Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2009, 11:39   #103
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Edric Sharpe, Ada Lovelace, Madleine Bearnadotte



Popołudnie w siedzibie Earla Ross wyjątkowego się ciągnęło, bowiem nie działo się nic, a przynajmniej godnego uwagi gości Persona. Służba zajmowała się swoimi obowiązkami, jedynie, co jakiś czas zakłócając spokój gości pytaniami o toczy czegoś im nie trzeba. Odpowiedzią brzmiała zwykle „nie, niczego nie potrzebuję” lub „nie, dziękuje bardzo”, szczególnie, że Edric i pani Davies mieli opieką w postaci własnej służby – Sharpem zajmowała się Madleine, a nad zdrowiem i samopoczuciem Courtney czuwała jej służka Fiona – zaś Ada Lovelace, gdy w końcu odespała noc, była na tyle zdrowa, że nie potrzebowała niczyjej pomocy.
Cała czwórka, która została w domu zjadła wspólnie obiad. I choć zdawać by się mogło, że nie było lepszego tematu do wspólnej rozmowy niż wczorajsze wydarzenia, to nie poruszono go i rozmawiano o polityce. Ada Lovelace i Courtney odkryły ze zdziwieniem, że ich poglądy są w gruncie rzeczy podobne: kobiety powinny mieć więcej praw i niezależności. Również Madleine, choć nie tak zdecydowanie jak jej rozmówczynie, poparła ten postulat. Edric okazał się, przynajmniej w oczach zebranych dam, mężczyzną nad wyraz nowoczesnym i tolerancyjnym, ponieważ również poparł panie. To z jego ust padły słowa, który wywołały uśmiech wśród kobiet, a które brzmiało następująco: „Znam wielu ograniczonych mężczyzn, którzy się tym chwalą i żadnej kobiety, która robiłaby z tego zaletę”. Nie dało się jednak ukryć, że zgromadzeni mieli ochotę porozmawiać o czymś zupełnie inny…
Po obiedzie Edric i Courtney udali się do swoich sypialni. Zmęczenie w końcu wzięło górę i oboje ziewając udali się na górę do swoich pokoi. Zasnęli szybko, gdy tylko położyli głowy na poduszkach.
Madleine i Ada Lovelace zdecydowały się kontynuować poszukiwania ksiąg pana Fellowa w księgozbiorze Persona. Propozycja padła z ust pani Bearnadotte, która widząc, że Ada nie ma co z sobą zrobić opowiedziała o stary woluminie, który znalazła w bibliotece.

*

Dopiero harmider, jakiego narobił powrót pozostałych gości obudził Edrica i Courtney, a Madleine i Adę wywabił z biblioteki Persona. Czwórka ta szybko, bo gdy tylko doszła do schodów i spojrzała w dół, przekonała się, dlaczego powstało takie zamieszanie – Suttonowi udało się upolować bestię! Ogromne cielsko psa z dwoma ranami postrzałowymi leżało na środku holu Persona. Mina

Robet Virgil, Olimpia Emmanuella, Wilhelm i James

- Szczerze rzekłszy... nie mam pojęcia – odparł Sommerset na pytanie rzucone w powietrze przez Olimpię. Rzeczywiście żadne z nich nie wiedziało, nie miało najmniejszego pojęcia skąd mogło przybyć martwe ciało psa i jakim cudem ludzie Persona z psami gończymi mogliby przegapić truchło.

Cielsko zwierzęcia było duże, nieco większe od doga niemieckiego. Pysk miał wykrzywiony jakby warczał na coś, a nieruchome źrenice wpatrywały się w nich złowrogo. Miał też dwie rany, wyraźnie postrzałowe, dokładnie tam – na ile Virigil był to w stanie stwierdzić – gdzie Sutton i Windermare trafili wczoraj. Virgil nie miał jednak żadnych wątpliwości, że ciało które mieli przed sobą należy do stworzenia, które zaatakowało ich wszystkich.

-Co robimy? – zapytała się Olimpia.
- Myślę, że trzeba wrócić do rezydencji Persona po pomoc. Sami go – Somerset wskazał cielsko – nie przeniesiemy.
- Nie sądzę by był to dobry pomysł – odpowiedział Somersetowi Virigil. – Wolałbym nie tracić kolejnego tropu, dlatego proponuję by ktoś - popatrzył się znacząco na Somerseta - udał się po pomoc, a by ktoś inny pozostał przy ciele i go pilnował.
- Czy jnie sądz… - Olimpia przerwała, ponieważ coś poruszyło się z gęstych krzakach po lewej. Obaj panowie jak na zawołanie stanęli przed kobietą, a Virgil wyjął przedziwny, jak zauważył Somerset, pistolet. Na ich szczęście z krzaków wyszedł James Sutton i trzech służących Persona uzbrojonych w sztucery i myśliwskie kordy.
Zaskoczony spojrzał na psa, potem na was. Nim zdążył jednak cokolwiek powiedzieć Olimpia uprzedziła go mówiąc:
- No i problem rozwiązał się sam. Miło pana widzieć, baronie Lexinton.

Wszyscy

Zamieszanie, jakie zapanowało w domu Persona było wielkie, bowiem każdy chciał zobaczyć bestię z bliska. Jedynie niektóre służące trzymały się z daleka, jakby bojąc się, że stworzenie ożyje i zaatakuje zebranych; nic takiego jednak nie nastąpiło. Chaos opanował dopiero pan Hunt, który pojawił się niespodziewanie, i jego pytanie:
- A co tu do diabła się dzieje?
Obok zaskoczonego Hunta stał, równie zaskoczony, pan John Ribaud Weelton-Morris z walizką w lewej i obrazem w prawej ręce.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 09-06-2009 o 11:45.
woltron jest offline