Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2009, 21:32   #3
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
***

Klaus dopijał kolejne piwo siedząc ukryty w cieniu rozłożystej gruszy. Lubił spędzać czas w zajeździe noszącym wyszukaną nazwę „Pod Gruszą”. Przynajmniej tak wnioskował po szyldzie, jaki wisiał nad wejściem i pokracznym drzewie na nim wymalowanym. Oprócz wspomnianej atrakcji, jakim było rzeczone drzewo dla tropiciela istotna była również jej lokalizacja. Znajdowała się, bowiem nieopodal stajni miejskich. Skąd do niektórych nozdrzy dochodził smród nie do wytrzymania, natomiast dla niego było to bardzo mu bliski i znajomy zapach. Woń końskiego potu i gnoju skutecznie zagłuszający fetor miasta. Za sprawą tych wątpliwych aromatów karczma nie miała zbyt wielu gości. Nie licząc oczywiście różnego rodzaju woźniców, poganiaczy czy handlarzy koni

Nuln było istną udręką dla tropiciela. Siedział tu już blisko tydzień rozpaczliwie próbując się z niego wyrwać z pierwszą lepszą karawaną. Tłum ludzi, jaki każdego dnia przetaczał się jego ulicami był dla Klausa Vogela, człowieka nawykłego do ciszy i spokoju, do lasu i samotności nie do wytrzymania. Chodził podenerwowany. Wszystko go irytowało. Już dwukrotnie wdał się w słowne utarczki, które mało, co się nie skończyły rękoczynami.

Ale ten dzień miał to wszystko zmienić. Jak tylko dowiedział się, że rusza jakaś wyprawa z miasta nie miał złudzeń – on będzie wyjeżdżał razem z nią! Dopił ostatni łyk piwa i ruszył do na miejsce spotkania.

Klaus jest wysokim, postawnym mężczyzną o żylastej budowie ciała i sprężystym kroku. Już na pierwszy rzut oka widać, że życie nauczyło go być zdanym tylko na siebie. Niebieskie oczy głęboko osadzone schowane za wydatnym nosem czujnie lustrowało okolicę. Opalona i ogorzała wiatrami twarz zdradzała fakt, iż więcej przebywał mając nad sobą tylko niebo niż pod dachem. Przyodziany był w wynoszoną skórzaną zbroję, wyraźnie na jej fakturze odznaczały się ślady po zakładanej na nią kolczudze – nieodzownym jego odzieniu w dziczy. Przy pasie miał przywieszony miecz i tuż obok zwinięty bicz.

Odstał swoje przyglądając się zgromadzonym ludziom i przedstawicielom innych ras.

- Klaus Vogel, zwiadowca i przepatrywacz. Często podróżowałem w tamte rejony z karawanami kupca Guntera Schoppera.

- O doprawdy Kurt, to chyba pierwszy człowiek tej profesji
– powiedział dostatnie odziany mężczyzna, mówiący ze dziwacznym akcentem. Większość to ludzie niewystawiający nosa poza mury tego śmierdzącego miasta. Radzi będziemy się z panem zobaczyć jutro, w celu omówienia szczegółów naszej wyprawy.

- Będę. Będę na pewno, możecie by o to spokojni, panie. Odparł z nieukrywanym zadowoleniem.

***

Klaus Vogel powłóczył po zebranych wzrokiem. Był mocno zniesmaczony cały tym cyrkiem. Bo ani go obchodziło, po jakiego grzyba jedzie jego zleceniodawca ani dobrze się czuł w tym miejscu. Tyle tu ładnych i czystych rzeczy, że niemal na każdym kroku musiał uważać by czegoś nie zniszczyć lub nie zabrudzić.

Cała przemowa profesora i jego protekcjonalny ton działał na niego jak zatęchłe piwo. Chciało mu się zwrócić dzisiejsze śniadanie. Na całe szczęście ten świergoczący z dziwna Bretończyk sprawiał o wiele bardziej rozgarnięte wrażenie i po jakimś czasie było im dane dojść do konkretów.

- Wynagrodzenie wynosi 3 złote imperialne korony lub ich równowartość dziennie, oraz równy udział we wszystkich zdobytych przedmiotach prócz rzeczonej Korony Teutogenów…


- Rozumiem, iż w przypadku nie płacenia przez was za noclegi i jedzenie wypłacane pieniądze są każdego dnia?
Jeżeli tak to nie mam więcej pytań. No i rzecz jasna jakiem Klaus Voegel przysięgam, iż dołożę wszelkich starań, aby ta korona trafiła w ręce jego Majestatu Cesarza.

Wprawdzie nie wyobrażał sobie jak w razie potrzeby miał to dostarczyć Cesarzowi, ale jak to mawiają srał na to cap.
 
baltazar jest offline