Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2009, 23:43   #95
Suarrilk
 
Suarrilk's Avatar
 
Reputacja: 1 Suarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodze
Orki padły, gdy ostatnie ciosy wydarły z nich życie. Erytrea nie zatrzymała się, by kontemplować właśnie przeżyte sceny, by rozważać, jaką więzią walka spoiła ich grupę i co to oznacza dla nich w przyszłości. Będzie na to czas później. Czas, by oddać się refleksji, a także – by porozmawiać z towarzyszami. Teraz były sprawy o wiele pilniejsze. Kobieta obrzuciła wzrokiem rany wojowników, szybko dochodząc do wniosku, iż cięcie, biegnące wzdłuż kręgosłupa elfa, jest najgroźniejsze. Zresztą, Brog najwyraźniej doznał lekkiego wstrząsu, z którego szybko powinien wyjść, zaś do Arai już zbliżał się Eliot, który jakimś cudem zdawał się cały i zdrowy. Potem zapyta, jak to możliwe, postanowiła kobieta.

Podeszła do Luriena z niejaką niepewnością, nie znając elfich obyczajów i nie chcąc zrobić czegoś, co mogłoby obrazić Freawyna.
- Obejrzę ranę, nie ruszaj się, proszę – powiedziała niezbyt głośno, przyklękając za jego plecami. Wyglądało na to, że zawdzięczał życie wyłącznie magicznej zbroi. Magini nie skomentowała tego faktu – na pewno sam dobrze zdawał sobie z niego sprawę, wszak to on otrzymał cios, czuł, jak był potężny. Erytrea nie mogła jednak nic zrobić, dopóki ranę przykrywała łuskowa zbroja. Wstała i przesunęła się przed oblicze wojownika.
- Obawiam się, że będę musiała zdjąć ten pancerz. Postaram się to zrobić jak najdelikatniej. Nie ruszaj się zbyt gwałtownie, w przeciwnym wypadku rana zacznie mocniej krwawić, a to się może źle skończyć.
Zamilkła, przyglądając się krytycznie opancerzeniu elfa. Nie znała się na tym, więc z zażenowaniem stwierdziła, że właściwie nie wie, jak się zabrać do jej zdejmowania. Lurien najwyraźniej dostrzegł jej konsternację, uniósł nieznacznie dłoń i wskazał sznurowanie z boku zbroi. Rozsupłała je, po czym pomogła mu ściągnąć pancerz przez głowę. Przez cały ten czas elf nie wydał z siebie żadnego dźwięku ani też nie skarżył się na nic, zdało się jej jednak, że pobladł, a jego szczęki zacisnęły się mocno. Ze wszystkich sił jednak starał się nie okazywać ni bólu, ni jakiejkolwiek emocji. Czarodziejka była wdzięczna przynajmniej za to, że bez protestu poddał się jej medycznym zabiegom. Uwagę kobiety przyciągnęła na chwilę sama zbroja – ku jej zaskoczeniu, okazała się niezwykle lekka – Erytrea nie należała do mocarnych kobiet, lecz nawet jej szczupłe ramiona były w stanie utrzymać zbroję, unieść ją w górę, gdy ściągała pancerz przez głowę elfa. Zupełnie, jakby zdejmowała skórznię. Wyczuła też, że lekkość związana była z magią. Jeśli dołączyć do tego niezwykłą wytrzymałość, której dowodem było to, że Lurien pozostał żywy i przytomny, łatwo było stwierdzić, że to bardzo cenna zbroja. Erytrea odłożyła ją ostrożnie, następnie pomogła Freawynowi zdjąć koszulę – i zawahała się. Lurien podniósł na nią wzrok.
- Znasz się na tym? – spytał. Po raz pierwszy się zmieszała.
- Prawdę mówiąc, nie kształciłam się w dziedzinie medycyny – odparła wymijająco. Elf skinął głową.
- Opisz mi ranę – zażądał. Obejrzała rozcięcie z prawej strony kręgosłupa elfa.
- Nie jest bardzo głęboka, ostrze weszło na jakiś centymetr, ale cięcie ciągnie się na około dwadzieścia – rzekła. – To był niebezpieczny cios, tkanka jest zmiażdżona.
- Masz jakieś mikstury? – Elf przemawiał zdawkowymi, krótkimi zdaniami, oszczędzając oddech. Erytrea przytaknęła i sięgnęła do swej torby, wyjmując dwie fiolki. Co jak co, ale na eliksirach znała się naprawdę nieźle. Podała jeden flakon Lurienowi.


- Wypij. To eliksir leczniczy. Ma ziołowy smak, więc może być trochę gorzki. Na samo cięcie wyleję mocniejszą miksturę – wyjaśniła, odkorkowując drugą buteleczkę. Chłodny płyn złagodził ból, który musiał szarpać raną, lecz elf i teraz nie zdradził żadnych uczuć. Opatrzyła ranę bandażem, stosując się do wskazówek Freawyna, który miał w tej kwestii większe doświadczenie, i pomogła elfowi się ubrać, nie do końca przekonana, czy powinien zakładać pancerz z powrotem.
- Może ocierać ranę. Ale nie znam się na tym aż tak dobrze. Pozostawiam to twojej decyzji.
Zapięła torbę na rzemień i wstała akurat w chwili, gdy Blasfemar powrócił ze swego zwiadu. Nietoperz zatoczył krąg nad głową magini, po czym przysiadł na jej ramieniu, a czarodziejka opowiedziała towarzyszom, co ujrzał. Pozostawiła im rozważenie dalszych poczynań. Oczywistym było, że zechcą się stąd jak najszybciej wydostać. W jaki sposób, w tej chwili nie przychodziło jej do głowy. Być może któreś z nich miało kotwiczkę w bagażu? Może udałoby im się wspiąć w górę po linie... Erytrea czuła się bardzo zmęczona. Ile to już błąkali się pod ziemią? Czas płynął tu zupełnie inaczej, straciła rachubę. Zdawało jej się chwilami, iż upłynęła wieczność. Po raz pierwszy wzięła udział w walce, po raz pierwszy musiała bronić życia swojego i towarzyszy. Ifryt i niebezpieczne bestie, pułapki i pożoga, owiane tajemnicą jaskinie, pełne magicznego, ale tak bardzo nierealnego blasku i piękna...

Zauważyła spojrzenie Arai. Półelfka, zacisnąwszy zęby, rzuciła pytająco:
- Lurien?
- Wyliże się
- odparła czarodziejka poważnie, znużonym głosem.
- Mam mikstury... Jeżeli są mu potrzebne, to...
Erytrea uśmiechnęła się uspokajająco, choć jej uśmiech był słaby, uniosła tylko kąciki ust.
- Dziękuję. Na szczęście, wystarczyły moje.
Usiadła na chwilę, czując, że bardzo trudno będzie jej wstać.
 
__________________
"Umysł ludzki bardziej jest wszechświatem niż sam wszechświat".
[John Fowles, Mag]

Ostatnio edytowane przez Suarrilk : 09-06-2009 o 07:57. Powód: Drobna pomyłka z imieniem :P
Suarrilk jest offline