Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2009, 21:04   #25
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Punki patrzyli nieprzechylnie na Daniela, ten na to nie zwracał uwagi. Połowa z nich nie nadawała się nawet na ofiary. Zespół przestał wyć jakieś bezsensowne covery i zaczął nowy utwór.
"Skądś to znam..."

Liban płonie
Bejrut, Trypoli, Sydon, Tyr się palą
Kule napalm masakra bomby wybuchają
Gwiazda dawida i krzyże na sztandarach
Al fatach i półksiężyc a Liban na kolanach


Niepokonany uśmiechnął się z rozbawieniem. Bardzo rzadko mu się to zdarzało, nawet za życia. Mimowolnie spojrzał na Hamida. Vinculum robiło już swoje i Assamita powoli zaczynał widzieć w nim towarzysza broni a nie tchórzliwego arabusa. Zresztą arab nie wyglądał na tchórzliwego.
Tzimisce słuchał skupiony starając zrozumieć tekst i źródło rozbawienia Assamity. Nie mógł tego zrobić. Nie był tam. Nie brał udziału w "misji pokojowej". Nie przeżył piekła. Nie sprowadził tam piekła.

***

Miarowy stukot działał uspokajająco. Cała czwórka rozsiadła się koło siebie Daniel ich minął i wyszedł z przedziału. Cały pociąg wydawał się pusty. Jedynymi dźwiękami był stukot pociągu i muzyka. Muzyka była na tyle głośno by Daniel mógł usłyszeć słowa poprzez hałas towarzyszący jeździe a na tyle cichy by usłyszał jak ktoś będzie szedł.
Assamita otworzył drzwi od ubikacji. Smród uryny drażnił nozdrza mimo to Niepokonany był nie raz w gorszych warunkach. Z torby wyjął ubranie na zmianę i zaczął się przebierać.

***

Gdy wrócił do wagonu nie był już ubrany w mundur. Ciemnoszara kurtka, taka sama koszulka i ciemne jeansy dawały idealny kamuflaż w mieście. Torba przerzucona przez ramię nadawała mu wygląd turysty. Assamita rozwalił się na siedzeniu równoległym do siedzeń jego sfory. Wpółleżał słuchając muzyki. Torba leżała na ziemi przy jego siedzeniu. Spod zmrużonych powiek obserwował drużynę.
Prześlizgnął się wzrokiem po Nosferatce patrzącej na kalekie graffiti (kolejny dowód na to, że to Nosferat wymyślił turpizm). Lasombra patrzyła się w mrok jakby starała się dostrzec swoje odbicie w szybie. Już nigdy go nie zobaczy, tak jak on...
Obaj Tzimisce siedzieli w milczeniu.. Może rozmawiali wcześniej ale zamilkli gdy on przyszedł? A może woleli milczeć?
Spojrzał na Hamida z szacunkiem, mało kto potrafił wzbudzić strach w Assamicie sama mimiką twarzy, mu się to udało. Drugi Tzimisce... Wyglądał jak jakiś zniewieściały Toreador, do tego ciągle milczał. Daniel nie lubił osób, którym buzia się nie zamykała ale Diabeł w ogóle się nie odzywał. Pedałek wstał właśnie i podszedł do ostatniego wagonu. Może chciał wyskoczyć? Wtedy ta sfora miałaby większe szanse na przeżycie.
Assamita wyrwał się z otępienia gdy dostrzegł sylwetkę w drzwiach. Sylwetkę ghula biskup. Biskup mu śmierdziała... I to bynajmniej nie chodziło o przynależność klanową. Dziurawca tu nie powinno być.
Gdy Dziurawiec zaczął wyrzygiwać własne wnętrzności na Tzimisce Daniel szarpnięciem pozbył się mp3 z kieszeni i słuchawek z uszu. Gdy kończył wokół Assamity zrobiło się nienaturalnie cicho*. Gdy oba trupy padły na podłogę ruchy Aniola Kaina stały się smugą**. W momencie w którym trup Aleksa zaczął się przesuwać wydobyta niewiadomo skąd strzelba poleciała w kierunku Hamida a Assamita stanął przy Tzimisce obejmując go strefą ciszy. Wszyscy mogli obserwować przez sekundę jak Daniel zastyga w bezruchu. Nogi ułożone jak w pozycji szermierczej, lewa ręka zaciśnięta na poręczy siedzenia a prawa pewnie dzierżyła pistolet. Assamita zaczął strzelać dubletami, naciskając spust dwa razy, prawie w tej samej chwili. Pierwsze dwa strzały poleciały w czaszkę Alexa, drugie w rękę dziurawca, trzecie w czerep ghula, a raczej tego co z niego zostały.

*śmierć 1
**akceleracja
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline