|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-06-2009, 13:38 | #181 |
Reputacja: 1 | Ay've uśmiechnęła się do czarnoskórego padawana, z trudem powstrzymując mniej dyskretne oznaki wesołości. - Mam nadzieję. Musimy omówić kilka spraw, a śniadanie to chyba niezły sposób, żeby wszystkich zebrać i utrzymać przez chwilę w jednym miejscu. W drzwiach obejrzała się jeszcze na niego, ale nie potrafiła znaleźć nic niepokojącego w jego pewnej, spokojnej postawie. "Szkolenie". W środku podciągnęła się na biegnącej pod sufitem rurce i obróciła zwinnie głową w dół. Zaparła się stopami w sufit, splotła ręce na karku i dobrych parę razy dotknęła czołem kolan. Potem znów chwyciła się rurki, przełożyła nogi na dół i zaczęła się podciągać... |
09-06-2009, 19:21 | #182 |
Reputacja: 1 | Zabrack uśmiechnął się tylko na propozycję, lecz w jego minie widać było pewną nutę zrezygnowania. Wstał jednak rozprostowując ciało. Korun rozejrzał się za prowiantem schowanym w kilku wyładowanych plecakach. Były to przede wszystkim suchary i konserwy przeznaczone jako żelazne racje na co trudniejsze misje jedi. Haenowi zdarzało się z nich korzystać. Nie były zbyt smaczne, w żaden sposób wykwintne ani urozmaicone, ale przynajmniej pożywne. Przy racjonalnym wykorzystaniu mogły by im starczyć nawet na kilka dni, choć pewno po dwóch zbrzydły by im zupełnie. Gorzej było z napojami, mieli ledwo kilka butelek wody. Padawan przeszedł się po przyciemnionym wagoniku, by wsiąść jeden z plecaków. Bennet właśnie próbował wygramolić się spod własnej kurtki pełniącej teraz role koca, po drugiej stronie wagonika. Moc ciągle wokół niego wirowała, choć trudno było w tym szukać jakiegoś niebezpieczeństwa. Dzieci zbite w kupki jeszcze spały siedzeniach, wyraźnie wykończone minioną nocą, lecz jeden z starszych młodzików już otworzył oczy gdy Haen wyciągał prowiant obok jego głowy. -Gdzie my jesteśmy?- spytał się cichym głosem rozglądając się wokół. Na te słowa wybudził się również drugi chłopiec, śpiący obok niego. Bennet tymczasem zerknął sennym wzrokiem na Av've, która zwinnymi ruchami rozciągała zesztywniałe ciało. - A więc to jednak nie koszmar... koszmary się kończą- mruknął do siebie gdy w końcu wstał na równe nogi. Otrzepawszy się narzucił kurtkę, przypiął blastery do paska i wyszedł na zewnątrz Twarde suchary poszły w ruch. Gryzło sie je trudno, lecz po wyczerpującej nocy naprawdę syciły. Wstało już kilku młodzików, reszta jeszcze korzystało z błogiego snu. Przez chwile panowała cisza. Kurier w końcu z teatralną beztroską się odezwał, gdy dokończył pierwszego z sucharów: -To co? Poczekamy sobie tutaj na tych koleżków w białych frakach? Wiem że miejsce bardzo urokliwe, oddaje nastrój Courcant, ale im dłużej tu jesteśmy, tym większe szanse że się z nimi spotkamy
__________________ the answer to life the universe and everything = 42 Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy! |
11-06-2009, 01:41 | #183 |
Reputacja: 1 | Na koniec odbiła się nogami od ściany i po ciasnym salcie wylądowała w przyklęku na środku kolejki. Można by pomyśleć, że w sali treningowej, tak spokojne i pewne były jej ruchy. Można by pomyśleć, że pod zawsze krytycznym okiem instruktora niechętnego nadmiernej ekspresji. Cóż, instruktor może i był, ale w tej chwili bardziej chyba zainteresowany sucharami... Można by wreszcie pomyśleć, że z przyjemną perspektywą odprężającego prysznica. Można by. Rozluźniła mięśnie, wyszła z kolejki i znów zatęskniła za płaszczem. Dla wilgotnej, rozgrzanej skóry chłód stacji był nieprzyjemnie przenikliwy. Rozsądniej byłoby może ostygnąć w środku, ale rozsądek niewielkie miał szanse w starciu z odgłosami entuzjastycznego chrupania. Ay've rezolutnie rozmierzwiła włosy dłonią i przysiadła się do ucztujących. - Nikt się do tego nie spieszy. Za to chętnie dowiemy się czegoś o tobie. - Wskazała połówką suchara Benneta. - Nie bierz tego do siebie, ale zdaje się, że nareszcie mamy czas, żeby oprócz robienia, zastanowić się, co właściwie robimy. I co możemy zrobić. - Na koniec zadrżała lekko i uśmiechnęła się zachęcająco. Ćwiczenia i śniadanie nadały porankowi pozory normalności, a świadomość, że mimo wszystko udało się opuścić świątynię, wciąż rozświetlała myśli. Nejl lubił powtarzać, że nic tak dobrze nie robi humorom jak aktywność. A poprzedni dzień bez wątpienia był aktywny. Ay've nie miała ochoty gniewać się na nikogo. Na razie. |
20-06-2009, 00:51 | #184 |
Reputacja: 1 | Garrem dołączył do wspólnej "uczty" - tak, to doskonałe słowo by to określić. Suchary były twarde, ale pogryzienie ich nie stanowiło żadnego problemu, szczególnie dla bothańskiej szczęki. Nie należało narzekać. Gdy tylko dostaną się w bardziej "cywilizowaną" część Coruscant, natychmiast odwiedzi tamtejszy bar. Ale były to tylko bezsensowne gdybania, które wciąż mu towarzyszyły. Tym razem musi po raz pierwszy zadziałać, a nie biernie obserwować. - Jak na razie jesteście tutaj uwięzieni - wtrącił się w rozmowę. - Wybaczcie, ale widać, że jesteście Jedi z daleka. Pierwsze co musicie zrobić, to pozbyć się tożsamości, na przykład zrzucając te wasze ciuszki. Ja i kurier mamy ten luksus, że możemy wmieszać się w tłum. Zapadł w zadumę. Złapał się za brodę. - Chociaż każdy, kto przyjedzie tą kolejką będzie podejrzany - stwierdził. - Proponuję wydostać się tą dzielnicą, a pojazd zostawić... albo lepiej uruchomić, niech jedzie dalej, co przynajmniej pozwoli na pewien czas zatrzeć ślady naszego pobytu. Zresztą... wy jesteście od myślenia. |
04-07-2009, 22:38 | #185 |
Reputacja: 1 | Bennet upił łyk wody i spojrzawszy na padawankę, odpowiedział beztrosko -Kim jestem? W tej chwili durniem, który przyjął zlecenie od jedi, przewoził przez pół galaktyki jakąś pierdołę, a w zamian jest na przysłowiowej muszce prawdopodobniej całej Wielkiej Armii Republiki. - A co i komu przewoziłeś?- spytał się zabrack uważnie przyglądając się kurierowi. Jego wzrok padł również dyskretnie na niewielka torbę, którą mężczyzna ciągle miał obok przy sobie. Ten jednak pokręcił tylko palcem i bez wahania odpowiedział - A to już tajemnica zawodowa. Darnok znów pokręcił głową i napił się trochę wody z butelki, po czym wręczył wodę Allenowi, który wraz z nimi jadł suchary i zmienił temat - Co właściwie robimy dalej? Macie jakieś pomysły? - Jak na razie jesteście tutaj uwięzieni - Mechanik wtrącił się w rozmowę. - Wybaczcie, ale widać, że jesteście Jedi z daleka. Pierwsze co musicie zrobić, to pozbyć się tożsamości, na przykład zrzucając te wasze ciuszki.-Tu jeden z młodzików Jev, spojrzał na swoje szaty ze zdziwieniem. Dla niego, podobnie jak dla reszty młodzików, którzy nie wychodzili jeszcze ze świątyni, poza zorganizowanymi wycieczkami do senatu i innych reprezentacyjnych miejsc, ten strój był tak oczywisty i codzienny, że zdawał się całkowicie normalny i przeciętny.- Ja i kurier mamy ten luksus, że możemy wmieszać się w tłum.-tutaj mechanik na chwile zamilkłł- Chociaż każdy, kto przyjedzie tą kolejką będzie podejrzany. Proponuję wydostać się tą dzielnicą, a pojazd zostawić... albo lepiej uruchomić, niech jedzie dalej, co przynajmniej pozwoli na pewien czas zatrzeć ślady naszego pobytu. Zresztą... wy jesteście od myślenia. -Od kiedy to jedi mają monopol na myślenie?- Darnok zmusił się na lekki uśmiech -Na pewno nie wtedy gdy chodzi o mój tyłek- mruknął cicho Bennet, tak, iż tylko Av've siedząca obok niego to dosłyszała. Młody rycerz natomiast kontynuował z namysłem - Puszczenie kolejki nie jest złym pomysłem. Choć pewno i tak szybko odkryją, że na tej stacji zatrzymała się na dość długi czas. Natomiast z ubraniami jest gorzej... Skąd wytrzaśniemy przebrania w Robotach? Najprawdopodobniej w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie ma tu żywej duszy-Na granicy słyszalności rozległ się jakiś pisk. Zabrack przez ułamek sekundy nasłuchiwał po czym sprostował-przynajmniej inteligentnej duszy... Tu głos zabrał Haen: -Ukrycie się w tej dzielnicy nie powinno byc problemem, przynajmniej na jakiś czas... Pozostaje jednak kwestia jedzenia, bo jedyne co mamy to te suchary, a ich nie jest za dużo...
__________________ the answer to life the universe and everything = 42 Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy! Ostatnio edytowane przez enneid : 04-07-2009 o 22:44. |
03-08-2009, 17:07 | #186 |
Reputacja: 1 | - Ukrywać się możemy choćby i nago. - Ay've uśmiechnęła się cierpko. - Ale ukrywanie się niczego nie rozwiąże, zwłaszcza, że nie mamy jedzenia. Roboty... - Rozejrzała się z namysłem po olbrzymiej hali i zlizała okruchy suchara z palców. - Jak rozumiem, jesteśmy w środku wielkiej, pozbawionej żywych mieszkańców dzielnicy. Kwestią ubrań zajmiemy się wtedy, kiedy będzie miał kto na nas patrzeć. I tak nie możemy biegać ulicami z gromadką dzieci w szlafrokach. Bennet może dać któremuś z was kurtkę, a mój strój, o czym na wyścigi próbowały przekonać mnie całe zastępy jedi, mimo wszystko też odbiega trochę od przyjętych kanonów. Pochyliła się i objęła kolano ramionami, opierając na nim brodę. Na liście rzeczy niepotrzebnych maszynom, prócz ubrań i jedzenia, najwyraźniej figurowało też ciepło. - Puśćmy kolejkę dalej, jeżeli ma być śladem, to im dalej od nas, tym lepiej. A potem proponuję poszukać drogi na powierzchnię. |
03-08-2009, 19:41 | #187 |
Reputacja: 1 | - Też myślę, że to dobre rozwiązanie - powiedział Garrem. Jednak pozostawał problem uruchomienia kolejki z zewnątrz. Drzwi automatycznie zamykały się podczas jazdy. Przyszły mu do głowy dwie drogi poradzenia sobie z tym problemem. Albo uruchomi pojazd z konsoli wewnątrz, zablokuje drzwi analogicznie jak je odblokowywał, a następnie wyskoczy, gdy kolejka będzie nabierała prędkości, albo spróbuje uruchomić pojazd z zewnątrz. Chociaż ten drugi sposób nie wydawał mu się zbyt pewny. Kable, przy których wcześniej majstrował, wciąż były na wierzchu. Tutaj sprawa była łatwiejsza, a przynajmniej taka się wydawała, bo poznał mniej więcej, co dany kabel powoduje. Nie mógł się pomylić - nie będzie miał drugiej szansy. Gdyby kolejka się uruchomiła, a on jechałby do końca, mógłby natrafić na swoich prześladowców. Nie uniknąłby niewygodnych pytań. Niby wszystko wydawało się dobrze. Należało teraz uruchomić kolejkę. Podczas uruchomienia pojazdu najpierw było takie szarpnięcie, a potem zwiększała się prędkość. Miał dosłownie kilka sekund na wyskoczenie, inaczej czeka go kalectwo a nawet... Wziął głęboki oddech, zwolnił dźwignię i ruszył. Szarpnięcie. Teraz odwrócił się i biegł w stronę wyjścia z kolejki. Stacja zaczęła się przesuwać. Wyskoczył wprost, nawet nie patrząc gdzie leci. Będzie bolało. |
11-08-2009, 21:13 | #188 |
Reputacja: 1 | Darnok pokiwał jeszce tylko głową w zamyśleniu nie zabierając już głosu, i tym samym posiłek przbiegał dalej w milczeniu. Wstało jeszcze dwójka młodzików: Stiv i Matew, któży nieśmiało przyłączyli sie do w większości nieznajnej im grupy. Dojadłszy skromne śniadanie, młodziki, którzy już wstali, na polecenie zabracka dobudzili swoich rówieśników, co potrwało dobre kilka minut. Dzieci wstawały z ociąganiem i niechętnie, bądź co bądź nie przyzwyczajone do tak krótkiego snu. Nie poznały jeszcze technik medytacyjnych do szybszej regeneracji sił, a i ostatnia noc były aż nadto męcząca. Niemniej w końcu najmłodsza z dzieci, Tatila dobudziła się w końcu i nadal wtulona w swoją przyjaciółkę Leję wyszła z wagonika i z pewnym strachem ale i onieśmielenie niem rozglądała się po zimnej hali stacji i gryzła drobnymi kęsami suchara. W tym czasie wyjęto z wagoników cały skromy dobytek: kilkanaście plecaków z część na wymianę oraz prowiantem, a Garren zaczął ustawiać kolejkę do dalszej podróży. Znów zajrzał do kabli obsługujących drzwi. dwa kable owninęte wokół sibie, powinny otworzyć drzwi na stałe wystarczy spowodować zwarcie... Przeciął kabelki jednym krótkim cięciem scyzoryka. Usłyszał syk... no cóż prawie mu sie udało, zamknął tylko zamiast otworzyć najbliższe drzwi na stałe. A może układ ten działa jak sprzężenie zwrotne? Przy zamkniętych drzwiach, zwarcie je otworzy? Zamknął więc ręcznie kolejne drzwi, po czym powtórzył akcje: Drzwi rozsunęły sie, a kilka iskier przeskoczyło w szynach framugi. Czyli to załatwione. Teraz tylko wystartować kolejkę i wyskoczyć z niej w miarę bezpiecznie.... kiedy już wszyscy wyszli wraz z bagażami zwolnił dźwignię, i poczuł jak kolejka rusza... szybki bieg nie wszedł jednak w rachubę, był bowiem mocno obolały po ostatniej nocy i to nie tylko z powodu mandoliańskich warunków noclegu, wiec jedynie szybkim krokiem doszedł do otwartych drzwi i wypadł za nie, potykając sie o próg peronu. Całe szczęście kolejka jeszcze nie jechała zbyt szybko, ale i tak mocno poczuł upadek, spotęgowany wcześniejszymi uszczerbkami. -Nic Panu nie jest?- spytał się Allen podając mechanikowi rękę. scenie przyglądało się jeszcze dwójka młodzików, reszta przygotowywała bagaż, a sam Darnok odszedł w stronę jednego z wyjść ze stacji...
__________________ the answer to life the universe and everything = 42 Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy! |
17-08-2009, 12:52 | #189 |
Reputacja: 1 | Allen znowu okazał się być pomocny. Szkoda, że to Jedi. Złapał za jego rękę i zmusił bolące mięśnie do wykonania ciężkiego zadania, czyli wstania na nogi. - Nie... chyba... wszystko na swoim miejscu... - odpowiedział Garrem na pytanie młodzika. Faktycznie, kości wydawały się być na swoim miejscu. Chyba nie porozcinał sobie ciała, ale to będzie wiadomo po pewnym czasie. Rozejrzał się po stacji. Już wykonał swoje zadanie i mógł odejść. Dalsze trzymanie się z nimi, to pewien sposób na śmierć. Może zrozumieliby... Ale kiedy spojrzał na brudną, smutną twarz Allena, przyrzekł, że jeszcze przez chwilę będzie im towarzyszył. Tylko parę minut, do wyjścia. Potem stąd znika i zaciera ślady. |
22-08-2009, 13:48 | #190 |
Reputacja: 1 | Zaskoczyła ją sprawność, z jaką wszyscy zabrali się za realizację tego, co z braku lepszych określeń, nazwała na własny użytek planem. Nie minęła chwila, nim wszystkie ich rzeczy znalazły się na peronie, a kolejka ruszała z cichym zgrzytem i Garremem w środku. Fakt, nie było na co czekać. Ay've zarządziła szybki przegląd skromnych zapasów i rozdzieliła je wedle możliwości między dzieciaki. Uznała, że taka drobna, nieuciążliwa odpowiedzialność dobrze im zrobi. Wyglądało na to, że Garrem nieźle zniósł upadek, a któryś chłopiec pomógł mu wstać, ale Ay've czym prędzej do nich podeszła. - W porządku? - Przyjrzała się bothaninowi? - Świetna robota. Nie sądzę, żeby - jeżeli nas ktokolwiek ściga - uznał, że wysiedliśmy na środku tego... pustkowia. Bo myślę, że jesteśmy na środku. Kto wie, ile drogi przed nami. - Popatrzyła w ślad za Darnokiem, a potem rozejrzała się uważnie po wielkiej hali w poszukiwaniu innych możliwości. |
|
| |