Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2009, 14:45   #108
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Samantha przeprowadziła swoją próbę, choć jeśli wiedziałaby jak się skończy, pewnie dwa razy by się nad nią zastanowiła. Emanacja energii elektrycznej uformowała się w jej dłoniach i wystrzeliła wprost w Mandaryna, który…nic sobie z niej nie robił. Ilość zawartych woltów była wystarczająca aby zabić i spopielić zwykłego człowieka, jednak zielona kula tkwiąca w klatce piersiowej władcy warowni zdawała się nie zezwalać na tego typu wyczyny. Pierścienie ognia zostały skontrowane jeszcze zanim się pojawiły, zamieniając się w emanacje lodu w towarzystwie skrzenia niebieskiego, kulistego obiektu. Pnącza. Pnącza były chyba dobrym pomysłem. Gdyby nie fakt, że starzec teleportował się przed rudowłosą niewiastę. Ich wzrok spotkał się na ułamek sekundy.
- Och dziecko. Masz cały świat u swych stóp a jesteś tak ograniczona…
Nim ta zdążyła mu chociażby odpowiedzieć, otrzymała cios kolanem prosto w twarz. Dolna część szczęki, w tym zęby, zostały natychmiast odparowane, a może urwane przez potężną, dostarczoną siłę kinetyczną. Język zmienił się w krwawą miazgę, uwalniając otwór prowadzący wgłęb gardła. Dostarczony wstrząs był wystarczający aby wstrząsnąć otoczeniem, nie zaś tylko mózgiem. Zdezorientowana Samantha zaczęła zmierzać w kierunku ziemi, jednak nigdy tam nie dotarła. Mandaryn uderzył kobietę w brzuch, powodując spazmy i skutecznie podtrzymując ją w powietrzu. Pojedynczy pierścień otulił maginię i właściciela żywym ogniem. Dopiero wtedy, będąca w stanie krytycznym (właściwie będąca na skraju śmierci) dziewczyna osunęła się z jego pieści, na ziemię. Wyglądem przywodziła na myśl zwęglone zwłoki. Władca odległego państwa zdecydowanie nie dopełniał swoich warunków umowy względem ciężko poturbowanej Samanthy. Miast aktywnie angażować się w walkę, tak jak kilka chwil temu, najzwyczajniej w świecie stał z boku, obradując nad czymś zażarcie z Taskmaster’em. Ghost unosił się wysoko nad ich głowami, widać, że wolał być jak najdalej od potencjalnych rykoszetów magicznych energii. Coś zgrzytnęło w środku metalowej zbroi doktora i zdecydowanie nie był to odgłos metalu trącego o metal. Wiktor odwrócił spojrzenie od mężczyzny skrytego za kościaną maską. Przez dobrą chwilę nic nie mówił, patrząc na zmagania reszty walczących z Mandarynem. W końcu odpowiedział.
- Dobrze. Dobrze, niechże tak będzie! Ty bezwartościowy robaku! Niechże cię piekło pochłonie! Rób co do ciebie należy. Natychmiast!
Najwidoczniej Doom nawet podczas ustalania warunków współpracy nie schodził ze swego władczego, aroganckiego tonu. Nie było to jednak niczym nowym dla starych znajomych doktora, lub dla osób, które chociażby nieco o nim słyszały. Kościej przytaknął, choć zdecydowanie nie wydawał się zadowolony z tego co właśnie wytargował. Pośpiesznie dokonał analizy terenu. Wszelakich wybojów, pozostałości ścian, mocowań, gruzowisk. Zaczerpnął głębiej tchu, stając nieopodal jednej ze ścian.
- Nie jestem pewien, czy to się uda, Doom…ten ruch mocno przekracza ludzkie…
- Rób co mówię, nim stracę cierpliwość!
- Heh. Pieprzony dyktator…dobra Spidey…sprawdźmy ile w tobie pająka a ile człowieka.

Taskmaster przykucnął i w mgnieniu oka odbił się od piaszczystego podłoża, przybierając pozycję embrionalną i zmierzając wprost na pozostałości ściany. Jego błękitne obuwie znalazło oparcie w strukturze i nim grawitacja zdołała ściągnąć czaszkowca na dół, ten odbił się ponownie i niczym strzała pomknął w kierunku kolejnej warstwy budulca, zlokalizowanej nieopodal Mandaryna. Był niewiele wolniejszy niż niedawny atak Black Dragona. Zaaferowany innymi wojownikami władca warowni, ledwie zdołał prześledzić owy ruch. Taskmaster wytworzył w pozostałościach konstrukcji silne wyżłobienie, przyozdobione w pęknięcia. Co uważniejsze oczy były w stanie dostrzec niewielkie plamy krwi, które wykwitły jak kwiaty na błękitnym mundurku czaszkowca.
- Jak to szło…chyba…
Mięśnie nóg naprężyły się ponownie, zaś dostarczona przez nie siła była wystarczająca aby złożyć kawał kamienia na dwoje, kiedy prowodyr po raz kolejny stał się niebieską smugą. Mandaryn otworzył oczy w niedowierzaniu, gdy lewitujący obok niego obiekt mocy, eksplodował żywym ogniem z powodu uderzenia Taskmaster’a. Wandal przeleciał nad głową poturbowanego Bagmana, odbijając się od sterty gruzu z donośnym jękiem. Torbacz usłyszał trzask kości. Okazując dziwną mieszankę zadowolenia i niepokoju odkrył, że nie były to kości należące do niego. Czaszkowiec, ogarnięty nadludzkim pędem, ruszył w następny już wojaż. W swym polu widzenia miał kolejną kulę. Zamachnął się i…chybił mizernie. Rany, które sam sobie zadał, sposób w jaki wyniszczał swój organizm, to wszystko niosło ze sobą konsekwencje. Kawał metalowych fundamentów właśnie się wygiął. Nie trzeba było specyficznych zdolności w dziedzinie geometrii aby ustanowić skąd nadleci Taskmaster. Rozbawiony Mandarin złączył dłonie i już miał uwolnić falę, którą Bagman znał aż za dobrze. Wtedy, nieco niespodziewanie, rozległ się głos.
- Hej, staruchu! Uśmiech do kamery, póki jeszcze masz twarz.
Co prawda starzec nie zamierzał się odwrócić, jednak dla rzucającego nie miało to znaczenia. Świeżo postawiony na nogi Bullseye cisnął jeden ze swoich noży, który z donośnym THUNK wbił się centralnie w skroń Mandaryna, uwalniając na piaszczystą ziemię spore pokłady krwi i sprawiając, że niedoszły bóg zastygł w bezruchu.
- Maximum Spider.
Taskmaster, lądując poniżej ofiary nożownika, wyprowadził ostatni cios z serii, potężny podbródkowy, który wyrzucił ofiarę na wysokość dziesięciu metrów, rozłupał szczękę starca na dwoje, przy okazji formatując jaśniejącą kulę, która eksplodowała emanacją mrozu. Czaszkowiec, z mnogą ilością połamanych kości, zerwanymi mięśniami i prawdopodobnie więcej niż jednym krwotokiem wewnętrznym, bezwładnie rozluźnił całą swoją sylwetkę, zmierzając głową w dół ku pozostałościom kamiennych płyt i prawdopodobnie swojej śmierci. Doom, stojąc z założonymi rękoma, jedynie mruknął pod nosem pojedyncze słowo. Biała, początkowo niewidoczna sylwetka, zmaterializowała się w powietrzu, łapiąc niefortunnego skoczka. Ghost zwiększył dystans od Mandarina.
- Spokojna głowa, mam go.
- Hah. Hahahahahaah! Och…istoty małej wiary. Czy naprawdę sądziliście, że marny kawałek metalu zdoła mnie zatrzymać? Zdoła zatrzymać…boga?

Psychopatyczny uśmiech Bullseye’a zdecydowanie zniknął, kiedy jedna z jego ulubionych zabawek, upadła głucho na ziemię, zaś Mandarin nie posiadał najmniejszego śladu po zadanych mu ciosach. Rozłupana na dwoje szczęka została w pełni zregenerowana, nie mówiąc już o dziurze w głowie. Wchłonęła się także trzecia kula. Błękit, purpura i zieleń złączyły się w jeden, zmieniający kolory okrąg. Cokolwiek miało stać się za chwilę, nie było ładne. Walczący mieli dwójkę, poważnie rannych osób. Samantha potrzebowała natychmiastowej pomocy medycznej. Taskmaster mógł prawdopodobnie wytrzymać jeszcze trochę. Pozostawało pytanie komu dać ostatnią, zieloną fiolkę, oraz jak przekonać Doom’a by wydał ją z zabranej siłą torby. Bagman odnotował, że kawałek gruzu obruszony przez Taskmaster’a ujawnił niezwykle bladą, kobiecą dłoń z fragmentami czarnej szaty.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri

Ostatnio edytowane przez Highlander : 08-06-2009 o 14:56.
Highlander jest offline