Na koniec odbiła się nogami od ściany i po ciasnym salcie wylądowała w przyklęku na środku kolejki. Można by pomyśleć, że w sali treningowej, tak spokojne i pewne były jej ruchy. Można by pomyśleć, że pod zawsze krytycznym okiem instruktora niechętnego nadmiernej ekspresji. Cóż, instruktor może i był, ale w tej chwili bardziej chyba zainteresowany sucharami... Można by wreszcie pomyśleć, że z przyjemną perspektywą odprężającego prysznica. Można by.
Rozluźniła mięśnie, wyszła z kolejki i znów zatęskniła za płaszczem. Dla wilgotnej, rozgrzanej skóry chłód stacji był nieprzyjemnie przenikliwy. Rozsądniej byłoby może ostygnąć w środku, ale rozsądek niewielkie miał szanse w starciu z odgłosami entuzjastycznego chrupania. Ay've rezolutnie rozmierzwiła włosy dłonią i przysiadła się do ucztujących. - Nikt się do tego nie spieszy. Za to chętnie dowiemy się czegoś o tobie. - Wskazała połówką suchara Benneta. - Nie bierz tego do siebie, ale zdaje się, że nareszcie mamy czas, żeby oprócz robienia, zastanowić się, co właściwie robimy. I co możemy zrobić. - Na koniec zadrżała lekko i uśmiechnęła się zachęcająco. Ćwiczenia i śniadanie nadały porankowi pozory normalności, a świadomość, że mimo wszystko udało się opuścić świątynię, wciąż rozświetlała myśli. Nejl lubił powtarzać, że nic tak dobrze nie robi humorom jak aktywność. A poprzedni dzień bez wątpienia był aktywny. Ay've nie miała ochoty gniewać się na nikogo. Na razie. |