Hektor Firehand
Klęcząc obok nieprzytomnej Berry, Hektor wydał z siebie głośne westchnienie pełne zdumienia, widząc jej pobrudzoną twarzyczkę krwią. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że otarcia na dłoniach są głębokie - na tyle, żeby broczyć obficie krwią.
Dlaczego wcześniej tego nie widział? Nie czuł bólu?
Zapomniał o nim widząc leżącego z roztrzaskaną twarzą Kotha, mijając słaniającego się na nogach Hine, widząc w końcu opatrującego się Korra... i leżącą Berry.
Zrobiło mu się niedobrze. Usiadł. Chciał przetrzeć zmęczone oczy, na chwile zacisnąć tętniące skronie. Ale kiedy ujrzał swoje dłownie, całe w lepkiej, suchej już krwi, zrezygnował z tego.
-Szlag... - spojrzał na leżącą Berry. Szybko odwrócił wzrok, zaciskając pięści. Patrząc w sufit - wziął głęboki oddech.
Po kilku chwilach podniósł się na kolana, i będąc tuż przy leżącej kobiecie, podniósł z ziemi opatrunki z apteczki użytej przez Korra, po czym wcisnął je za pasek.
Teraz wstając, dusząc w sobie wszelkie uczucia, zaciskając usta, aż te stają się wąską, białą linią, bierze ją delikatnie na ręce i niosąc przed sobą idzie bardzo powoli w stronę rampy wiodącej na zewnątrz. Co kilka kroków chwieje się. Wtedy zaciskając mocno zęby, opiera się o ścianę i idzie dalej, myśląc wyłącznie o tym, co zrobi, kiedy dorwie ludzi odpowiedzialnych za cały atak.
A pomysłów miał wiele.
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |