Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja
Dzielnica Świetlista, wieczór
- Gdy pani da mi jakiś przedmiot, mam zanieść go do Ratkina, po czym przynieść z powrotem. Jak szybko mam to zrobić?- na te pytanie
Krisa,
Róża odpowiedziała dość szybko.-
Najszybciej jak tylko zdołasz.
Po czym zerknęła na nogi
Krisa, pytając.-
Ty chyba nie jesteś kulawy, albo coś w tym rodzaju?
- Nie.- burknął
Kris, a
Róża zaraz poprawiła.-
Mówi się: nie pani. Pilnuj się z tym, albo oboje będziemy wpadniemy w tarapaty.Potem odwróciła się do nadchodzącego mężczyzny i uśmiechnęła lekko na jego powitanie. Starała się stłumić w sobie obawę, która tak niespodziewanie się pojawiła.
- Ach moja droga...cudownie wyglądasz.- rzekł mężczyzna podchodząc do obojga. Ujął dłoń kobiety w swe dłonie i ucałował. Było w tym geście coś obleśnego...zdaniem
Krisa, a
Róża musiała sądzić podobnie. Z trudem zwalczyła odruch, by nie wytrzeć oślinionej dłoni o suknię. Widać było że, nienawidziła takich lepkich pocałunków. Miała jednak swoją role do odegrania i musiała zwalczyć impulsy.
- Miło cię znowu spotkać Melgaście. - Powiedziała słodko jednocześnie patrząc uważnie jak zamocowane są wiszące u pasa klucze. A więc to był cel tej wyprawy?
- A to kto?- spytał mężczyzna, patrząc przenikliwie na
Krisa.
- Mój sługa - z całkowitą obojętnością w głosie odpowiedziała
Róża.
-A po co sługa, skoro restauracja ma kelnerów?- zdziwił się partner
Róży.
- Czy myślałeś, że będę sama chodziła po mieście? – Róża popatrzyła na niego kokieteryjnie mrużąc oczy, spoglądając na klucze i oceniając zapięcie.
- Ochroniarz? A nie wygląda. –rzekł
Melgast podejrzliwie oceniając mizerną posturę
Krisa.
-
Raczej osoba dodająca mi... – kobieta uśmiechnęła się lekko i wydymając usta dodała -
prestiżu. Taki... ktoś do noszenia... parasolki. - zaśmiała się dźwięcznie. Po jej minie mężczyzna nie był jednak w stanie ocenić czy przed chwilą żartowała, czy mówiła poważnie.
-Dodający prestiżu? Dobry żart
Różo.- zaśmiał się niepewnie
Melgast, jak człowiek, który jako jedyny nie zrozumiał żartu, lecz próbuje zatuszować ten fakt.
- To...może chodźmy już do restauracji, co?- spytał
Melgast wskazując pstrokaty budynek. Z dużym Neonem utworzonym z magicznych świateł: „Niebiańskie Wrota”
Elfka wsunęła mu rękę pod ramię i ocierając się lekko o jego bok szepnęła:
- Prowadź więc.
I ruszyli,
Melgast z
Różą przodem, zaś
Kris za nimi.
Dzielnica Świetlista, restauracja Niebiańskie Wrota, wieczór
Kris miał trudności z zamknięciem ust. Bo Niebiańskie Wrota, wydawały się mu skrawkiem nieba. Począwszy od sufitu pomalowanego na błękitny kolor, i z iluzjami obłoków, poprzez meble obite niebieskim aksamitem, prawdziwe dzieła sztuki, piękne obrazy na ścianach, aż do kelnerek...każda ładniutka, w każda w krótkiej spódniczce i tunice z głębokim dekoltem, oraz sztucznymi skrzydełkami. Byli też kelnerzy, przystojni muskularni, ze skrzydełkami oraz tylko w niebieskich przepaskach biodrowych.
- Bardzo interesujące miejsce... - powiedziała lekko przeciągając słowa
Róża, jednocześnie dość długą chwilę poświęcając wyjątkowo udanemu egzemplarzowi ludzkiego gatunku.
-Lokal dla elity miasta...dla tej żywej elity, kochanie.- rzekł dumnie towarzysz
Róży.
Melgast wynajął w tym lokalu, odosobnionymi ciemnoniebieskimi kotarami stolik dla dwojga, taki bardziej prywatny. Odsunął krzesło dla kobiety i sam zasiadł na przeciwko niej.
- Może usiądziesz bliżej mnie. - Elfka delikatnym ruchem dłoni wskazał na miejsce obok siebie. A rozochocony tym zaproszeniem
Melgast przesiadł się od razu. Następnie spojrzał na
Krisa i rzekł.-
On będzie tak stał nad nami, jak cielę?
- Stań za parawanem. - powiedziała do chłopaka chłodnym tonem i wróciła się do
Melgasta. -
Jest jeszcze trochę niewyrobiony i chyba trochę przytłoczyło go to miejsce -
Wygoniony przez parę,
Kris stanął za kotarą...zerkając przez nią, ciekawy jednak dalszego przebiegu sytuacji.
- To na czym my skończyliśmy, albo zaczęliśmy?- dłoń
Melgasta szybko objęła
Różę w talii...chyba się za bardzo rozzuchwalił, ośmielony poprzednimi zachętami kobiety.
- Może powinniśmy coś zamówić na początek? - Szepnęła mu do ucha dziewczyna, jednocześnie dłonią sprawdzając jak jej pójdzie z kluczami. Była w tym dobra...To
Kris, musiał przyznać obserwując jak dłoń
Róży sprawdza skomplikowane zapięcia przy kluczach
Melgasta.
- Rzeczywiście.- Melgast od razu odsunął się, co niemal skończyło się katastrofą w postaci brzęczenia kluczy. Ale
Róża była zbyt dobra by tak łatwo wpaść. Dłoń kobiety, odsunęła się od kluczy niemal bezszelestnie.
- Hej...ty tam, jak mu na imię?- spytał
Melgast Różę klaszcząc w dłonie.
- Kris - Odparła z opanowaniem. A
Melgast uśmiechnął się do
Róży mówiąc.-
Kris bądź tak użyteczny i zawołaj obsługę.
Kris ciesząc się z tego, że nie będzie sam musiał zajmować się obsługą, zaczepił najbliższą ładniutką kelnerkę i przekazał by przyszła do ich stolika.
Tymczasem
Melgast rzekł spoglądając w dekolt
Róży.-
Chyba mamy chwilkę dla siebie.
Ona zaś wciągnęła powietrze w płuca, a jej piersi przy tej czynności uniosły się w górę:
- Obsługa wygląda tutaj na dość szybką...
- Więc nie marnujmy czasu skarbie.- rzekł Melgast przybliżając się, a jego twarz pojawiła niebezpiecznie blisko dekoltu.
- Nie musimy się śpieszyć... – powiedziała Róża kładąc mu rękę na ramieniu. Wstrzymała go tym gestem, ale zaraz potem przesunęła na szyję mężczyzny i lekko pogładziła.
-Przed nami cała noc...-rzekł mężczyzna oblizując wargi.
Po chwili przyszła kelnerka wraz z kartą dań, pełną egzotycznych potraw za horrendalną cenę.
- Ja zamówię pieczony ogon krokodyla z owocami, a ty kochanie?- spytał
Melgast.
Zastanowiła się przez chwilę, potem popatrzyła na mężczyznę i uśmiechając się prowokacyjnie złożyła zamówienie:
- Na początek tuzin ostryg z cytryną, a potem pieczonego homara i pesto z awokado. Melgast uśmiechnął się kładąc dłoń na udzie
Róży dodał.-
i najlepsze wino, jakie macie. Róża w odpowiedzi położyła swa dłoń na udzie mężczyzny i spojrzała mu w oczy. Uśmiechnąwszy się mężczyzna zbliżył usta do twarzy dziewczyny... w jednym celu pocałowania jej. Ale ona lekko obróciła twarz i jego usta zamiast na wargach spoczęły na jej policzku.
Melgast nie był specjalnie zadowolony takim obrotem sprawy, ale też starał się tego nie okazywać. Spytał spokojnym tonem odsuwając się nieco.-
Jak ci się podoba Allracja, szczególnie Świetlista Dzielnica, prawda że piękna?
- Wygląda tutaj jakby słońce nie zachodziło - powiedziała
Róża z uśmiechem.
-To prawda. Niemniej nic nie trwa wiecznie...a ze śmiercią króla czarodzieja.- Melgast rzekł konspiracyjnym tonem, po czym pochylił się i szepnął do uszka
Róży, nie dość cicho, by
Kris nie zdołał podsłuchać.-
Ze śmiercią króla czarodzieja, jedni upadną, inni pójdą w górę. Ja zamierzam się wspiąć...i chętnie w twym towarzystwie.
Elfka popatrzyła z uwagą siedzącego obok dostojnika i wydymając usta także szeptem odparła:
- To dość niezwykła wiadomość, ale czy pewna?
-Ze mną możesz daleko zajść kochanie.- rzekł znowu kładąc dłoń na udzie
Róży i masując je delikatnie.-
Bez względu na sytuację, umiem się ustawić.
-To brzmi bardzo kusząco... - Odetchnęła i ponownie nachyliła się do mężczyzny lekko rozchylając usta. Jej dłoń powędrowała w kierunku kluczy.
Melgast nachylił się mocniej do twarzy dziewczyny i jego wargi ruszyły na spotkanie jej warg.
Róża wysunęła drugą rękę dotykając lekko jego policzka, przesunęła ją po szyi a potem dotarła do ucha. Pierwszą jednocześnie starając się cały czas dobrać do tego koszmarnego zapięcia. Tym razem coraz bardziej rozpalony
Melgast tracił nad sobą panowanie...wpił się mocno w usta dziewczyny, całując ją namiętnie. Zapięcie powoli ustępowało lecz z trudem, wymagało czasu...i odwrócenia uwagi
Melgasta od spraw dziejących się przy pasie.
Wysunęła język i wsunęła lekko między wargi mężczyzny. Delikatnie poruszyła nim zataczając niewielkie kółeczko.
Melgast drżał w ekstazie, a co najważniejsze, nie zauważył odpięcia kluczy.
Wsunęła je ostrożnie w kieszeń, sprytnie wszytą w rozcięcie sukni.
Melgast mocniej objął ramionami w talii
Różę całując zachłannie...Nie trwało to jednak dość długo, gdyż ku uldze dziewczyny zjawił się posiłek przyniesiony przez dwóch kelnerów.
- Pozwól, że poprawię trochę włosy. - szepnęła do mężczyzny i zapytała jednego z nich o drogę do pomieszczenia dla pań.
-Oczywiście skarbie.- rzekł
Melgast spoglądając na nią roziskrzonym wzrokiem.
Ruszyła we wskazanym kierunku, a gdy znikła mężczyźnie z oczu skinęła na służącego i gdy tylko
Kris podszedł podała mu ostrożnie klucze owinięte w przygotowana wcześniej materię:
- Śpiesz się, nie ma czasu do stracenia. Postaram się przedłużyć posiłek maksymalnie długo. Mam nadzieję, że cap nie zauważy twojego zniknięcia.
Sama udała się do toalety. Poprawiła fryzurę i spokojnym krokiem powróciła na miejsce. Siadając obrzuciła mężczyznę kokieteryjnym spojrzeniem.
Kris zaś udał się z powrotem pędząc tak szybko, jakby go ścigały setki rozwścieczonych jaszczuroludzi.
Targowisko, Karczma „Szczurza Nora”, wieczór
Ratkin siedział za kontuarem, grając w karty z
Grokiem...Wpadnięcie do środka dyszącego Krisa skwitował słowami. –
Pokaż, co zdobyłeś.
Kris podał klucze
Ratkinowi, z których on wybrał jeden z nich.
-Przyjrzyj mu się dobrze...Czasami największą wartość, mają rzeczy z pozoru nieprzydatne.-rzekł
Ratkin oglądając przez chwilę klucz. Po czym rzekł.-
Poczekaj tu, zaraz wrócę.
Udał się na zaplecze, by po kilku chwilach wrócić z powrotem.
- No, wracaj do Róży... pewnie nie może się już doczekać.- rzekł
Ratkin dopinając klucz do reszty, które przyniósł
Kris. I chłopak pognał z powrotem do Niebiańskich Wrót.
Dzielnica Świetlista, restauracja Niebiańskie Wrota, wieczór
Gdy
Kris wrócił z powrotem i zajrzał za kotarę, posiłek prawie się kończył, a nieco pijany
Melgast obrzucał
Różę obleśnym spojrzeniem i prawił jej niezbyt wyszukane komplementy.
- To wino ma niezwykły aromat. - powiedziała elfka jednocześnie kątem oka dostrzegając
Krisa -
I chyba trochę kręci mi się od niego w głowie. Obawiam się, że muszę znowu na chwilkę Cię opuścić i trochę się odświeżyć - Powachlowała się lekko dłonią.
-Wracaj szybko...skarbeńku, ty i twoje dwa...skarbeńki.- mętny wzrok
Melgasta skupił się na biuście elfki.
Posłała mu całusa
- Zaraz wracam. - i ponownie ruszyła do małego pomieszczenia dla pań. W drzwiach odebrała pakunek od
Krisa i zniknęła we wnętrzu. Potem szybko wróciła do
Melgasta.
Lubieżny wzrok mężczyzny oceniał walory
Róży, gdy mówił.-
Skoro już zjedliśmy i popiliśmy, to może zbliżymy się bardziej?
- Słyszałam, że mają tu doskonałe desery... - Pochyliła się lekko w kierunku jego ust -
Mam ochotę na truskawki z bitą śmietaną... - jej języczek wysunął się i delikatnie oblizał karminowe wargi.
-Desery? A ja ci nie wystarczę?- pijany
Melgast podążył dłonią do pośladków
Róży, a co najgorsze w kierunku kieszeni z kluczami.
Szybko chwyciła jego dłoń i położyła sobie na piersi:
- Najpierw truskawki - wyszeptała
Gapiąc się na swą dłoń położoną na piersi
Róży i ściskając lekko ową dłoń wychrypiał.-
Te ty...Kris...zamów truskawki.
A chlopakomi pozostało wypełnić zalecenia starego capa.
Róża zaś nachyliła się do jego ust, a dłonią sięgnęła do kieszeni i wyjęła pęk kluczy. Teraz miała przed sobą najtrudniejsze zadanie. Musiała tak go zaabsorbować by nie zauważył co robi. Zaczęła więc całować go namiętnie i
Melgast złapał się w pułapkę jaką były usta
Róży i macanie jej krągłości....Nie zauważył nic.
Wkrótce kelnerka przyniosła truskawki z bitą śmietaną i
Róża wykorzystała ten fakt, lekko pociągnęła za obrus, powodując że pucharek z deserem spadł na jej suknie, rozpryskując się na niej.
- No nie!- rzekła egzaltowanym tonem wstając, zaskakując przy okazji jedzącego deser
Melgasta.
-
A taki wspaniały wieczór się zapowiadał. Będę musiała wrócić do domu i się przebrać...-westchnęła wstając.
- Ależ nie, możesz iść do mnie...a tam szaty nam nie będą potrzebne.- odparł
Melgast wstając i obłapiając
Różę, zaś ta zaczęła się delikatnie wyrywać z jego objęć.-
Ależ to nie przystoi, drogi Melgaście...zachowajmy chociaż pozory przyzwoitości.
Lecz nagle zachowanie
Melgasta zmieniło się, uścisk dłoni na jej ramionach się wzmógł, zęby zacisnęły w gniewnym grymasie, oczy wyszły z orbit.
Róża odepchnęła gwałtowniej niechcianego kochanka. Osunął się na podłogę i zaczął rzęzić...a z jego ust popłynęła ślina zmieszana z krwią.
Po chwili skonał...na oczach dwóch osób,
Róży i stojącego za kotarą
Krisa. Sytuacja była nieciekawa. Chłopak zdał sobie sprawę że
Melgast zszedł z tego świata w...nienaturalny sposób. A on był w to mniej lub bardziej zamieszany.