Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2009, 21:47   #94
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Sytuacja naszych poszukiwaczy nie wyglądała najlepiej gdy dziesięciu orków, ponaglanych rozkazami swego dowódcy, naparło na trójkę obrońców. Choć Brog, który zdążył już dojść do siebie, mimo naporu czterech przeciwników nie ustąpił pola nawet na krok, nie miał wielkich szans na dłuższe powstrzymywanie wszystkich ciosów. W końcu jeden z potężnych orczych toporów spadł na jego głowę, na szczęście zakutą w porządną stal. Hełm wytrzymał, ale krasnolud znowu poczuł lekkie zamroczenie. To jednak nie powstrzymało go przed wyprowadzeniem kolejnego ciosu. Z wściekłością natarł na wrogów, jednego walnął tarczą w szczękę, posyłając mocą uderzenia na klepisko kilka kroków dalej, drugiego waląc z całych sił, praktycznie rozciął swoim toporem na pół.
Tymczasem walczący u jego boku Araia i Lurien, starli się każde z trójką zwalistych przeciwników. Na niekorzyść naszych bohaterów przemawiał fakt, że nie mieli zbyt wiele miejsca dla rozwinięcia swego specyficznego stylu walki. Ich szczęściem było to, że przeciwnik był raczej nieruchawy i mało lotny. Orki waliły jakby na oślep, nie przykładając się wyraźnie do celowania, ale nawet takie machanie, gdy wrogów jest zdecydowanie więcej w końcu musi się zakończyć trafieniem.

Lurien, który szybkim ruchem swego rapiera natarł na jednego z nich wbijając mu broń w łączenie pancerza na ramieniu, zdołał dzięki swej zwinności uniknąć ciosu drugiego i nawet lekko ranić go w rękę trzymanym w lewicy sztyletem. Nie zdołał już jednak uchylić się przed trzecim, który w tym momencie zaszedł go lekko z tyłu i uderzył z całej siły. Elf jęknął i zachwiał się lekko, nie upadł jednak. Przeciwnik nie docenił dość nędznie wyglądającego pancerza Luriena. Elficka zbroja, choć nadszarpnięta przez czas i kilometry spełniła swoje zadanie i ocaliła mu życie. Był jednak otoczony przez wrogów i kolejny ich coś mógł okazać się śmiertelny. Na szczęście z pomocą przybyła mu stojąca niedaleko czarodziejka. Z jej rozłożonych palców popłynął strumień energii, prosto w plecy orka, który zranił elfickiego wojownika. Pod wpływem magicznej mocy drobnej kobiety zachwiał się kilka razy po czym zwalił do tyłu jak kłoda. Podskoczył do niego Falkon i szybkim ruchem noża skrócił nędzny żywot.

Z drugiej strony Araja radziła sobie wprost nadzwyczajnie. Zwinnym wyskokiem w górę, zaskoczyła zwalistych oponentów, którzy jakby na chwilę zamarli w bezruchu. Dziewczyna nie zmarnowała tego efektu. Jej ostry jak brzytwa miecz ze świstem przeciął powietrze i płynnym ruchem oddzielił głowę stwora od reszty tułowia. Obryzgani posoką towarzysza pozostali dwaj wrogowie natarli na półelfkę krzycząc z wściekłości. Jeden z nich zdołał dosięgnąć jej ramienia rozcinając skórę i mięsień. Nagły ból lekko wytrącił ją z równowagi, zachwiała się. Zobaczyła wzniesiony w górę topór i z przerażeniem zdała sobie sprawę, że za sekundę spadnie na jej głowę. Zasłoniła się odruchowo mieczem, ale uderzenie nie nastąpiło... w oku orka tkwiła strzała wypuszczona przez stojącą z tyłu tropicielkę. Stwór zachwiał się, topór wypadł mu z nagle zdrętwiałych palców i upadając trafił w stopę trzeciego z przeciwników Arai. Potem na ziemię zwalił się zabity ork.

Powracający do przytomności Eliot, na odgłosy walki poderwał się gwałtownie. Ze zdziwieniem odnotował, ze mimo morderczego ciosu Gruha, szczeka nie boli go zupełnie, a więc jednak leczenie Livii poskutkowało! Nie było jednak czasu zastanawianie się nad umiejętnościami młodej kapłanki. Chłopak szybko zorientował się w sytuacji i ocenił, ze najważniejsze będzie wyeliminowanie przywódcy. Jak ocenił, był nim stojący z tyłu ranny ork. Z wściekłością pokrzykiwał na resztę i w wielkim kolorowym pióropuszu wyglądał na dowódcę. Dłonie Eliota szybko wykonały magiczne ruchy, a usta wypowiedziały tajemną inkantę. Przez chwilę młody mag czekał w napięciu na efekt swego czaru, by w końcu z rozczarowaniem stwierdził, że zaklęcie nie zadziałało. Postanowił się jednak nie poddawać i ponownie wzniósł ręce do czaru...

Nagle potężny orczy dowódca upadł na ziemię i zaczął dziwnie charczeć i porykiwać. Gdyby ktoś podejrzewał orki o poczucie humoru, być może właśnie tak wyglądałby niekontrolowany napad śmiechu w ich wykonaniu. Nikt jednak z naszych bohaterów nie zastanawiał się co spowodowało to dziwne zachowanie orka. Dla nich ważne było tylko to, że takie zachowanie przywódcy całkowicie zniszczyło morale przeciwników. Teraz bez wielkiego trudu pokonali resztę, która pozostała przy życiu.
Gdy walka się zakończyła wojownicy popatrzyli sobie w oczy. To współdziałanie stworzyło jakąś specyficzna więź między nimi. Brog pomasował się po głowie, myśląc o tym, że wytrzymałe krasnoludzkie kości to naprawdę wielka zaleta. Araia z obawą popatrzyła na ranę na ramieniu, spory kawał mięsa zwisał bezwładnie na kawałku skóry. To nie był przyjemny widok.
Lurien nie mając już dłużej siły stać na nogach upadł na kolana. Czuł jak po plecach spływa mu mokra ciepła struga.

Tymczasem Blasfemor, który w czasie walki wybrał się na zwiedzanie okolicy. Powrócił do czarodziejki. Z tego zrozumiała z jego przekazu przejście z prawej strony prowadziło do sieci jaskiń, w której znajdowały się kolejne orki. Przejście na wprost wiodło do rozległej pieczary, częściowo wypełnionej wodą i mającej bezpośrednie połączenie z powierzchnią, przez liczne otwory w stropie. Według obrazu stworzonego przez nietoperza, nie było tam żadnych istot. Gdy Erytrea podzieliła się tą relacja z pozostałymi, Falkon ostrożnie podszedł do pierwszych drzwi i zamknął je na znajdujący się od środka skobel. Potem podszedł do następnych i z ciekawością rozejrzał się po jaskini przez, która być może nareszcie wydostaną się na zewnątrz: Była ogromna, a przebijające się gdzie nie gdzie przez powałę promienie słońca, dawały nadzieję, że być może dotarli do końca wycieczki przez skalny labirynt.

 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 08-06-2009 o 22:16.
Eleanor jest offline