Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2009, 22:32   #110
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Astarte widząc jak Bagman zaczyna bawić się w pielęgniarkę zauważył, że Mandarin zaszarżował na torbogłowego koncentrując swoją uwagę na nim. Ciężko było stwierdzić czy zrobił to dlatego że Bagman był kolejny w liście do eksterminacji czy dlatego, że uratował kobietę w czernii. Astarte sprawdził swój poziom energii... przez ten cały czas jaki zajęło mu ukrywanie pozwalał by anty-energia przepływała przez niego uzupełniając pobór mocy. Czuł się nawet całkiem nieźle biorąc pod uwagę sytuację w której się znajdowali. Kiedy Mandarin był stosunkowo blisko wielkoluda łowca mutantów skoczył w jego kierunku od tyłu przymierzając się do ciosu. Zaciśnięta dłoń zaczęła jażyć się zieloną poświatą negatywnej mocy roztaczając wokół siebie takżę niewielką aure. Wątpił by to zniwelowało moce, ale być może wpłynie na fuzje kul z byłym pracodawcą. Nie trudno było zobaczyć do czego zmierza wielkolud, w skutek czego, władca warowni zaczął zmierzać w stronę Bagman’a eksponując sadystyczny uśmiech numer sześć. Jego klatka piersiowa zalśniła purpurą i pojawił się tuż przed nosem torbacza, wyprowadzając sierpowy, który skutecznie pogruchotał torbaczowi szczękę, kontynuując kopniakiem z półobrotu, który zmienił żebra na proszek. Najwyraźniej zielona kula dała Mandarynowi moc szpinaku, bo żaden zwykły człowiek nie byłby w stanie zranić Bagman’a. Torbacz został odrzucony o kilka metrów. Starzec zauważył także atak Astarte, jednak w jaki sposób, pozostawało zagadką. Uśmiechnął się, znikając w eksplozji błękitu. Albo próbując zniknąć, kiedy jego teleportacja nie zadziałała i otrzymał cios prosto w łeb, który wgniótł mu czaszkę i odrzucił na kilka metrów. Niezrażony, Mandaryn zaczął ponownie podnosić się z ziemi… Stare dobe przysłowie mówiło "trzeba iść za ciosem". Wyglądało na to, że jego zdolności jednak oddziaływują w jakiś sposób na Mandarynkę. Zwiększył przepływ energii - potężna zielona aura otoczyła go całkowicie. Ciało wewnątrz zbroi zdawało się być częsciowo materialne a częściowo nie... zupełnie jakby samo w sobie było w jakiś sposób energią. Otoczenie wokół Astarte zaczęło zmieniać barwę zupełnie jakby ktoś przepuścić rzeczywistość przez zielony filtr. Doskoczył jak najszybciej do przeciwnika kiedy ten się jeszcze podnosił. Wylądował w pozycji klęczącej wyprowadzając cios nogą ku kórze by wybić oponenta pod niebiosa. Skołowany Mandaryn, mimo, że jego rany już zdążyły się zaleczyć, nie był w stanie zareagować na cios Astarte. Siła kinetyczna wybiła go wysoko w górę. Bagman był niezadowolony. Dlaczego, oh dlaczego? Nie lubił mieć pogruchotanej szczęki. Gdy zobaczył co się odbywa z Mandarynem, zaczął skomplikowanie gestykulować w stronę Astarte, po czym, gdy jego "wiadomość" została przekazana, wyskoczył w stronę skołowanego Mandaryna, mając nadzieje na jakieś:
-THUNDER HAMMER! CZY INNE WBIJAJĄCE W ZIEMIĘ CUDOSTWO.
Unikając jednocześnie zielonego paskudztwa łowcy i posyłając wymiatającego staruszka w jego stronę. Bagman poderwał się do góry, wywołując pomniejsze trzęsienie ziemi, które zatrzęsło całą okolicą. Jego boska pięść boskości nawiązała kontakt z klatką piersiową starca, wybijając w tkankach i kośćcu dziurę i wychodząc pokrwawiona na drugą stronę. Zamknięty, kolorowy okrąg został poważnie uszkodzony, zaś siwowłosy zamarł, nie mogąc zaczerpnąć najmniejszego tchu, ponieważ coś zmieliło jego płuca na papkę. Spadał w dół. Tam zaś, czekał już na niego Astarte, aby wyprowadzić potężny kopniak, łamiąc kark Mandaryna. Ciało potoczyło się po ziemi, roztaczając za sobą obfite smugi piasku. Torbacz wylądował kilkaset metrów dalej, powodując do życia mały krater. Obaj wojownicy odkryli, że mimo ich heroicznych prób, truchło dalej funkcjonowało. Trzęsąc się w spazmach, zaczęło pośpiesznie odtwarzać swoją strukturę. Jednak wtedy…wtedy wokół władcy zacisnęła się przezroczysta, kolista bariera w kolorze błękitu. Odziana w czerń bladoskóra kobieta, stała pewnie pośród ruin, klecąc swoje zaklęcie. I kontrolując szczelną, błękitną kulę. Bagmanowi zaświeciły się oczy. Miał co prawda ochotę na wygłoszenie kwestii w stylu AND WHAT WAS THAT SUPPOSED TO BE, MANDARIN?, ale z doświadczenia wiedział, że to nie działa nawet, jeśli przeciwnika najpierw rozczłonkujesz, podpalisz, zakopiesz, odkopiesz i wyślesz w czarną dziurę...oni zawsze wracają. A nawet jeśli by mieli nie wrócić, to takie coś jest wręcz zaproszeniem do powrotu. Fan szpinaku podszedł bezpardonowo do kulki, chwycił ją, spojrzał na panią w czerni, jakby szukając powstrzymania, po czym...wraz ze starcem wyskoczył. Wysoko. W stronę słońca. I miał go zamiar tam wysłać.
 
Highlander jest offline