Tym razem noc była dużo spokojniejsza niż zazwyczaj, co niektórzy cywilizatorzy przyjęli z olbrzymią ulgą. Szczególnie
Hermes, który wyjątkowo nie musiał wysłuchiwać kolejnej kłótni między
Herą i
Zeusem. Cud? Interwencja prawdziwego bóstwa? Nie, zwyczajnie kobieta była zbyt zmęczona po nieszczególnie przyjemnym dniu i podarowała sobie urządzenie kolejnej sceny swojemu partnerowi. Choć trzeba przyznać, że była wściekła. Tyle czasu zmarnowanego na makijaż i dobieranie bielizny, a ten drań zwyczajnie zasnął! Zamiast jednak zbudzić
Zeusa i urządzić kolejną kłótnię,
Hera cicho wślizgnęła się do łóżka i zasnęła mocno przytulona do boku mężczyzny.
***
Poranek był wspaniały. A właściwie sam jego początek, gdy
Hera została obudzona przez cichy trel ptaków jaki miała ustawiony w ramach budzika. Przez chwilę, wciąż jeszcze nieco zaspana, wodziła dłonią w poszukiwaniu ciepłego ciała
Zeusa. Oczywiście jej ręka nie natrafiła na nic poza miękką pościelą. Bardzo by się zdziwiła, gdyby kiedykolwiek zastała swojego partnera w łóżku o tak późnej porze.
Powoli, z wyraźną niechęcią zebrała się z łóżka i ruszyła w kierunku łazienki. Tymczasem jeden z czujników uruchomił duże ekrany umieszczone na jednej ze ścian sypialni. Ich powierzchnie natychmiast rozświetliły barwne rozbłyski, które po chwili uformowały bardzo realistyczny widok krajobrazu znajdującego się poza ścianami bazy.
Hera osobiście zaprogramowała urządzenia tak, by obraz tworzyły na podstawie danych przesyłanych przez
Olimposa. Dzięki temu partnerka
Zeusa mogła nie tylko podziwiać ładne widoki, ale również miała stały dostęp do informacji o godzinie, temperaturze i przewidywanej pogodzie. Jak zwykle jednak
Hera na początku dnia zajęła się swoim porannym rytuałem i własnym wyglądem. Sprawdzanie podstawowych danych mogło poczekać.
Po dłuższym czasie, spędzonym na porannej toalecie, gotowa do drogi kobieta opuszczała pokój. Zamiast jednak skierować się do sali z Grawitronami
Hera ruszyła w kierunku serca statku. Miała jeszcze jedną ważną sprawę do omówienia z
Zeusem.
****
Zeus wpatrywał się w monitor i obserwował zbliżającą się
Herę. Jej widok trochę go zaskoczył. Zazwyczaj kobieta o tej porze była już w drodze do swojego plemienia, a tu niespodzianka. Dowódca mógł mieć tylko nadzieje, że partnerka nie ma zamiaru urządzić mu kolejnej awantury o jakąś nieistotną sprawę.
Drzwi do serca statku rozsunęły się cicho i
Hera, jak zwykle z idealnym makijażem podkreślającym walory jej wyglądu i dumnie uniesioną głową, wkroczyła do sali.
Zeus odetchnął z ulgą widząc uśmiech jakim uraczyła go kobieta. Przez te wszystkie wspólnie spędzone lata nauczył się rozpoznawać humory ukochanej, a dziś wyglądała na rozluźnioną i w dobrym nastroju. A to znaczy, że awantury nie będzie...
Hera zbliżyła się do partnera, pocałowała go w policzek, rzucając przy tym krótkie powitanie, i podeszła do pobliskiej konsoli. Przez dłuższą chwilę trwała cisza, podczas gdy
Zeus i jego partnerka zajmowali się swoimi sprawami. W końcu jednak ciekawość wzięła górę i mężczyzna przerwał ciszę.
- Co robisz? – spytał spoglądając na panel, na którym pracowała
Hera.
- Zmieniam ustawienia niektórych czujników. Wiesz, ta cała sprawa z burzami magnetycznymi. Chce, żeby Olimpos przekazywał mi informacje o aktywności Słońca. Hefajstos jest jeszcze w bazie?
- Nie, już wyruszył, ale możesz mu przecież wysłać wiadomość – odparł
Zeus.
- Tak, wiem... Zaraz to zrobię. Muszę go poprosić, żeby zajął się sprzętem. Może on znajdzie jakiś sposób, by uodpornić czujniki na działanie burzy magnetycznej. A przy okazji, myślisz, że to ta cała burza zatrzymała rozwój Opojów?
- Nie wiem, ale póki co nie mamy innego tropu. Chyba że wpadniesz na coś w czasie dzisiejszej wizyty w plemieniu Dionizosa.
- Zobaczymy, postaram się coś znaleźć, ale nie będzie to pewnie łatwe... –
Hera zamilkła na chwilę, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Może powinnam poprosić Hadesa, by przebadał Opojów? Może cały ten zastój jest wywołany przez jakieś... nie wiem... zjawiska biologiczne, czy coś w tym rodzaju.
W odpowiedzi
Zeus wzruszył ramionami i powiedział:
- Ufam twojemu osądowi, więc zrób to, co uznasz za stosowne.
Znów zapadło milczenie, podczas gdy
Zeus i jego partnerka całkowicie dali się pochłonąć swoim zajęciom.
Hera dość szybko uporała się z czujnikami, wysłała wiadomość do
Hefajstosa, a po chwili wahania nadała również drugą, tym razem do
Hadesa z prośbą o spotkanie w Laboratorium dziś około godziny dwudziestej. Później szybko przejrzała jeszcze najnowsze raporty stworzone przez Olimposa, choć zgodnie z tym czego się spodziewała nie znalazła tam nic ciekawego. Dopiero, gdy te wszystkie sprawy miała za sobą, sprawdziwszy, że ma jeszcze kilka minut czasu przed umówionym spotkaniem z
Dionizosem, odwróciła się znów do zapracowanego
Zeusa.
- Pamiętasz jak kilka lat temu wysłałam do Rady projekt związany z naszą misją? Ten dotyczący założenia osobnego, odizolowanego plemienia, na którym moglibyśmy przetestować możliwość wykorzystania inżynierii genetycznej do przyśpieszenia rozwoju Ziemian.
- Tak, pamiętam. – odparł
Zeus.
– Rada go odrzuciła, prawda?
- Prawda. W uzasadnieniu napisali, że nie widzą konieczności tak dużej interwencji w życie Ziemian. Zalecili mi pozostanie przy metodach opracowanych przez naukowców z Nibiru. – po chwili zastanowienia dodała z ironią - I widać jakie efekty przynoszą te metody.
- No dobrze i co z tym projektem? – spytał
Zeus.
- Pomyślałam, że mogłabym spróbować jeszcze raz. Rada musi być bardzo zaniepokojona raportami skoro przysłała nam wizytatora, a więc chętniej wyrażą zgodę na każdy projekt, który będzie miał szanse znacznie przyśpieszyć rozwój Ziemian. Szczególnie, jeżeli pod tym projektem podpisałabym się nie tylko ja, ale również kilku innych członków misji.
- Chcesz, żebym się pod tym podpisał? – z uśmiechem spytał
Zeus.
- Tak, chciałabym, żebyś się pod tym podpisał. Spróbowałabym też nakłonić Hadesa i może jeszcze Atenę. To jak podpiszesz? Zeus wahał się przez dłuższą chwilę, ale w końcu skinął głową, a po chwili dodał niechętne
„Podpisze”. Zadowolona z odpowiedzi partnera kobieta pożegnała się z nim krótkim pocałunkiem i ruszyła do wyjścia. Zbliżała się już godzina, na którą była umówiona z
Dionizosem, a przecież niegrzecznie jest się spóźniać.
***
- Gdzie on do jasnej cholery jest?
Mocno zirytowana spóźnieniem opiekuna Opojów
Hera krążyła po pokoju z Grawitronami. W jej oczach czaiła się żądza mordu. Z chęcią rozszarpałaby
Dionizosa na strzępy za każdą minutę spóźnienia. Jak on śmiał marnować jej cenny czas! Przeklęty pijak i leń. Jak można być aż tak nieodpowiedzialnym?!
Podczas gdy
Herze kończyły się już obelgi, jakie w myślach rzucała pod adresem
Dionizosa, sprawca jej nagłego pogorszenia humoru dopiero wychodził ze swojego pokoju. Wystarczyło na niego spojrzeć, by od razu przekonać się, co takiego dolega biednemu kucharzowi. Jednak prawdziwe tortury zaczęły się, gdy przekroczył próg „garażu”.
- Dobry.
- No wreszcie! Czekam od kwadransa! Umawialiśmy się przecież...
- Ciiiiiiiiii. Herę aż zamurowało.
Dionizos był w stanie, który mógł zostać wyjaśniony tylko w jeden sposób – nocna popijawa. To był szczyt bezczelności! Choć... nie, bardziej bezczelne byłoby przyjście całkowicie pijanym i podśpiewywanie jakiś idiotycznych piosenek.
Choć
Dionizos błagał wzrokiem o odrobinę spokoju,
Hera nie miała zamiaru okazać mu litości. Uśmiechając się jadowicie, głośno i dobitnie oznajmiła.
- Czeka cię ciężki dzień, bo ja nie mam zamiaru być cicho. Wręcz przeciwnie! Twoje zachowanie i podejście do pracy jest karygodne! Zachowujesz się jak jakiś niedojrzały bachor, który nie potrafi zrozumieć znaczenia ciążących na nim obowiązków. Ale dość o tym i tak mamy już opóźnienia. Najpierw lecimy do ciebie, a później zobaczymy...
Z miną cierpiętnika
Dionizos powlókł się do jednego z Grawitronów, w duchu przeklinając
Herę i całą jej rodzinę. Głośno jednak nie powiedział nic, by nie prowokować kobiety do dalszych krzyków.
Hera natomiast zręcznie wskoczyła do pojazdu. Uruchomiła Grawitron i przeszła na ręczne sterowanie. Prawie nigdy nie korzystała z automatycznego, pilotowanie jakiejkolwiek maszyny sprawiało jej zbyt dużo frajdy, by rezygnować z tego na rzecz komputera. W końcu ruszyli, a kobieta od razu wysforowała się naprzód. Momentalnie zapominała o swoim gniewie na
Dionizosa.
***
To była katastrofa. Odkąd
Hera, w towarzystwie
Dionizosa, znalazła się w osadzie Opojów, coraz bardziej odczuwała mieszankę odrazy i przerażenia. Wszystko dookoła było brudne i śmierdzące, nawet te małpy, które tylko szaleniec mógłby nazwać myślącymi istotami. Raporty nawet marginalnie nie zgadzały się z prawdą o tym plemieniu. Zupełny brak higieny, brak porządnych schronień, nawet jednostki na pierwszy rzut oka chore nie były oddzielone od zdrowych. W plemieniu mało było osobników młodych, zdrowych i silnych.
Hera nigdzie nie widziała żadnych zabezpieczeń przez atakiem drapieżników, ba, nie widziała nawet porządnej broni, poza najbardziej prymitywnymi dzidami. Gdy wzięła jedną z nich, niedbale porzuconą gdzieś na ziemi, okazało się, że przedmiot wydłubano z pierwszego lepszego kawałka drewna. Dzida była niewiarygodnie krucha i drobna kobieta bez większego trudu zdołała ją złamać niezbyt silnym uderzeniem o ziemie. Jakim cudem to coś miało posłużyć do obrony, albo polowania?
- To jest tragedia – stwierdziła
Hera.
- Przesadzasz. Nie jest aż tak źle – odparł cicho i bez entuzjazmu
Dionizos.
Hera ruszyła na dalszą inspekcje, przyglądając się z uwagą każdemu elementowi. Dwa roboty pawie nie odstępowały jej nawet na krok, co więcej nagrywając cały obraz tej jednej wielkiej katastrofy. Opoje nieufnie przyglądały się nieznajomej kobiecie, ale na szczęście nie podejmowali żadnych agresywnych działań.
- Opowiedz mi o metodach jakimi próbowałeś ich uczyć.
- Czego uczyć? – spytał w odpowiedzi nieco zdezorientowany
Dionizos.
- Czegokolwiek. Bo chyba próbowałeś ich czegoś nauczyć, prawda? –
Hera nie dała mężczyźnie czasu na odpowiedź, zamiast tego nagle zmieniając wątek
– Będę potrzebowała też materiału do badań. Mi nie ufają, więc ty będziesz musiał go zdobyć. Przyda się każdy materiał biologiczny, ale przede wszystkim zależałoby mi na próbce krwi. A później będziesz musiał zrobić tu trochę porządku. Zagonić tych swoich podopiecznych do roboty. Trzeba by wykopać jakiś prowizoryczny dół na odpadki, oczywiście w takim miejscu by wiatr nie niósł zapachu do obozowiska. To na początek. Później zajmiemy się trudniejszymi sprawami. – przez chwilę trwało milczenie poczym
Hera dodała
– No to co? Opowiadaj o tych swoich sposobach uczenia.