Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2009, 22:31   #128
sara_mysterious
 
sara_mysterious's Avatar
 
Reputacja: 1 sara_mysterious nie jest za bardzo znany
- Te przedmioty najprawdopodobniej są magiczne. Mogę później je zidentyfikować, puki jednak nie odpocznę, nie mogę rzucić więcej czarów. Czy ty, mężny i silny krasnoludzie pomożesz mi je podnieść do czasu, gdy będę zdolna je rozpoznać? – zapytała Sara bez radości w głosie. Przymilanie się do bezbrodego krasnoluda nie przynosiło jej tyle radości co kiedyś. Dziewczyna była przybita tym co zrobiła. Choć jej sumienie i poczucie wartości cierpiało, wiedziała dobrze, że było to jedyne wyjście.
- Również te eliksiry i pierścienie mogą się przydać, chociażby jako środek płatniczy, poradzę sobie jednak z ich niesieniem.

Przypasawszy do pasa dwa nowe nabytki – miecz i sztylet – Sara zabrała swoje rzeczy i powoli zaczęła opuszczać karczmę. Wcześniej jeszcze wrzuciła do torby podróżnej znalezione pierścienie i eliksiry. Czarodziejka pomyślała również, że dziwna substancja – pozostałość po wampirzycy – może się przydać. Wzięła więc ją.

- Ty, Seanderze weź proszę tę zbroję i ponieś dla mnie, dobrze?

Niewiele ponad nastoletnia dziewczyna opuszczała miejsce swojego noclegu bez słowa, ze spuszczonym wzrokiem. Nie odwracała się za siebie, ani nie odpowiadała na słowa pozostałej dwójki. Na nic się zdały pocieszenia krasnoluda, na nic się zdała uroda Miri i na nic się zdała myśl o jedynym słusznym wyjściu. Sumienie gryzło i to bardziej, niż mogłaby to sobie wyobrazić.

* * *

Sara wyczuwała, że coś jest nie tak z laskiem,którym podążali. Nie zwróciła jednak na to dostatecznej uwagi. Miała na głowie poważniejsze rzeczy. Dwie dusze na sumieniu przytłaczały ją i otumaniały. Zmysły nie reagowały jak powinny. Uwaga, ostrożność, roztropność – cechy, które potrafiły uratować życie, dziś dla niej nie istniały. Dziewczyna szła jak widmo. Bez słowa, z opuszczonym wzrokiem, z czarnymi myślami w swej młodej, pięknej główce.

Dopiero po chwili dotarły do niej, jakby z oddali, słowa:
- W istocie zacny krasnoludzie, tamten las się skończył, a zaczęło się więzienie.--rzekł osobnik.-Więzienie dla mnie i dla was, lecz nie martwcie się. Razem odniesiemy zwycięstwo, w grze w której stawką jest nasza wolność. Zdobywając władzę nad tym miejsce uwolnimy się z krępujących nas okowów.
- Oni są moi!


Sara słyszała jeszcze jakieś słowa o grze, przegranych i wygranych. Zupełnie nie wiedziała o co chodzi, ale nie podobała jej się myśl, że może być kimś w rodzaju figury, że będzie musiała wypełniać polecenia jakiegoś dziwadła niezależnie od jego płci.

- Może najpierw, zanim dokonam wyboru, o ile w ogóle go dokonam, powiecie mi o co chodzi w tej grze? – odpowiedziała Sara powoli odzyskując trzeźwość umysłu.
- Nie sztuką jest podejmować decyzje, gdy nie zna się wszystkich za i przeciw. Zawsze rozważyć należy wszystkie za i przeciw. Postawić na jednej szali ciebie – wskazała głową na kocicę - i ciebie – tym razem pokazała na mężczyznę. - Taka jest moja odpowiedź jeśli chodzi o pozycję w grze. Nie będziecie mi mówić co mam robić. Nie będziecie rozkazywać, kto ma być poświęcony, a kto nie. Dajcie coś od siebie, wskażcie kierunek, a ja zastanowię się czy nasz kurs jest ten sam. W innym wypadku dajcie sobie spokój i pozwólcie mi kroczyć dalej swoją ścieżką i prowadzić własną grę.

Czarodziejka czekała. Nic więcej nie mówiła. Patrzyła tylko na Miri i Seandera zbliżających się bardziej ku kobiecie niż ku mężczyźnie. Ona zaś dalej stała nieruchomo pośrodku. Nie było jej bliżej ani do jednego ani do drugiego stworzenia. Pragnęła własnej gry i taką też miała zamiar urządzić dwójce „graczy”.

- Więc? Ja czekam, niecierpliwię się!
 
sara_mysterious jest offline