Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2009, 00:54   #97
falkon
 
falkon's Avatar
 
Reputacja: 1 falkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znany
Walka nigdy nie była jego dominująca domeną, zawsze wolał stać z boku i nie rzucać się w jej wir. Do tego stworzeni są wojownicy – zwiadowcy sprzątają po walce. Jak jednak mógł stać i bezczynnie patrzeć, kiedy jego towarzysze byli o krok od spotkania ze swoim bogiem? Po nie udanym strzale z kuszy, wyjął sztylet i skradając się do jednego z orków przybliżył mu możliwość zasmakowania szybkiej śmierci. ~Krtań rzadko się regeneruje~ pomyślał wysuwając sztylet z tętniącej jeszcze krwią orczej szyi. Kiedy ostatni z orków wydał z siebie charczenie śmierci, kiedy wszystko się uspokoiło, widział że każdy z walczących ma już dość.

Araia stała w lekkim szoku, jakby gotowa na przyjmowanie kolejnej partii przeciwników, ale czy na pewno? Widział że rana, której doznała nie wygląda powierzchownie. Elf mimo niemałych zdolności wojennych wydawał się być na skraju wyczerpania. Jedynie tylko Brog jak to krasnal, był jeszcze pełen wigoru bojowego. Falkon sądził, że chyba jest krasnoludowi trochę żal, że już nie ma z kim walczyć.
I taki właśnie moment nazywają zwiadowcy „sprzątaniem”, i nie koniecznie chodzi tu o zmywanie krwi z ubrania czy podłogi, raczej sprzątanie rzeczy wartościowych należących do to tych, co już nie stoją o własnych siłach.

Kiedy drużyna zajęła się opatrywaniem ran Falkon przeszukał dowódcę, sądząc iż ci mają zawsze najwięcej do ukrycia. Znalazł przy nim sakiewkę z dwudziestoma sztukami złota i dość dobrze wykonany oburęczny miecz, który na pewno był więcej wart niż taki zwykły, wykonany u kowala w pobliskiej wiosce. Falkon podszedł do zwęglonej skrzyni, jak mówił Brog o kupce czegoś bliżej nieokreślonego w kącie jaskini. ~Raczej nic z niej już nie wyjmiemy~ pomyślał patrząc na zwęglone i stopione w jedną bryłę resztki. Sprawdzając jaskinię dalej, zauważył kolejną skrzynię, lekko tylko osmoloną, zamkniętą na kłódkę. Znalazł wprawdzie klucz, leżący w miejscu gdzie kula ognia spaliła pierwszych przeciwników, ale klucz ten raczej nie nadawał się już do użycia. Temperatura wytworzona podczas czaru Eliota zamieniła go w całkowicie bezwartościowy kawałek metalu.
Falkon korzystając ze swoich „uniwersalnych kluczy” bez problemu jednak otworzył skrzynię. Znalazł w niej trzy spore sakiewki. Zajrzał z ciekawością, w jednej było złoto, w dwóch większych srebro. Sądząc po ciężarze i objętości doszedł do wniosku, że zawierają jakieś sto sztuk złota i trzy razy tyle przeliczając oczywiście na sztuki na srebra. Dorzucił znalezioną przy dowódcy sakiewkę do tych ze skrzyni, a potem przeszukując głębiej, zauważył wśród różnego rodzaju starych ubrań, wisior i sztylet. Widząc że Brog patrzy jak podnosi sztylet i chowa za pasek zapytał lekko zaczepnym tonem:
- Masz coś przeciwko? Ty masz i tak większy topór!
Wstał z pozycji klęczącej i podążył w kierunku towarzyszy.
Skierował się do Marthy, zobaczył jak opatruje ranę Araii, poczekał aż skończy, a potem podszedł do niej i powiedział:
- Proszę, to skromne świecidełko dla pięknej kobiety.
Uśmiechnął się zakładając dziewczynie wisior z kłów niedźwiedzia na szyi.

Potem odsunął się i zwracając do wszystkich dodał:
- Wy tu sobie odpocznijcie, a ja idę sprawdzić to pomieszczenie za zamkniętymi drzwiami. Jak nie wrócę za piętnaście minut.... czekajcie kolejne piętnaście.
Podszedł do drzwi, otworzył je i delikatnie zamknął za sobą. Przed sobą zobaczył korytarz. Zaczął się ostrożnie, praktycznie bezszelestnie skradać. Na jego końcu znajdowały się kolejne drzwi. Podchodząc do nich bliżej, coraz wyraźniej słyszał odgłosy rozmów w orczym. Najprawdopodobniej przynajmniej kilkunastu orków znajdowało się za nimi. Spojrzał przez dość spora szparę w drewnie. Przy ognisku siedziało kilku orków, kilku chodziło po grocie. Na pewno naliczył piętnastu dorosłych wojowników, lecz zdawał sobie sprawę, że jest ich tam dużo więcej. Falkon delikatnie zablokował zamek, choć w sumie zdawał sobie sprawę, że i tak bez problemu wyważą te drzwi, nie wyglądały zbyt solidnie.

Wrócił do towarzyszy, przekazał im czego zdołał się dowiedzieć o drugim końcu korytarza.
- W skrzyni jak już wiecie, bo Brog pewnie wam przekazał, znalazłem złoto i srebro. Podzielcie je według uznania.
Podszedł do ciała dowódcy orków, podniósł jego dwuręczny miecz, wziął zamach i szybkim cieciem pozbawił ciało głowy.
- A to jaki atut podczas ewentualnej rozmowy z orkami. - wyjaśnił widząc ich dziwne miny. Potem zapytał jeszcze:
- To co robimy? Idziemy z nimi rozmawiać? Zrobić z nimi to co z tymi tu? Czy wychodzimy drzwiami numer dwa licząc na szybkie wydostanie się z kopalni?
Ale ja raczej średnio chcę mieć za swoimi plecami bandę orków. I sugeruje zastanowić się skąd ta banda tępych zielonoskórych miała tyle złota. Albo im ktoś zapłacił za odstraszenie górników, albo napadli na kogoś bogatego, choć z ich finezją to byłby raczej dar losu.
 
__________________
play whit the best, die like a rest :)
falkon jest offline