Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2009, 23:03   #24
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Kulturalna, „offowa” impreza na przedmieściach metropolii zwanej powszechnie jako Krzeszowice, wnętrze monumentalnej budowli z początków XX wieku




Grana w tym momencie muzyka, mimo że nie należała do najprzyjemniejszych dla Daniela, wywoływała u niego lekkie rozbawienie. Na twarz Hamida malował się natomiast wysiłek, świadczący o próbie zrozumienia "co autor miał na myśli"...

-Przepraszam, przepraszam, ja tu tylko sprzątam… - postać, ubrana w charakterystyczny sposób, nie pozostawiający wątpliwości co do faktu że jej fachem jest konserwacja powierzchnie płaskich, przedzierała się przez pijany motłoch, skaczący w punkową wariację na temat rytmiki. W zasadzie nikt nie zwracał na niego większej uwagi, gdyż od momentu pojawienia się w lokalu sfory wampirów naprawdę trudno było by w środku umieścić kogoś kto wywołałby jakiekolwiek zdziwienie. Co najwyżej wojskowy strój Daniela prowokował co bardziej bitnych punków a suknia Marleny złośliwe komentarze ze strony grupki młodych kinder-metalówek…


O ile powierzchowność tajemniczego osobnika mogła wprowadzać w błąd, o tyle zapach który roztaczał za sobą rozwiewał wszelkie obiekcje. Próchnica spokojnie, jak gdyby nigdy nic wywlókł zwłoki wyssanej do cna nastoletniej siksy z pomieszczenia, które szumnie nazywano tutaj ubikacją. Przepełzając obok Marleny puścił jej perskie oko i posłał w jej kierunku całusa. Nosferatka stała zbyt blisko. Można rzec że „zadziałała chemia”. W tym wypadku blisko było jej do gazu łzawiącego. Nadeszła chwila ich rozstania i Marlena uroniła jedną, samotną krwawą łzę... Na oddech Próchnicy nie było mocnych, potrafił poruszyć nawet nieumarłe ciało swojej krewniaczki…

-Idziemy… -Dziurawiec zmaterializował się najpierw obok Aleksandra, ale po chwili zorientował się że Diabeł jakby stracił kontakt z otaczającym go światem. Na pewno stracił słuch, gdyż stał od dobrych kilku minut tuż pod sporych rozmiarów koncertowym głośnikiem i fakt ten nie robił na nim większego wrażenia…

-Idziemy… - nie zrażony niepowodzeniem wypiercingowany ghul tym razem spróbował z „małą czarną”. Alicja zaczynała powoli roztaczać wokół siebie aurę charakterystyczną dla klanu Lasombra…-…pani…

***


Dworzec kolejowy w Krzeszowicach, jakiś kwadrans później






-Pani Biskup kazała mi wyjaśnić wam kilka spraw. –ghul odwrócił się nagle do podążającej za nim sfory. –Jedziecie koleją, bo samochodem niema sensu. Na miejscu zrozumiecie czemu, jak, ale „nasi” zadbali o porządny burdel w mieście. Kolej ma immunitet… Żmije i ekhm…-Dziurawiec z pewnym niepokojem zerknął na Marlenę –Brzydale są po naszej stronie a to ich domena…

Pociąg podmiejski bez większego pospiechu wjechał na peron.




-Będziecie przejeżdżać przez całą dzielnicę knajp, burdeli i całego takiego majdanu, to właśnie królestwo naszych drogich sojuszników. Uważajcie… -spojrzał wprost w oczy Alicji- Powodzenia…

***


Tabor ruszył. Nowo sformowana Sfora rozgościła się w przedostatnim z wagonów. Siedzenia były standardowo zniszczone, a ściany i wszelkie możliwe elementy wyposażenia standardowo ozdobione przez poprzednich użytkowników - napisami, resztkami jedzenia oraz śladowymi ilościami płynów ustrojowych. Cały skład zdawał się pusty, pomijając zapewne motorniczego i konduktora. Ten jednak nie kwapił się jakoś do sprawdzenia biletów jedynym pasażerom. Przed Sforą malowała się perspektywa półgodzinnej jazdy. Zapanowała niezręczna cisza…


Marlena



Nosferatka z przyzwyczajenia zaczęła podziwiać otaczające ją prymitywne malunki. Po kilku minutach, najciekawsze okazały się chyba wzory jakie na suficie tworzyła przebijająca się miejscami przez farbę rdza. Zdawały się Marlenie być malutkimi obrazami, namalowanymi z prawdziwym kunsztem przez drobiazgowego, pedantycznego artystę. Entropia, tak to było dobre imię dla osobistej „muzy” Nosferatki…

Nagle jeden z wykwitów na blaszanym suficie nabrał dla jej oczu zgoła zadziwiające kształty. Marlena szybko rozpoznała w niej zarys ludzkiej twarzy…






-To mięso narzuca reguły gry o życie. Mięso które tak kochacie, to o które tak się modlicie…

Głos brzmiał echem jeszcze przez dłuższą chwilę w jej głowie…

Alicja



Alicja patrzyła się beznamiętnie w mrok za oknem przedziału. Przewijające się za nim styki, tysiące cieni, wprawiały ją w lepszy nastrój. Lasombra przez kilka minut wpatrywała się w tą przepiękną z jej punktu widzenia grę świateł, a w zasadzie ich braku. Zdawało się że niczym młoda Torradorka w galerii sztuki nowoczesnej została dosłownie zahipnotyzowana tym widokiem…

Tak też było w rzeczywistości. Od dobrej minuty, przerażona Alicja nie mogła się poruszyć nawet o centymetr. Ostatnim pewnym co pamiętała, było odbicie twarzy w szybie. Nie widziała go od wielu lat, dokładnie rzecz ujmując - od swojej śmierci. Teraz jednak ujrzała ledwo dostrzegalne odbicie swojego oblicza na brudnej szybie podmiejskiego pociągu. Dopiero po chwili, kiedy minęło pierwsze zdezorientowanie, zrozumiała że nie dostrzega rożnicy między nim, a oglądanym przez tyle lat obliczme swojej Matki...

Ocknęła się. Coś w niej pękło, coś było teraz inne. Powody tego dziwnego uczucia w mgnieniu oka jednak spowiła chmura zapomnienia. Miała wrażenie, jakby ktoś poskładał jej wspomnienia na nowo. Niestety nie było jej dane mieć teraz choćby chwilę na przeanalizowanie tego co zaszło…

Hamid


Do uszu Aleksandra i Hamida dobiegł cichy dźwięk. Na Hamidzie nie zrobił większego wrażenia. Odgłos zamykanych drzwi pociągu świadczył co najwyżej że za chwilę trzeba będzie uporać się z konduktorem. Pominął on jednak fakt, że dźwięk dobiegał z ostatniego, pustego przedziału towarowego…

Aleksander natomiast podskoczył jak oparzony. Po raz pierwszy od kilku godzin COŚ usłyszał, pomijając odczuwane całym ciałem wibracje powietrza przed głośnikiem na koncercie. Wiedziony jakimś impulsem wstał i ruszył w kierunku ostatniego przedziału.
Reszta wampirów od razu zwróciła uwagę na nagłą zmianę w zachowaniu otępiałego do tej pory Diabła. Pierwszy zareagował Hamid, który dopiero teraz skojarzył to z zatrzaśnięciem się drzwi.

Daniel



Daniel obejrzał się za drażniącym go chyba nawet bardziej od „kebaba” lelawym ćwokiem. Vinculum które połączyło Sforę już odciskało piętno na ocenie współtowarzyszy. Pozbawiony zasilającej go do tej pory nienawiści na tle rasowym Asamita „zmuszony” był przekierować swoje zainteresowanie, a Aleksander okazał się do tego celu wprost idealny.
Teraz jednak bardziej niż poziom żałosności tego Tzimisc za interesowała go zwalista sylwetka która pojawiła się po drugiej stronie drzwi do których podszedł właśnie obiekt jego szczerego i silnego uczucia. Jeszcze bardziej zdziwiły go zdarzenia które miały rozegrać się w kilku następnych sekund…

Przez próg przestąpił Dziurawiec. Nim jednak którykolwiek z członków Sfory zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, ghul zdał się dosłownie eksplodować w stronę Aleksandra. Z jego ust wydobyła się olbrzymia salwa stworzona z mieszaniny krwi i rzygowin. Ilośc śmierdzącej breji była tak duża, że zdawało się że człowiek wypróżnił się w tym momencie z wszystkiego co miał wewnątrz swojego organizmu. Pozbawione krwi, blade jak trup którym zapewne właśnie się stał, ciało upadło na wznak.


W tym czasie Aleksander, ku pewnej dozie zadowolenia ze strony Asamity, dosłownie rozłożył się nim zdążył sam na podłogę przedziału polec. Oblepiająca jego ciało papka zdawała się rozpuszczać w mgnieniu oka jego skórę i mięśnie. Jego kończyny miotały się konwulsyjnie, jednak po kilku sekundach jedyne co zostało z Tzimisce to szkielet. Tylko na czaszce i resztkach klatki piersiowej pozostały jakieś części mięsa. Resztki mięsni drgały, co w połączeniu z ledwo słyszalnym syczeniem tworzyło makabryczny widok. Ku zdziwieniu wprawnego oka Hamida, Ostateczna Śmierć wciąż zdawała się jeszcze nie uwolnić duszy Aleksandra z tej obrzydliwej resztki jego ziemskiej powłoki…




Po kilku sekundach konsternacji, ku zdziwieniu wszystkich zebranych, resztki ich współtowarzysza zaczęło sunąć w kierunku tyłu wagonu, zostawiając za sobą krwawy ślad.
Dziurawiec, leżący na plecach szyderczo się uśmiechał. Jego ręką ospale wysunęła się w kierunku nadciągającej w jej stronę czaszki…
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 10-06-2009 o 20:37. Powód: źle opisałem wątek dla Lasombry
Ratkin jest offline