Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2009, 14:09   #87
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Łatanie dziur.

Szczur asystował cyrulikowi. Rozpuścił po mieście dwójkę swoich, a reszcie kazał obserwować okolice wynajętej willi. Wolał osobiście towarzyszyć kapitanowi również w jego ostatniej podróży, jeśli do tego by doszło. Był mu to winien. Ale łatwiej by było, żeby Helmut jeszcze trochę pożył. Jeśli eiseńczyk zejdzie z tego świata, miano kapitana przypadnie Szczurowi, co wcale mu się nie uśmiechało. Są ci, którzy urodzili się by wydawać polecenia i ci, którzy urodzili się by je wykonywać. Szczur od zawsze zaliczał siebie do tej drugiej grupy i wolałby w niej pozostać. Niebieski jak i Helmut bezsprzecznie należeli do tej pierwszej. Zresztą czego spodziewać się po zepsutej krwi szlacheckiej, która krążyła w ich żyłach?
Cyrulik otarł dłonie, a Szczur starał się odczytać cokolwiek z jego miny. Niczego nie zobaczył.
- I co? - postanowił więc zapytać.
- Wyliże się. Musi dużo odpoczywać, a jak tylko się obudzi...
- Gdzie jest Saint-Treusse?
- Helmut otworzył oczy.
Szczur popatrzył na zaskoczonego cyrulika. Tak, bezsprzecznie czysta eiseńska krew szlachecka.
- Rozmawia ze Stonem - Szczur uśmiechnął się paskudnie, pokazując na wpół tylko swoje własne zęby.
Helmut powoli usiadł.
- Nie powinieneś jeszcze...! - cyrulik zaprotestował słabo, uciszony przez zimne stalowe oczy rannego. - Szwy pójdą.
Za wszelką cenę postanowił dociec, czemu nie wypolerował dzisiaj swoich butów i właśnie dlatego wbił spojrzenie w ich zabłocone czubki.
- Nie pójdą. - pewność w głosie Helmuta, a głównie jego grobowy spokój powodowały, że traciło się wszelkie wątpliwości.
Wstał narzucił na siebie koszulę i kamizelkę. - Jak wygląda sytuacja?
"Twardy sukinkot" - Szczur obserwował powolne ruchy kapitana.
- Na razie spokój. - Znał wielu najemników, ale żadnego który z czymś takim byłby wstanie chodzić. Helmut wziął szablę, na której podpierał się jak na lasce i zniknął w drzwiach pokoju.
- Powinien leżeć. Taka dziura w boku to nie żarty. Jeśli wda się zakażenie... - cyrulik pakował swoje przybory.
- Dla niektórych oddychanie to choroba najgorsza ze wszystkich. - uciął filozoficznie Szczur, zadowolony że już nie będzie musiał bezpośrednio rozmawiać z Niebieskim.

Korytarz zdawał się o wiele dłuższy, niż był. Helmut oddychał ciężko, choć szedł nie za szybko. Ale mimo wszystko nogi go nie zawodziły i wykonywały polecenia. Nagle rozległ się krzyk. Przeraźliwie zapłakane błaganie o pomoc gdzieś tuż obok. Przyspieszył i ramieniem naparł na drzwi gabinetu Błęktinego, za którymi jeden z jego ludzi dobierał się do dziewczyny - córki Stone'a.



Helmut zdecydowanym ruchem odciągnął podwładnego za kołnierz silnym ruchem i przyłożył mu z zamachu klingą szabli.
- Mówiłem, nie dotykać. - wysyczał. Na jego opatrunku wykwitła czerwona plama. Podparł się o biurko, na którym chlipała dziewczyna zwinięta w kłębek. Dzięki Theusowi, do niczego jeszcze nie doszło.
Młody otarł krew z kącika ust, zapewne policzek od środka zdobiły ślady jego własnych zębów. Wstał powoli z podłogi.
- Wracaj na posterunek. Załatwimy to później. - powinien od razu rozpłatać go na pół, jak zwykł był robić z nieposłusznymi. Jednak powaga sytuacji nie pozwalała. Teraz każda szabla była potrzebna.

Podczas "rozmowy"

- Nie wiem. - Stone oparł się o ścianę. - Naprawdę nie wiem do czego służy ten artefakt. Z pewnością jest niebezpieczny, bo inaczej Towarzystwo nie zacierałoby śladów o jego istnieniu. Ale do czego służy, nie wiem. - poddał się. Niech się dzieje, co chce, byleby Aniołkowi nic się nie stało. Przygryzł wargę.
- Ale zanim odpowiem na pozostałe pytania, mogę ją zobaczyć? - jego głos błagał.
Zanim jednak Saint-Treusse zdążył odpowiedzieć, usłyszeli krzyk.
- Mówiłeś, że jej nic nie zrobisz! - wrzasnął Stone, podrywając się i łapiąc za fraki Błękitnego.

W międzyczasie po drugiej stronie

Chętnych zebrało się aż za dużo. Właściwie wszyscy chcieli ruszyć na ratunek Aniołkowi. Aza wraz z Siłą wybrali tych, co się nadawali najlepiej - których umiejętności pozwoliłyby ograniczyć niepotrzebne pogrzeby. 15 osób, w tym dwójka młodzików jako czujki, którzy podczas przygotowań już byli w miasteczku i starali się namierzyć rannego eiseńczyka. Każdy brał broń, z którą czuł się najwygodniej i którą zwykł nosić przy sobie, więc przygotowania szybko się zakończyły. Luca i Maike dostali to, o co prosili. Lekko przechodzone, powycierane, ale w stanie nadającym się do użytku.

Podzielono się na trzy grupy, żeby nie wzbudzać zbyt dużego zainteresowania i ruszyli. Łasica i dwa psy zgubili trop na obrzeżach miasteczka.
Faktycznie kilkoro wieśniaków na granicy lasu potwierdziło, że widziało jeźdżca i dziewczynę, ale nie potrafili dokładnie określić kierunku, w którym tamci się skierowali. W miasteczku roiło się też od wszelkiej maści najemników, którzy albo podążali w stronę granicy, albo eskortowali ładunki z portu oddalonego o dwa dni drogi stąd. Jedno było pewne, ONI byli gdzieś w pobliżu.

Raport

Callio zasalutował.
- Melduję, że rozpytują o najemnika z dziewczyną. - zwrócił się do wprost do Błękitnego pomijając Kapitana.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline