Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2009, 20:57   #94
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Liadon utkwił wzrok w miejscu, w którym zniknęła Amra.

- Gonimy ją? - spytał.

Tengir pokręcił głową.

- Może nas poprowadzić w pułapkę - powiedział - ale jeśli ktoś chce iść, to go na siłę zatrzymywać nie będę.

Liadon skinął głową.

- Aż tak mi nie zależy - powiedział. - Poza tym i tak obiecała nam spotkanie.

W pułapkę niezbyt wierzył, ale pościg za elfką przypominałby gonienie wiatru w polu. Amra znała las lepiej niż oni. Poza tym w każdej chwili mogła wspiąć się na drzewo i ruszyć dalej po konarach. Były zatem niewielkie szanse, by w takiej sytuacji odnaleźć jej trop.

Spojrzał na Nilvena.
Co skłoniło druida do złożenia takiej propozycji? Trudno było się domyślać.
Tengir miał rację - to rodzina powinna decydować o miejscu pochówku. Ale skoro Nilven się nie upierał, nie było o czym dyskutować.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, bym obejrzał Krąg? - spytał Nilvena.

- Skoro pozwoliłem wam spenetrować dom, to czemu miałbym się sprzeciwiać obejrzeniu ogólnie dostępnego miejsca? - spytał Nilven

Liadon skinął głową na znak podziękowania i ruszył w stronę Kręgu.
Krąg był, powiedzmy, standardowy.
Duży kamień, otoczony przez liczne, mniejsze. Żadnych nowych znaczków, nacięć, symboli.
Krąg jak krąg.
Z jednym małym wyjątkiem...
Liadon schylił się i podniósł z ziemi dwa kawałki metalu.

- To chyba nie należy do standardowego wyposażenia Kręgu - powiedział, pokazując ułamany grot strzały i czubek ostrza, wyglądający na kawałek sztyletu. Oba przedmioty sprawiały wrażenie, że nie leżały w tym miejscu zbyt długo...

- No raczej, a nawet na pewno nie.

Liadon wyciągnął z kołczana strzałę Amry.
Oba groty były podobne, ale nie można było z całą pewnością stwierdzić, że to ta sama ręka je stworzyła.
Schował oba znalezione przedmioty do sakiewki.



Domek druida było dość nietypowy i to wcale nie z powodu braku podłogi, ani z powodu materiału, z jakiego został zbudowany. Najbardziej rzucającym sie w oczy i godnym podziwu elementem dekoracyjnym była wspaniała płaskorzeźba, zajmująca pół ściany i prawie cały sufit, a przedstawiająca wielki dąb.
Tworzący ją snycerz musiał włożyć nad wyraz dużo czasu i serca w tą pracę. Gałęzie i liście odwzorowane były z wielką starannością, podobnie jak zwierzęta, chowające się wśród liści oraz wyrzeźbione na ścianach. Całość świetnie komponowała sie z niewielkim krzaczkiem, rosnącym u stóp wyrzeźbionego dębu, oraz z porastającym ściany bluszczem.

Liadon stał przez chwilę, podziwiając to arcydzieło, oświetlane słonecznymi promieniami wpadającymi przez dwa duże okna.

- Wspaniałe - powiedział. Ciekaw był, kto jest twórcą tej rzeźby, ale, przynajmniej na razie, nie zamierzał wypytywać. Mieli coś innego do roboty.

Druid pewnie uważał tak samo, bowiem nawet nie zaproponował, by usiedli na chwilkę przy okrągłym stole, znajdującym się na środku izby. A może po prostu nie był gościnny...

Liadon podszedł do paleniska.
Leżące tam kawałki spalonego papieru z pewnością leżały tutaj od dawna. Kominek był zimny, poza tym temperatura panująca w tej porze roku raczej nie zachęcała do dodatkowego ogrzewania pomieszczeń. Niestety ze strzępków papieru nic nie dało się odczytać - pierwszy dotknięty przez Liadona rozsypał się na jeszcze drobniejsze kawałeczki.
Dalsze oględziny kominka nic nie przyniosły. Żaden kamień nie był ruchomy, w kominowym przewodzie nie kryła się żadna tajemnica.

Ruszył w stronę znajdującego się po prawej stronie łukowatego przejścia.
Znalazł się w niewielkiej izdebce, będącej najwyraźniej sypialnią, o czym świadczyło leżące na ziemi posłanie. Tutaj, podobnie jak w poprzednim pomieszczeniu, okno było bardzo duże, ale wystrój pomieszczenia stanowiły jedynie dwa rzeźbione w liscie kufry i wiszące na ścianach łuk, kołacz, włócznia i kilka strzał.
Trudno było sobie wyobrazić, by druid ukrył coś w tym miejscu. Bo i gdzie?

Liadon sięgnął po kołczan. W środku, prócz bursztynu wielkości brukselki i obrażonego pająka, który uciekł błyskawicznie przebierając nóżkami, niczego nie było.

- Ciekawe miejsce na chowanie ciekawych przedmiotów - mruknął. Postanowiwszy później pokazać druidowi zatopionego w stężonym złocie owada wyszedł z izby.


Przejście prowadzące do kolejnej izdebki było symetryczne do tego, przez które wcześniej przeszedł Liadon. Pokoik w zasadzie był dość podobny, przynajmniej jeśli chodzi o kształt pomieszczenia. Zasadnicza różnica polegała na głównym lokatorze tej izby.
Ogromny wąż, zajmujący prawie całą podłogę, spojrzał na intruzów z wyraźnym brakiem sympatii.

- Spokój, Kieł - powiedział Nilven. - To goście. Chociaż w jego głosie nie dźwięczał nadmiar entuzjazmu, wąż posłuchał druida. Niechęć, widniejąca w jego postawie, zniknęła.

Kieł - pomyślał Liadon. - Spodziewałbym się wilka... Dziwne imię, jak na węża. Czyżby nie dość, że wielki, to jeszcze jadowity?

Jedynym, prócz węża, elementem wyposażenia wnętrza była szafka. Tak bogato zdobiona, jakby była robiona na zamówienie dla bogatego kupca czy barona. Pasowała tu jak wół do karety. Albo raczej rycerski rumak do chłopskiego wozu.

- A to skąd się tu wzięło? - spytał Liadon.

- Szafka i jej zawartość była już tutaj zanim przybyłem - odpowiedział Nilven. - W szafce są 2 butelki drogiego wina, jedna butelka brandy oraz antałek krasnoludzkiego piwa.

Szafka wyglądała wspaniale i sugerowała mnóstwo możliwości... Niestety, tylko sugerowała.
Szuflady nie miały drugiego dna, zaś naciskanie różnych fragmentów rzeźb nie spowodowało otwarcia żadnego schowka.
Całkowite rozczarowanie.


Znajdujące się obok szafki drzwi prowadziły do kolejnego pomieszczenia.
I, ku zaskoczeniu Liadona, nie była to mroczna piwnica.
Wielka izba, większa niż 'frontowe' pomieszczenie, nie posiadała co prawda okien, ale była oświetlona setkami fosforyzujących grzybów.
Na ścianie naprzeciw wejścia królował wielki malunek. Jednak tu, w przeciwieństwie do płaskorzeźby w pierwszej izbie, królowały rośliny i zwierzęta, które swe życie spędzały pod ziemią. I chociaż artysta miał mniejsze pole do popisu, to i tak jego dzieło przykuwało uwagę.

W znajdującej przy ścianie szafie znaleźć można było 'różne różności' - od roślinek w doniczkach, owoców, warzyw, zasuszonych korzeni, liści, przez piórka, fragmenty kości po skóry i futra. A po co druidowi były potrzebne zasuszone odchody, tego Liadon nawet nie starał się domyślić.
Stojąca po drugiej stronie wejścia szafa była nieco mniejsza i zawierała parę ksiąg oraz różnej wielkości puste i pełne słoiki i probówki. Obok niej, za plecioną zasłoną, kryła się wnęka, pełniąca rolę magazynu i podręcznej spiżarni równocześnie, o czym świadczyły licznie tu zgromadzone zapasy - jagody w glinianym garnku, ryż, pszenica, suszone i wędzone ryby. Te ostatnie były chyba tutejszym produktem, bowiem następna wnęka stanowiła coś na kształt niewielkiej wędzarni.

Jeśli ktoś miał ochotę się napić, to woda była tuż obok. Falowała w maleńkim, kamiennym baseniku. Zimna, co można było zauważyć nawet nie mocząc rąk. I kryształowo czysta.


Na środku pomieszczenia królowała pomniejszona kopia Kręgu Druidów. I od razu było widać, że znajdujące się tu kamienie były o wiele starsze, niż te znajdujące się na zewnątrz, zaś znajdujące się na nich znaki były o wiele mniej wyraźne. Odpowiedź na pytanie, ile lat liczy sobie ten obiekt musiało trochę poczekać, bowiem druid nie wszedł z nimi do środka.


Liadon nie miał pojęcia, czemu jeden z kamieni Kregu zwrócił jego uwagę. Nie był ani najwyższy, ani najgrubszy... Ale jakieś przeczucie kazało mu się przy nim zatrzymać.
U podnóża tego właśnie kamienia znajdowała się mała skrytka, zamaskowana porośniętym porostem kamieniem.
Starając się nie niszczyć roślinki Liadon otworzył skrytkę.
Jego oczom okazały się mały i bardzo stary toporek, ozdobiony runami, krasnoludzkimi bodajże, jakiś stary pierścień, piszczałka oraz...złamany wytrych.
Ciekawe zainteresowania, jak na druida - Liadon uśmiechnął się w myśli.

Wszystko wyglądało na bardzo stare. Wytrych, podobnie jak pierścień, pokryte były rdzą. Ostrze toporka również nosiło ślady rdzy, zaś drewniany trzonek, podobnie jak piszczałka, był po prostu spróchniały.

- Jest wśród tego coś magicznego? - Liadon spojrzał na Tengira.
 
Kerm jest offline