Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2009, 15:20   #500
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Udało się. Podczołgał się niezauważony do elfa. Co więcej zdołał go złapać z nogę. Ta perfidna część krasnoluda była zadowolona. Jego plan ma szansę zadziałać. Byle tylko Blacker nie zawalił. Byle tylko Drow nie uciekł.

Kapłan mocno krwawiąc zamierzał spełnić ostatnie życzenie swego kompana. Płomienie zapaliły mu się na dłoniach. Niewielkie płomyczki jak na możliwości przyszłego arcykapłana ognia. Jednak te płomyczki zadowoliły w pełni Ulfgera. Ogień powoli zaczął pełznąć po plecaku krasnoluda. Małe języczki ognia lizały beczułkę.
- Machrus Akbar! Niech piekło Cię pochłonie! - Były to ostatnie słowa jakie zdołał wypowiedzieć zanim sejmitar drowa nie uderzył go w łeb.

Krasnoludzkie hełmy są mocne. Łepetyny brodatego ludu też. Tylko dzięki temu Ulfger nie zginał na miejscu. Jednak cios sprawił, że dwarf stracił świadomość. Nie całkiem. Jednak nie był wstanie nic zrobić. Jak przez mgłę widział metamorfozę drowa, śmierć kapłana. Nie zauważył nawet płonącej strzały którą wystrzeliła Kiti. Ledwo zarejestrował cichy stuk wbitego pocisku w drewno beczki i próbę ucieczki Diritha. Nie zdał sobie sprawy, że go puścił. Nie czuł już nic w rękach.

Nie czuł już nic.



Beczułka eksplodowała. Nabity do niej czarny krasnoludzki proch zdał swój egzamin i nie zawiódł swego twórcy. Krasnolud który był najbliżej wybuchu został rozerwany na strzępy. Kawałki płytek metalowych, kłaków rudej i tlącej się brody oraz ochłapów mięsa i kości wystrzeliły jak amunicja z armaty siekąc wszystko na swej drodze. Ogień pochłonął też Kapłana i tygrysołaka. Czarny kłąb dymu wzniósł się w powietrze informując wiele stworzeń o zaszłej tu sytuacji. Nikt z tej trójki nie miał szans na przeżycie.

Ciemność. To było jedyne wrażenie jakie mu przyszło na myśl. jedynie to. Żadnego bólu, żadnego smutku. Tylko ciemność. Nie tego się spodziewał po śmierci. Jednak nawet ciemność ma swój koniec. Bo śmierć jest tylko rozstajem dróg na nieskończonej drodze istnienia. Biel, wszechogarniająca jasność ogarnęła go momentalnie wypierając mrok i cienie. Stał przed wielką bramą. Wielkimi żelaznymi wrotami prowadzącymi do Wiecznych Hal. Do Domu Machrusowego. Przed tymi drzwiami stał niewielki acz tęgi człowieczek. Krasnolud.
- Dziadzio Ulfgir! Jak fajno Cie spotkoć. - zakrzyknął nowy umarły rozkładając ręce do potężnego "misia"
- Oj wnuczuś, wnuczuś. Co tam Na ziemi? Dobrze ty to kupcyłeś? A łorcze czerepy zdobyłeś? A zresztą. Opowiesz mi wszystek. Mamy czas. Chodźta sie napić.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline