Wszyscy w piwnicy zamarli. Po kilkukrotnym "Słyszycie?" każdy zaczął nasłuchiwać Tylko piwniczne echo brzmiało na granicy słyszalności, gdy wreszcie znów dał się słyszeć jęk. Zduszony, pełen bólu i rozpaczy. Potem kolejny. Teraz już wiadomo skąd się to wydobywa - to z kraty wywietrznika, która była w rogu pomieszczenia. Obok regału z niezliczonymi buteleczkami, na ścianie przymocowana była kratka wentylacyjna średnicy wiadra. To zza drobnych, drucianych oczek dobiegał ten niepokojący dźwięk.
Na górze tymczasem Marla wymieniła sobie pusty kieliszek na pełny i delikatnie umoczyła usta w czerwonym winie. Smakowało wyśmienicie, jak większość trunków tu podawanych. Koncesja na alkohol, tak trudna do zdobycia w tych czasach, najwyraźniej nie stanowiła problemu dla tutejszego gospodarza. Nie chciała jednak zaprzątać sobie tym głowy. Na szczęście dysputanci zostali daleko i nimi też nie musiała się przejmować.
Za to tuż obok trzech młodzieńców dyskutowało o czymś, co z początku Marla wzięła za kronikę sportową. Jednak gdy jeden z rozmówców powiedział:
"Wiecie, jakie daje to szanse rozwoju lotnictwa, że o odkrywaniu nowych terytoriów nie wspomnę?" to wiedziała, że to coś innego niż sport.
- A słyszeliście o tej maszynie? Ponad 120 mil na godzinę, moc silników ponad 500 koni, setki galonów benzyny. Wspaniały wyczyny. I wyobraźcie sobie, jak widzicie tą całą białą, polarną, przestrzeń z góry. To musi wyglądać jak pustynia.
Wyglądający na studenta osobnik, z twarzą pokrytą pryszczami, spojrzał na jednego ze swoich rozmówców i machnął ręką:
- Ale przecież oni nie mieli jednej maszyny. Ruszyli całą wyprawą, kilka maszyn, ponad 10 ludzi, masa sprzętu. A przelotu nad Kołem dokonała mniejsza maszyna. I chyba mieli z nią problemy.
- Najważniejsze, że się udało. Natura została pokonana...
Marla słuchała rozmowy. W ciszy i z wyczekiwaniem...
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |