Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2009, 14:41   #97
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja

Dzielnica Świetlista, wieczór


- Gdy pani da mi jakiś przedmiot, mam zanieść go do Ratkina, po czym przynieść z powrotem. Jak szybko mam to zrobić?- na te pytanie Krisa, Róża odpowiedziała dość szybko.- Najszybciej jak tylko zdołasz.
Po czym zerknęła na nogi Krisa, pytając.- Ty chyba nie jesteś kulawy, albo coś w tym rodzaju?
- Nie.-
burknął Kris, a Róża zaraz poprawiła.- Mówi się: nie pani. Pilnuj się z tym, albo oboje będziemy wpadniemy w tarapaty.Potem odwróciła się do nadchodzącego mężczyzny i uśmiechnęła lekko na jego powitanie. Starała się stłumić w sobie obawę, która tak niespodziewanie się pojawiła.
- Ach moja droga...cudownie wyglądasz.- rzekł mężczyzna podchodząc do obojga. Ujął dłoń kobiety w swe dłonie i ucałował. Było w tym geście coś obleśnego...zdaniem Krisa, a Róża musiała sądzić podobnie. Z trudem zwalczyła odruch, by nie wytrzeć oślinionej dłoni o suknię. Widać było że, nienawidziła takich lepkich pocałunków. Miała jednak swoją role do odegrania i musiała zwalczyć impulsy.
- Miło cię znowu spotkać Melgaście. - Powiedziała słodko jednocześnie patrząc uważnie jak zamocowane są wiszące u pasa klucze. A więc to był cel tej wyprawy?
- A to kto?- spytał mężczyzna, patrząc przenikliwie na Krisa.
- Mój sługa - z całkowitą obojętnością w głosie odpowiedziała Róża.
-A po co sługa, skoro restauracja ma kelnerów?- zdziwił się partner Róży.
- Czy myślałeś, że będę sama chodziła po mieście? – Róża popatrzyła na niego kokieteryjnie mrużąc oczy, spoglądając na klucze i oceniając zapięcie.
- Ochroniarz? A nie wygląda. –rzekł Melgast podejrzliwie oceniając mizerną posturę Krisa.
- Raczej osoba dodająca mi... – kobieta uśmiechnęła się lekko i wydymając usta dodała - prestiżu. Taki... ktoś do noszenia... parasolki. - zaśmiała się dźwięcznie. Po jej minie mężczyzna nie był jednak w stanie ocenić czy przed chwilą żartowała, czy mówiła poważnie.
-Dodający prestiżu? Dobry żart Różo.- zaśmiał się niepewnie Melgast, jak człowiek, który jako jedyny nie zrozumiał żartu, lecz próbuje zatuszować ten fakt.
- To...może chodźmy już do restauracji, co?- spytał Melgast wskazując pstrokaty budynek. Z dużym Neonem utworzonym z magicznych świateł: „Niebiańskie Wrota”
Elfka wsunęła mu rękę pod ramię i ocierając się lekko o jego bok szepnęła:
- Prowadź więc.
I ruszyli, Melgast z Różą przodem, zaś Kris za nimi.

Dzielnica Świetlista, restauracja Niebiańskie Wrota, wieczór

Kris miał trudności z zamknięciem ust. Bo Niebiańskie Wrota, wydawały się mu skrawkiem nieba. Począwszy od sufitu pomalowanego na błękitny kolor, i z iluzjami obłoków, poprzez meble obite niebieskim aksamitem, prawdziwe dzieła sztuki, piękne obrazy na ścianach, aż do kelnerek...każda ładniutka, w każda w krótkiej spódniczce i tunice z głębokim dekoltem, oraz sztucznymi skrzydełkami. Byli też kelnerzy, przystojni muskularni, ze skrzydełkami oraz tylko w niebieskich przepaskach biodrowych.
- Bardzo interesujące miejsce... - powiedziała lekko przeciągając słowa Róża, jednocześnie dość długą chwilę poświęcając wyjątkowo udanemu egzemplarzowi ludzkiego gatunku.
-Lokal dla elity miasta...dla tej żywej elity, kochanie.- rzekł dumnie towarzysz Róży.
Melgast wynajął w tym lokalu, odosobnionymi ciemnoniebieskimi kotarami stolik dla dwojga, taki bardziej prywatny. Odsunął krzesło dla kobiety i sam zasiadł na przeciwko niej.
- Może usiądziesz bliżej mnie. - Elfka delikatnym ruchem dłoni wskazał na miejsce obok siebie. A rozochocony tym zaproszeniem Melgast przesiadł się od razu. Następnie spojrzał na Krisa i rzekł.- On będzie tak stał nad nami, jak cielę?
- Stań za parawanem. -
powiedziała do chłopaka chłodnym tonem i wróciła się do Melgasta. - Jest jeszcze trochę niewyrobiony i chyba trochę przytłoczyło go to miejsce -
Wygoniony przez parę, Kris stanął za kotarą...zerkając przez nią, ciekawy jednak dalszego przebiegu sytuacji.
- To na czym my skończyliśmy, albo zaczęliśmy?- dłoń Melgasta szybko objęła Różę w talii...chyba się za bardzo rozzuchwalił, ośmielony poprzednimi zachętami kobiety.
- Może powinniśmy coś zamówić na początek? - Szepnęła mu do ucha dziewczyna, jednocześnie dłonią sprawdzając jak jej pójdzie z kluczami. Była w tym dobra...To Kris, musiał przyznać obserwując jak dłoń Róży sprawdza skomplikowane zapięcia przy kluczach Melgasta.
- Rzeczywiście.- Melgast od razu odsunął się, co niemal skończyło się katastrofą w postaci brzęczenia kluczy. Ale Róża była zbyt dobra by tak łatwo wpaść. Dłoń kobiety, odsunęła się od kluczy niemal bezszelestnie.
- Hej...ty tam, jak mu na imię?- spytał Melgast Różę klaszcząc w dłonie.
- Kris - Odparła z opanowaniem. A Melgast uśmiechnął się do Róży mówiąc.- Kris bądź tak użyteczny i zawołaj obsługę.
Kris ciesząc się z tego, że nie będzie sam musiał zajmować się obsługą, zaczepił najbliższą ładniutką kelnerkę i przekazał by przyszła do ich stolika.
Tymczasem Melgast rzekł spoglądając w dekolt Róży.- Chyba mamy chwilkę dla siebie.
Ona zaś wciągnęła powietrze w płuca, a jej piersi przy tej czynności uniosły się w górę:
- Obsługa wygląda tutaj na dość szybką...
- Więc nie marnujmy czasu skarbie.-
rzekł Melgast przybliżając się, a jego twarz pojawiła niebezpiecznie blisko dekoltu.
- Nie musimy się śpieszyć... – powiedziała Róża kładąc mu rękę na ramieniu. Wstrzymała go tym gestem, ale zaraz potem przesunęła na szyję mężczyzny i lekko pogładziła.
-Przed nami cała noc...-rzekł mężczyzna oblizując wargi.
Po chwili przyszła kelnerka wraz z kartą dań, pełną egzotycznych potraw za horrendalną cenę.
- Ja zamówię pieczony ogon krokodyla z owocami, a ty kochanie?- spytał Melgast.
Zastanowiła się przez chwilę, potem popatrzyła na mężczyznę i uśmiechając się prowokacyjnie złożyła zamówienie:
- Na początek tuzin ostryg z cytryną, a potem pieczonego homara i pesto z awokado.
Melgast uśmiechnął się kładąc dłoń na udzie Róży dodał.- i najlepsze wino, jakie macie.
Róża w odpowiedzi położyła swa dłoń na udzie mężczyzny i spojrzała mu w oczy. Uśmiechnąwszy się mężczyzna zbliżył usta do twarzy dziewczyny... w jednym celu pocałowania jej. Ale ona lekko obróciła twarz i jego usta zamiast na wargach spoczęły na jej policzku.
Melgast nie był specjalnie zadowolony takim obrotem sprawy, ale też starał się tego nie okazywać. Spytał spokojnym tonem odsuwając się nieco.- Jak ci się podoba Allracja, szczególnie Świetlista Dzielnica, prawda że piękna?
- Wygląda tutaj jakby słońce nie zachodziło -
powiedziała Róża z uśmiechem.
-To prawda. Niemniej nic nie trwa wiecznie...a ze śmiercią króla czarodzieja.- Melgast rzekł konspiracyjnym tonem, po czym pochylił się i szepnął do uszka Róży, nie dość cicho, by Kris nie zdołał podsłuchać.- Ze śmiercią króla czarodzieja, jedni upadną, inni pójdą w górę. Ja zamierzam się wspiąć...i chętnie w twym towarzystwie.
Elfka popatrzyła z uwagą siedzącego obok dostojnika i wydymając usta także szeptem odparła:
- To dość niezwykła wiadomość, ale czy pewna?
-Ze mną możesz daleko zajść kochanie.-
rzekł znowu kładąc dłoń na udzie Róży i masując je delikatnie.- Bez względu na sytuację, umiem się ustawić.
-To brzmi bardzo kusząco... -
Odetchnęła i ponownie nachyliła się do mężczyzny lekko rozchylając usta. Jej dłoń powędrowała w kierunku kluczy.
Melgast nachylił się mocniej do twarzy dziewczyny i jego wargi ruszyły na spotkanie jej warg. Róża wysunęła drugą rękę dotykając lekko jego policzka, przesunęła ją po szyi a potem dotarła do ucha. Pierwszą jednocześnie starając się cały czas dobrać do tego koszmarnego zapięcia. Tym razem coraz bardziej rozpalony Melgast tracił nad sobą panowanie...wpił się mocno w usta dziewczyny, całując ją namiętnie. Zapięcie powoli ustępowało lecz z trudem, wymagało czasu...i odwrócenia uwagi Melgasta od spraw dziejących się przy pasie.
Wysunęła język i wsunęła lekko między wargi mężczyzny. Delikatnie poruszyła nim zataczając niewielkie kółeczko. Melgast drżał w ekstazie, a co najważniejsze, nie zauważył odpięcia kluczy.
Wsunęła je ostrożnie w kieszeń, sprytnie wszytą w rozcięcie sukni.
Melgast mocniej objął ramionami w talii Różę całując zachłannie...Nie trwało to jednak dość długo, gdyż ku uldze dziewczyny zjawił się posiłek przyniesiony przez dwóch kelnerów.
- Pozwól, że poprawię trochę włosy. - szepnęła do mężczyzny i zapytała jednego z nich o drogę do pomieszczenia dla pań.
-Oczywiście skarbie.- rzekł Melgast spoglądając na nią roziskrzonym wzrokiem.
Ruszyła we wskazanym kierunku, a gdy znikła mężczyźnie z oczu skinęła na służącego i gdy tylko Kris podszedł podała mu ostrożnie klucze owinięte w przygotowana wcześniej materię:
- Śpiesz się, nie ma czasu do stracenia. Postaram się przedłużyć posiłek maksymalnie długo. Mam nadzieję, że cap nie zauważy twojego zniknięcia.
Sama udała się do toalety. Poprawiła fryzurę i spokojnym krokiem powróciła na miejsce. Siadając obrzuciła mężczyznę kokieteryjnym spojrzeniem.
Kris zaś udał się z powrotem pędząc tak szybko, jakby go ścigały setki rozwścieczonych jaszczuroludzi.

Targowisko, Karczma „Szczurza Nora”, wieczór


Ratkin siedział za kontuarem, grając w karty z Grokiem...Wpadnięcie do środka dyszącego Krisa skwitował słowami. – Pokaż, co zdobyłeś.
Kris podał klucze Ratkinowi, z których on wybrał jeden z nich.

-Przyjrzyj mu się dobrze...Czasami największą wartość, mają rzeczy z pozoru nieprzydatne.-rzekł Ratkin oglądając przez chwilę klucz. Po czym rzekł.- Poczekaj tu, zaraz wrócę.
Udał się na zaplecze, by po kilku chwilach wrócić z powrotem.
- No, wracaj do Róży... pewnie nie może się już doczekać.- rzekł Ratkin dopinając klucz do reszty, które przyniósł Kris. I chłopak pognał z powrotem do Niebiańskich Wrót.

Dzielnica Świetlista, restauracja Niebiańskie Wrota, wieczór

Gdy Kris wrócił z powrotem i zajrzał za kotarę, posiłek prawie się kończył, a nieco pijany Melgast obrzucał Różę obleśnym spojrzeniem i prawił jej niezbyt wyszukane komplementy.
- To wino ma niezwykły aromat. - powiedziała elfka jednocześnie kątem oka dostrzegając Krisa - I chyba trochę kręci mi się od niego w głowie. Obawiam się, że muszę znowu na chwilkę Cię opuścić i trochę się odświeżyć - Powachlowała się lekko dłonią.
-Wracaj szybko...skarbeńku, ty i twoje dwa...skarbeńki.- mętny wzrok Melgasta skupił się na biuście elfki.
Posłała mu całusa - Zaraz wracam. - i ponownie ruszyła do małego pomieszczenia dla pań. W drzwiach odebrała pakunek od Krisa i zniknęła we wnętrzu. Potem szybko wróciła do Melgasta.
Lubieżny wzrok mężczyzny oceniał walory Róży, gdy mówił.- Skoro już zjedliśmy i popiliśmy, to może zbliżymy się bardziej?
- Słyszałam, że mają tu doskonałe desery... -
Pochyliła się lekko w kierunku jego ust - Mam ochotę na truskawki z bitą śmietaną... - jej języczek wysunął się i delikatnie oblizał karminowe wargi.
-Desery? A ja ci nie wystarczę?- pijany Melgast podążył dłonią do pośladków Róży, a co najgorsze w kierunku kieszeni z kluczami.
Szybko chwyciła jego dłoń i położyła sobie na piersi:
- Najpierw truskawki - wyszeptała
Gapiąc się na swą dłoń położoną na piersi Róży i ściskając lekko ową dłoń wychrypiał.- Te ty...Kris...zamów truskawki.
A chlopakomi pozostało wypełnić zalecenia starego capa.
Róża zaś nachyliła się do jego ust, a dłonią sięgnęła do kieszeni i wyjęła pęk kluczy. Teraz miała przed sobą najtrudniejsze zadanie. Musiała tak go zaabsorbować by nie zauważył co robi. Zaczęła więc całować go namiętnie i Melgast złapał się w pułapkę jaką były usta Róży i macanie jej krągłości....Nie zauważył nic.
Wkrótce kelnerka przyniosła truskawki z bitą śmietaną i Róża wykorzystała ten fakt, lekko pociągnęła za obrus, powodując że pucharek z deserem spadł na jej suknie, rozpryskując się na niej.
- No nie!- rzekła egzaltowanym tonem wstając, zaskakując przy okazji jedzącego deser Melgasta.
-A taki wspaniały wieczór się zapowiadał. Będę musiała wrócić do domu i się przebrać...-westchnęła wstając.
- Ależ nie, możesz iść do mnie...a tam szaty nam nie będą potrzebne.- odparł Melgast wstając i obłapiając Różę, zaś ta zaczęła się delikatnie wyrywać z jego objęć.- Ależ to nie przystoi, drogi Melgaście...zachowajmy chociaż pozory przyzwoitości.
Lecz nagle zachowanie Melgasta zmieniło się, uścisk dłoni na jej ramionach się wzmógł, zęby zacisnęły w gniewnym grymasie, oczy wyszły z orbit. Róża odepchnęła gwałtowniej niechcianego kochanka. Osunął się na podłogę i zaczął rzęzić...a z jego ust popłynęła ślina zmieszana z krwią.
Po chwili skonał...na oczach dwóch osób, Róży i stojącego za kotarą Krisa. Sytuacja była nieciekawa. Chłopak zdał sobie sprawę że Melgast zszedł z tego świata w...nienaturalny sposób. A on był w to mniej lub bardziej zamieszany.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-06-2009 o 18:46.
abishai jest offline