Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2009, 15:09   #22
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
- Czy wiesz może, czy mogłabym zdobyć jakiś sztylet lub nóż? Coś niedużego, co mogłabym łatwo schować? – Zapytała grzecznie uśmiechając się lekko. Na jej twarzy wypisana była żądza przygody.
- Odpowiedni nóż mogę ci sprzedać za kilka miedziaków. Nie jest to może najlepsza broń, jaką znam, ale służył mi dość wiernie w czasie moich podróży – powiedział. – Oczywiście możemy się udać do Lago, naszego kowala, ale nie wiem czy będzie miał coś odpowiedniego - stwierdził przyjaźnie.

*

Pakowanie się, nie zajęło wam dużo czasu i po godzinie byliście gotowi do drogi. Nie była to najprzyjemniejsza godzina w waszym życiu, bowiem każdy wasz ruch był śledzony przez mieszkańców Podkosy, a przynajmniej przez tych, którzy nie mieli nic innego do roboty. Na dodatek, zgodnie z przewidywaniami Fardana, nie wszyscy chcieli wam sprzedać swoje towary; część, jak kowal Lago, ustąpił dopiero po rozmowie z zielarzem. Jedynie nielicznie spośród Podkosian byli wobec was życzliwi i otwarcie to okazywali - o dziwo jedną z takich osób był karczmarz Gard.

Zostawiliście zbędne rzecz - choć tych, jak się okazało mieliście wyjątkowo niewiele - pod opieką Fardana oraz jego kota. Następnie pożegnaliście się z swoimi towarzyszami Tuyr’em i Eleną, którzy zostali zaprowadzeni do niewielkiej chaty, gdzie związano im – niezbyt mocno – nogi, a której pilnowało dwóch lokalnych chłopaczków uzbrojonych w krótkie, zjedzone przez rdzę miecze. Sprawdziwszy jeszcze raz czy wszystko jest na miejscu, wyruszyliście w kierunku Zaginionej Fortecy.

*

Zgodnie z tym, co powiedział Zielarz pierwsze dwa dni szliście przez równinę. Gdzie nie spojrzeliście rozciągały się wysoka trawa i dzikie zboże. Pogoda póki co wam sprzyjała; było nie za ciepło, ale i nie za zimno, a na dodatek ku waszej uldze nie padało. Jedynie coraz chłodniejsze noce przypominały, że lato ma się ku końcowi.
Rankiem trzeciego dnia na horyzoncie zobaczyliście niewielką, jak się wam wydawało, górę – cel waszej podróży. Zachęceni tym widokiem zwinęliście szybko obozowisko i ruszyliście przed siebie. Jedynie Rob i Jakob ociągali się, ale nie było to dla was nic nowego. Pomocnicy Hallusa wyraźnie was się bali i nie ufali wam, a przed ucieczką powstrzymywał ich tylko to, że nie mieli, dokąd uciec. Patrząc się na obu mężczyzn doszliście do wniosku, że nie mogli oni stać za morderstwem Hallusa. Rob, starszy z nich, był na to zwyczajnie za głupi, zaś Jakob wydawał się zbyt zagubiony.

Trzeci dzień okazał się znacznie cięższy niż dwa poprzednie, ponieważ przez cały dzień lało z czarnych chmur. Przemoczeni i źli przeklinaliście pogodę, pokonując pagórek za pagórkiem w kierunku Zapomnianej Fortecy. Najgorsze było jednak dopiero przed wami, bowiem koło południa doszliście do niewielkiej doliny, którą przecinała, leniwie płynąca rzekę. Nie była ona zbyt szeroka, ale wystarczająco by nie można było jej przeskoczyć. Była też głęboka. Jej woda była krystalicznie czysta, tak że widzieliście kamieniste dno, a także liczne ryby pływające w niej.Na obu jej brzegach rosło parę drzew i drzewek, a po drugiej strony dostrzegliście też kilka wysokich kamieni wystających z ziemi.

Zmęczeni postawiliście pakunki na ziemię. Rob i Jakob usiedli i korzystając z przerwy wyjęli jedzenie i picie. Pozostali rozglądali się za rozwiązaniem. Zaoponowała cisza, którą w końcu przerwała Maeve’a pytając się:
- Jakieś propozycje?
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline