macki, obrzydliwego bicza który uderzył w ziemię zapadając ją pod stopami Seta. Kolejna przepaść krwawej mazi pochłonęła Posterza. Weterynarz czuł niepokój... Drzew? Inaczej nie mógł tego określić. Bulgocząca masa wnet powróciła do swej zwyczajowej, wolniejszej ekspansji. Smród po ataku rzeczy jeszcze długo unosił się w powietrzu.

Tokio, Japonia

W umyśle chłopaka nowe, obce słowa niosła pustka. Nie jego słowa lecz czyjeś, jakiejś istoty które za przekaźnik wzięły sobie ową prożnię.

-Panie... Nieskończona Ziemia jest Tobą, Twą nieskończoną, doskonałą jaźnie. Panie, Tyś w iskrze tworzenia nowej koncepcji pośród pustki. Tyś naszym panem, nasz lud w Twej jaźni, Nieskończonej Ziemi ulepiony przed eonami na dzień, godzinę i miesiąc. Tyś Panem, potomkiem Boga świetlistego, tyś to on. Tyś przedstawicielem ziemian...

Coś się skończyło, niczym czas na wdech w nagłym potoku myśli, czas na poskładanie się koncepcji u McCaddena. Czuł on, że połączenie jest wyjątkowo słabe, jakby w nim i jednocześnie poza ciałem i cielesnością.

-Inne ludy mają nie...

Z trzaskiem i grzmotem nawałnicy, połączenie urwało się.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 29-05-2009, 23:16   #26
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Zagłębiając się w sam umysł natury widział tą istotę, która stworzyła zło w tej krainie. Zdał sobie sprawę z tego, że wszystko jest już stracone. Być może czeka ich wyłącznie zagłada. Ogromna siła manipulowała całym otoczeniem, a on sam nie jest w stanie tego naprawić. Za dużo wziął na siebie.
Ziemia zawalała się wprost do tej krwistej brei. Set złapał weterynarza. Był wściekły oraz rozczarowany. Rodion chciał się usprawiedliwić, że nie może nic zrobić, że wie zbyt mało. I wyczuł w nim strach większy niż przedtem. To dziwne zjawisko przerażało wszelkie istoty w pobliżu.

Nie zdążył Seta ostrzec, choć on sam dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że coś złego się dzieje z otoczeniem. Silnym uderzeniem Pasterz zdołał odepchnąć weterynarza, co uratowało go od pewnej śmierci. Lecz samo stworzenie nie miało tyle szczęścia. Wielka macka uformowana z krwistej brei porwała Seta ze sobą. Rodion na początku nie zauważył tego, ponieważ siła uderzenia otępiła go. Teraz jednak powoli wstawał na nogi, chwytając się bolących żeber.

Biedny Set. Nie zdołał nawet podziękować mu za współpracę. Wprost przeciwnie - jedynie zawiódł jego oczekiwania. Marładow stał przez chwilę wpatrując się w tą ranę. Obrzydliwy zapach utrzymywał się, a breja zyskiwała coraz większy teren. Nie można jej zatrzymać. A na pewno nie mógł tego zrobić Rodion, który swojej mocy nawet nie zdołał w pełni oswoić. Znajdował się w kompletnie bezsensownej sytuacji, ponieważ nie było tutaj nikogo, kto mógłby wskazać mu właściwą wskazówkę. Rodion cofnął się, odwrócił, a następnie pobiegł przed siebie, byle jak najdalej od tej brei.

Powrót również nie miał sensu, bo tam mógł jeszcze mniej. Zwierzęta zapewne wciąż były niespokojne i okupowały gabinet oraz mieszkanie. Trzeba do nich wrócić. Być może tam odzyska siły oraz wiedzę, by móc sobie poradzić z tą klątwą.
- Wracam! - krzyknął.
I zamierzał nagle obudzić się w gabinecie. O ile ma do czego wracać.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 31-05-2009, 11:53   #27
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Mówią, że rzeczy pozostawione same sobie zmieniają się ze złych na gorsze... Tu, pomimo tego, że te sprawy nie były i tak zmieniły się ze złych na gorsze...


Zatrucie? Czy może coś innego? Załamanie nerwowe na bazie stresu? W końcu ileś lat używania mózgu jako odbiornika dla myśli innych, poznawania sposobu myślenia innych mogło oprowadzić do załamania własnego ego i jaźni... Aaaa! słyszę głosy!!! ONI tam są! Maniakalno depresyjny, czy może raczej schizofrenia paranoidalna? Do wyboru była jeszcze jakaś nerwica i ona wydawała się najbardziej odpowiednia w chwili obecnej...

W chwili obecnej...



Kiedy Katsuhiro wydawało mu się... Ba! był racjonalnie przekonany o tym, że zaczyna wariować. Świat, do którego był przyzwyczajony właśnie walił się w jego umyśle; a może już rozsypał się w tysiące okruchów?
Kiedy jakieś jego alter ego usiłowało łechatać jego umysł jakąś wizją panowania nad jakimś ludem na jakimś pustkowiu... Bomba. Najlepsze, że nawet wygenerował się na potomka jakiegoś boga... Ha! Tak! Już! Gdzie korona? Gdzie berło? Idiota! Skończony kretyn... Weź się w garść!

Zmęczony i skacowany... Nie pić więcej! Od dziś abscynencja! Pełna! Gdzie te tabletki... Rozejrzał się nerwowo za opakowaniem... "Nie przekraczać dziennej dawki 4 tabletek"... Wysypał na rękę dwa razy tyle... Telefon! Zadzwonić i umówić wizytę w psychiatryku... Bla, bla, bla! Koniec! Zakład z ogródkiem i trzy posiłki dziennie... I dostetecznie dużo gówna, aby głosy znikneły!!! Teraz!!! Zaraz!!!




Cisza;
sekundy mijają jedna za drugą, powili, spokojnie jakby zupełnie straciły na znaczeniu, jakby nagle przestały się spieszyć...
Tak to byłoby najprostsze - uciec: od tego czego nie rozumiem; od tego co, w jakiś sposób mnie przerasta. Uciec, powiedzieć: "a teraz bawcie się sami, bo ja mam ważne sprawy".


Tyle, że to co wyróżnia wybitnych spośród mas, to właśnie "nieuciekanie" od problemów... Ścisnął tabletki w ręce, aż zachrzczęściły...



Pustkowie... Pustka...


Z pustką kojarzyło mu się tylko jedno miejsce... Być może to ono jest rozwiązaniem tej pierwszej małej zagadki kontaktu?



McCadden wrócił do sypialni i wyłączył telewizor... Dziwne, że był włączony, ale może... nieistotne...

. .


Usiadł na łóżku i skoncentrował się. Pustka, cisza... To było jego sanktuarium...
 
Aschaar jest offline  
Stary 02-06-2009, 15:27   #28
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Takako robiło się aż niedobrze kiedy słuchała jego słów. To wszystko było bardzo nie tak. Poczuła ogromną chęć wyjścia stąd... i sprawdzenia co się stało z jej przyjaciółkami.

Chwyciła komórkę i skierowała się w stronę drzwi. Nie obchodziło jej czy ten mężczyzna zostanie tu i zdemoluje jej dom.
- Łgarz jak pies. Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo. Jeśli coś się stanie moim koleżankom znajdę Cie i pożałujesz tego.

Z tymi słowami wyszła z domu i skierowała się w stronę szkoły gdzie teraz powinny być jej współlokatorki. Wyszukała w komórce ich numery by po drodze spróbować zadzwonić.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 04-06-2009, 17:12   #29
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Tokio, Japonia

Takako przebyła tą samą drogą co każdego dnia roboczego. Te same drzewa, te same budynki i ci sami ludzie. Nudy, monotonia... Mężczyzny nie było za nią, chyba został, ewentualnie szukał ubrania.
Boisko szkoły już dawno nie służyło do jakichkolwiek zajęć fizycznych. Od czasu wynajmowania przez szkołę hali pływackiej szara murawa służył jako miejsce padania wzroku uczniów na przerwie tak tłumnie rozsiadających się na otaczających ławkach. Znalazło się nawet kilka emo obserwujących drzewa. Takako wnet natrafiła wzrokiem na swoje współlokatorki ochocza zajadając się na jednaj z ławek zapiekankami zakupionymi w dość popularnym w szkole, pobliskim sklepie. Zadowolono japonki zrazu pomachały z daleka swej koleżance.
Coś było nie tak.

Rosja, Kaliningrad

Pierwszym widokiem który Rodion zastał po przebudzaniu, powrocie do naszego świata, był jego kot. Behemot siedział na podłodze z wlepionymi ślepiami w weterynarza. Niestety, nic w świecie nie było snem, czuł ból po uderzeniu i dalej widział zwierzęta, słyszał dobijające się o drzwi ptactwo. Cisza, pot spływał po jego twarzy, ból dawał się we znaki. Jak z groma rozgrzmiał... Telefon, o dziwo ktoś rozmawiał po angielsku.

-Wiem. Pan Rodion Marładow? Po tej stronie Adam Stone. Wszedłem po posiadanie pańskiego numeru w dziwnych okolicznościach... Jestem obecnie w Kaliningradzie pod jakimś gabinetem medycznym dziwnie obleganym przez zwierzyniec... Pan mieszka niezbyt daleko, jak mi mówiono. Może spotkać się za kwadrans?

Nieznajomy złapał oddech.

Tokio, Japonia

McCadden wyciszył się. Kilka minut trwał w ciszy, pól godziny mroku, nicości kiedy rozległ się głosy niczym kościelne dzwony. Niezidentyfikowany bełkot. I nawróciło te przemożne uczucie, jakoby ktoś ze znajomych był w niebezpieczeństwie. Chłopak obudził się z bólem głowy, dudnieniem i złymi przeczuciami.

Tymczasem szkoła...


Młodzieniec szaleńczym wyrazem twarzy, pistoletem w ręce oraz kałasznikowem przewieszonym przez ramię wbiegł na środek boiska. Szaleństwo na jego twarzy, salwa w powietrze przeplatał się z wielkim krzykiem w wniebogłosy, ucieczka części, zapędzeniem reszty pod ogniem karabina. Wraz z tłumem, do szkoły wbiegły koleżanki Taki. Nikt nie został ranny, a japonaka obserwowała wbiegnięcie szaleńca do szkoły i dwóch innych w maskach którzy ruszyli na boisko.
Niepokój, on miał racje – czyż nie?

Tymczasem McCaddena zostawiły już wszystkie nadnaturalne wrażenia, pozostał tylko zwykły, ludzki niepokój których odczuwa wielu nie zwracając uwagi kompletnie na cokolwiek innego. Lecz czy osoba z nadnaturalnymi możliwościami mogła sobie pozwolić na ignorowanie najmniejszej wskazówki.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 10-06-2009, 09:36   #30
 
Manni's Avatar
 
Reputacja: 1 Manni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputację
Chris stał na lotniku z kluczem i niewielką kopertą w ręku, dostęp do szafki o danym numerze był wzbroniony, przynajmniej dla niego, o ile w ogóle szafka o tym numerze istnieje... Nie sądził żeby ktoś kto napisał ten list, ten "przyjaciel" jak sam siebie określił, utrudniał w ten sposób dojście do szafki, która wydawała się tak ważna...
Adam spojrzał raz jeszcze na numer obok klucza, 651, nie sądził aby tyle szafek w ogóle istniało. "Myśl, Stone, myśl". Przeszedł się kilka razy między szafkami których numer kończył się na 84, reszta szafek, podobno cztery, znajdowały się poza jego zasięgiem.
- 651..
Powiedział cicho pod nosem. Nagle w jego umyśle pojawiła się pewna myśl, nie, raczej przypuszczenie. -Warto spróbować-. Podszedł do szafek szukając innego numeru. W końcu znalazł szafkę która była tuż nad ziemią na małych metalowych nóżkach. Niewielki czarny numer na nich głosił, że ma ona numer 12. Chris powoli wsunął klucz do dziurki z mieszanymi uczuciami. Czuł, że ręce mu się pocą. Powoli zaczął przekręcać klucz z lekkim zgrzytem zamka który chyba dość często nie był otwierany. Szybkie szarpnięcie i szafka stała otworem. Chris spodziewał się wszystkiego. Kolejnego listu, zagadki może nawet broni. To co znalazł w środku niewątpliwie go zaskoczyło. Oto co znalazł w środku.


Chwycił niewielki kamień wyciągając go z szafki, nie był większy od piłki pingpongowej.
- Kwarc..
Rozpoznał ten kamień od razu, przynajmniej to czym jest, rozpoznawał gatunki skał instynktownie, podobnie do ptaka który wie jakie prądy wietrzne użyć by wzlecieć wyżej.
Spojrzał do szafki raz jeszcze, upewniając się, że nic innego tam się nie znajduje. Stwierdził z rozbawieniem, że musi zabawnie wyglądać, cały w kurzu i błocie, z kamieniem w ręce przyglądający się pustej szafce. Zamknął ją ponownie na klucz, kluczki z numerem schował do tylnej kieszeni spodni. Sądził, że ten kryształ kwarcu musi coś znaczyć, choć to było coraz dziwniejsze. Cały czas myślał, że to wszystko to jakieś nieporozumienie, skąd antyterroryści w jego mieszkaniu, to nie miało sensu, jakiś głupi żart, lecz przestawało go to śmieszyć...
Poszedł w stronę ubikacji skupił się raz jeszcze na skalę którą trzymał w ręku, stwierdzając ze zdumieniem, że jednak się mylił, to JEST wiadomość, na kamieniu wyryte, nie, stworzone jest jakieś pismo, małe i niezrozumiałe, jednak Chris wiedział, że jest w stanie je rozszyfrować. Czuł to, czuł ten kamień. To go martwiło jeszcze bardziej. Cały czas myślał o tym wszystkim dość przyziemnie, teraz wiedział, że to coś więcej, to dotyczyło jego zdolności. Powoli przestawało mu się to mieścić w głowie, czegoś takiego się nie spodziewał, nie tak to miało wyglądać. Wszedł do toalety sprawdził, że nikogo nie ma po czym chwycił za klamkę jednej z ubikacji, zamknął oczy otwierając drzwi, za którymi pojawiła się znana błotna ścieżka która rozdwajała się w dwie różne strony. Chris przeszedł do swojej krainy ściskając kwarc w dłoni. zatrzasnął drzwi za sobą. Stał przez chwilę starając się zebrać myśli które z szybkością światła przemierzały jego umysł. Podniósł krzemień przed oczy, sam nie wiedział czy chce znać tą wiadomość, nie rozumiał tego dziwnego pisma, ale czuł, ze to coś ważnego. Po chwili zaczął rozumieć tą wiadomość, nie w postaci słów, wiedział co niesie ta wiadomość. Niemal zachwiał się, to było coś jak deja vi, lecz mocniejsze. Był pewien że zna treść tej wiadomości. Był tego pewien tak jak swoich mocy. A wiadomośc nie była optymistyczna. Głosiła ona, że dzieje się coś złego, że nie tylko jego domena jest zagrożona. Chris skupił się troch bardziej czując, jak pot spływa mu po czole.
-Rodion...Rodion Michajłow Marładow.
Był pewien, że to nazwisko tkrwiło w kamieniu, ktoś z mocą, odmienną od niego ma większe kłopoty niż on, wiedział na jakim obszarze się znajduje, była to Rosja, podświadomość podpowiadała mu miejsce niczym kropka na mapie, jak nawigacja. Jedno było pewne, musiał się z nim skontaktować, przerażało go to nieco, może nawet bardzo. Wszystko się paprało.
Wybrał drugie odgałęzienie przechodząc z błota na wyboistą drogę z kamieni, ostrych i niezbyt przyjemnych, ale jakże swojskich. Wyciągnął rękę znów wychodząc ze swojej krainy, tym razem wyszedł z kamienicy w jakimś mieście, dużym mieście. Nie zastanawiał się gdzie jest, wiedział to, szedł przed siebie prowadzony własną, niezawodną nawigacją kwarcu który ściskał w dłoni. Zobaczył budynek, biały i wysoki wyglądający jak przychodnia, były wokół niej chmary ptaków, psów, kotów i innych zwierząt, od małych po wielkie wszystkie usilnie starające się dostać do środka. Podszedł do budki telefonicznej, chwycił grubą książkę telefoniczną wiszącą na lekkim łańcuszku przymontowanym do budki. Szybko znalazł poszukiwane przez siebie nazwisko. Wybrał numer widząc, że dłonie, niemiłosiernie mu się trzęsą. Poczekał aż ktoś odbierze, mając nadzieję że to sen a on zaraz się obudzi.
Ktoś odebrał.
--Witam. Pan Rodion Marładow? Po tej stronie Adam Stone. Wszedłem po posiadanie pańskiego numeru w dziwnych okolicznościach... Jestem obecnie w Kaliningradzie pod jakimś gabinetem medycznym dziwnie obleganym przez zwierzyniec... Pan mieszka niezbyt daleko, jak mi mówiono. Może spotkać się za kwadrans?
Czekał cierpliwie na odpowiedź...
 
__________________
"If you want to know where your heart is,
look where your mind goes when it wanders"
Manni jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172