Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2009, 22:56   #105
Nemo
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Samantha przez moment popatrzyła na torbę zaskoczona. Jednak nie było czasu na wahania i szybko wypiła zawartość jednego flakonika i w mgnieniu oka odzyskała sprawność bojową. Może robić za medyka, nie ma sprawy. Przydaliby się też sprzymierzeńcy, ale wśród rannych wszyscy byli dość wątpliwi i tak naprawdę nie wiadomo było czy przypadkiem, kiedy będą ich potrzebować najbardziej nie wbiją im noża w plecy. Nagle ją olśniło. Doom. Nigdy się z Mandarynem nie lubili, a jak dojdą do porozumienia, zyskają dobrego sprzymierzeńca... gorzej jeżeli się nie dogadają, ale w tej chwili trzeba coś zrobić. Małymi tornadami odganiała gruzy w poszukiwaniu naukowca. Jak go nie znajdzie w przeciągu 3 minut to da sobie spokój- trzeba zająć się walką. Astarte się nie ruszał po zderzeniu z ziemią. Ciężko w sumie stwierdzić czy wogóle mógł po dostaniu takiego łomotu w ciągu tego całego dnia. Otoczyła go jasnozielona aura, która zdawała się wnikać do wnętrza zbroi. Bagman zerknął niepewnie na mniej niż wcale organicznego łowcę. Może nie powinien nim aż tak rzucać...albo i powinien. Wzruszył ramionami. Przekierował swoje gałki oczne na artefaktyczne pomarańcze. Wybrał sobie jakieś dwa elementy okolicy, które można było najlepiej opisać jako "zdecydowanie za duże pseudotalerze perkusyjne". Miał zamiar spróbować zmiażdzyć między nimi kulkę czy dwie, a jeśli Mandarin odskoczy, to jedną użyć jako traczę, a drugą-SHURIKEN! Grupa walczących zdecydowanie nie znała pojęcia słowa koordynacja, ale i tak było fajnie. Bagman capnął w łapska dwie, pęknięte kafle podłogi, które mimo tragicznego stanu zaraz nabrały jego…specyficznych właściwości. Machnął nimi trochę jak aligator pyskiem, jednak z mizernym skutkiem. Mandaryn natychmiast odskoczył, a latające ozdoby podążyły za nim. Taskmaster, który próbował zacisnąć swe dłonie na kolejnej kuli, mocno się rozczarował, kiedy władca warowni obrócił się niespodziewanie i uderzył go z łokcia w twarz taką siłą, że Tasky, jak zabłąkany piaskowy kaktus, przeturlał się po ziemi i…tak już został w pozycji leżącej. Jego maska była pęknięta i wydobywały się z pod niej spore ilości krwi. Nieco lepiej wyszedł na tym wszystkim Astarte, który zdołał odrobinę się zregenerować, odzyskując odpowiednią koordynację ruchową, aby odtoczyć się ze strefy zagrożenia. Samantha, pod jedną z zawalonych ścian zlokalizowała dobrego doktora, który wydawał się być w stanie mniej niż odpowiednim do walki. Najwidoczniej Mandaryn zdecydował, że dość już zabawy, bo jedna z kul zamigotała purpurą i…Bagman zdecydowanie nie zapisał numeru tego kolegi z klasy, który go w ten sposób urządził. W ułamku sekundy awatar boga torb otrzymał około siedmiu ciosów, każdy mocniejszy od poprzedniego. Jeden padł na żołądek i pozbawił go tchu. Dwa uderzyły w mostek klatki piersiowej. Trzy padły na żebra, zaś piąty, uderzył Bagmana w bok głowy i rąbnął nim o gruzowisko. Żeby było śmieszniej…torbacz nie zauważył ani jednego i z niejakim niepokojem musiał stwierdzić, że mistrz sztuk walki wali po kościach nie gorzej niż jego znajomi.
Dobra nasza! Chyba...- przebiegło przez myśl czarodziejce, która używając wiatru ( znowu) szybko znalazła się tuż obok Dooma.
- Mam dla pana propozycję nie do odrzucenia, Doktorku...- zaświergotała wyjmując z torby flaszeczkę z zieloną substancją i kucając przy blaszaku, nie za blisko, aby nie mógł jej złapać.
- Pomoże nam pan z władcą mandarynek a później rozejdziemy się, bez walki. Nie obchodzi nas wszystkich co się dalej z kimkolwiek stanie, ok?
- Khoff…durnoto! W pierwszej kolejności chodziło mi o to żeby go powstrzymać! Wasze żałosne sprawy obchodzą mnie tyle co zeszłoroczny śnieg!

Wychrypiał widocznie poirytowany Doom.
- Wypraszam sobie Durnotę, ale skoro stoimy po jednej stronie barykady to...- zbliżyła się do doktora i podtrzymując głowę wlała zawartość flakonika w otwór w masce przeznaczony na usta. Kończąc napoczętą myśl- Nie ma co się sprzeczać i czas zacząć coś robić.
Wyrzuciła pustą flaszkę, wstała i wyciągnęła rękę do Dooma, nie licząc nawet na to, czy ją weźmie czy nie. Formalności. Torbista wygrzebał się z gruzu, wyraźnie medytując nad sensem bycia obijanym. Popatrzył na latającego Mandaryna, przekrzywił głowę i pomacał się po obolałych miejscach. Nagle! Uniósł palec w górę, jak pewien pomysłowy dobry chłopiec! I znowu zrobił sobie wielkie (ale takie wielkie nawet jak na niego, niekoniecznie grube) kawały podłoża, złapał je w łapy i rozłożył ręcę jak ptak, po czym -NAPISZĘ O TYM KSIĄŻKĘ "I TAK ZOSTAŁEM CZŁOWIEKIEM KULĄ O KAMIENNYCH SKRZYDŁACH" odbił się w stronę miłośnika kul.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline