Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2009, 14:48   #127
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Hyalieon
“Graiholm”


Raz po raz Aeterveris ciskała swój sztylet w kierunku zbliżających się nieumarłych. Trafione trupy nie wydając żadnych jęków rozmywały się i łączyły z mgłą, a na ich miejsce przychodzili kolejni wrogowie. Powracający oręż okazała się niezbyt skuteczny przeciw tak wielu przeciwnikom. Choć nimfa zabiła, a może raczej zniszczyła, już kilku nieumarłych, ci wciąż pozostawali zbyt liczni i z ponurą determinacją zbliżali się do swoich znienawidzonych, jeszcze żywych ofiar.

Sytuacja robiła się niebezpieczna, więc Aeterveris postanowiła zaryzykować. Skoncentrowała się na zaklęciu, jej dłoń mocniej uderzyła w struny, a nimfa rozchyliła ciemnoczerwone usta i wydała wysoki dźwięk idealnie łączący się z melodią. Tym razem dzika magia nie przeszkodziła kobiecie i czar zadziałał. Deski podłogi zatrzeszczały w proteście, gdy moc Aeterveris wprawiła je w drżenie. Niezdarni wrogowie nie byli wstanie ustać na nogach i padali na ziemie. Ich towarzysze, znajdujący się poza obszarem czaru, bez wahania szli dalej, depcząc po swoich sojusznikach, potykając się i również przewracając. Powstałe zamieszanie dało Aeterveris i jej towarzyszą nieco czasu.

Taelior zaatakował łańcuchem rozbijając czaszki przeciwników, a nimfa, wciąż rzucając sztyletem, przesunęła się o kilka kroków w bok. Teraz również jej magiczny rapier znajdował się w zasięgu dłoni i Aeterveris od razu poczuła się nieco pewniej.

Nieumarli za szybko, jak na gust nimfy, uporali się z problematycznym zatorem zbudowanym z ich własnych ciał i wznowili swój przerażający pochód. Podeszli już zbyt blisko, by dalej polegać tylko na powracającym sztylecie. Aeterveris wprawnym ruchem schowała oręż i wyciągnęła dłoń w kierunku większej ze swych broni. Rapier samoistnie wyskoczył z pochwy i wpadł wprost w oczekującą dłoń nimfy. Aeterveris wzięła zamach i dla próby cięła powietrze, by przekonać się na ile pozwoli jej niedawno otrzymana rana. Ból w plecach był silny, ale nie na tyle, by wyłączyć upartą kobietę z walki. Zaciskając zęby Aeterveris stanęła przed Taeliorem, tak by odgrodzić go od wrogów i pozwolić magowi na swobodne rzucanie zaklęć.

Na szczęście półelf nie próżnował. Nimfa wyczuła ponad ramieniem podmuch zimnego powietrza i po chwili Aeterveris mogła już podziwiać całkiem ładną, lodową rzeźbę, stworzoną przez maga z ciał ich przeciwników.

- Wybacz, ale jasne światło nie leży w repertuarze mych zaklęć.- wyjaśnił Taelior.
- Nic nie szkodzi. Widzę przecież, że masz w sobie duszę artysty – odparła z uśmiechem Aeterveris, z ciekawością przyglądając się zamrożonym stworom, jakby naprawdę były dziełami sztuki.

Chwila wytchnienia jaką zyskał dla nich Taelior nie trwała jednak długo. Kolejna fala umarłych roztrąciła swoich zamrożonych poprzedników i w końcu zdołała zaatakować. Uzbrojona w rapier Aeterveris odgrodziła ich od półelfa, by dać mu czas na rzucenie kolejnych zaklęć. Wrogów było jednak zbyt wielu, nimfa nie mogła swobodnie przemieszczać się po polu walki, a co za tym idzie, w pełni wykorzystać swoich podstawowych przewag jakimi była szybkość i zręczność.

Gdy sytuacja zaczynała wyglądać tragicznie, a Aeterveris była pewna, że nie zdoła już długo bronić towarzyszy, do pokoju przez okno wpadła Vivienne. Nagłe pojawienie się kapłanki tak zaskoczyło nimfę, że jeden z nieumarłych prawie zdołał chwycić ją za gardło. W ostatnim momencie kobieta zdołała odskoczyć do tyłu, omal nie wpadając przy tym na Taeliora. Chwilę później walka przybrała nieoczekiwany obrót. Część wrogów została opleciona przez sieć pająka, na widok którego Aeterveris odruchowo się wzdrygnęła, choć na ogół nie odczuwała strachu przed pajęczakami, nawet tymi bardzo wyrośniętymi. Zaraz później Vivienne wezwała na pomoc moce swojej bogini. Jasnoczerwone światło zniszczyło nieumarłych i mgłę, która znalazła się w zasięgu, a nimfa poczuła jak w jej serce wstępuje nowa nadzieja. Przez chwilę byli bezpieczni.

Zmęczona Aeterveris osunęła się na pobliski stół, na którym niedawno się obudziła. Jak przez mgłę widziała dalsze wydarzenia – przybycie Raetara, układanie planu dalszego działania i operacja wyciągania strzały z ciała Vivienne. Nimfa była tak zmęczona, że nawet zapomniała podziękować jasnowłosej kapłance za ratunek. Dopiero czyjś krzyk wyrwał Aeterveris z odrętwienia, jednak Vivienne zareagowała jako pierwsza. Nimfa podbiegła do okna i przez chwilę obserwowała wymianę zdań między kapłanką a przestraszoną elfką. Sytuacja jednak nie wymagała jej pomocy, biegnąca nieznajoma zdołała zostawić nieumarłych i mgłę dość daleko za sobą, więc jak na razie nie było żadnego bezpośredniego niebezpieczeństwa. Elfka była wyraźnie zbyt przestraszona, by zaatakować kapłankę, natomiast ta druga już kilka razy pokazała swoje dobre serce i Aeterveris wątpiła, by jasnowłosa wyrządziła krzywdę proszącej o pomoc nieznajomej.

- Mamy zamiar zabarykadować się na piętrze? – spytała pozostałe osoby obecne w gospodzie. – Jeżeli tak, to chyba nie ma na co czekać. Zaprowadzę ludzi na górę.
 
Markus jest offline