Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2009, 20:02   #87
Sonadora
 
Sonadora's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemu
Noc minęła spokojnie, Carmellia nawet nie zauważyła kiedy Mago wrócił ze swojej nocnej wycieczki, obudziły ją słoneczne promienie przedzierające się przez rozchylone lekko okiennice. Rankiem ubrała się szybko i zeszła na wspólne śniadanie ze znajomymi. Na dole, w głównej izbie karczmy, było już dość tłoczno. W rogu pomieszczenia zebrała się spora grupka miejscowych myśliwych, którzy czekali na kapitana Dazzaana. Carmellia wlepiła w nich wzrok i po chwili wypatrzyła przystojną twarz Kavina. Uśmiechnęła się kiedy do niej podszedł i poprosił na bok. Wstała zgrabnie, on zasunął za nią krzesło. Kiedy odwróciła się do niego zauważyła pewien wyraz zakłopotania na jego twarzy, jej uśmiech nieco zbladł, uniosła brwi czekając co powie.
- Carmellio – powiedział cicho – niestety jestem zmuszony przełożyć nasze spotkanie na późniejszą godzinę, najlepiej tak na popołudniową. Przykro mi, ale nasz szanowny kapitan poprosił mnie bym pomógł w jakiejś delikatnej sprawie, a nie zwykłem mu odmówić. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.
-Oh, naprawdę, nie szkodzi. Rozumiem, obowiązki wzywają. Coś czuję, że ta „delikatna sprawa” ma związek z tematem naszej rozmowy, więc pewnie później będziesz miał dla mnie więcej informacji – na jej oblicze wrócił uroczy uśmiech. W tej samej chwili drzwi gospody otworzyły się i do środka wkroczył krasnolud. Po krótkiej rozmowie przy stole towarzyszy dziewczyny kiwnął na łowców, którzy ruszyli za nim i wyszli. Pomachała jeszcze do Kavina i wróciła na swoje miejsce.
Ledwo odstawiła na blat kubek do stołu podeszła ruda dziewczyna, przysłana przez burmistrza przewodniczka. Szybko ustalili kto gdzie się udaje i wyruszyli w drogę.
***
Uśmiech nie znikał z twarzy tropicielki – cieszyła ją perspektywa opuszczenia miasteczka i wycieczki do lasu. Zanim się w niego na dobre zagłębili postanowiła trochę pogimnastykować Gwena. Gwizdała cicho, a jastrząb śmigał w podniebnych akrobacjach, bezbłędnie wykonywał każdy zwrot, a przy tym był prawie bezszelestny. Latanie między drzewami było trudniejsze, radził sobie mimo tego utrudnienia całkiem nieźle, składając skrzydła, i manewrując ogonem gdy je mijał. Jednak kiedy weszli głębiej w puszcze postanowiła dalej go nie męczyć. Krótkim świstem odesłała go, żeby leciał za nimi wyżej, ponad drzewami.
Delikatnie stąpała wąską ścieżką rozkoszując się bliskością natury. Słuchając opowieści Sedary – przewodniczki rozglądała się uważnie jednak nie zobaczyła nic godnego uwagi.
Po chwili, ku ogromnej uldze większości drużyny, męczącej się na zarośniętej ścieżynce, dotarli na miejsce. Nie zdążyła nawet rozejrzeć się po chatce i okolicy, gdy pojawiły się drobne kłopoty w postaci nowego druida, o którego pojawieniu się nikt nie miał pojęcia. Sam Nilven nie byłby większym problemem, może nawet byłby przydatnym źródłem nowych informacji, gdyby tak szybko się nie urażał i chciał z nimi współpracować.
Carmellia miała właśnie spróbować swoich sił w dyskusji i postarać się ułagodzić obrażalskiego druida kiedy powietrze przecięła strzała i z dużą siłą wbiła w pierś Sedary. Zakończona była zieloną lotką, zupełnie taką samą jak ta, którą wieczorem Liadon przekazywał Astearii. Kobieta upadła na ziemię, w tej chwili oberwał też Szary Liść.
Tropicielka błyskawicznie odwróciła się w stronę, z której przyleciały obie strzały. Na skraju lasu stała elfka znana już Carmelli z rysunku pokazanego przez burmistrza. Na cięciwę nakładała kolejną strzałę, u jej nóg czaił się olbrzymi dziki kot. Tu trzeba było działać szybko, Liadon strzelał już do kobiety, Tengir i Astearia słali w jej stronę śmiercionośną moc.
Carmellia szybko oceniała sytuacje, choć wiedziała, że ma małe szanse na powodzenie i jej plan jest bardzo ryzykowny, zdecydowała się spróbować. „Działaj kiedy masz okazję, żeby później nie żałować niewykorzystanych okazji” – w jej głowie zabrzmiał głos Aramirra, jej mistrza i bohatera. Ściągnęła z ramienia łuk, nałożyła strzałę i wystrzeliła w stronę czarnego jaguara. Chwilę później gwizdnęła przeciągle i mrużąc oczy zauważyła zdumioną minę elfki, gdy niesamowicie cicho, z zza jej pleców runął na nią jastrząb, nieduża, ale waleczna istota, dziobiąc zaciekle jej rekę i próbując wykorzystać moment zaskoczenia oraz siłę uderzenia by wytrącić jej z ręki broń.
 
Sonadora jest offline