Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2009, 21:05   #1
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
[Autorska] Aurora

11 Listopada 2044 roku baza wojskowa w mieście Revers, wcześniej znanym jako Nowy York. Godzina 11:28

Aurora 1 i 2 są gotowe do odlotu. Ludzie zostali bezpiecznie przetransportowani na statek i umieszczeni w kwaterach mieszalnych. Wszystko miało się niedługo zmienić. Nowy początek, Nowa nadzieja.

- Sir samolot prezydenta jest już w drodze – poinformował pułkownik Kovalski
Generał siedział przy swoim biurku, milczał. Wpatrywał się na mapę wiszącą na ścianie. Widniało na niej jedynie kilka punktów które jeszcze nie zostały zniszczone przez Sylionów. Jednak ludzi którzy tam są czeka zagłada. Nie można im pomóc. Dwa okręty klasy Aurora są jedyną szansą na przetrwanie cywilizacji. Perly głęboko w sercu czuł smutek. Został wybrany na dowódcę Aurory 1 i wyniesiony do rangi admirała. Wiedział że wielu zostanie ocalonych, jednak wciąż nie mógł sobie wybaczyć tego, że nie może zrobić nic więcej. Po chwili podszedł do mapy. Dotknął ją prawą ręką.
- Pułkowniku – zaczął – Opuszczamy własny dom. Porzucamy go.
- Sir... nie wiem co powiedzieć
- Więc niech pan nic nie mówi pułkowniku
– odwrócił się w stronę swojego przyjaciela – czy może powinienem powiedzieć Komandorze
- Sir, nie rozumiem
- Aurora 2 potrzebuje dowódcy. Nikt lepiej od ciebie nie nadaje się na to stanowisko Patrick

Kovalski staną na baczność. Nigdy nie spodziewał się czegoś takiego. Zasalutował dowódcy. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Dziękuję – nie był wstanie powiedzieć nic innego
Do gabinetu nagle wbiegł podporucznik Tchemison, był cały blady, krople poty spływały po jego twarzy
- Sir... – wydyszał – Samolot... Samolot prezydenta został zestrzelony.
- Niech to szlak. Ładujemy tyłki na Aurore i natychmiast odlatujemy
- Tak sir


Aurora 2 godzina 13:25

Wiceprezydent Laura siedziała w gabinecie wypełniając stertę papierów. Przy jej boku stał jak zwykle młody mężczyzna Tommy, jej sekretarz. Nagle rozległ się komunikat z głośników:
"Jestem komandor Patrick Kovalski. Będę dowodził tym statkiem. Niestety samolot prezydenta Adamy został zestrzelony. Proszę wszystkich o udanie się do swoich kwater i pozostanie tam do odwołania, niedługo startujemy"
Laura była zszokowana tą informacją. Prezydent nie żyje. Jeden z niewielu ludzi których naprawdę szanowała. Zaczęła płakać.

Oba statki wzniosły się do góry. Pierwszy start. Wszyscy mieli nadzieję że się uda. Ostatnia nadzieja ludzkości. Przez tą krótką chwilę wszyscy wstrzymali oddech, trzymając kciuki za powodzenie misji. Już po chwili obie Aurory przemierzały przestrzeń kosmiczną. Wróg ich nie namierzył. Całkowity sukces.

Komunikat do pasażerów:


"Lecimy, udało się" Można było usłyszeć że komandor jest naprawdę szczęśliwy "Odwołuję zakaz opuszczania kwater."

Kyle Edh

Jako nieoficjalny pasażer Kyle nie miał przydzielonej kwatery. Zaszył się w jakimś magazynie na poziomie mieszkalnym. Był lekko pijany. Alkohol już prawie mu się skończył. Do tego nie jadł już od dwóch dni. Przez głośnik usłyszał że statek wystartował. Wreszcie droga do nowego życia stanęła przed nim otworem. Głód zmusił go by wyszedł ze swojej kryjówki. Widział gdzie znajdują się zapasy żywności, udało mu się to ustalić już jakiś czas temu. Nie mógł jednak tam się zatrzymać. Panował zbyt duży ruch. Odkąd na pokład przybyli ludzie znacznie ciężej było mu się gdziekolwiek dostać. Jednak coś musiał jeść. Tym razem miał jednak pecha. Został zauważony przez dwóch wojskowych. Zatrzymany i aresztowany. Przeniesiono go do niewielkiej celi. Po jakimś czasie przyszedł jakiś mężczyzna koło czterdziestki.
- Co tutaj robisz i jak się dostałeś na pokład – jego głos był groźny.

Marcin Brzeski

Siedział w swojej kwaterze. Modlił się. Statek wystartował. Więc jego prośby zostały wysłuchane. Niedługo po tym jak ogłosili możliwość opuszczania kwater przyszła do niego kobieta. Przez ostatnie kilka dni odwiedzała go często. Podczas jednego z ataków Sylionów straciła męża. Była załamana, zrozpaczona. Myślała o samobójstwie. Gdyby nie to ze dostała informację o ciąży pewnie by już jej tu nie było. Gdy tylko weszła do kwatery Marcina uśmiechnęła się. Wiele dla niej znaczyły chwile spędzone z duchownym. Czuła się bezpieczniej, mogła się komuś zwierzyć.
- Dzień dobry – powiedziała cicho – Słyszał to ksiądz, wystartowaliśmy, czy to znaczy ze jesteśmy już bezpieczni?
Na jej twarzy malował promień nadziei, Nadziei na to że jej dziecko będzie bezpieczne.

Albert Giordinio "Al"

Gdy przybył na Aurorę spodziewał się jedynie zwykłego przydziału do pracy nad pojazdami. Jednak góra przygotowała dla niego nieco inne zadanie. Miał dowodzić grupą mechaników zajmujących się naprawami Astro Queen. Właśnie był w trakcie sprawdzania jednego z myśliwców gdy usłyszał komunikat. Wraz ze swoją ekipą udał się do pomieszczeń przeznaczonych dla ekipy mechaników. Wszyscy byli poddenerwowani, bali się. Miał to być pierwszy start Aurory. Nikt tak naprawdę nie wiedział czy ta maszyna jest w stanie oderwać się od ziemi. Po chwili statek był już w przestrzeni. Kevin, jeden z najlepszych mechaników jakich Albert miał pod sobą powiedział:
- Szefie, teraz dopiero będziemy mieli pełne ręce roboty – zaśmiał się nerwowo.
Wszyscy ponownie udali się do Hangaru.

Jareth Baker

Siedział w szpitalu. Dla większości start Aurory był bezproblemowy. Jednak znaleźli się i tacy którzy nie posłuchali zaleceń komandora i nie udali się do swoich kwater. Wprawdzie nie było tak źle, jednak w związku z turbulencjami zdarzały się złapania, zadrapania i stłuczenia. Nie stanowiło to większego problemu. Jednak nagle do pomieszczenia weszła kobieta, niosąc dziecko na rękach. Jareth od razu zauważył krew na koszulce matki.
- Pomóżcie mojej córce – wychrypiała kobieta – ona, przewróciła się... - nie była w stanie powiedzieć nic więcej.
Jeden z ludzi zabrał małą z ramion matki i położył ją na łóżko. Dziewczynka miała rozciętą skórę na głowie. Rana byłą dość głęboka. Upadając musiała uderzyć głową o jakiś ostro zakończony element statku.

Bill Hugans

Gdy po statku rozległ się komunikat o starcie Bill znajdował się w warsztacie. Pracował właśnie nad prototypem nowej broni dla personelu wojskowego Aurory. Musiał jednak na chwilę przerwać swój projekt i udać się do swojej kwatery. Gdy statek wznosił się w powietrze czuł turbulencje. Nic wielkiego, jednak nie należało to do najprzyjemniejszych doświadczeń życiowych. Gdy wszystko się skończyło a Aurora przemierzała przestrzeń kosmiczną do kwatery Billa wszedł umundurowany mężczyzna.
- Mamy coś ciekawego, co może pana zainteresować – powiedział – proszę za mną.
Został zaprowadzony do pomieszczenia do którego wcześniej nie miałeś dostępu. Był tam jakiś wrak.
- To statek obcych, rozbił się rok temu, sprowadziliśmy go tutaj. Zdaje się że to odpowiednik naszego Astro Queen.

Michaił Gosczov

Ojciec Michaiła zapewnił synowi miejsce na Aurorze. Widać był on bardziej szanowany niż młody Michaił zdawał sobie sprawę. Dostał on bowiem przydział na kwaterę dla Vipów. Siedział przy biurku pisząc kolejny program. Z głośników wydobył się czyjś głos oznajmiający że start ma się niedługo zacząć. Pies Michaiła spał spokojnie przy jego nogach, pochrapując od czasu do czasu. Gdy maszyna poderwała się do góry zwierze natychmiast się przebudziło. Zaczęło głośno szczekać i biegać po całej kwaterze. Widać że było przerażone. Uspokoił się jednak gdy Aurora wyszła z atmosfery i już spokojnie przemierzała kosmos. Położył się i tylko od czasu do czasu powarkiwał.

Joshua Beckett

Zaraz po starcie Aurory musiał udać się do maszynowni. Trzeba było sprawdzić wszystkie komponenty. Przy starcie mogło się coś uszkodzić. Najważniejsze były systemy podtrzymywania życia i właśnie tam udał się Joshua. Widocznie miał dobre przeczucie zaczynając od tego miejsca. Okazało się że kilka rur straciło szczelność przy starcie. Na razie nie było to nic poważnego, jednak gdyby taki stan utrzymał się dłużej mogło skończyć się to katastrofą. Sam na pewno nie da rady tego wszystkiego poskładać do kupy. Jako główny technik Aurory miał spore możliwości. Mógł ściągnąć ludzi do pomocy.

Wilbur Ulysses Taylor

W momencie komunikatu byłeś akurat w gabinecie wiceprezydent Laury Reagan, ostatnim czasy często tam przebywałeś. Wprawdzie najważniejsi politycy byli umieszczeni na Aurorze 1, jednak tam ci się nie udało dostać. Wiceprezydent widocznie, zauważyła cię na liście pasażerów. Zostałeś zaproszony do jej gabinetu w charakterze doradcy. Ostatnie kilka dni niemalże cały czas przybywałeś blisko niej. Gdy Komandor skończył mówić Laura natychmiast wybiegła z gabinetu, nikomu nie mówiąc gdzie dokładnie idzie. Po kilkunastu minutach usłyszałeś jej głos dobiegający z głośników.

Na korytarzach statku, powoli zaczęli pojawiać się ludzie. Każdy miał inny cel. Każdy zmierzał w inną stronę. Największe zamieszanie panowało jednak w gabinecie wiceprezydent Laury Reagan. Po niefortunnej śmierci prezydenta Adamy miała ona objąć urząd. Nie wiedziała w zasadzie od czego ma zacząć. Przede wszystkim musiała udać się do komandora Kovalskiego i omówić z nim wszystko. Swoje kroki skierowała na mostek, gdzie spodziewała zastać się dowódcę Aurory 2
- Pani prezydent – przywitał ją Komandor
- Witam – nie miała czasu na zbędne rozmowy – musimy sporządzić listę obywateli – powiedziała spokojnie – policzyć ilu udało się ocalić.
- Jestem jedynie dowódca tego statku, do pani należą takie obowiązki
- Proszę powiadomić admirała by na Aurorze 1 zrobił to samo
- Dobrze pani prezydent

- W porządku, teraz niech mi pan pokarze przez które z tych urządzeń mogę coś ogłosić na statku.
Komandor podprowadził Laurę do komunikatora. Pokazał jej jak się go używa. Po chwili na statku z głośników rozległ się żeński głos.
- Witajcie wszyscy, nazywam się Laura Reagan z dniem dzisiejszym obejmuję ponownie stanowisko prezydenta. Chciałam powiedzieć że jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa że udało nam się opuścić ziemię. Lecimy ku lepszej przyszłości. Zaczniemy wszystko od nowa. Cieszę się że mogę być tutaj razem z wami.
Przemówienia Prezydent było krótkie. Jednak podbudowało ludzi na duchu. Lecieli ku nowej, lepszej przyszłości.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.

Ostatnio edytowane przez Mizuichi : 07-06-2009 o 23:53.
Mizuichi jest offline