Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2009, 18:50   #490
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith widząc jak krasnolud wymienia jakieś znaki z kapłanem nie miał dobrych przeczuć. A właściwie to miał, bo stwierdził w myślach, że był zbyt wspaniałomyślny oferując Watasze odejście wolno aby mogli się cieszyć życiem. Planował nawet wrócić do miasta, aby tam się porządnie rozerwać po zdjęciu tej klątwy, oraz załatwiając niedokończony interes z synem hrabiego. Jednak Blacker i Ulfger postanowili sami dostarczyć likantropowi wrażeń.
Dodatkowo słowa kapłana dobitnie to potwierdziły, podczas gdy z twarzy drowa nie schodził uśmiech. W jego oczach także było widać zadowolenie.
Krasnolud ruszył pierwszy, choć to za dużo powiedziane, gdyż padł jako pierwszy nawet bez pomocy Diritha. Likantrop zaśmiał się tylko i dobył swych sejmitarów. Wnet Blacker zaczął do niego mierzyć. Mroczny elf obserwował go uważnie nadal będąc w dobrym humorze. Gdy tylko kapłan ruszył palcem, Dirith odskoczył w bok w stronę krasnoluda.
Nastąpił huk, po którym na twarzy człowieka pojawiło się lekkie zdziwienie, jakby nie dowierzał, że nie trafił.
Mroczny elf zaśmiał się jeszcze głośniej i tym razem już ruszył do ataku. Najpierw dopadł do khazada, lecz z braku czasu na porządne celowanie sejmitarami między płyty jego zbroi dźgnął odwrotnie trzymanym sejmitarem z całych sił pod kolano w łączenie znajdujących się tam słabszych płyt. Ostrze weszło dość gładko wbijając się w ciało Ulfgera uszkadzając jego staw. Dodatkowo Dirith nie wyjmując ostrza ruszył dalej szarpiąc ostrzem do przodu, tnąc przy okazji ścięgna. Dzięki temu drow nie musiał się zbytnio przejmować krasnoludem z niesprawną nogą.
Gdy likantrop już dopadł do Blackera zaczął zadawać ciosy jak opętany. Cięcie ustępowało kolejnym cięciom oraz niespodziewanym dźgnięciom dwóm, zajadle atakującym sejmitarom prowadzonym przez mrocznego elfa. Kapłan dwoił się i troił aby nadążyć blokować wyprowadzane w niego ciosy, których jedynym zadaniem było zabić.
Drow nie dawał ani chwili wytchnienia cały czas napierając do przodu. W pewnym momencie jedno z ostrzy elfa ominęło obronę człowieka i cięło go lekko w ramię. Nie było to głębokie cięcie, wręcz sporo mniejsze niż chciałby tego likantrop.
Dirith ciął jeszcze raz dużo mocniej niż trzeba aby zaraz potem wyskoczyć w górę obracając się wokół własnej osi wykorzystując dodatkowo impet tego ciosu do obrotu oraz wyprowadzeniu następnego, dobrze widocznego cięcia z góry drugim sejmitarem. Tuż po rozpoczęciu drugiego cięcia elf podkulił lekko jedną nogę, aby dodatkowo kopnąć z obrotu. Tym razem już któryś z tych ciosów musiał trafić.
Tuż potem mroczny elf poczuł, że trafił w coś swoim ostrzem. Był to oręż Blackera. Niemalże w tym samym momencie trafiła noga drowa w klatkę piersiową kapłana, który pod siłą kopnięcia musiał się cofnąć do tyłu próbując złapać oddech po ciosie.
Widząc, że ma małą chwilę przerwy zaśmiał się po raz kolejny i spojrzał na krasnoluda, lecz zaraz potem znowu przeniósł wzrok na człowieka.
- Jesteście na tyle żałośni, że nawet nie zasługujecie na zaszczyt bycia zabitym przez moją najpotężniejszą formę. - zaśmiał sie Dirith, co wyjaśniało by czemu nie przemienił się w tygrysołaka, albo chociaż w tygrysa, tak jak robił to wcześniej gdy trzeba było walczyć.
Jednocześnie z Dirith wyglądał na absolutnie pewnego siebie, jakby wyleczenie z klątwy dodało mu nowych sił, oraz uważał się za niepokonanego. Zresztą sam tak uważał.
- No cóż, czas się rozstać. - rzekł uśmiechając się. - Wybaczcie, że nie będę was długo torturować, ale mam masę niedokończonych interesów w pobliskim mieście, oraz innych miejscach. W końcu straż cały czas rwała się do walki i jeszcze jeden mag, który strzelił mi w plecy, więc muszę wyrżnąć wszystkich dla pewności.. - stwierdził spokojnie, a w oczach mrocznego elfa widać było rządzę mordu.
Nie mówił jednak nic więcej, tylko gwałtownie zaczął znowu atakować kapłana starając się ponownie zasypać go gradem ciosów aby zmusić do nieustannych uników dzięki czemu nie mógłby zaatakować.
 
eTo jest offline