Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2009, 23:29   #287
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Szedł. Podążał zamyślony za Orkiem, nie zastanawiając się nad celem czy sensem tego marszu. W jego głowie pojawiło się wiele myśli i wątpliwości. Zarówno tych starych, z którymi nigdy nie udało się uporać, jak i tych nowych, które wcale nie polepszały mu nastroju. Wyglądało na to, że cały plan szlag trafił, jednak on doskonale wiedział, co musi zrobić. Musiał jednak wtajemniczyć w to Alemira. Wydawał się dobrym kandydatem na kompana, dlatego Valar postanowił wtajemniczyć go we wszystko przy najbliższej okazji.

Nagle z rytmicznego marszu wyrwał go krzyk towarzysza, który momentalnie się skurczył i wysechł. W końcu coś wydostało się z jego ciała.

-Co to jest do kurwy nędzy!- łowca odskoczył w tył, kładąc rękę na rękojeści miecza.

W końcu materia przybrała kształt kobiety w długiej sukni. Istota stanęła na resztkach Orka, które roztrzaskały się pod nią. Zjawa zaczęła się wpatrywać, w Valara, jakby czegoś od niego chciała.
Widząc, że prawdopodobnie nie ma zamiaru atakować mężczyzny wyprostował się i uważnie spojrzał na kobietę. Jego ręka cały czas spoczywała na rękojeści.

-Czym… Kim jesteś?- zapytał głośno- I co zrobiłaś temu Orkowi?

Nagle duch roześmiał się histerycznym śmiechem, zaczynając zataczać koła nad Valarem, lecz w końcu postać kobiety wróciła na swoje miejsce.
-Nieważne, kim jestem i nieważne, co mu się stało. Ważne jest to, czy kolejna osoba nie znajdzie śmierci...

- Czemu to robisz? Nie możesz znieść, że inni żyją, kiedy ty jesteś tylko potępieńcem?- dodał sarkastycznie. Istota ta nie była dla Valara czymś nowym. Spotykał je na swojej drodze i wiedział, że walka jest prawie pewnikiem.

-Śmierć jest dla mnie niczym, a dla was wszystkim. Ja tylko odbieram swoją zapłatę... za ciebie, twoją małą przyjaciółkę, dwóch twoich towarzyszy. To jest moja zapłata, ale strzeż się. Śmierć przyjdzie też po ciebie. Nigdy nie dostaniesz się do waszego "raju". Dopóki żyje Generał...
Jego wygląd ponownie zmienił się, lecz tym razem przybrał poprzednią postać

- Uwierz mi. Dla takich jak ja od dawna nie ma miejsca w raju... Wracając do twoich słów- Kogo miałaś na myśli, mówiąc o Generale. Króla elfów? Salvadora? Może Alaron musi zginąć- parsknął- Mów jasno, chociaż ty oszczędź mi tych zagadek....

Nagle zjawa buchnęła śmiechem, chrapliwym, nieprzyjemnym śmiechem.
-Druid i Czarnoksiężnik... oni są zbyt słabi, by stanąć z nim twarzą w twarz... i z jego Armią.
Pokazałbym ci ją, gdybym mógł, a ty więcej nie nazwałbyś nikogo potępionym... Nikogo prócz nich...

-Wiesz, co planują elfy i po co to wszystko robią, prawda?- zapytał zaciekawiony. Valar zobaczył w zjawie szansę na zdobycie cennych informacji.

-Wiem tak samo dobrze, jak wie Druid i znacznie lepiej niż Wysokie Elfy.

-Mów jaśniej do cholery!

-To nie połączone artefakty zniszczą świat. Bujda dla małych dzieci...

Poszczególne elementy tej wielkiej układanki zaczynały tworzyć coś sensownego.
-Generał... Czyli Elfy chcą sprowadzić tego całego generała i jego armię, kimkolwiek on jest i to właśnie to ma być koniec świata?

-Nie można świadomie sprowadzić kogoś, o kim nie ma się zielonego pojęcia.

-Czyli nie są świadomi tego co mogą zrobić?

Zjawa nie odpowiedziała.

-Odpowiedz mi jeszcze na trzy pytania... Wiesz gdzie jest Serce Nocy? Czy wiesz gdzie znajdę istotę zwaną Cieniem, który pływał na okręcie razem z szalonym Minotaurem? I najważniejsze- Co mam zrobić, aby powstrzymać tych pieprzonych arystokratów...

-Za informacje trzeba zapłacić...

-Nie wiem czy zauważyłeś, ale właśnie podeptałeś kogoś z mojej kompanii... Jeszcze ci mało ?

-To była zapłata za waszą obecność tutaj, nie za informacje...

-O nie. Do mnie się nie dobierzesz- powiedział stanowczo- Powiedz czego chcesz a zobaczymy czy jestem w stanie ci zapłacić.

-Jeżeli nie dasz mi niczego, będziesz wyglądał w ten sposób-rozgniótł jeszcze to, co i tak było już zmiażdżone.

-Trzeba było wcześniej o tym mówić, zanim zacząłem pytać.

-A jaki był w tym mój interes?- roześmiał się.

-Skoro wtedy nie miałeś interesu nie miałeś to teraz też go nie masz. Odejdź. Myślę, że skończyliśmy rozmowę.

Nagle zjawa poderwała się w powietrze tylko po to, by spaść w kierunku ziemi, okrążając się z ogromną prędkością, lecz stałą odległością od ciebie. Powtarzał przy tym, śmiejąc się "Płać albo giń".

-Odejdź, inaczej przestanę być tak życzliwy.

Gdy Valar zobaczył, że jego groźby nie skutkują wyciągnął miecz po czym wbił go w ziemię rozpoczynając formułę zaklęcia bomby świetlnej. Na jego twarzy gościł lekki uśmieszek, jak gdyby wszystko było mu obojętne.

-Dla mnie śmierć jest niczym, a ty płać lub giń!

Po wypowiedzeniu przez mężczyznę ostatnich słów formuły, wokół niego skumulowała się ogromna ilość światła, wyglądająca jak rosnące słońce, które szybko pochłaniało Redslingera. Gdy całkowicie go zakryło, wydał z siebie donośny, lecz krótki i urwany krzyk, który spowodował wystrzelenie setek wiązek oślepiającego światła we wszystkich kierunkach.
To jednak nie poskutkowało… Śmiech wzmógł się, a duch począł krążyć jeszcze szybciej, powtarzając te same trzy słowa.

-Znajdź swoją zapłatę sam! Moje życie należy do mnie! Nie zabierzesz mi go teraz. To nie mój czas- wykrzyknął przez zaciśnięte zęby a jego miecz rozświetlił się silnym blaskiem.

To jednak również nie wywarło żadnego wpływu. Być może nawet krążył jeszcze szybciej, jeżeli było to możliwe.

-Powiedz, czego chcesz do kurwy niewydymki i spierdalaj tam gdzie ci dobrze!- wykrzyczał z wyraźną furią w głosie

-Zaoferuj coś...

-Na pijącego nie wyglądasz, więc ciężko mi coś zaproponować... Ty czegoś chcesz. Powiedz czego i przestań z tymi gierkami

-Życia!

-Mało go masz na świecie?! Idź tam do miasta, znajdź sobie jakiegoś zapitego jegomościa, po którym nikt nie będzie płakał i odejdź!

-Jak sobie życzysz!- powiedział, odlatując w kierunku miasta...

-Do zobaczenia... Będę się oglądał, aby móc ci uciec, gdy nadejdzie pora...- spojzał w kierunku zjawy i splunął pod nogi.

Nie widząc lepszego wyjścia zaczął wracać w kierunku miasta tą samą drogą. Musiał znaleźć Alemira i poważnie z nim porozmawiać.
 
Zak jest offline