Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2009, 15:20   #53
Buzon
 
Buzon's Avatar
 
Reputacja: 1 Buzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie coś
Goran

Po wyczerpującej walce jaką stoczyłeś z posłańcami mroku nadszedł czas na kolejną bitwę. Tym razem walczyłeś z instynktem, który przejmował nad Tobą kontrolę. Jednak i z tej bitwy wyszedłeś zwycięsko. Powróciłeś do swojej ludzkiej formy. Z nogi, a raczej uda wystawała Ci strzała. Ból był niemiłosierny. Oparty o ścianę miałeś nadzieje, że żaden wróg cię tutaj nie zaskoczy.

Łapał kolejny oddech aby uspokoić swoje tętno, kiedy w progu pojawił się Krwiopijca. Dobył on łuku. U bezczelnym uśmiechem wycelował w Ciebie strzałę. Spojrzeliście prosto na Siebie. W tej chwili byliście tylko wy i to się liczyło. Jego błękitne oczy przenikały przez Ciebie jak promienie światła. Poczułeś dreszcz na całym ciele. Stanąć oko w oko ze śmiercią. Teraz opowieści, które słyszałeś o odwadze tych, którzy stawili czoło śmierci i nawet nie drgnęły im powieki, były dla Ciebie bujdą. Teraz sam byłeś bohaterem takiej opowieści, ale ciebie w przeciwieństwie od takich opowieści różniło cię jedno: Strach.

Świst strzały rozdzierającej powietrze brzmiał dla ciebie jak wyrok śmierci. Następnie nastąpił ból a strzała która przeszyła ci bark wydała metaliczny dźwięk w kontakcie ze ścianą. Wampir napiął łuk ponownie. Tym razem postrzelił cię w drugą nogę. Upadłeś na ziemię. Śmiech twojego kata napawał cię lekiem coraz bardziej. Nie było mowy o żadnej pomocy, ani litości. Czekała cię pewna śmierć. Usłyszałeś jak wampir wyciągnął miecz z pochwy po czym rzekł:
A teraz giń śmieciu!!! Hahahaha!!
Spojrzałeś kątem oka na niego. W przed sobą ujrzałeś tylko ostrze miecza i dumny z siebie wyraz twarzy oprawcy.

Już czułeś jak jego miecz pozbawia cię głowy. Przed oczyma ukazało ci się twoje całe życie. Każdy rok był tylko chwilą, chwilą która teraz nie miała już żadnego znaczenia. Będąc pewny swojej śmierci zamknąłeś oczy i po cichu zacząłeś wypowiadać modlitwę.
Na twarzy poczułeś chłód. „Czy tak wygląda śmierć? Żadnego bólu? „ - te pytanie przemknęło ci przez myśl. Otworzyłeś oczy nad tobą stał wyskoki i umięśniony ork. Spojrzał na ciebie po czym odwrócił się na pięcie. Jedyne co zdołałeś zobaczyć przed utratą przytomności to jego dwa zakrwawione topory. Nie mogłeś nawet dostrzec ciała wampira, który cię zaatakował. Mgła powoli przesłoniła ci oczy a ty osunąłeś się w krainę snów.


Zorg

Twój cel jaki sobie wyznaczyłeś opuszczając swoją rodzinna wioskę okazał się być blisko. Kiedy miałeś zamiar odpocząć z zajeździe zaczęto nawoływać do obrony. Nie spieszyło Ci się. Dopiłeś piwo i wytarłeś usta. Ludzie z karczmy wylecieli jak by się za nimi paliło. Uśmiechnąłeś się. Kiedy miałeś już wychodzić przypomniałeś sobie o swoich toporach. Podszedłeś z powrotem do swojego stolika chwyciłeś dwa topory i skierowałeś się do wyjścia. Na zewnątrz ujrzałeś jak wszyscy kierują się do głównej bramy. Nie ruszyłeś za nimi. Wiedziałeś, że zanim się dobierzesz do kogoś to minie trochę czasu więc poszedłeś w uliczki kierując sie na prawo od bramy.

Po drodze nie spotkałeś żadnej żywej duszy. Kiedyś słyszałeś o Mroku ale nigdy nie miałeś z nimi do czynienia. Miałeś nadzieję, że będą oni ciężkimi przeciwnikami. Całą drogę do bramy myślałeś jak silni oni będą.

Dotarłeś do bramy. Nawet nie słyszałeś kiedy brama została zniszczona. Przez bramę wszedł wilkołak. Pociągnął on nosem i ruszył na Ciebie. „Nareszcie!”- ucieszyłeś się na jego widok. Biegł on do Ciebie uliczką. Kilka metrów przed tobą wskoczył on na ścianę i przebiegł po niej dwa może trzy metry nim rzucił się w twoją stronę. Nie tracą ani chwili dłużej podrzuciłeś swój topór lekko do góry. Chwyciłeś za koniec drzewca i miotnąłeś nim we wroga. Topór trafił go centralnie w pierś. Jednak nie zrobiło to na nim wrażenia i dalej nacierał w twoją stronę.
Twój topór został zablokowany przez jego silną łapę. Próbował uderzyć cię drugą łapą ale ty również zablokowałeś jego cios swoją ręką. Bestia próbowała wytrącić Ci twój topór z dłoni. Nie mogłeś sobie na to pozwolić. Siłowałeś się z bestią około minuty.

Olśniło cię. Wykorzystałeś siłę wilkołaka i puszczając swój topór jego lewa ręka, która parowała cios wygięła się do tyłu. Szybko chwyciłeś topór który w spoczywał w piersi przeciwnika. Puściłeś jego prawą łapę. Odskoczyłeś krok na bok. Tym razem trzymałeś topór oburącz. Wziąłeś zamach c całych sił i wymierzyłeś mu cios w plecy. Topór wbił na tyle głęboko by pozbawić bestię życia. Szybko podniosłeś topór i ruszyłeś w poszukiwaniach kolejnej zdobyczy. Przed Tobą przebiegła pantera. Nie uznałeś jednak tego za zły znak. Zwierzę wpadło do budynku przez drzwi. Widziałeś, że było ranne. Nie miałeś jednak ochoty mu pomagać. Miałeś przebiec do innej uliczki kiedy poczułeś, że coś ci tu nie gra. Obróciłeś się. W drzwiach do , których wpadła pantera widziałeś postać o blond włosach strzelającej do środka. Nie miałeś w interesie pomagać zwierzęciu ale widok ten wkurzył cię. - „Jeśli lubisz się znęcać się to ja ci pokaże jak się to robi”- rzekłeś po czym, udałeś się w jego stronę. Postać zniknęła w ciemnościach budynku. Przygotowałeś swój topór. Usłyszałeś śmiech i głos z środka. Wszedłeś tam niczym grom z jasnego nieba. Kiedy blondyn obrócił się w twoją stronę jedyne co zdążyłeś ujrzeć to jego błękitne oczy. Nie zawahałeś się. Odrąbałeś mu głowę. Krew rozlała się po pokoju. Zamiast czarnej pantery ujrzałeś na ziemi człowieka. Miał on strzałę w barku i dwie strzały w udach. Spojrzał na ciebie pustym wzrokiem. Obróciłeś się. Wychodząc z budynku zabrałeś łuk i strzały swojej drugiej ofiary. Opuściłeś budynek.

Mores

Po zabiciu swojego ostatniego wroga postanowiłeś podjąć się zadania utworzenia punktu obrony.
W swojej okolicy dostrzegłeś łucznika i dwóch halabardników. Zawołałeś ich do siebie. Podbiegli. Wytłumaczyłeś im swój plan. Zgodzili się oni na niego. Udało cię się jeszcze przywołać dwóch mieczników, którzy uznali twoje zwierzchnictwo. Pod twoją opieką znajdowało się pięcioro rycerzy. Utworzyliście coś na wygląd okręgu. Wasze plecy były bezpieczne. A każdy wróg, który stanął Wam na drodze szybko ginął albo od strzały, halabardy albo od miecza. Twój pomysł odniósł zamierzony sukces. Teraz ty i twoi nowi kompani rozkładaliście chaotycznie walczących przeciwników na łopatki.

Skierowaliście się do jednej z uliczek aby pomóc jednemu z obrońców. Bronił się on przed atakiem dwóch krwiopijców. Wasza odsiecz była zwycięska ale straciłeś miecznika oraz halabardnika. Na ich miejsce przyjąłeś kowala, który władał toporem dwu ręcznym. Znaleźliście się teraz złym położeniu. Będąc w uliczce zostaliście zamknięci z obu stron przez wampiry. Podkomendni czekali na twój plan działania. Czekali na twój rozkaz.


Sonnillon

Niestety nie udało ci się dopaść wampira, który nie strzelił do Ciebie. Wkurzyłeś się trochę. Ale zaraz ci przeszło kiedy ujrzałeś wampira biegnącego ulicą. Postanowiłeś, że zaatakujesz go z dachu.
Udało ci się niepostrzeżenie podkraść nad niego. Nie tracąc czasu zeskoczyłeś z dachu. Trafiłeś go prosto w kręgosłup. Ku rozczarowaniu walka nie trwała zbyt długo bo Krwiopijca się już nie podniósł.
Twoje dalsze plany łowów kończyły się fiaskiem. Zdobyliście przewagę nad agresorami. Ty nadal poszukiwałeś zwierzyny. Niestety jedyne co ci zostawało to dobijanie jeszcze dychających. Twoje serce uradowało się kiedy ujrzałeś Mores potrzebującego pomocy. Chcąc mu pokazać na co cię stać ponownie udałeś się na dach a po nim nad uliczkę w której bronił się Mores. W głowie miałeś kilka planów ale nie wiedziałeś który z nich wprowadzić w życie.

Grimr

Rytuał przyzwania udał ci się. Znowu miałeś swojego pupilka pod kontrolą. Po narzuceniu kilku klątw. Ruszyliście oboje do boju. Wyszliście z uliczki. Ku twojemu zaskoczeniu nie było z kim walczyć. Widziałeś jak napastnicy giną pod napływem sił obrońców. Jedyne co mogłeś zrobić to naładować swoje kryształy. Kiedy dokończyłeś dzieła ujrzałeś Synka biegnącego po dachach. Udałeś się za nim. Byłeś dużo w tyle ponieważ traciłeś go czasami z oczu i nie wiedziałeś gdzie teraz jest. Zauważyłeś, że zatrzymał się nad jaką uliczką ponad 100 metrów przed Tobą. Ruszyłeś w tym kierunku. Nim dotarłeś do miejsca widziałeś grupkę czterech wampirów i jednego wilkołaka wchodzących w tę uliczkę nad którą zatrzymał się Sonnillon. Poprawił Ci się humor gdyż ty i twój chowaniec zaszliście ich od tyłu. W uliczce ujrzałeś Moresa i trzech lub czterech broniących się z nim osób. Na dachu spostrzegłeś Sonnillona, który szykował się do ataku. Ty i twój sługa ruszyliście na wrogów.
 
__________________
" Przyjaciel, który wie za dużo staje się bardziej niebezpieczny niż wróg, który nie wie nic."
GG 3797824

Ostatnio edytowane przez Buzon : 12-06-2009 o 15:30.
Buzon jest offline