Zamieszanie było iście operowe. Służba pochylała się nad martwą bestią. Wszyscy coś mówili i jeszcze przyjechał nowy gość. A gdy Hunt zachował się grubiańsko, Olimpia aż zaklaskała w dłonie.
Dopiero przy wymianie zdań Virgila i Sharpe,a służba wróciła do swoich obowiązków. Olimpia słuchała uważnie siedząc na sofie z podwiniętymi nogami. Spojrzenie idealnie wyglądającej w swojej nieskazitelnie białej sukni Courtnay zatrzymało się na brudnych stopach Olimpii. Włoszka mrugnęła do Irlandki, a potem podeszła do Hunta.
- Panie konstablu, rozumiem, że nie jest tu pan jako osoba urzędowa –nie pozwoliła mu zaprzeczyć - Proszę nas już zostawić. Narobił pan dość zamieszania. – Ujęła mężczyznę pod ramię. Konstabl zesztywniał i nieco zbyt długo patrzył zdziwiony na jej mokre włosy. Olimpia uniosła zbyt wysoko sukienkę ukazując również nagie kostki i bose stopy. - Zabity pies nie jest pana sprawą. Prawda?– Cały czas kontynuowała odprowadzenie urzędnika. - Do widzenia. - I otwierając drzwi zmusiła niezdecydowanego mężczyznę do wyjścia.
- Jeszcze pięć minut i można zacząć strzelać – odwróciła się do rozmawiających i uśmiechnęła do Virgila prawie serdecznie.
- Dzień dobry panie Morris. – po tym wszystkim podeszła do mężczyzny z walizką, mając nadzieję, że dobrze pamięta jego nazwisko - Witamy w królestwie Tytanii. – po męsku wyciągnęła dłoń do nowoprzybyłego – Przybył pan w idealnym momencie. – Wypowiedziała to jak pochwałę.
Usiadła na sofie by założyć w końcu pantofle. Powinna iść do pokoju się przebrać, ale nie pozwalały jej na to wydarzenia. Musiała przyznać, że faktycznie czuła się lekko niepoczytalna. I może gdyby Hunt ją aresztował zapobiegłby jakiemuś nieszczęściu.
Wzięła od Virgila pistolet.
- Jak to jest strzelać do kogoś? – odwróciła lufę w jego stronę – Za lekką obrazę? – uśmiechnęła się – Co zatem powinno zrobić się za dużą?
Lufa opierała się pierś Virgila a Olimpia cały czas się uśmiechała. Ale nie patrzyła baronetowi w oczy.
-Ech, niestety ja na pewno nie powiem ci jak to działa. – oddała mu pistolet.
- Część z państwa zna już moją opinię i mogę ją teraz chyba powtórzyć. Jestem przekonana, że elfy istnieją i zamierzam dostać się do ich świata. Nawet jeśli oznaczałoby to konieczność czytania po walijsku. –spojrzała na Sharpe’a – No i szczęśliwie jestem w posiadaniu jednego z elfich artefaktów.
Dagerotyp nadal trzymał baron Somerset. A Olimpia nie przestawała mówić.
- Czyli nauczyłby pan nas jakiegoś prostego rytuału, doktorze? To znaczy przeczytał nam go? Zaraz? - Ujęła w dłonie rękę Sharpe’a, chcąc usadzić go na sofie. Teraz skupiona była już tylko na elfach.
- To może ja przyniosę tę księgę? Jest w bibliotece?
__________________ "Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie |