Marek niepewnie otworzył oczy. Chwilę zajęło nim przypomniał sobie sytuacje z dziwnym mężczyzną. Wstał szybko sięgając po pistolet. Kabura była pusta.
"Cholera."
Rozejrzał się, reszta leżała obok na dziwnym posłaniu z liści i gałęzi.
"Co to ma znaczyć? I te "teraz jesteście gotowi"? Szlag by to."
Jego całe uzbrojenie leżało wraz z posłaniem obok posłania. Uzbroił się szybko. USP po lewej stronie, SIG po prawej, glock z tyłu za paskiem a obrzyn w ręce. Założył plecak i spojrzał po swoich towarzyszach.
Klara, milcząca lekarka.
Arwiński i Krzysiek, jedyne dwie osoby po za nim, które potrafią obchodzić się z bronią. Żołnierze, którzy potrafią wykonywać rozkazy.
Aiden, jeden z tych dziwolągów obarczony teraz karabinem.
Piotr, punk, który dużo gadał a nic nie robił. Niebezpieczny przez to gadanie. Będzie trzeba nim się zająć.
Bezimienna psycholog z małą córką, dwie osoby zdające się być nie na miejscu.
Porucznik westchnął. -To jak panie i panowie? Idziemy poszukać jakiegoś samochodu.
Była ich ósemka, cholera. -Albo i dwóch...
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |