Kręciło się jej w głowie i czoło bolało ją nieznośnie. Drzewo ją zdradziło! Śliwa jak burak, elfka wyglądała teraz jak mutant jednorożec! W głębi duszy czuła że walka trzech na jednego nie spodoba się ani mrocznym siłom, ani świetlistym siłom i teraz było jej wstyd. Tak panicznie bała się tego drowa że chciała go unieszkodliwić za wszelką cenę. Za cenę honoru. No i dostała swój kopas w dupas od mrocznych bogów. Drzewem w czoło. I tak była szczęśliwa że to przeżyła. Nie mogła się nie obejrzeć, musiała sprawdzić co się działo z Watahą. Przystanęła żeby znów nie wpaść z rozpędu na drzewo wyhodowane przez mroczne siły i obejrzała się. A widok był to potworny. Drow stał z zakrwawionymi sejmitarami nad leżącym na ziemi kapłanem i zamierzał się ostrzami na krasnoluda. W umyśle Kiti ten właśnie obraz zapadł na długo, na bardzo długo... ten drow, zakrwawione sejmitary, przyjaciele... na całą wieczność...
Jak dziwnie smutne, posępne, złowieszcze
jest to zegaru miarowe stąpanie -
słucham i zimne przejmują mię dreszcze...
Coraz mniej życia, niebytu otchłanie
coraz mi bliższe, śmierci przeraźliwe,
groźne widziadło ciśnie mi się w oczy - -
straszno pomyśleć, że ciało, dziś żywe,
niedługo w trumnie robactwo roztoczy.
Okropna wizja!... Naokoło wszyscy
sercu mojemu, duszy mojej bliscy,
w mogiłach swoich tak mi jasno widni,
leżą tam, tacy wstrętni i ohydni!...
Życie podąża do przeklętej mety -
Jak gardzę życiem! W twarz śmierci złowrogą
patrząc, szkieletom zazdroszczę - - szkielety
przynajmniej śnić już o śmierci nie mogą.
Wzięła swoją chustę, tę, w której przez cały ten czas nosiła w zawiniątku zielone kryształki. Nadal je miała. Udarła kawałeczek chusty i wyjęła strzałę z kołczanu.
- Blacker...! – szepnęła łamiącym się głosem. - Ulfger...!
Pamiętała, jak Blacker, czarny wilk, ocalił ja kiedy opadła z sił i nie mogąc dopłynąć do brzegu topiła się. Pamiętała jak...
Przyjacielu
Trochę serca nam ubyło
Ile naprawdę
Jeszcze nie wiemy
Pamięć o Tobie
Poniesiemy
Zrobimy z nią
Ile umiemy
Ci co z urzędu
Wieńce kładli
Musieli odejść
Do swych spraw
Nas tak jak Ciebie
Czas nie nagli
Zawinęła kryształki w kawałek chusty, udarty skrawek owinęła tuż za grotem strzały i zawiązała mocno. Był lekki. Sięgnęła do torby po hubkę i krzesiwo. Rozpaliła mały płomyczek. Podpaliła skrawek chusty przy grocie i chwyciwszy za łuk nałożyła strzałę na cięciwę.
- Światło, Chaosie... Mroku Mroczniejszy od najczarniejszej nocy... Wspomóż mnie! Wielu rzeczy żałuję i za wszystkie przepraszam! Lead me, I shall fallow!!!
Wystrzeliła, celując w baryłkę trzymaną przez dwarfa.